Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


sobota, 2 czerwca 2018

"Urobieni", czyli zbierając na peronówkę

 
Spotykamy się pewnego szarego zimowego dnia na katowickim dworcu, w miejscu tyleż przypadkowym, co i jak się później okaże, symbolicznym. Dworzec to wszak miniatura współczesnego świata, obszar w wiecznym ruchu, z tysiącami ludzi przemieszczającymi się w różnych kierunkach pomiędzy rozmaitymi małymi rzeczywistościami, w których funkcjonują, funkcjonować będą albo od których uciekają.  Z pozoru można by uznać, że tylko cel, długość i jakość tych podróży ich od siebie różni, ale przecież są tu i tacy, którzy z różnych powodów nigdzie nie jadą. Ciężko ich dostrzec, ale z pewnością są. I to o takich jak oni będzie ta rozmowa.
 
 
Marek Szymaniak – „UROBIENI”
Wydawnictwo Czarne 2018
(zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa)
 
 
W 1989 roku Polacy przekroczyli ustrojowy Rubikon nie mając pojęcia, co czeka ich po drugiej stronie, ale nie mając też żadnej liczącej się alternatywy. Uświadamiani przez polityków i media o konieczności zmian nie zauważyli, że sedno kapitalizmu, jakim jest organizacja pracy zamieniono w polskiej wersji prawie wyłącznie na jej wydajność, i to właśnie stało się później jedną z przyczyn pojawienia się „urobionych”. Kilku pokoleniom wmówiono bez mrugnięcia okiem, że są winne słabej kondycji gospodarki, ponieważ pracowały źle, za mało, za krótko, zbyt wolno i tak dalej, przechodząc do porządku dziennego nad tym, gdzie, jak, czym i pod czyim kierownictwem ta praca była wykonywana. Musicie biec szybciej – zdawali się później przez lata twierdzić politycy i przedsiębiorcy, dodając tylko półgębkiem – ale buty kupcie sobie sami. Normalność poprzedniego ustroju będącą paradoksalnie wcale nie tak daleką od normalności zachodniej Europy, czyli ośmiogodzinny dzień pracy, wolne weekendy i pensje mniejsze lub większe, ale zawsze pozwalające przeżyć, uznano i nierzadko uznaje się do dziś za lenistwo, postawę roszczeniową albo zawodową bierność. Od tego sprowadzenia do parteru krok już tylko był do wmówienia, że piwnica to dach, co też stało się, gdy w miejsce dużych wymagań weszły próby szeroko rozumianego ograniczania czy wręcz łamania prawa pracy, jednego z tych, które budują podstawową sprawiedliwość społeczną współczesnego świata.

Pojawili się zatem urobieni. Urobieni ciężką pracą, dyscypliną, wymaganiami i wyścigiem szczurów dotykającym każdej już chyba branży starzy i średni, ale, co kto wie czy nie jest gorsze w skutkach, także urobieni młodsi, urobieni, bo wpasowani w za ciasny kostium zdeformowanego kapitalizmu już od pierwszego dnia i nie wiedzący nawet, że to nie jest normalne. 
 
Pracują dużo lub o wiele za dużo, ale czasem nie pracują wcale, bo tej pracy dla nich nie ma. Ledwie wiążą koniec z końcem za trzycyfrowe wypłaty lub inkasują co miesiąc grube tysiące nie mając nawet kiedy ich wydać, bo oddający za nie swój czas, młodość, rodzinę, marzenia. Godzący się na utratę swoich praw i swojej  godności w imię przetrwania lub w imię utrzymania wysokiego standardu. Ci po studiach i ci po podstawówkach. Maklerzy, portierzy, drobni przedsiębiorcy, sprzedawcy, sprzątaczki, pracownicy produkcji.
Urobieni zniewoleni i urobieni dopasowani. 
 
Jestem jednym z nich. Urobionym. Dziś siedząc na katowickim dworcu kolejowym za przykurzoną budką z fastfoodem jak za ucieleśnieniem nowej Polski, która adoptowała mnie w 1989 roku opowiadam o swoim życiu i słuchając sam siebie przechodzę przez nie po raz drugi. Nie jest to łatwe, bo człowiek, do którego mówię, jest już z innego pokolenia i pewne sprawy dla mnie oczywiste widzi inaczej. Ale ma to i swoje dobre strony, bo właśnie jego reakcje powodują, że sam w kilku momentach spoglądam na swoje doświadczenia z dystansem. Nie próbuję nawet jak początkowo miałem ochotę się usprawiedliwiać, kreować, korygować. Po prostu opowiadam. Rozmawiamy tak bardzo długo. Przechodzę jeszcze raz, prawie jak na Sądzie Ostatecznym długą drogę od normalności do współczesności.  Tuż obok pulsuje świat, przebiegają ludzie, odjeżdżają i przyjeżdżają pociągi, zmieniają się godziny. Mówię, mówię, mówię. Wreszcie wstajemy, podajemy sobie dłonie i żegnamy się. Schodzę w ciemność do podziemnego przystanku, skąd zabierze mnie do domu ten sam od lat żółty autobus.  
 
