Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


piątek, 26 maja 2017

Parszywa dwunastka

Zajrzałem wczoraj do jednego z serwisów internetowych w których pracownicy oceniają swoich pracodawców i napotkałem tam jeden pod drugim, poza oczywiście setkami innych, dwa charakterystyczne wpisy. W pierwszym ktoś wyliczał jak to zakład go oszukiwał i zmuszał do potwierdzania nieprawdy, w związku z czym zwróci on się w najbliższym czasie do Inspekcji Pracy, a w drugim ktoś inny nazywał tego pierwszego kapusiem i leniem wyszukującym bzdety zamiast zajmować się obowiązkami. Jako że sam wkrótce oskarżać będę pewną firmę przed sądem i już nie mogę doczekać się tej chwili, a też czasem moje pretensje nazywane były szukaniem dziury w całym, postanowiłem w najbardziej skondensowanej formie przedstawić tu Państwu, szanowni moi Zaglądający, jako ciekawostkę, kilku pracodawców, chwilowych pracodawców i potencjalnych a na szczęście nie zrealizowanych w praktyce pracodawców z różnych branż, których w swoim długim życiu miałem nieprzyjemność spotkać.
 
Ocena, czy rezygnując z pracy lub ubiegania się o nią, albo wręcz w skrajnych przypadkach skarżąc się na nich do PIP, mediów, związków zawodowych czy innych instytucji byłem zmierzłym leniem i donosicielem czy tylko normalnym człowiekiem oczekującym normalnego traktowania, należy do czytających. Kolejność, z przyczyn oczywistych nie jest chronologiczna a wszystko co opisuję działo się od lat 90 do dziś.
 
Uprzedzając pytania: na szczęście pracowałem też przez ten czas u innych, dobrych, bardzo dobrych lub idealnych. I także na szczęście - dłużej. O nich również kiedyś opowiem. Tymczasem ci gorsi.
 
 
Wułala! :)
 
 
Firma 1.
 
Umowa o pracę na 8 godzin dziennie, 40 tygodniowo i pełny etat. Faktycznie praca po 9 do 13 godzin od piątej rano  i dniówki zadaniowe, poza pojedynczymi dniami w skali średnio ok. dwóch tygodni niewykonywane przez nikogo w normalnym czasie. Czas ponad etat oczywiście niepłatny. Dodatkowe liczne obowiązki dokładane ponad to czym pracownik nominalnie powinien się zajmować.
 
 
Firma 2.
 
Sugerowanie przy przyjęciu konieczności "załatwienia sobie" niepełnosprawności i odmowa zatrudnienia po zdecydowanej odmowie takiego "załatwienia". Umowy zlecenia w spółce córce jako przymusowe uzupełnienie etatu dla uniknięcia nakazanych prawem wysokości wypłat za nadgodziny (etat na umowie o pracę zawsze zgodny z limitem). Stosowanie umów o pracę na 1/16 lub 1/32 etatu i wypłata reszty wynagrodzenia z przymusowego zlecenia po tym jak firma wynajmująca pracodawcę o którym mowa, zażądała, by wszyscy mieli umowy o pracę.
 
 
Firma 3.
 
Umowa zlecenie na warunkach umowy o pracę. Podwójne umowy zlecenia z różnymi podmiotami, w tym de facto fikcyjnymi agencjami pracy założonymi przez pracodawcę. Poza tym inna firma na odzieży roboczej, inna na szyldzie, a obydwie inne niż w umowach :))
 
 
Firma 4.
 
Przymusowe zlecenia jako uzupełnienie umowy o pracę. Przymusowe "prośby" na piśmie o zatrudnienie na zleceniu w spółce córce i na gorszych warunkach jako podkładka na wypadek ew. późniejszych skarg. Nadgodziny przenoszone na zlecenia. Zaniżanie zarobków poprzez umowę na pensję miesięczną, a faktyczne, choć nigdzie nie zadeklarowane na piśmie stosowanie stawki godzinowej, służącej do "złożenia" pensji minimalnej z etatu oraz wypłacenia resztki, nawet kilkudziesięciozłotowej (i tym samym tworzącej "stawki" w rodzaju 2 zł/godzinę) ze zlecenia, oficjalnie za pracę w niezależnej firmie. Mobbing,  kary finansowe, karne przeniesienia.
 
 
Firma 5.
 
Praca przez kilka tygodni na czarno. Umowa zlecenie (wystawiona wstecznie) na warunkach umowy o pracę. Brak jakiejkolwiek weryfikacji podawanych przez pracowników (samodzielnie wypisywanych!) danych dot. adresu, poprzedniego zatrudnienia, numerów PESEL, dowodu osobistego itp. Zaniżanie stawek osobom, które nie podobają się szefowi (za wadę wymowy, za niski poziom intelektualny, za wygląd i wiek) a wykonują tę samą co reszta pracę. Wypłata do ręki kwot wyższych niż podpisywane przez pracownika na liście płac (z różnicy nie ma podatku, składek itp.) a mimo to niższych od wynikających z umowy i przepracowanej liczny godzin.
 
