Przychodzi taka chwila (w życiu nie tylko Portiera) gdy stwierdza z niejakim strachem, że jednak coś mu doskwiera.
I dostaje skierowanie na USG.
-Halo?
-...
-Halo??
-Dobra, zaraz będę! ...odnia specjalistyczna [----] słucham!
-Dzień dobry. [Tu moje imię i nazwisko]. Chciałbym zarejestrować się na badanie USG.
-Ale listopad jest... Już na NFZ nie przyjmujemy. Może pan prywatnie nawet dziś.
-To proszę mnie zapisać z Funduszu na styczeń.
-Tak się nie da...
-Dlaczego?
-Nie mamy kalendarza. Niech pan zadzwoni w okolicy Świąt to może już będzie.
-Nie macie kalendarza?!
-No widzi pan. Niestety.
Wiem, że się czepiam, wiem. Może za dużo wymagam od świata. Może ja jakiś dziwny jestem, ale czy popełniam błąd zakładając, że pani z okienka przeprowadzi (prędzej czy później) moją rejestrację na podstawie zeszyciku czy plakatu powiedzmy tam z reklamą zakładów mięsnych X? Chyba nie. A to z kolei oznacza, że nie jest wymagany jakiś specjalny "certyfikowany" kalendarz z Ministerstwa Zdrowia na przykład.
Idąc dalej, skoro w każdej komórce i każdym komputerze jest możliwość sprawdzenia danego dnia o parę lat do przodu, a z reguły na końcu każdego papierowego kalendarza jest co najmniej styczeń roku następnego, to w czym problem by przy odrobinie dobrej woli zapisać mnie (i każdego innego, którego nie interesuje pięciominutowe badanie za circa 120 zł) już dziś, najzwyczajniej w świecie "robiąc kolejkę" na 2011 rok?
Przecież nie trzeba być mędrcem, aby przewidzieć, że dzwoniąc około 20 grudnia zostanę zapisany na marzec. I marna to pociecha że wtedy już lege artis.
Postępująca bareizacja rzeczywistości.
-----------------
Dodano 20 grudnia 2010:
Zadzwoniłem dziś po raz trzeci od wystawienia skierowania. Panie w rejestracji mają już kalendarz i na tym pozytywy się kończą.
"Oczywiście" styczeń jest już obłożony. Mogę przyjść 15 lutego.
I to nie jest PRL, a ja nie proszę o super drogie, super skomplikowane badanie, o nie. To jest USG, coś co powinno w XXI wieku być w każdej przychodni.
Ale nie jest. Jak widać.
Dzisiaj prawie umarłam w poczekalni, jeszcze chwila, a rozpoczęłabym proces rozkładu tkanek.
OdpowiedzUsuńWzięłam lekarstwo i idę teraz zasnąć snem chorego i sprawiedliwego.
Walcz i wydzwaniaj a nawet podrzuć im kalendarz, najlepiej z gołym pielęgniarzem, jeśli siedzą tam baby albo odwrotnie.
Mogę zorganizować na szybko tylko z gołym portierem, ale obawiam się, że efekt może być odwrotny od zamierzonego ;))
OdpowiedzUsuńNooo, duch w Tobie wielki, to i spróbować nie zaszkodzi ;)
OdpowiedzUsuńTak... Goła fota i potem zrobię z tego taki kalendarz z cukierkami na każdy dzień dla pani rejestratorki :))
OdpowiedzUsuńZnam ten ból. Właśnie nie mogę dostać się do lekarza rehabilitanta w tym roku a na przyszły nie mają kalendarza,bo nie wiedzą, jakimi środkami NFZ ich "uszęśliwi". Pozostają mi tylko leki przeciwbólowe. Jak mnie połamie zupełnie to może pogotowie mnie gdzieś zabierze, a póki jakoś funkcjonuję póty musze się męczyć.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak w czasie gdy przechodziliśmy z książeczek na karty chipowe zawędrowałem do przychodni z książeczką właśnie. Wszystko byłoby OK (ksiązeczka podbita) gdyby nie to, że miałem też stłuczony staw barkowy i autentycznie wyłem z bólu.
OdpowiedzUsuńPani w okienku najspokojniej w świecie wysłała mnie do... NFZ celem wyrobienia karty!!! Już pomijam drobiazg, że nawet podpisać się nie byłem w stanie, ale przecież "nagłe wypadki" nie muszą w ogóle być ubezpieczone.
I co robi Portier?
Grzecznie wychodzi z przychodni, idzie do pobliskiego szpitala na izbę przyjęć, opowiada o całej sprawie i po dziesięciu minutach wiozą go już sanitarką na prześwietlenie!
C'est la vie! :)
Mnie onegdaj pogotowie ze złamaną kością w stopie wysłało ze skierowaniem i mokrym jeszcze zdjęciem rentgenowskim do szpitala, bo orzekli, że noga kwalifikuje się do operacji. i też grzecznie pojechałam miejskim środkiem lokomocji. W szpitalu stwierdzono, że obejdzie się bez chirurgicznej interwencji tj skalpela, wsadzono nogę w gips a pan doktor chciał mi zamówić taxi. Dopiero kiedy poinformowałam go, że sam zapłaci za tę taksówkę, bo zrobiłam sobie kuku w drodze do bankomatu, ze złamaną doczłapałam do tegoż tylko po to, żeby przekonać się, iż jest nieczynny, i jestem bez grosza, łaskawie wezwał karetkę, która odwiozła mnie do domu.
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że najlepszym rozwiązaniem w tych bolączkach jest posiadanie kota. Wyczytałam dziś, iż "z naukowych badań wynika, że wibracje o częstotliwości 25-125 Hz wspomagają regenerację układu ruchowego, oddechowego,koją ból. Mruczący kot wytwarza wibracje właśnie takiej częstotliwości". Koniec cytatu. A ja w tej chwili mieszkam z dala od moich kotów. Buuuu
OdpowiedzUsuńCiekawe czy koty wiedzą, że wytwarzają jakieś tam wibracje liczone w hercach? ;)
OdpowiedzUsuńDrogi Portierze, proponuję przy najbliższej okazji przybyć z licznymi kalendarzami do swojej psiejchodni. Nie zaszkodzi Ci poudawać dobrego wujaszka z firmy farmaceutycznej, co wchodzi bez kolejki, bo służbowo; co rozdaje maluczkim, czego - jak na lekarstwo. Weź jeszcze kilka długopisów, by nie okazało się, że jak mają już kalendarz nie mają go czym zapisać...:P
OdpowiedzUsuńPsiejchodnia? :)
OdpowiedzUsuńI co im mam powiedzieć? Jestem z "dopalacze.com", chodźta do mnie to wom dom? :))
Dzieńoneberk:). To co, ja się już chyba zapisze na kolonoskopię na 2015, i na usuwanie trzonowych na 2030 czy jakoś tak. Przezorność i zapobiegliwość nie zawadzi, najwyżej odstąpię komuś miejsce. Potem wyrośnie handel numerkami, kto ma cho serca na marzec? oddam wizytę u okulisty na wtorek za mammografię na już:). Pozdrawiam serdecznie , kunegunda
OdpowiedzUsuńNo właśnie ani mammografia ;) ani okulista nie są mi potrzebne, ale kurcze to USG tak jakby. Ale nie ma zmiłuj, kalendarza niet - lekarza niet. Welcome to People Republic of Poland.
OdpowiedzUsuń