Nie pytam, jakie są prawa, ale jacy są sędziowie.
Monteskiusz
----------------------------------------------------------------------------------
Jak z pozoru nie łamiąc przepisów mieć pracownika za 1,80 zł netto na godzinę? Uwaga, proszę notować. Zatrudniamy go na umowę o pracę w spółce np. Morświn Security, oczywiście za pensję minimalną, bo czasy ciężkie. Wszystko płacimy terminowo, w odpowiednich wysokościach, ubezpieczamy, a jakże i w ogóle i tak dalej. Następnie informujemy delikwenta, iż jest potrzeba, żeby on, morświn (Pardon! Szanowny Pan Iks!) nas poprosił o dodatkową pracę. Na ten przykład w ochronie. Istnieje możliwość, że odmówi. Wówczas lojalnie uprzedzamy go, że wprawdzie tutaj, dajmy na to w Ustrzykach Górnych jest on nam niebywale potrzebny, jednakże może się HIPOTETYCZNIE zdarzyć tak, że wypadnie nam vacat w Szczecinie, np. jutro o szóstej rano i wtedy no niestety, ale trzeba będzie...
Gdy morświn już zajarzy, że jest w mniejszości, przyjmujemy go na umowę zlecenie do drugiej firmy. Firma niech się nazywa chociażby Morświn Extra Security System. Przez przypadek mieści się w tym samym lokalu co Morświn Security, przez przypadek ma ten sam numer telefonu i parę innych rzeczy i również zupełnie niechcący tak się składa, że oto my jesteśmy tamże kerownikiem. ;) Ot, żeby uniknąć zamieszania.
Tera tak. Gościu podpisuje prośbę, my ją łaskawie akceptujemy i zatrudniamy go w M.E.S.S. (Po angielsku bałagan! Hi hi, nawet nie wiedziałem! Serio!) dla uproszczenia w tej samej koszuli co ją mu daliśmy w Morświn Security i nawet w tym samym miejscu, żeby kłopotów z dojazdem nie było. I najważniejsze. Mówimy mu, morświnowi znaczy, że robi u nas za 5 zł na godzinę. Morświn się śmieje, bo nie rozumie, jak to tak? Przecież pensja jest umówiona? To znaczy co? Nie będzie jej?
Ależ będzie, bez obaw.
Dobra. Teraz grafik. Wyjątkowe czasy wymagają wyjątkowych ludzi. Morświn z całą pewnością jest dla nas wyjątkowy i my mu za to proponujemy od serca powiedzmy 230 godzin pracy. Może być? Super!
No a potem, to już prosto. "Czarne" dni i to tylko do limitu liczymy na umowę o pracę, a resztę, w tym wszystkie przepracowane dni wolne - do zlecenia. Morświn robi 230 godzin, co oznacza jakieś 1150 zł netto. Wypłacamy mu zatem pensję minimalną plus dodatek za pranie (musimy, prawo tak nakazuje) i może jeszcze premię uznaniową 50 zł. To nam daje jakieś 1000, maksymalnie 1050 zł netto na wypłatę z umowy o pracę w Morświn Security. Wypłacamy bez dyskusji. No i potem jeszcze to zlecenie... Ile tam zostało? Aaa... 1150 minus 1050 to będzie jakieś circa około mniej więcej 100. No, gitara. Za umowę zlecenie morświn dostanie od M.E.S.S. równe 100 zł netto. Wszyscy są zadowoleni?
Nie całkiem, bo może być, że morświn nie jest w ciemię bity i tabliczkę mnożenia zna (intelygent znaczy!). Może wtedy dojść do niepokojących wniosków. Jeśli bowiem miesiąc miał powiedzmy 176 godzin limitu ("czarne" dni liczone razy 8 godzin), a on przepracował 230, to wszystkie godziny PONAD LIMIT zapłacono mu według średnio nęcącej stawki 1,85 zł netto. Trochę jakby nie bardzo, nie?
No ale my przecież ciągle mamy ten vacat w Szczecinie, więc niech morświn nie zadaje lepiej niewygodnych pytań, bo...
