Nie, absolutnie nie będę oryginalny.
Jesteś moim narkotykiem.
Narkotykiem, obsesją, kręgosłupem rzeczywistości. Domem dla splątanych myśli.
Właśnie Ty. Ani wysoka, ani niska, z milionem pomysłów na każdą minutę życia. Czasem szalona, zabawna, a innego dnia poważna, zamyślona, nostalgiczna. I zawsze, we wszystkich wcieleniach nieodmiennie mnie fascynująca.
Bo taka miłość, cóż to jest ta miłość?
Tylko słowo.
Może to siła, jaką daje Twój uśmiech? Może przejmujący smutek, gdy Cię nie ma, gdy się tęskni…
Gdy świat jest taki szary, głupi i niepotrzebny.
Nie.
Więc może Twoje paznokcie? Najbardziej kształtne i podniecające, jakie tylko można sobie wyobrazić? Głos, włosy, zapach, dotyk, oddech?
Nie wiem.
A może potęga słów, o których się wie, że są rozumiane i doceniane takimi, jakie są, bez ubarwień, doprawień i czarów. Może to urok tego, gdy na widok zaspanych oczu, tych właśnie jedynych na calutkiej planecie nie przychodzą do głowy wiersze i wyrafinowane komplementy, ale proste, absolutne i bezgraniczne: Jesteś piękna.
Jesteś piękna.
Kocham Cię.
Wiesz Portier, czytam Twojego bloga od dobrych kilku miesięcy. Jesteśmy w pewien specyficzny, wirtualny sposób zaprzyjaźnieni. Przez moje myśli (czytając Twe posty) przewinęła się cała masa emocji, od rozbawienia, poprzez zainteresowanie, fascynację, po zbulwersowanie. Nie sądziłam jednak, że kiedykolwiek to powiem, ale... Jestem wzruszona. Czytając ten post na prawdę popłynęły mi łzy. Dziękuję Ci za to :)
OdpowiedzUsuńBo (podobno nie zaczyna się zdania od BO, ale pal licho) oboje zamiast "robienia literatury" wybraliśmy pisanie o tym co nam w duszy gra. I tak jak gra, bez kalkulowania czy to czasem śmieszne, naiwne albo irytujące.
OdpowiedzUsuń--------------------
PS. Może dożyję jeszcze kiedyś że się tu normalnie zaloguję! Bycie gościem na własnym blogu to szczyt szczytów.
:) miło się czytało, ale obawiam się,że mężczyźni często lubią wzdychać, gloryfikują uczucia,a potem trudno im utzrymać ten sam zachwyt.
OdpowiedzUsuńjednak znam wyjątek i ten wyjątek ciągle umie utrzymywać żar uczuć i ciągle zachwycać się. A czemu to bywasz tu jako gość? Ja bywam z rzadka, bo mi ciało nie pozwala,ale wkrótce to ho ho:),pozdrawiamserdecznie, stała czytelniczka,kunegunda
1. Ten aspekt życia, który umownie nazywam "czerwone różyczki" to dla mnie podstawowe oprogramowanie i ani w życiu, ani w tym poście nie gram, gdy mówię że kocham.
OdpowiedzUsuńAmen. :)
2. Jestem gościem na własnym blogu, bo Blogger ma awarię i od iluś dni mogę u innych i u siebie komentować tylko bez logowania. I wkurza mnie to!!!
Ukłony :)
Witaj,
OdpowiedzUsuńdawno się nie odzywałam, ale cały czas do Ciebie zaglądam, tylko, że po cichu.
Ale teraz, po prostu muszę napisać... pięknie. I ja się wzruszyłam.
("Jesteś moim narkotykiem", ehh a dla mnie stabilizatorem...)
Pozdrawiam ciepło
Nic nie ma po cichu, ja tu wszystko widzę ;)
OdpowiedzUsuńCzy to jest pięknie, to nie wiem, ale pięknie jest czuć, że trzeba coś takiego powiedzieć, napisać, wykrzyczeć. I pięknie też jest wiedzieć, że ktoś zna i rozumie nasze myśli zanim jeszcze mu o nich powiemy. Tak samo jak my znamy jego.
A potem gdy nadchodzi godzina pożegnania i zamiast dotyku zostaje tylko cień zapachu tej osoby, echo jej słów, kilka obrotów wskazówek zegara, to boli to tak bardzo jakby wyrwano nam z głowy wszystkie marzenia.
Swiat w któym 2+2=4 byłby przecież pusty i głupi. ;)
Pozdrowionka