Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


wtorek, 13 września 2011

Czarny jak my

W starej, wydanej jeszcze w głębokim PRL-u książce "Nowojorskie ABC" odnalazłem któregoś dnia krótki cytat z innej, już na pierwszy rzut oka o niebo ciekawszej publikacji dotyczącej rasizmu w USA - książki "Czarny jak ja" napisanej przez Johna Howarda Griffina. Ten fragment plus jego opis w sumie liczące kilkanaście linijek sprawiły, że natychmiast włączyłem przeglądarkę w telefonie, zalogowałem się w serwisie wiadomym i po jakichś dwóch minutach klikałem już Kup Teraz!

Dlaczego?

Dlatego, iż nie sądziłem, że kiedykolwiek ktoś mógł wpaść na tak prosty, a zarazem genialny sposób przybliżenia światu problemów traktowania Czarnych.
Gdyby autor opisał je jako im życzliwy, dla wielu byłby mdły, gdyby opisał  je będąc Murzynem, spotkałby się zapewne z zarzutami przesady i braku obiektywizmu. On wybrał drogę, o której nikt przed nim nie odważył się pomyśleć.

Będąc Białym postanowił STAĆ SIĘ Czarnym. 


Dokonał tego zażywając specjalne leki stosowane zwykle w chorobach skórnych, naświetlając się lampą kwarcową,  nacierając maścią przyciemniającą, a wreszcie goląc głowę na zero.

Jak stwierdził we wstępie jego kolor skóry był tutaj szczegółem. Równie dobrze mógłby być kimś innym w innym państwie lub czasie. Kimkolwiek gorszym pośród uważających się za lepszych.

Bo "Czarny jak ja" to nie do końca opowieść o rasizmie. To bardziej może historia ludzkiej obłudy, chamstwa, brutalności i chorych przesądów. Tak samo przez to jasna i zrozumiała dziś, jak i w chwili wydania sześćdziesiąt lat temu. Tak samo zrywająca z naszej słodkiej nieświadomości skórę i sypiąca na jeszcze krwawiące rany sól. Abyśmy ZROZUMIELI.

Griffin po swojej karkołomnej przemianie nie rusza na barykady, nie próbuje zmieniać świata, wręcz przeciwnie, skręca w boczną uliczkę życia i stara się prowadzić je tak jakby od zawsze był Murzynem.
Sklep, praca, hotel. Wszystko gorsze, wszystko biedniejsze. Normalne. Bo przecież jest INNY.

Kultura osobista, ubranie, pieniądze ani otwartość w niczym nie pomagają. Kolor skóry decyduje.
Różne miasta, różne miejsca, różni ludzie. Dramat, którego sednem bardzo rzadko jest agresja par excellence, częściej negacja, izolacja, dystans.

Po jakimś czasie autor decyduje się przekroczyć kolejną granicę. Odwiedza te same miejsca raz jako Czarny, raz jako Biały. Zmienia sposób barwienia swojej skóry i opracowuje metodę szybszej  niż wcześniej przemiany. Widzi, czuje, przeżywa za każdym razem wielką różnicę w podejściu do swojej osoby. A przecież jest ciągle TYM SAMYM CZŁOWIEKIEM!

"Czarny jak ja" to książka krótka i prosta, bez ambicji moralizatorskich, można powiedzieć reportaż.
To w czytelniku ma rozegrać się puenta.

I pierwszym niby racjonalnym jej efektem jest chęć zemsty. Trzaśnięcia w twarz kogoś tak mocno by upadł na ziemię we krwi. Zmieszania go z błotem za cały ten obrzydliwy podział świata i ludzi istniejący tylko w jego głowie.

Ale tutaj Griffin mówi nam: nie.

Bylibyśmy przecież wtedy tak samo bezmyślni jak ci, których potępiamy.



5 komentarzy:

  1. Nietolerancja gości na polskim stole i ma tyle przejawów co gwiazd na niebie. Wysłałam swoje dziecko do szkoły j. angielskiego specjalnie takiej, w której uczą Afrykanie. Będzie swojej nauczycielce patrzył na pulchne brązowe usta i jeśli ją znienawidzi, to tylko z tego powodu, że każe mu się uczyć:) Z innych raczej nie. Dlaczego? Bo ją pozna.
    Dziwny jest ten świat.
    Pozdrawiam i dziękuję za tego posta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli ktoś jest zły, nieuczciwy, wredny, to nazywajmy go takim bez wahania nawet gdyby był innego koloru skóry niż wszyscy dookoła. Ważne by ta ocena nie z tego koloru (czy jakiejkolwiek innej "inności") wynikała, a TYLKO z faktów.

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie denerwuje to, że gdybym chciała być szczera w swojej ocenie człowieka o czarnym kolorze skóry i zamiast pochwały dałabym mu krytykę, to od razu mogę być nazwana przez niego rasistką. Tym czasem o nas białych i do nas białych każdy czarnoskóry może powiedzieć co chce, obrażać nas bez żadnych skrupułów i bez obawy, że ktoś powie o nim rasista. I tu na Zachodzie to jest normalka, codzienna rzeczywistość. Kali może, Kalemu oddać tym samym nie wolno, by się biedaczysko nie poczuł z miejsca dyskryminowanym i by nie wyzwał zwracającego mu uwagę w jakimś względzie, od rasistów. Taka jest prawda.
    Jest to tylko moje małe spostrzeżenie. Osobiście mam wielu międzynarodowych i kolorowych przyjaciół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedziałem Ci de facto powyżej. Złodziej to złodziej, gwałciciel to gwałciciel, morderca to morderca. Wykroczenie, przestępstwo czy zbrodnia nie mają narodowości ani koloru skóry.

      Usuń
    2. I w tym zgadzam się z Tobą w 100%. :D Ja też tak myślę, dlatego właśnie mam wielu kolorowych przyjaciół i widzę w nich przede wszystkim człowieka.

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.