piątek, 3 maja 2019
Lenin, lecz nie żywy
Podczas pewnej rozmowy, która odbyła się jakiś czas po moim wywiadzie do "Urobionych" pytano mnie o wspomnienia z okresu przemian 89 roku i nastawienie do poprzedniego ustroju z naciskiem na jego prosocjalną politykę. Oczekiwanie, że będę wspominał PRL z rozrzewnieniem było aż nazbyt widoczne. Podobne lub może częściej ewoluujące w stronę współczesnej lewicowości akcenty pojawiały się także w większości recenzji, komentarzy i dyskusji nad tamtą książką już po jej wydaniu usiłując świadomie lub nie stawiać znak równości pomiędzy walką z nieuczciwymi pracodawcami a walką z kapitalizmem jako systemem. O ile pierwsze takie pytanie nieco mnie zaskoczyło, zastanowiło i zmusiło do pewnych głębszych przemyśleń, o tyle wszelkie późniejsze słowa jakie na ten temat czytałem, oczywiście nie tylko w odniesieniu do siebie, ale i do innych urobionych czy po prostu źle traktowanych w pracy stopniowo coraz bardziej mnie irytowały.
Zupełnie niedawno znów "dowiedziałem się", że mój spór z przełożonymi o niższą niż kolegi z tej samej klasy stawkę w naszej pierwszej po skończeniu szkoły pracy i wszystko to co robiłem lata później wobec firm ochroniarskich, to była ta sama, niezmienna walka z kapitalizmem... Nie da się zaprzeczyć, że w PRL-u, gdyby ktoś wystawił mi taką laurkę mógłbym już nie martwić się o nic, bo dziś pewnie uczono by o mnie w każdej szkole, ale jednak, bez urazy, mało to ma wspólnego z rzeczywistością i jako takie wcale mi nie odpowiada.
Kiedyś może mniej, ale od około piętnastu lat prawa pracownicze są dla mnie czymś szczególnie ważnym, czymś czego przestrzegania wobec mnie jako pracownika bezwarunkowo oczekuję, na czego łamanie składam skargi i o co pytam ludzi pracujących na różnych stanowiskach w różnych firmach, by wiedzieć jak to wygląda u nich i jak sami to odbierają. Takich firm i takich rozmów było z pewnością kilkadziesiąt jeśli nie więcej. Czasy mamy takie, że o mniejszych lub większych oszustwach lub utrudnieniach słyszę prawie zawsze, ale nigdy, podkreślam to słowo, nigdy nie usłyszałem w takim kontekście o nadziei na rządy lewicy czy idącą w najlżej socjalistycznym choćby kierunku zmianę polityki państwa. Na nowego Lenina, Gierka czy Jaruzelskiego nikt z moich rozmówców nie czeka. Dla jasności dodam, że na Biedronia, Palikota czy Nowacką także nie. Oni, my, ja, czekamy na sprawiedliwość. A ona nie jest lewicowa ani prawicowa, zaczyna się od działającego w obie strony (na rządzących i rządzonych) dobrego prawa a kończy na karach za jego nieprzestrzeganie. Tylko tyle i aż tyle. Powie ktoś, a czy to ważne? Jeśli sprawiedliwości nie wprowadzi prawica, tylko lewica, to czy nie będzie ona sprawiedliwością? Oczywiście, że będzie, odpowiadam, ale nie będzie mimo to lewicowa, a tu tkwi sedno, bo właśnie tego nomen omen koloryzowania naszych życiorysów barwnikiem E120 sobie nie życzę.
Pamiętam dobrze jak ponad dekadę temu wyglądało przekazywanie około stu dwudziestu portierów "mojego" uniwersytetu do zewnętrznego pracodawcy. Wtedy to słynny i z tradycjami lewicowy jak najbardziej związek zawodowy nie zrobił nic prawie (odliczając pismo, które na biurku i komputerze mojej szefowej z wieloletnim stażem, nota bene członkini tegoż związku, pisałem ZA NIĄ ja oraz kilka także z mojej inicjatywy powstałych zapytań do pani kanclerz), a działali i inspirowali działania tylko i wyłącznie sami zainteresowani. Takich chwil się nie zapomina. Takich "związkowców" również. Nie słyszałem o związkach (choć były) w mojej pierwszej firmie ochroniarskiej, w której zmuszono mnie do podpisania fikcyjnej umowy zlecenia po to by uniknąć płacenia nadgodzin albo gdzie moją koleżankę za odmowę tegoż właśnie "zesłano" karnie pod market na drugim końcu województwa. Trzymając się nadal lewicy, zupełnie tak, jak ona usiłuje przyczepić się do takich jak ja, nie sposób nie wspomnieć jeszcze i słynnego "bojownika antykaczystowskiego", czyli pana towarzysza Jerzego Urbana, który co prawda podesłał był swego czasu do naszej akademii swojego dziennikarza, ale tego nasza sytuacja również nie zainteresowała, bo przecież "teraz tak jest wszędzie".
Pamiętam idąc dalej szefa pewnego związku, a i owszem, jak najbardziej lewicującego, z pewnego dużego przedsiębiorstwa branży energetycznej, który wiedział o tym, że pod tym samym dachem co on pracują obok etatowców za minimalną także śmieciobiorcy na zleceniach po 3,70 na godzinę a jedni i drudzy jako codzienność mają fikcyjne szkolenia, fikcyjne kontrole i całą masę tym podobnego błota. Ale to byli ochroniarze, nie jego firma, nie jego sprawa. Tyle mi powiedział, gdy go o wstawiennictwo prosiłem. Nie on jeden zresztą, bo podobnych prób w różnych miejscach i wobec różnych ludzi podejmowałem kilka.
Szanowni zatem malowani socjaldemokraci, socjaliści, komuniści, zieloni, różowi i wszelacy inni. Nie było Was tam, gdzie świat w wieku XXI cofnął się do XIX, nie mieliście czasu, odwagi, czy może to nie był Wasz rejon. Odpieprzcie się od robotnika.
---
Polecam zainteresowanym lekturę dwóch bardzo ciekawych książek pokazujących jasno, że w walce o prawa pracownicze dziewiętnastowieczni robotnicy nie czytali Marksa i Engelsa, ani nie planowali zakładania PGR-ów, a tylko (aż!) domagali się najpierw poszanowania prawa, które kulawe bo kulawe, ale już wtedy istniało, a później usiłowali na rządzących wpłynąć, by prawo to udoskonalić. I to właśnie była walka o sprawiedliwość, może nawet o prawo i sprawiedliwość, ale na pewno nie o rewolucję socjalistyczną.
Wydawnictwo Odnowa Londyn 1970
Wydawnictwo Śląsk Katowice 1966
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz