Nie jestem pewien czy chciałbym, aby prezydent mojego kraju w imię zwyżki sondaży żywił się niemytymi jabłkami na pusty żołądek o piątej rano, zawierał ze mną, jako obywatelem, kontrakt „odtąd dotąd”, rozdawał krawaty na targowisku, obiecywał 35 godzinny tydzień pracy, darmową służbę zdrowia i obniżenie wieku emerytalnego, wiedząc, że to nierealne lub zajmował się na najwyższym państwowym stanowisku realizacją testamentu, którego nigdy nikt nie napisał.
Nie. Stanowczo nie chcę.
Już nawet nie denerwują mnie, ale bardziej śmieszą osobnicy przekonujący od rana do wieczora, że receptą na autostrady, wały przeciwpowodziowe, bezrobocie, otyłość oraz zawieszenia Windowsa jest tylko i wyłącznie ich kandydat. Bo się nie myli. (W sensie On, nie oni.)
A przecież każdy popełnia błędy, każdy ma w swoim życiorysie coś, co kiedyś powiedział, napisał, zrobił, a dziś żałuje. I pewnie drugie tyle jeszcze przed sobą. Ja, Ty, On. Każdy.
Twierdzenia, że oto stoi przed nami (którykolwiek) nieomylny geniusz, tytan intelektualny, człek obyty, obuty i na cztery nogi kuty to nic więcej jak demagogia. Psychologia na poziomie gazetki z marketu.
Nie ma takich ludzi.
Być może ja, szary jak mydło Biały Jeleń obywatel III RP chcę właśnie mieć prezydenta, który nie jest ideałem? Może odpowiada mi prezydentura kogoś, kto nie udaje, że zna się na wszystkim, zmieni wszystko i w ogóle nie dość, że genialnym jest niepodważalnie to i czystym jako łza dziewicy? Może wolę żeby bardziej był człowiekiem niż działaczem i żeby jego skuteczność była skutecznością patrioty i autorytetu niż smyczą politycznego biznesplanu?
Prezydent nie jest przecież i nie powinien być typowym politykiem. Dla typowych miejsce jest w Sejmie i w rządzie. Prezydent reprezentuje Polskę jako Ojczyznę, nie Polskę jako układ sił.
Mogę powiedzieć, że premier (rząd, senator, poseł) działa tak albo siak bo jest z PO, PIS, SLD albo Partii Portierów, ale myśląc o Prezydencie chcę myśleć o stabilności.
Mam w związku z tym szczerą nadzieję, że nasza nowo wybrana głowa państwa, poza tym co ważne, a jednak prędzej czy później ulotne, będzie też swego rodzaju ambasadorem na zewnątrz i wewnątrz Polski bez przymiotników, wrogów, podziałów i bólu brzucha po kolejnej relacji telewizyjnej.
Last but not least zresztą.
Marzenia ściętej głowy:), cienko to widzę, tą realizacje pobożnych życzeń obywatela. Obym się myliła i oby kraj mlekiem i miodem popłynął, bo teraz to dryfuje w łupince po grzęzawisku:). pozdrawiam,kunegunda
OdpowiedzUsuń35 skończone jakiś czas temu - znaczy nie całkiem chcem ale mogiem kandydować ;)
OdpowiedzUsuńMechanizm działa tak, najsamwpierw:) ja na premiera, jak przyobiecane, potem to już z górki będziesz się mógł obfotografować ze mną w tle lub u boku, w dalekiej Polsce to tu, to tam ,zależy gdzie przecieknie i będziesz miał piękna kampanię, Już widzę te zdjęcia , kandydat zawsze na starzy, zawsze tam gdzie lud potrzebuje i zawsze z premierem:). Może się nikt nie kapnie,że to palgiat:) i replay:).pozdrawiam,kunegunda
OdpowiedzUsuńJasne, jasne. Jasne pełne nawet. ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem ironię a propos kandydatów (tych prawdziwych), ale chyba nie rozumiem jej powodu. Mieli udawać, że powodzi nie ma i produkować się na wiecach z balonikami i darmową kiełbaską? Wtedy dopiero byłby raban! Jeżdżą, bo taki czas jest jaki jest i nie mogą go "ominąć". Czy są szczerzy to już inna kwestia, ale myślę, że nie wolno nam tak a priori im tej szczerości odmawiać.
To że się cały świat nazwie złym nie uczyni nas samych dobrymi.
(Ma się to gadane, co nie?) :))
A ja nie o szczerości, a o tym,że w tandemie:), że w ten sposób wizerunek kandydata obecny na ekranie, bo często w tel i u boku premiera. Kiełbaski i baloniki teraz nie wchodzą w grę. ale swoją drogą psze Pana, to ja nie wiem jak ci ludzie się po tym wszystkim podniosą, jak wracać, jak nie ma do czego i jak zaczynać ,jak nie ma z czym. a pointa wielce udana ostatniego komentarza, bo to norma, która mnie w oczy kole,że człowiek coraz częściej ma wszystko wszystkim za złe i to zaocznie. Tyle,że ja juz o tandemie się naczytałam i swoje wiem, ale uwaga jak najbardziej na miejscu i słuszna i Kolega ma dobre gadane:).pozdrawiam,kunegunda
OdpowiedzUsuńWolałbym mieć dobre płacone niż dobre gadane :)
OdpowiedzUsuńA tandem (rozumiem, że Donek i Bronek) wcale mi nie przeszkadza. Poza tym że ten drugi jest kandydatem jest też de facto prezydentem, a więc cóż dziwnego, że jeździ po kraju w TAKIEJ sytuacji? W kampanii wyborczej nie sposób postępować tak, żeby kogoś nie urazić, czegoś nie palnąć, gdzieś się nie ośmieszyć. Taki los, taka codzienność. I tam u góry i tu na dole.
Może czasem warto uwierzyć w ich (i innych) dobre intencje bez podtekstów? Nie wiem. Można spróbować.
Pozdrawiam również