Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


środa, 23 stycznia 2013

Prekognicja

Co się dzieje, gdy uczciwy obywatel udaje się do urzędu pocztowego, aby uiścić abonament RTV, tak jak mu to nakazuje prawo i zalecają reklamy w mediach wszelakich?

Poczta odmawia przyjęcia wpłaty.

A dlaczego?
Zaraz opowiem.

Na stronie internetowej PP znaleźć możemy informację o wysokości abonamentu. Mamy tam podane odpowiednie kwoty za miesiąc, dwa, trzy i tak dalej aż do dwunastu. Opłata za te właśnie dwanaście miesięcy wynosi wg obecnych stawek (a po zniżce za wpłatę jednorazową) 201 zł i 40 groszy. Podkreślam, że nie podano w tabelkach nazw miesięcy, a tylko ich ilość, z czego można wnosić, że opłacenie powiedzmy półrocza jest tym samym w styczniu co w listopadzie, a granicą wpłaty z wyprzedzeniem jest po prostu okres roczny. Otóż nie do końca.

Ubawiłem się setnie, gdy odmówiono mi wczoraj przyjęcia wpłaty za rok z góry, ale od lutego 2013 do stycznia 2014. Oficjalnym powodem było "Bo może podrożeć".
Nie "podrożeje", ale "może podrożeć"!
No pięknie.

Pani mocną kreską skreśliła mój wpis na blankiecie, zmniejszyła kwotę i miast stycznia wpisała grudzień. Niby nikomu krzywda się nie stała, ale zaintrygowało mnie to na tyle że dziś około południa zwróciłem się po wyjaśnienia na pocztową infolinię pod nr 43/8420606, gdzie usłyszałem dokładnie to samo, co w okienku. I nadal coś mi tu nie pasuje.

Pośród ludzi których znam płacą za RTV może dwie osoby, gdyby jeszcze przefiltrować to przez zarobki na moim poziomie - nikt. Na miejscu PP skakałbym pod niebiosa, że ktoś oddaje bez bicia spory kawałek swojej pensji na abonament. A oni nie chcą. Paroletnie zadłużenie jest OK, ale hipotetyczna niedopłata powiedzmy 1 złotego w skali roku jest niedopuszczalna.

Nie przestaje mnie to śmieszyć.


czwartek, 10 stycznia 2013

W hołdzie pogodnemu patriocie

Wśród polityków Drugiej Rzeczypospolitej o których pamiętamy raczej rzadko się Go wymienia. Jest jako symbol całej prawie tamtej epoki Józef Piłsudski, jest także takiż sam symbol polityki zagranicznej Józef Beck, są jeszcze Gabriel Narutowicz, Roman Dmowski, a bardziej obeznani dodadzą Wincentego Witosa, Macieja Rataja, Stanisława Wojciechowskiego, Władysława Grabskiego, Ignacego Daszyńskiego czy Edwarda Rydza Śmigłego. Najdłużej urzędujący polski prezydent pozostaje mimo wszystko w ich cieniu, w cieniu na który z pewnością nie zasłużył.
 
Ignacy Mościcki. Kim był? Jaki był?
 
Do niedawna miałem w głowie na Jego temat tyle chyba co większość mi współczesnych. Niewiele. Poza rolą polityczną i działalnością naukową (wymienianych zwykle w jednym zdaniu, jako słowa klucze) raczej nic albo bardzo mało. Ogólniki z książek, filmów, kronik. Gdzieś w głowie także zdjęcie sympatycznego, niewątpliwie bardzo dostojnie i przystojnie zarazem wyglądającego starszego pana, jako symbol kolejny.
 
A przecież kojarzony niezmiennie z Wrześniem 1939 roku, ucieczką do Rumunii i internowaniem tam Prezydent sprawował swój urząd przez trzynaście lat, o trzy lata dłużej niż bliższy nam historycznie Aleksander Kwaśniewski! Musi mieć siłą rzeczy zatem na swoim politycznym koncie coś więcej niż znaną chyba każdemu odezwę do narodu w dniu rozpoczęcia wojny! I ma. Ma całkiem sporo. A poznając jego życie i działalność można nie tylko nieraz się zadziwić, ale i nabrać szacunku. Do człowieka, naukowca, polityka, ale przede wszystkim do Polski, którą współtworzył, a za której ułomności i przegrane nader często się Go obwinia.
 
Urodził się 1 grudnia 1867 roku w Mierzanowie w dzisiejszym województwie mazowieckim. Miał szóstkę rodzeństwa. Po skończeniu gimnazjum (najpierw w Skierbieszowie, potem w Zamościu) oraz tzw. szkoły realnej w Warszawie studiował chemię na uniwersytecie w Rydze, który ukończył w 1891 roku. W 1892 poślubił Michalinę Czyżewską. Początkowo związany światopoglądowo z ruchem narodowym zwrócił się jednak w stronę organizacji socjalistów i był współpracownikiem II Proletariatu uczestnicząc nawet w przygotowaniach do (niezrealizowanego) zamachu na generał-gubernatora Warszawy. Wobec groźby aresztowania wyjechał wraz z żoną do Londynu, gdzie kontynuował studia, ale także imał się prostych, aczkolwiek dość oryginalnych zajęć w rodzaju… produkcji kefiru, pomocy w zakładzie fryzjerskim czy też rzeźbienia w drewnie albo inkrustowania. W latach 93 - 99 pięciokrotnie został ojcem (pierwsze dziecko – córka - zmarło krótko po urodzeniu).
W 1897 roku przeniósł się do Szwajcarii i tam kontynuował karierę naukową miedzy innymi studiując uzupełniająco w Fryburgu fizykę i matematykę, a później także współpracując przy tworzeniu i rozwoju fabryki kwasu azotowego w spółce Société de l’Acide Nitrique wykorzystującej zresztą autorską metodę Mościckiego.
 
Wynalazł i opatentował nowe modele kondensatorów, z których zysk (prawa patentowe) przekazał jednak jako rekompensatę radzie nadzorczej wspomnianej fabryki, gdy okazało się, że w Norwegii wynaleziono tańszy sposób produkcji kwasu niż ten, który miano wdrażać według jego pomysłu. 
 
Wreszcie zatrudnił się w Société Générale des Condensateurs Electriques gdzie zaprojektował wiele modeli kondensatorów i bezpieczników, które były później przez lata jeszcze stosowane masowo w całej Europie, a następnie powrócił po negocjacjach do firmy z której wcześniej odszedł i tam kontynuował prace nad pozyskiwaniem azotu z atmosfery.
 
W 1912 roku przyjął zaproszenie Politechniki Lwowskiej i wrócił do Polski, gdzie został mianowany profesorem zwyczajnym technologii chemii nieorganicznej i elektrochemii technicznej. W tym samym roku nadano mu tytuł doktora honoris causa. Zajmował się projektowaniem aparatury chemicznej, pracował nad metodami otrzymywania kwasu azotowego, cyjanków, produktów naftowych. Efektem tych prac były kolejne patenty.
 
Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.