Więc to już? Wszystko?
Nawet nie byłem na peronie.
 
---
 

Urobieni, to książka, w której dziennikarz TVN-u Marek Szymaniak opisuje życiorysy tych, którzy w zderzeniu ze współczesnością rynku pracy przegrali. To grupa bardzo różnych osób z różnymi charakterami, wiekiem, pozycją społeczną czy wykształceniem. Ich przegrana także bywa różna. Jedni stracili pracę, inni pieniądze, jeszcze inni godność, a wcale niemała część życie prywatne. Ich reakcje na to również były odmienne. Spotkamy tam tych, którzy się pogodzili i poddali, tych, którzy nigdy nie zaprzestali walki, takich, którzy postanowili zacisnąć zęby i wyciągnąć z realiów ile się da i wreszcie, czemu nie ma się co dziwić, tych, którzy zdecydowali odwzajemnić się codzienności pięknym za nadobne i spróbować oszukać ją choć trochę w zemście za to, że ona oszukuje ich. Ale to nie te konkretne osoby są tu sednem. Ta książka to przede wszystkim obraz ostatnich 28 lat polskiej historii, który powinni poznać i przemyśleć ci wszyscy, którzy uważają, że podczas tak zwanej transformacji przegrali tylko ci, którzy nigdy nie spróbowali zrobić niczego, by się zmienić. Jedna z tych opowieści jest o mnie.
 
PREMIERA 27 CZERWCA 2018

 ---
 
 
 

7 komentarzy:

  1. Trafny studium i prawdziwe życie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Na ile mój opis zgadza się z zawartością książki przekonamy się już 27 czerwca, w każdym razie jest to na dziś jedna z niewielu w Internecie nieskopiowanych ze strony wydawnictwa notek...

      Usuń
  2. Tak to napisałeś, teraz się zastanawiam, wypada... pogratulować?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to autorowi, ja jestem tylko jednym rozdziałem :))

      Usuń
    2. Teraz tak jeszcze raz przeglądam czy nie mam oczekujących komentarzy i dotarło do mnie, że Twoje pytanie należy czytać "czy wypada pogratulować znalezienia się w takim zbiorze?" Nie wstydzę się tego w każdym razie. Zawsze pisałem, że jestem prostym człowiekiem bez wykształcenia, i zawsze też dodawałem, że do mnie podobni również, jak każdy człowiek, mają prawo do godnej pracy i płacy. Nie wstydzę się więc za złodziei, którzy mnie okradali, nazywając to zatrudnieniem na warunkach umowy cywilnoprawnej albo prawami rynku. Są złodziejami. I to ich wstyd, nie mój.

      Usuń
    3. Nie, nie do końca o to mi chodziło. Z jednej strony myślę, że to chyba fajnie, że ktoś o Tobie napisał. Ludzie lubią, gdy ktoś o nich pisze. A z drugiej strony w tym wypadku ten ktoś pisze, że takich Ty jest więcej, więc jakby pisze o Tobie nie ze względu na Ciebie i Twoją wyjątkowość, ale głównie dlatego, że się wpisujesz w jakiś tam trend lub chociaż potwierdzasz teorię autora. Jak dla mnie to jest jednak krzywdzące, chociaż może tylko ja to tak odczytuję. Aspekt "jaki to zbiór" jest oczywiście ważny, ale jednak moim zdaniem drugorzędny. Mnie by się jednakowo nie podobało, gdyby ktoś chciał napisać ze względu na moje bycie pokrzywdzoną, jak i ze względu na to, że dajmy na to wygrałam lub nawet zarobiłam kupę kasy. No ale sama nie wiem, może jestem po prostu "jakaś inna". W każdym razie, Portierze, w żadnym razie ja nie chciałam Cię urazić moim komentarzem. Jeśli tak się stało, jeśli poczułeś się z tego powodu jakoś niefajnie, bardzo przepraszam, nie miałam takiej intencji. Jest w Tobie dużo naprawdę wartościowych rzeczy, wrażliwość na przyrodę, powściągliwość w emocjach, humor, dążenie do sprawiedliwości, zmysł organizacyjny i oko do obserwacji, czasem lekka skłonność do filozofowania z nutką ironii. Wkurza mnie, że ze względu na to wszystko się o Tobie nie pisze.

      Usuń
    4. Ależ droga sąsiadko, ja się na Ciebie nie denerwuję, bo Cię lubię przez te lata czytania po prostu. A co do tego czy to jest o mnie jako o mnie czy o mnie jako o przedstawicielu pewnego środowiska, to właściwie nie robi mi to różnicy, choć skłaniałbym się ku temu, że raczej o mnie jako o mnie. Ileś wywiadów z książki odpadło, ileś zostało. W ostatnim tygodniu pisano o mnie jako jednym z bardziej wyrazistych bohaterów Urobionych na Onecie i WP a także mówiono w Radiu dla Ciebie. O mnie konkretnie. Poczułem się prawie jak Doda albo inny Sławomir :)) Książka jest za 20 zł na Allegro, poczytaj i sprawdź jeśli masz ochotę jacy są inni jeszcze urobieni, bo to lektura dość ciekawa. Pozdrowienia

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.