 
Firma 6.
 
Umowa zlecenie na warunkach umowy o pracę. Stosowanie zlecenia zamiast okresu próbnego na etacie. Zewnętrzny podmiot udający niezależną firmę, a faktycznie służący tylko do legalizacji zatrudniania na gorszych warunkach. Praca zleceniobiorców i etatowców na tych samych stanowiskach i z tym samym zakresem obowiązków przy różnicy stawek rzędu 2 - 3 zł/h i oczywiście braku na zleceniu dodatków, urlopów itp. Wydawanie zleceniobiorcom odzieży ochronnej o wiele gorszej gatunkowo (słabszej, cieńszej) do wykonywania tych samych, bardzo ciężkich prac. Obiecywane przejście na etat po miesiącu, góra trzech, faktyczne trzymanie na zleceniu po pół roku.
 
 
Firma 7.
 
Umowa zlecenie na warunkach umowy o pracę. Zleceniobiorcy pracujący razem z etatowcami na tych samych stanowiskach za połowę (sic!) ich pensji. Fikcyjne szkolenia, fikcyjne kontrole przełożonych, jedno i drugie podpisywane wstecznie. Przymusowe "prośby" na piśmie o zatrudnienie na zleceniu i gorszych warunkach jako podkładka na wypadek ew. późniejszych skarg. Wypłata nadgodzin dla etatowców w formie premii liczonej jako stawka godzinowa plus 1 zł/h zamiast nadgodzin wg. KP. Dla zleceniobiorców: przymusowe podwójne umowy dla uniknięcia składek na ZUS. Mała umowa oskładkowana, duża nie, z podpisem, że to pracownik nie chce. Małe umowy fikcyjne, na nigdy niewykonywaną czynność. Plus bonus dla wybranych. Uwaga! Nagana in blanco! :)) Tak na wszelki wypadek, gdybyś fikał.
 
 
Firma 8.
 
Umowa o pracę, pensja minimalna. Różnica do faktycznej, nieco wyższej stawki plus planowane liczne nadgodziny proponowane przez właściciela jako płatne "pod stołem".
 
 
Firma 9.
 
Umowa o dzieło na warunkach umowy o pracę lub sugestia zarejestrowania się w Urzędzie Pracy dla umożliwienia pracodawcy natychmiastowego zatrudnienia przezeń danej osoby, wtedy już na etacie, bo z dofinansowaniem. Po podwójnej odmowie propozycja pracy na czarno z wypłatą tygodniową z ręki do ręki. Domaganie się próbnej a niepłatnej dniówki, a potem odmowa zapłaty za nią, mimo wyrażonej wcześniej, z wielkim bólem, zgody. Wypłata po kilkunastu dniach i groźbie skargi do PIP. 
  
 
Firma 10.
 
Umowa zlecenie na warunkach umowy o pracę. Dopisywanie na rachunku za umowę już  post factum uwag w stosunku do pracownika. Przeciąganie tygodniami wypłaty, a wreszcie wypłata w zaniżonej wysokości i bez obiecanej premii, po groźbie skierowania sprawy do PIP.
 
 
Firma 11.
 
Praca "z ulicy", bez umowy i bez sprawdzenia jakichkolwiek danych. Deklarowane przez pracodawcę zatrudnienie na co najmniej kilka miesięcy. Po dniówce na pytanie o warunki zatrudnienia i rodzaj umowy natychmiastowe zwolnienie i wypisanie zlecenia za ok. 9 godzin pracy na kolanie a "wypłata" chwilę później.
 
 
Firma 12.
 
Ogłoszenie - praca na etat. Rzeczywistość - oferta pracy na zlecenie lub dzieło za ok. 2/3 pensji minimalnej jako stała podstawa plus prowizja od sprzedaży (której w zakresie obowiązków w ogłoszeniu nie było.


===


Taka to moja "Parszywa dwunastka". Różne firmy, różne lata, różne problemy. Wiem, nie wszystkie tej samej mocy, i wiem, bywają sytuacje gorsze, ale jednak gdy o tych tu opisanych myślę, jest we mnie jakaś nieustępująca wściekłość, nie na konkrety chyba nawet, ale na tę wszechmocną czasem, umocowaną tytułami i pieczątkami, przekonaną o swoim prawie do istnienia nieszczerość.

