Nie ma rzeczy doskonałych, ja wiem, zawsze do czegoś można się przyczepić - także zgoda, ale w przypadku rowerów w Katowicach niestety system to może 30% całości moich pretensji, pozostałe 70%, to użytkownicy, którzy po prostu do pewnego poziomu zachowań nie dorośli i boję się, że już nigdy nie dorosną. A jako że jest ich więcej w całej sprawie, toteż od nich zacznę.
Dopóki klientów było mało, wszystko wydawało się grać. Rowery były wypożyczane, wracały, i tak nomen omen w kółko. Siłą rzeczy jednak wraz z upowszechnieniem się usługi, pojazdy zaczęły przemieszczać się dalej niż tylko między dwiema, trzema najbliżej położonymi stacjami i tak dojechały do "nowych" dzielnic sprzęty używane wcześniej już w innych, będących w systemie od lat a i te jeszcze w kwietniu nowe, nowymi być szybko przestały. Brudne ramy, upaćkane smarem sztyce, zadeptane, naderwane lub powgniatane błotniki, uszkodzenia lakieru, wgięte koszyki, wykręcone (wiszące tylko na lince) siodełka i tak dalej i tym podobne. Ostatnio również pozrywane łańcuchy, wykręcone pedały, niesprawne przerzutki albo wręcz rowery czegoś tam pozbawione. Bez koszyka, bez reklamy na tylnym kole, bez dzwonka...
W koszach transportowych znajdujemy śmieci, resztki jedzenia, reklamy i Bóg jeden wie co jeszcze. Kilka dni temu dopiero czwarty rower, jaki wziąłem ze stojaka w ciągu kilku minut nadawał się do jazdy! No chyba, że komuś odpowiada spacer np. tylko na pierwszym lub trzecim biegu, a zaręczam, że miłe to nie jest.
Żeby było weselej, jak wspominałem brak kultury idzie w parze z brakiem inteligencji. Uszkodzone czy zepsute rowery są masowo oddawane i zostawiane bez sygnału do operatora usługi, z nadzieją chyba, że to krasnoludki się nimi zajmą. Inne znów, rowery oczywiście, nie krasnoludki, w tym także te sprawne, dopina się czasem zamiast do stojaków lub dodatkowych uchwytów na nich np. do wcześniej wpiętych pojazdów (wystarczy wypożyczyć taki, a drugi mamy w gratisie!) nawet jeśli przy okazji blokują pół chodnika, i wreszcie, co szczególnie powinno być ciekawe dla lekarzy i farmaceutów - jeszcze inne pozostawiane są LUZEM pomiędzy tymi przypiętymi!
Obrazu dopełniają użytkownicy, którzy nie doczytali czegoś, nie zrozumieli, nie dopytali, nie potrafią lub nie chcą zadzwonić do biura obsługi i potem szarpią się jak wilk we wnykach żeby wyjąć rower z zamka lub go tam wprowadzić, klną po raz szósty wpisując PIN albo uważają, jak pewien pan, także ogłaszający to wszem i wobec w Opiniach Google, że niesprawna stacja uniemożliwia zdanie sprzętu i tym samym generuje mu dodatkowe koszty zmuszając do jazdy gdzie indziej...
Ręce opadają.
A samo City By Bike? Też nie jest bez winy. Telefoniczne biuro obsługi łatwym interlokutorem nie jest, to pewne. Wybierz język, Jesteś już klientem czy nie?, Podaj numer telefonu, Podaj PIN i wreszcie po minucie dopiero czy lepiej takiego klikania, upragnione: Wybierz rozmowę z konsultantem naciskając coś tam...
Zgłaszam awarię - pani notuje, pani notuje - pani dziękuje. Za dwa dni rower stoi jak stał. Kiepsko. Stanowczo brakuje jakichś "lotnych patroli serwisowych" i po prostu większego zaangażowania operatora na każdym etapie funkcjonowania systemu.
Dużo, dużo jeszcze jest do zrobienia z obu stron, by rowerowe wypożyczalnie w moich mieście były tym, czym być powinny i czym być miały w planach ich pomysłodawców.