Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


sobota, 15 sierpnia 2020

Rewizor

 W czasach mojej oby dawno minionej pracy na budowie wielkim poruszeniem odbiło się dnia pewnego przyjęcie do firmy nowego pracownika, na którego identyfikatorze mój kolega odczytał był napis „elektronik”. Pośród kilkudziesięciu murarzy, płytkarzy, malarzy i jednego mało aktywnego zawodowo tudzież prywatnie elektryka była by taka to nowa osobistość nawet nie perłą między wieprzami, ale wręcz Koh-i-Noor’em na miejskim wysypisku, i tak też tę informację odbieraliśmy do momentu, gdy sami ujrzeliśmy owego nowoprzyjętego z wystającym spod kufajki kartonikiem „robotnik budowlany”.  Jako że nikt wcześniej w naszym zakładzie takiego tytułu nie nosił widocznie owo słówko robotnik wyglądało dla nie dość spostrzegawczego prawie jak elektronik…

A że prawie robi różnicę, to już wszyscy wiemy. Z reklam.

I ja o reklamie właśnie. Zawisła sobie taka w kilkudziesięciu egzemplarzach w mojej okolicy udając jednak, kto wie czy nie lepiej niż wspomniany na wstępie pan (bo świadomie), że absolutnie reklamą nie jest. Słowa „robotnik budowlany” zastąpiono tu tylko poważnym zwrotem „zawiadomienie”. I oto na karteluszku tym, a warto tu dodać, że absolutnie nie wiszącym na byle tablicy czy słupie a raczej „poważnie” na skrzynkach na listy, ogrodzeniach czy elektrycznych szafkach, napisano że W związku z coraz większą liczbą awarii urządzeń gazowych oraz zatruć tlenkiem węgla Zakład Instalatorstwa gazowego [tak w oryginale – dop. mój] będzie przeprowadzał zapisy na kompleksowe czyszczenie piecyków, tzw. junkersów oraz kuchenek gazowych. W czasie trwania zlecenia usługa będzie wykonywana z 50% rabatem. Usługa przeznaczona jest dla osób chętnych. Tyle „elektronik”, pora na "robotnika budowlanego”. Oto on. W ofercie posiadamy czujniki czadu. Usługi hydrauliczne – montaż –serwis – naprawa piecyków. Zapisy tylko telefonicznie [tu numer] w godzinach od 10 do 18:00. I „elektronik” po raz drugi: Dziennik Ustaw nr 74 z dnia… ble ble ble

W czym problem, zapytają Państwo?

Można powiedzieć, że w tym, iż nie wiadomo w porównaniu do czego ani jak duża w ogóle, gdzie, kiedy i jak liczona jest np. ta coraz większa liczba awarii i zatruć albo jakiż to konkretnie i gdzie się mieszczący Zakład Instalatorstwa gazowego oferuje nam swoją pomoc, ewentualnie jeszcze, od jakiej ceny i czy kiedykolwiek istniejącej liczona jest ta ogromna 50% zniżka, czym jest okres trwania zlecenia i wreszcie, już z przymrużeniem oka, jak rozumieć zapis o tym, że klient powinien być chętny. Ale zostawmy to. Sedno leży gdzie indziej.

Zatytułowanie REKLAMY zwrotem ZAWIADOMIENIE wprowadza potencjalnego klienta w błąd sugerując, iż wszystko, co znajduje się w takim druku jest czymś, do czego mniej lub bardziej jest on zobowiązany lub zobowiązywany właśnie od teraz np. przez jakiś urząd lub przepis. Powoływanie się w reklamie na w żaden sposób niedoprecyzowane „coraz większe liczby awarii i zatruć” jest sugerowaniem jakoby wydarzyło się w ostatnim czasie coś, co wymaga od użytkownika/klienta podjęcia jakichś konkretnych działań najlepiej jak najszybciej. Użycie miana Zakład Instalatorstwa gazowego bez podania pełnej nazwy firmy, nazwiska właściciela czy adresu siedziby tworzy wrażenie jakoby druk był sygnowany przez mniej lub bardziej oficjalny czynnik w rodzaju np. firm zajmujących się dystrybucją gazu czy prądu. Zwrot „zapisy” sugeruje, że istnieje jakiś określony czas, liczba wolnych miejsc lub konkretna sytuacja („liczne awarie” na przykład) w trakcie których skorzystanie z oferty jest możliwe. I wreszcie powołanie się w zakończeniu na Dziennik Ustaw (w druku opisany dokładnie ze wszystkim paragrafami i datami) a także miejsca wywieszenia reklam tworzą  w czytającym przeświadczenie, że podjęcie przez niego działań opisanych wyżej jest, jeśli nie konieczne, to przynajmniej pożądane. Drobiazgiem jest tu dodanie, że ustawa nie wspomina o wymogu korzystania z usług firmy będącej autorem opisywanej reklamy, a jednie mówi, że użytkownik odpowiedzialny jest za sprawność instalacji, co jest oczywistą oczywistością. 