Uważam, że gdy mowa o sprawach błahych, jak w przykładzie dwunastym, pierwszym czy może jeszcze jakimś, można odpuścić, zabrać manatki i pójść dalej, ale w innych powinno się walczyć, tępić takie patologie wręcz ogniem i mieczem. Zwłaszcza, że najczęściej cierpią przez nie osoby takie jak ja chociażby, z marnym wykształceniem, niskimi zarobkami i słabo radzące sobie na rynku. Z takim też przekonaniem pójdę na rozprawę za kilka tygodni. Nie dla pieniędzy, nie dla dokumentów, choć i na jednym i na drugim mi zależy, więc może lepiej powiem: nie w pierwszej kolejności dla nich, ale dla tej dziecinnej wiary, że sprawiedliwość zwycięży, a zło zostanie napiętnowane.

Jak to mawiał Franc Maurer: W imię zasad...

...synu.
 
 
---------------------------------------------------------
 
BONUS Z 3 CZERWCA 2017
 
 
Firma 13.
 
Ogłoszenie: pracownik fizyczny na umowę zlecenie.
Realia: Konieczność KUPIENIA SOBIE NAJPIERW własnego ubrania roboczego i gumowców oraz praca po 9 godzin dziennie za 6,66 zł netto za godzinę (60 zł na dniówkę)
 
Zgłoszenie do Inspekcji Pracy w godzinę po rozmowie kwalifikacyjnej.
  
 

wtorek, 16 maja 2017

Senior młodszy, czyli gór spłaszczanie

Od pewnego czasu zaprzestałem relacjonowania i szczegółowego opisywania tutaj wszystkich aspektów moich górskich wycieczek, ale to nie oznacza, że zaprzestałem również samego wędrowania. Wręcz przeciwnie, co roku przybywa mi w turystycznym CV od 110 do 180 km, a w 2017 dodatkowo minie już szósta rocznica mojego powrotu na szlaki po paru dziesięcioleciach przerwy. Diametralnie inne są teraz niż w dzieciństwie wszystkie moje doświadczenia, oceny oraz oczekiwania i tylko... jasny gwint, ból kolan pozostaje od zawsze ten sam.
 
Nigdy, ani tutaj, ani wobec ludzi, których znam w realu nie udawałem, że wędrowanie mnie nie męczy. Nigdy nie usiłowałem nikogo przekonywać, że nie robię przerw, nie pocę się, nie jęczę z bólu na ostatnich kilometrach. Tak się składa, że jedną z rzeczy, która najmocniej mnie we współczesnym świecie irytuje jest poprawność polityczna, czyli według mnie – obłuda. Mam swoje lata, swoje słabości, swoją wagę, nie zawsze zgodną z normą i nauczyłem się już, na co mogę a na co nie powinienem się za nic porywać. Nie musisz się ze mną zgodzić, ale jeżeli masz także lat „dzieści” albo „dziesiąt”, problemy ze zdrowiem, słabą kondycję, nie wygrałeś miliona w totka, posiadasz za to o kilka dziurek w pasku za mało albo za dużo, a jednak chciałbyś powędrować w góry, choćby na kilka godzin, podzielę się dziś z Tobą moimi jak zwykle subiektywnymi doświadczeniami z tych wymienionych na wstępie kilkuset kilometrów beskidzkich szlaków.
 
 

 
PRZED PIERWSZĄ WYCIECZKĄ
(poza zakupami - przed ilomaś pierwszymi wycieczkami)
 
-Kup papierową mapę i przewodnik. Absolutnie nie polegaj na elektronice poza tylko sprawnym telefonem i wpisanym doń numerem GOPR-u (985). Nie bierz do ręki map w skali  1:75 000 - dobre były za komuny, kiedy byle sklep spożywczy był tajny. Ideał to skala 1:25 000, ostatecznie 1:40 000.
 
-Zaopatrz się w plecak turystyczny lub wojskowy, choćby najtańszy (polskie z demobilu na Allegro bywają i po 15 zł), ale przenigdy nie używaj toreb ani worków. Ciężar niesiony na plecach odczuwamy jako dużo mniej kłopotliwy od tego, który wisi nam na ramieniu czy tym bardziej w dłoni.
 
-Buty. Słowo klucz. Kup sobie dobre buty. Niżej podpisany w górach i na nizinach wbrew negatywnym opiniom jakich pełno o nich w Sieci dobija od lat desanty, czyli trzewiki wzór 919 MON i kocha je miłością szczerą, ale Ty nie musisz się na nim wzorować. Najważniejsze, to aby but usztywniał kostkę, miał grubą podeszwę i choć częściowo chronił od wody. No i ma być wygodny. Rzecz względna, nieprawdaż? A czy kosztuje 40 czy 400 zł to już tylko kwestia Twoich możliwości. Sugerowałbym jednak nieprzekraczanie 100 - 150 zł jeśli nie kursujesz w góry tydzień w tydzień.
 
-Pomyśl o stuptutach. To takie jakby mankiety chroniące dolną część spodni ponad butami od błota i śniegu. Nie kosztują wiele, ale sporo dają. Aczkolwiek poza zimą i w Beskidach nie są rzeczą absolutnie niezbędną.
 
