Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


niedziela, 14 lipca 2019

Naród bez historii

Moja babcia przez 40 lat po II wojnie światowej karmiła swoje psy używając zamiast miski niemieckiego hełmu, choć oczywiście misek miała co niemiara. Ale taka to była jej mała zemsta, a bardziej może złośliwość za to co musiała przeżyć podczas okupacji. Nie wiem co prawda, czy do wioski w której żyła zajechał w tych czasach jakiś przedstawiciel narodu zza Odry, ale pewien jestem, że gdyby to zobaczył, poczułby się mniej lub bardziej obrażany. I dobrze, bo dokładnie o to mojej babci chodziło. Są sprawy, o których nie wolno zapomnieć a tym bardziej nie wolno ich zagłaskiwać. One po prostu mają swoje miejsce w historii i powinny mieć na zawsze także w pamięci. Niezależnie od tego jak inna od nich jest teraźniejszość.

Przypomniał mi się ten hełm i uśmiech babci na widok mojego pytającego spojrzenia gdy przeczytałem wczoraj o kilku bunkrach Obszaru Warownego Śląsk, które są właśnie parę kilometrów od mojego domu wyburzane dla zrobienia miejsca pod... centrum logistyczne.  Oczywiście można powiedzieć, że nie mają dziś żadnej wartości użytkowej, co jest prawdą, można też dodać, że ich wartość architektoniczna czy wprost historyczna jest taka sobie, bo nie są przecież niczym nietypowym, niespotykanym, niepowtarzalnym. Ale są symbolem i to na widok tego niszczenia symbolu wściekłość we mnie wzbiera.

Obszar Warowny Śląsk, czyli linię umocnień na ówczesnej granicy polsko-niemieckiej rozpoczęto budować prawie natychmiast po dojściu do władzy Hitlera i jeśli ktokolwiek ma w tym względzie wątpliwości dodaję dla jasności, że były to umocnienia polskie przygotowywane na wypadek agresji niemieckiej, a nie odwrotnie. Nie udało się co prawda ukończyć całej linii do chwili wybuchu wojny, ani też nie odegrała ona szczególnie wielkiej roli w walkach i została opuszczona przez polską obsadę w nocy z 2 na 3 września 1939, ale symbolem była i jest i to ten właśnie symbol, symbol polskości Śląska, symbol sprzeciwu wobec niemieckiej próby zdominowania Europy teraz burzy się w imię postawienia o kilka metrów w lewo lub prawo jakiejś tam sobie hali magazynowej, którą za lat pięć i tak się rozbierze i postawi market, a za lat dziesięć może osiedle...

Co ciekawe, a możliwe do sprawdzenia dla każdego np. na mapach portalu orsip.pl bunkry w okolicach Kochłowic, bo to o nich tu dziś piszę nie przeszkadzały przez lata komunistycznym władzom ani nawet działającej w pobliżu kopalni Śląsk (nota bene obecnie również likwidowanej), a przeszkadzają współczesnym biznesmenom, dla których to tylko niewykorzystany metraż "ich" działki. 

Zastrzegłbym tu jednak, że tak jak jeden czy drugi bunkier jest obecnie kawałkiem czyjegoś placu budowy, tak ten plac budowy jest kawałkiem Polski.  A tej własnie Polski nie byłoby dziś, razem z tymże placem i tymiż biznesmenami, gdyby pierwszego września 1939 roku, osiemdziesiąt lat temu, nie stanęli tutaj odważni ludzie broniący swojej ojczyzny. Nie tylko dla siebie i swoich bliskich, ale i dla nas. Tak właśnie im dzisiaj odpłacamy. Wstyd.


Stan z 6 lipca 2019 - foto Portier



Stan z 12 lipca 2019 - foto Tomasz Zamysłowski - zdjęcie ze strony silesia24.pl




niedziela, 7 lipca 2019

O tych, co nie przeskoczyli muru

Po 1989 roku tysiące Polaków poczuło się sierotami systemu. Wychowani, wykształceni lub już funkcjonujący zawodowo w PRL-u nagle zostali rzuceni na fale dzikiego kapitalizmu lat 90, wprost w świat, który do tej pory był im przedstawiany jako zły, wrogi i bezduszny. W ogromnej większości to spotkanie okazało się dla nich mniejszą lub większą przegraną. Albo nie odnaleźli się w nowej rzeczywistości wcale, albo nauczyli się trwać tylko na niższych jej pułapach, podświadomie chyba utożsamiając ich biedę z tak dobrze sobie znaną biedą komunistycznej Polski albo wreszcie, w najlepszym wypadku zacząć musieli kształtowanie swojego świata i samych siebie od nowa. 



Katarzyna Duda odnalazła po latach osoby, które w trakcie transformacji ustrojowej nie miały odwagi lub możliwości by "wziąć swoje sprawy w swoje ręce", między innymi dlatego, że latami wmawiano im, że to państwo zrobi to za nich, i zapytała o to jak dziś, po 30 latach nowego ustroju wygląda ich codzienność. Poprzez smutne, ale jednak bardzo subiektywne wspomnienia pełne opowieści o bezrobociu, goryczy, niespłacanych pożyczkach i pracy za najniższe stawki przebija się, jak sądzę nie całkiem zamierzone przez autorkę, pytanie, na które każdy z czytelników sam musi sobie znaleźć odpowiedź. Czy "ofiary transformacji" są ofiarami faktycznymi, poszkodowanymi przez nieczułych kapitalistów, czy też może właśnie tym bezwładnym "człowiekiem sowieckim" którego usunięcie z rynku było mimo wszystko ceną za to by zaistnieć mogła nowa rzeczywistość.

***

Będąc jednym z bohaterów tej publikacji stanowczo skłaniam się ku tej drugiej tezie, ponieważ jak już na tym blogu pisałem, nie wolno utożsamiać goryczy wynikającej z łamania prawa pracy czy złej organizacji państwa z automatycznym gloryfikowaniem socjalizmu czy tzw. Polski Ludowej.  Narzekanie na psujący się często samochód nie oznacza tęsknoty za furmanką.


Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.