Pan „elektronik” z mojej historii chyba nawet nie dowiedział się nigdy, za kogo go błędnie wzięto i jak się jego przybycia na budowę wystraszono a pomyłka ta stała się potem tylko naszą firmową anegdotką, pan „robotnik” z roku 2020 zasłania wirtualną kufajką swój identyfikator tak, że nawet, gdy sam mówi, że elektronikiem nie jest, robi to w sposób, który każe, przynajmniej mniej zorientowanym myśleć inaczej. 

Nie twierdzę, że to nielegalne, skądże, za to niesmaczne z całą pewnością.

środa, 5 sierpnia 2020

Pod górkę





Gazeta Wyborcza piórem pana Marcina Czyżewskiego ogłosiła dziś, że oto "Turyści wreszcie wiedzą, gdzie jest szczyt Skrzycznego", a wszystko to dzięki specjalnej żółtej tabliczce w celu informacyjnym na wspomnianej górze zamontowanej. Wielką tę, jakby z owego tytułu należało wnioskować,  pracę wykonały wspólnie Centralny Ośrodek Sportu w Szczyrku oraz oddział PTTK z Bielska Białej. Na tym jednak nie koniec. Jak donosi pan Czyżewski tabliczka na Skrzycznem oprócz precyzyjnego określenia wysokości podaje jeszcze, nie uwierzylibyście Państwo, informację, iż jest to najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego. 

Faktycznie, tego można było nie wiedzieć, co potwierdza pośrednio pan Tomasz Laszczak, dyrektor COS w Szczyrku, komentując, że "takiej konkretnej informacji do tej pory brakowało".  

Dopełnieniem tego niechaj będzie wypowiedź pana Andrzeja Kuci z oddziału PTTK w Bielsku, który dodaje, że będzie to teraz "idealne miejsce dla tych, którzy dokumentują zdobywanie najwyższych szczytów w ramach Korony Gór Polski".

---

Do Gazety Wyborczej AD 2020 daleko mi światopoglądowo jak nie przymierzając do szczytu Skrzycznego i to idąc z Węgierskiej Górki, ale mimo bycia "pisiorem" nadal mam otwarty umysł i potrafię docenić dobre dziennikarstwo, nawet, jeśli co do treści, które przekazuje, jestem w nomen omen totalnej opozycji. To niestety nie jest dobre dziennikarstwo. To jest gazetka szkolna. Przykro się czyta takie materiały. Raz, że przerost formy nad treścią żenuje, dwa, że tak autor jak i jego rozmówcy ani słowem nie wspominają, że taka "specjalna" i "precyzyjna" tabliczka jest lub może nie ma jej TERAZ (nie wiem tego), ale BYŁA przez długie lata, trzy, że turysta, który idąc na Skrzyczne nie wiedziałby, że to Skrzyczne, musiałby być przypadkiem wyjątkowym, i nie uważam aby z gatunku tych chlubnych, cztery, że gramolić się z dowolnie wybranej strony godzinami na szczyt, a docierając nań i nadal nie wiedząc (albo zwłaszcza nie widząc!), że nic wyżej już nie ma, po prostu jest niemożliwym,  i wreszcie pięć - oto kilka zdjęć. 

---

Rok 2011





Rok 2012





Rok 2015





Trzy komentarze ze strony www GW





Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.