-Czapeczka. Potrzebujesz jej, choć jeszcze tego nie wiesz. Nieważne, czy nosisz ją w mieście, ale w górach noś. Czapeczkę, chustę, cokolwiek. Uchroni Cię od bólu głowy i spalonej słońcem twarzy.

-Inna odzież. Cóż, co do spodni, do właściwie wystarczy żeby były długie. Sam noszę zwyczajne, najtańsze bojówki firmy MilTec za ok. 60 zł i to którąś już parę i nie narzekam, ale w normalnych warunkach nawet dżinsy dają radę. Koszula powinna być przewiewna, raczej jasna. Najlepiej jest nosić koszulę i podkoszulek pod spodem, bo pozwala to dopasować się do pewnej rozpiętości temperatur. Ważnym aspektem in minus dla t-shirtów solo jest brak osłony szyi przed słońcem. Pozostaje wtedy krem albo zamiast niego lekka koszula z kołnierzykiem, który, gdy mocno przygrzewa, możemy postawić.
 
-Teraz konkretniej. Trasa. Wybierz taką, która Ci uwłacza :) Tak! Coś takiego, co wydaje Ci się żenadą nawet dla przedszkolaka bez lewego sandałka. Jeszcze nie wiesz czy to właśnie Ty nim nie jesteś. Moja propozycja to maksymalnie osiem - dziesięć kilometrów, ale nic się nie stanie, jeśli na początek zrobisz np. tylko pięć lub sześć*.
 
-Wyszukaj propozycję z handicapem w rodzaju wjazdu lub zjazdu kolejką linową albo przynajmniej zaczynającą się dość wysoko. W Beskidzie Śląskiem takim miejscem jest nieźle skomunikowany z Bielskiem czy Wisłą Biały Krzyż, czyli przełęcz Salmopolska** albo Równica***. Kolejki linowe, to przede wszystkim bardzo ulgowa, bo wagonikowa Szyndzielnia, ale też krzesełkowe: Soszów, Stożek, Czantoria, Mała Czantoria oraz Skrzyczne. W Beskidzie Małym świetnym rozwiązaniem na początek jest wyglądająca jak pociąg kolejka na Żar i np. spacer na szczyt Kiczery gwarantujący niebiańskie widoki przy niewielkim wysiłku. Nie wahaj się zacząć od wycieczki będącej tylko „rozpoznaniem terenu” jak ta przed chwilą wymieniona, czyli po prostu spacerem w bliższej lub dalszej okolicy wyciągu i powrotem na dół tą samą drogą.
 
-Szukaj na początek oczywistości, znanych, wydeptanych i pewnych. Dlaczego, zapytasz? Dlatego, żeby realia mogły naprawić to, o czym ewentualnie zapomnisz albo czego nie przewidzisz.
 
-Nie porównuj się z nikim i nie stawiaj sobie wymagań, których możliwości realizacji nie jesteś pewien. Nigdy. Ani na pierwszej ani na sto pierwszej wycieczce. Na sto pierwszej zresztą będzie Ci łatwiej o tyle, że będziesz miał sto różnych punktów odniesienia sam dla siebie.
  
-Przeczytaj rozdział w przewodniku opisujący Twoją drogę. Poszukaj relacji w Internecie. Wczytaj się nie tylko w opisy tego, co ciekawe, ale przede wszystkim tego, co trudne, mylące, źle działające, niepewne i nieoznakowane. Obejrzyj jak największą liczbę zdjęć, żeby zakodować sobie plus minus przynajmniej charakterystyczne punkty na trasie.
 
-Bezwarunkowo zaplanuj rozwiązania alternatywne. W razie kłopotów z komunikacją – inny dojazd lub powrót, w razie problemów z pogodą – wcześniejsze zejście w doliny (gdzie, dokąd), w razie wiedzy o źle oznakowanych lub mylących miejscach – obiekty, które pomogą Ci się zorientować.
 
-Skorzystaj z Google Street View żeby poprzez rady z przewodnika odnaleźć wejście na szlak (ulica, numer domu lub znów – charakterystyczny obiekt – most, pomnik, urząd, sklep)
 
-Upewnij się gdzie są przystanki autobusowe, stacje kolejowe, ew. parkingi. Korzystając z komunikacji zbiorowej pamiętaj, że w miejscowościach górskich powszechne (i głupie, ale na razie nic na to nie poradzimy) jest kursowanie na tej samej trasie autobusów lub busów różnych firm przewozowych. Stąd najlepiej wyszukiwać informacje o rozkładach „zbiorowo” na portalach w rodzaju e-podróżnika lub podobnych, a tylko potwierdzać je potem na stronie konkretnej firmy.
 
Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.