Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


piątek, 13 maja 2011

Pomarańczowe papiery

Wyobraźmy sobie, że kupujemy samochód. Wszystko w nim jest dobrej jakości, ładne, nowoczesne, a całość wydaje się niedroga. Tyle tylko, że pojazd ma trzy zamiast czterech kół. I to brakujące oczywiście zaraz mogą nam dokręcić, ale będzie to kosztowało  jedną piątą wartości auta. 
Bzdura? No tak. Ale nie w Orange.

Dawno dawno temu, w czasach, gdy telefony służyły jeszcze do telefonowania ktoś wpadł na pomysł, aby zabezpieczać się przed „ucieczką” abonentów do konkurencyjnych sieci poprzez blokowanie w ich aparatach możliwości współpracy z „obcą” kartą sim. Wykształciuchy ;) nazywają taki wynalazek simlockiem.
Tenże simlock, wbrew temu co myślało o nim pierwsze pokolenie komórkowców w Polsce nie wymaga wcale fizycznej ingerencji w mechanizm naszego aparatu, a tylko odpowiedniego zmodyfikowania jego oprogramowania. Co logiczne, im oprogramowanie prostsze, tym usunięcie owego simlocka łatwiejsze. Tyle że tracimy gwarancję.
Albo nie tracimy – gdy płacimy. Autoryzowanemu serwisowi.
A płacić musimy sporo, bo przecież „rozwód” ma nas boleć.
Jeszcze kilka lat temu usunięcie simlocka w salonie Orange kosztowało 500 zł. Obecnie tylko (?) 77 zł.

Marna to pociecha gdy okazuje się, że Plus, Era oraz Play takich blokad od wielu miesięcy nie stosują i tylko chcąc mieć pełnowartościowy telefon WŁAŚNIE Z ORANGE musimy zapłacić naszemu operatorowi za coś, co on najpierw z pełną premedytacją popsuł. Czy to nie piękne?

Pomysłowością jednak jeszcze większą wykazał się ten, kto zdecydował, że taka wcześniej założona blokada może być zdejmowana nie tylko za opłatą, ale i wyłącznie w oryginalnym serwisie producenta. Tak, tak! Nie uwierzyłbym gdybym nie zobaczył na własne uszy i usłyszał na własne oczy.
Coś co byle pan Ździchu w kiosku pełnym Nokii 3210 i chińskich baterii robi za circa dwie dychy na poczekaniu w minutę, a co także jeszcze półtora roku temu również na poczekaniu robiło Play (i to za darmo!) Orange wykonuje (uwaga!) w dwa do siedmiu dni. Prawdopodobnie, bo na pokwitowaniu mamy termin miesięczny, jako wartość graniczną.

Podsumujmy:
-Fińska Nokia zrobiła telefon (na Węgrzech)
-Polskie Orange go popsuło podskakując z radości
-Polski Portier go kupił i będzie spłacał dwa lata
-Polskie Orange zgodziło się go naprawić (bo jak to niby nazwać?)
-...zainkasowało 77 zł i…
-...odesłało do serwisu producenta.

I tak się zastanawiam…
Simlock na mózg. Możliwe czy nie?



---------------------
Post scriptum

Orange wprawdzie wyrobiło się (?) w 24 godziny, ale skarga na piśmie do ich BOK oraz UOKiK-u i tak poszła szybciej. Nie za takie podejście do klienta dwanaście lat płacę im abonament.

6 komentarzy:

  1. hrabia wader15 maja 2011 12:10

    czemu nie przejdziesz do ery albo do playa? tam jest i lepszy sprzęt i lepsze taryfy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Inaczej powiem. Tam są także po wielokroć uczciwsze ceny za aparaty. Przykładowo ten sam telefon w Orange kosztuje 299 przy umowie na dwa lata z abonamentem 59, a w Play 1 zł z abonamentem 65, ale widziałem i takie, które w Orange stoją jeszcze drożej, a tam nadal 1 zł.

    Mea Culpa. Jakoś mi fajnie myśleć, że mam tą samą kartę sim od 12 lat i taki sam niski numer.
    Szkoda tylko, że "oni" (tak) nie myślą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy ty czasem za bardzo się nie czepiasz? Skoro wiesz jakie są warunki umowy to nie możesz potem na nie narzekac.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie rozumiem. Podpisuję umowę i znam warunki, tutaj zgoda, ale przecież to nie oznacza, że podpisuję też lojalkę. To oni są dla mnie, nie ja dla nich. Płacę więc mam prawo wymagać. A płacę sporo i długo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Rozumiem, że ten komentarz jest tylko po to żeby być linkiem do Pani bloga. Wybaczam :)) I tak od lat nikt tu nie zagląda to i tam nie zajrzy.

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.