wtorek, 9 marca 2010

Jeszcze raz Pearl Harbor

Na mojej dawnej stronie www oraz w tym blogu w notce pt. Krótki kurs hodowli morświna opisałem dokładnie w jaki sposób w firmie z dziwnym skrótem fałszuje się rozliczenia czasu pracy. Na dobitkę załączyłem kopie oryginalnych dokumentów opisujących taką procedurę krok po kroku. Cała sprawa ciągnie się od kilku czy nawet kilkunastu miesięcy począwszy od moich skarg do PIP, poprzez list do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, aż po interwencję Głównego Inspektoratu Pracy. Zdawałoby się, że dokument opisujący procedurę fałszowania dokumentacji jest wystarczającym dowodem, a gotowość do złożenia zeznań na temat podpisywania dodatkowych umów cywilno prawnych z pracodawcą pod jego presją zamyka temat, jeśli chodzi przynajmniej o rozpoczęcie sprawy. Ale tak nie jest.

Daleki jestem od krytykowania Inspekcji Pracy a priori, ale w tym konkretnym przypadku czuję się zawiedziony (prywatnie nazywam to bardziej dosadnie), albowiem po przeczytaniu interpretacji z poniższego pisma należy uznać, że w przypadku np. porwania samolotu, winnym i potencjalnym oskarżonym jest tylko pilot. To w końcu on trzyma ster, prawda? Magnum 44 przy jego skroni nie ma wpływu na działanie urządzeń pokładowych.

Przyjemnego lotu!





Kliknij w obraz, aby otworzyć go na pełnym ekranie

1 komentarz:

  1. Przeciez ludzie w instytucjach do ktorych Pan stuka - w tym instytucjach najwyzszych - wiedza jak jest, maja tego absolutnie pelna swiadomosc. Ale nie ma zadnej woli by ten stan rzeczy zmienic a woli takiej nie ma bo grupka ludzi u nas nie wiedziec czemu zwanych "zaradnymi" czerpie z tego korzysci. W tej liczbie sa rowniez politycy. Tak wiec Panska walka nie ma wielkich szans powodzenia ale... Trzeba ja toczyc.
    Darek

    OdpowiedzUsuń