Ale taki już jestem, sorry Winnetou. Nie wymagam od świata więcej jak tylko zgodności obietnic z rzeczywistością albo... milczenia, gdy się czegoś zrobić nie może, czy też nie potrafi.
Moja dzisiejsza opowiastka związek ma z Orange, operatorem telekomunikacyjnym z którego usług (wcześniej pod marką Idea) korzystam nieprzerwanie od 1999 roku i którego od plus minus 2007 oceniam raczej słabo, mimo szczerej nadziei, że kolejnym razem będzie inaczej.
Taki kolejny raz (i kolejny nieudany) miał miejsce kilka dni temu, a związany był z przedłużeniem umowy abonenckiej. Rzecz cała zaczęła się od dokonania przeze mnie wyboru odpowiedniego aparatu, wysokości abonamentu i czasu trwania zobowiązania, a następnie złożeniu zamówienia na dostarczenie przesyłki. Jako że decydując się na konkretny model telefonu przeszukiwałem najpierw strony producentów, serwisy testujące oraz oczywiście You Tube, miałem jako taką wiedzę na temat tego, co kupuję. Przyszłość pokazała, że większą niż pracownicy "pomarańczowego" Biura Obsługi.
A o cóż konkretnie chodzi? Już mówię. Wybrany przeze mnie aparat korzysta z karty micro sim, sporo mniejszej od tej "tradycyjnej" której używam od 14 lat, a zatem nikogo nie zdziwi chyba, że naturalnym wydało mi się oczekiwanie otrzymania "z automatu" nowego chipa jako uzupełnienia nowego telefonu. Dla świętego spokoju oraz ze względu na swój wspomniany już zmierzły staroportierski charakter delikatnie jednak się o ową kartę upomniałem pisząc:
Z nieukrywaną satysfakcją zatelefonowałem do BOK Orange w sobotnie popołudnie (korzystając ze swojej sfatygowanej starej Nokii).
[...]
Może i bywam naiwny, ale nie aż tak. Salon w soboty pracuje do piętnastej. Wiem, bo sprawdziłem w kilku źródłach, a potwierdziłem to jeszcze odwiedzając go wczoraj. A do kiedy będa pracować u mojego operatora tacy "fachowi" konsultanci jak ci dwaj z mojej historii?
Przekonamy się za dwadzieścia cztery miesiące.
No to nieźle :/... Udało się wymienić?
OdpowiedzUsuńUdało się, oczywiście że udało. Nie odmowy sie obawiałem zresztą, ale może trochę konieczności dopłaty, na zasadzie, że to jakieś moje fanaberie. Na szczęście wydruk maila od "znawcy telefonów" z biura w Warszawie położony w odpowiednim momencie na biurko okazał się argumentem koronnym. :))
UsuńSednem jednak jest co innego. W firmie zajmującej się telefonami pracują ludzie, którzy nie wiedzą CO sprzedają oraz inni, którzy mieniąc się konsultantami opowiadają bujdy o salonach czynnych do 21:00, gdy te zamykane są o 15:00!!!
A ja, bidny cieć :) za połączenie z tymi "wróżbitami" muszę płacić (a przez lata BOK był za darmo).