---
Aha! Gdyby tak jakimś nieszczęśliwym trafem pensja minimalna wzrosła, to nie ma się czym martwić. Wystarczy dobrać ile potrzeba z umowy zlecenia, dołożyć do umowy o pracę i wyjdzie na nasze (bez podnoszenia stawki!). Można tak długo. Problem jest tylko wtedy, gdy trafi nam się wyjątkowo trudny okaz morświna, taki np. jak autor tego bloga, który unikając przekraczania 216 godzin w miesiącu osiągnął rok temu bodajże w lutym dochód (na zlecenie, poza wypłatą za limit) uwaga... MINUS 30 ZŁOTYCH (!!!), o czym najspokojniej w świecie poinformowała go pani z działu kadr i płac
firmy z dziwnym skrótem...
----------------------------------------------------------------------------------
Wredne? Tak! Możliwe? Hmm...
Kliknij lewym, aby otworzyć na całym ekranie
lub środkowym, aby otworzyć w nowej karcie.
----------------------------------------------------------------------------------
A takie jak ten poniżej druczki, oryginalnie podpisane czekają na parapecie działu rekrutacji. Należy się tylko wpisać i już! Szkolenie z głowy. Pan "główny specjalista" (cóż za przewrotność w tytule!) na oko morświna nie ogląda, ani morświn jego, ale co to za problem?
Bardzo ciekawy tekst ale bywa jeszcze gorzej niestety. Otoz sa ludzie ktorzy sytuacje ze czesc godzin pracuja na umowe o prace a czesc na zlecenie [w "innej" firmie] potraktowaliby jako niemal komfort. Zdarzylo sie ze los rzucil mnie do miasta niewielkiego, bedacego tzw. prowincja. Intensywne poszukiwania pracy zaowocowaly tym ze szybko przekonalem sie ze moge liczyc jedynie na zatrudnienie w charakterze pracownika ochrony. W siedzibie firmy od razu uswiadomiono mi ze nie stosuja umow o prace tylko zlecenia lub umowy o dzielo - po prostu tak jest i jak pasuje to ok a jak nie to do widzenia bo podan o przyjecie do pracy maja cale segregatory. Nie majac zadnego wyboru zgodzilem sie. I tak sobie pracuje po 240 - 300 godzin w miesiacu za prawdziwie europejska stawke 4,30 PLN na godzine. Zasada prosta przy takiej stawce - chce sie odebrac wyplate za ktora da sie przezyc to trzeba miec jak najwiecej godzin...
OdpowiedzUsuńKolejna sprawa to traktowanie ochroniarza na tzw. obiekcie. Tu zasada tez jest jasna - ochroniarz nigdy nie ma racji. W razie jakiegokolwiek konfliktu nikt sie nie upomni a firma odwroci w obawie przed utrata obiektu. Czyli co mamy ? Mamy czlowieka z glodowa stawka ktory nie ma zadnych praw i jeszcze kaza mu sie cieszyc ze wogole ma prace.
Pozdrawiam.
Darek
Zgadza się. Sam spotkałem niedawno pana zatrudnionego jako portier ("cywilny") na umowę o dzieło. Należałoby zadać pytanie: Skoro umowa o dzieło ma określać pracę dającą się (upraszczając) zmierzyć "od - do", to jak można podciągnąć pod to bycie portierem?
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem ważne są przede wszystkim dwa aspekty takiego wypaczonego podejścia pracodawców do nas. Po pierwsze boimy się upomnieć o swoje, a nie ma czego, bo skoro coś się nam należy, to trzeba o to walczyć. Po drugie zleceniodawcy firm ochroniarskich nie wiedzą najczęściej albo udają, że nie wiedzą jak traktowani są pracownicy ochrony na ich obiekcie (przykład niedawny - Solid w Ikei) i wierzą kolorowym ulotkom z frazesami i obrazkami godnymi plakatów z Arnoldem S. :) To też należy zmieniać.
[...] Pozdrawiam.
***Oryginalny komentarz z 8 marca 2010 został zmoderowany poprzez usunięcie nieaktualnych linków***
to co piszesz to jedno ale jak czasami w poszukiwaniu "lepszej pracy" za granicą polacy są na każdym kroku oszukiwani....
OdpowiedzUsuńOczywiście że są, ale poniekąd na własną prośbę. Albo im się wydaje, że tutaj nie umiejąc nic, tam z miejsca zostaną milionerami albo co gorsza rozumiejąc, że nie zostaną godzą się na upodlające warunki pracy i płacy. A z trzeciej strony czy my tutaj jesteśmy lepsi np. wobec Ukraińców? Można ich nie lubić, ale jak się już zatrudnia to powinni pracować tyle co Polacy, a nie "dwa miesiące w miesiącu" i mieć takie same stawki, a wiadomo, że mają niższe.
Usuń