Pamiętam doskonale dzień w którym po raz pierwszy w życiu ubierałem na swój portierski dyżur irytujący mnie wcześniej u innych firmowy czarny mundurek. Był nowy, pachnący, ładnie zaprasowany, świetnie skrojony (nie twierdzę, że od Hugo Bossa, ale skrót nazwy firmy pewne historyczne skojarzenia budził) i po prostu dodający męskości. Dopiąłem ostatni guzik i niepewnie spojrzałem w lustro...
O Boże...
Wyglądałem świetnie!
Oto ja, pierwszy w naszej uczelni, którzy podjął na wszystkich możliwych frontach walkę przeciwko przekazaniu cywilnych portierów do jakiejś tam ochrony, także pierwszy założyłem ochroniarski uniform, gdy już stało się jasne, że ani związki zawodowe ani nasi przełożeni palcem nie kiwną by przeciwstawić się decyzji "żelaznej kanclerz". Wczoraj biegałem po kampusie z listami zbiorowymi, wysyłałem petycje do mediów, ministerstw, Inspekcji Pracy i kogo tam jeszcze, tłumaczyłem, wyjaśniałem, pobudzałem do walki, a dziś szedłem wyprostowany po korytarzu napawając się stukotem butów...
Zdziwione a częściej zgorszone wręcz miny i komentarze moich koleżanek i kolegów rekompensowało mi w dużej mierze nagłe po "zmilitaryzowaniu" przejście z odwiedzającymi uniwersytet policjantami z dzień dobry na cześć oraz wcale głośne westchnienie pewnej ładnej pani, gdy zobaczyła mnie któregoś wieczora w niebieskiej koszuli poprawiającego na jej widok krawat. Marsowa mina, surowy głos, sztywniejsza postawa, stopniowo rodzące się przekonanie o posiadaniu jakiejś wyimaginowanej władzy. Zachorowałem.
Setki tysięcy koleżanek i kolegów po fachu przechodziło to wcześniej lub przechodzi obecnie, a nie ma się co łudzić, że na nich historia się zakończy. Choroba pagonowa jak ją sobie nazwałem będzie trwała jeśli nie zawsze, to przynajmniej dopóty, dopóki istnieć będą miejsca w których choćby najmniejszą władzę nad innymi otrzymywać będą osoby, które nie mają władzy nad samym sobą. Każdy z nas spotkał w swoim życiu takich "zainfekowanych". To, żeby trzymać się tylko ochrony, ci na przykład portierzy, którzy gonią po parkingach, galeriach handlowych czy szkołach z nieśmiertelnym jak sama branża "Eeee, kolego! Tam nie wolno!", to także ci, którzy próbują nam grozić, gdy nie mają do tego podstaw, szarpią się z nami, krzyczą, wchodzą w niepotrzebne dyskusje, a jednocześnie nie potrafią czegokolwiek wyjaśnić czy załatwić NAPRAWDĘ. To wreszcie i przede wszystkim jako ich najbardziej wyrazista medialnie i skondensowana forma słynny nocny portier z filmu Kieślowskiego, który zainspirował mnie do stworzenia tytułu tego bloga.
Można powiedzieć, że jak każda choroba i ta ma swoje stadia. Gdy wczorajszy hydraulik albo kierowca dziś w mundurze twierdzi, że przyczepa kempingowa to posterunek a spacer wokół budowy i obsikanie drzewa w kącie to patrol, możemy mu to wybaczyć. Gdy wściekły emeryt tłumaczy nam wymachując rękami, że tu parkować nie wolno - także, bo tutaj w każdym przypadku granicą jest zwyczajna ludzka kultura a punktem odniesienia konkretna sytuacja. Nasza i jego. Są jednak przypadki bardziej delikatne, a zarazem groźniejsze.
Mężczyzna sprawdza detektorem dziesiątki osób wchodzących i wychodzących z pewnej instytucji. Czasem gdy jest zmęczony sprawdza wyłączonym, żeby było szybciej. Większość i tak tego nie zauważy. Czasem go włącza i kontroluje naprawdę. Ludzie wyjmują wtedy pęki kluczy, portfele, telefony i co tam ciekawego mają. Unoszą lekko ręce i sprawdzani są po raz kolejny. I następny, i dalej. Taśmówka.
Pusty korytarz, ładna, młoda dziewczyna. Detektor jakimś cudem włączony. Piszczy. Komuś innemu nasz bohater poleciłby wyjąć zawartość kieszeni i sprawdził go jeszcze raz. Jej, na oczach kilku obojętnie pracujących niedaleko mężczyzn poleca zdjąć sweterek i podnieść ręce do góry. Nie jak reszta petentów, o trzydzieści centymetrów od ciała, ale wyprostowane, wysoko nad głowę. I jeszcze stanąć z boku, blisko, bliziutko...
I nie komentować, skoro inni nie komentują.
Ochroniarz? Portier? A skądże!
Cieć.
***
Moja choroba pagonowa zaczęła się i skończyła dawno temu na poczuciu wyprzystojnienia po założeniu mundurka. Jakieś tam miny i ton głosu na szczęście nigdy nie przeszły na jakość i technikę mojej pracy. Mimo zmilitaryzowania nadal pisałem skargi na łamanie prawa, wydawałem gazetki, walczyłem o sprawiedliwość. Dziesiątki osób mogłyby to potwierdzić. Na każdym z wielu obiektów jakie w swojej karierze poznałem słyszałem pochwały. Za skuteczność, kulturę i samodzielność, nie za wymądrzanie się i pomiatanie innymi. Tym samym, mimo, że od 2016 roku jestem już kimś innym, to duchowo zawsze już będę portierem. Jedynym który rzeczywiście zaistniał w Internecie i tym, który słówko Portier wprowadził do Wikipedii. To zobowiązuje.
Odnalazłem przełożonego tego pana w miejscu które tego dnia odwiedziłem. Złożyłem na niego oficjalną skargę. Mam nadzieję, że zaboli.
Ma boleć, cieciu!
EPILOG Z CZERWCA 2018
Obecnie służbę pełni obsada damsko męska. Mężczyzna ma prawo kontroli tylko mężczyzn, kobieta, tylko kobiet. Nieskromnie uważam, że zmiana ta nie nastąpiłaby bez mojego udziału...