Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


niedziela, 17 lutego 2013

Portier na You Tube

 
Zapraszam do odwiedzania kanału video
mojego bloga w serwisie You Tube.
 
 

 

poniedziałek, 11 lutego 2013

Czy trzeba wypowiadać umowę o wywóz śmieci?

Niedawno wpadła mi w ręce bezpłatna gazetka wydawana w jednym z miast Górnego Śląska z zamieszczoną tam informacją o konieczności składania z odpowiednim wyprzedzeniem wypowiedzeń umów firmom zajmującym się wywozem odpadów dla uniknięcia od lipca podwójnych opłat w związku z przejęciem tej usługi przez gminy. 
 
Zwróciłem się po jej przeczytaniu do największego chyba "operatora śmieciowego" w Katowicach - Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej z zapytaniem jak też w naszym mieście wyglądać będzie ta operacja, jaki jest okres wypowiedzenia, w jakiej formie należy je składać oraz przede wszystkim jak sprawić, by unikając zdublowania usługi nie zostać jednocześnie choćby na tydzień "sam na sam z kubłem".
 
Odpowiedź jaką dziś otrzymałem i zamieszczam poniżej dowodzi nie tylko szybkości i praktycznego podejścia samej firmy (bez tych wszystkich "z uwagą zapoznalismy się ble ble ble"), ale także, co o niebo ważniejsze, wzorowego wręcz rozwiązania problemu. Chapeau bas!
---
Dzień dobry,
w odpowiedzi na otrzymane zapytanie informuję, że na fakturze za I kwartał 2013 zostanie umieszczona informacja:
MPGK INFORMUJE, ŻE DOPISUJE SIĘ W §10 UMOWY PUNKT 2 O BRZMIENIU: „2. W ZWIĄZKU Z WEJŚCIEM W ŻYCIE USTAWY O UTRZYMANIU CZYSTOŚCI UMOWA ULEGNIE ROZWIĄZANIU W TERMINIE PRZEJĘCIA OBOWIĄZKÓW ZG.Z W/W USTAWĄ PRZEZ GMINĘ KATOWICE.
Tym samym zwalnia to naszego klienta z konieczności wypowiadania wiążącej nas umowy i podwójnych opłat.

Z poważaniem
Teresa Manowska
Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej Sp. z o.o. 
 
 =============
 
DODANE 9 MARCA 2013
 
 Dotyczy tylko mieszkańców Katowic!
 
Do trzydziestego pierwszego marca br. nalezy pobrać STĄD i złożyć osobiście lub przesłać listem poleconym na adres Urzędu Miasta Katowice wypełnioną deklarację wraz z kopią dotychczasowej umowy z przedsiębiorstwem wywozowym. Obowiązek ten spoczywa na właścielu posesji. W przypadku współwłasności i jednej umowy wystarczy złożenie powyższego dokumentu przez tylko jednego ze współwłaścieli. W razie osobnych umów - przez wszystkich.

piątek, 8 lutego 2013

Bibliografia

Nie pamiętam jaki tytuł nosiła pierwsza książka, którą przeczytałem, ale nie zapomnę za to nigdy, jaki był pierwszy wyraz.

Dżem.

Aha! Wiem, że dziwnie brzmi, ale to szczera prawda. Siedziałem sobie wieczorem w kuchni sącząc kakao („…kapela cięła walca na sześć” – Lady Pank) i wpatrywałem się w stojący na półeczce kredensu słoik.
-Dyy...
-Dyy…zyy…em. Dyzem… Dzem. DŻEM!
Mama mało nie upuściła talerzy.
-Umiesz czytać!
-Nie, ja tylko te literki tutaj… - na wszelki wypadek zacząłem się tłumaczyć.
-Umiesz czytać!!!

Naprawdę nie chciałem. Samo przyszło. Jak po maśle. Znaczy po dżemie.

W tamtych czasach czytania i pisania uczono „oficjalnie” dopiero w pierwszej klasie podstawówki, a że byłem ledwie zerówkowiczem to posiadłszy wspomnianą umiejętność z miejsca awansowałem w przedszkolu do swego rodzaju, nie bójmy się tego słowa, warstwy inteligenckiej (chciałoby sie napisać "i tak mi zostało", ale już sam mój nick wyraźnie temu zaprzecza).

Jako dzieciak początkowo czytałem głównie to, co czytać mi kazano. Puc, Bursztyn i goście, Nasza szkapa, Ferdynand Wspaniały, Chłopcy z Placu Broni, Łysek z pokładu Idy, W pustyni i w puszczy, i tak dalej i tym podobne.  Niektóre z tych książek miały klimat i działały na wyobraźnię (ileż łez wylałem po śmierci Nemeczka albo Piętaszka!), ale ogromna większość była dla mnie zwyczajnie nudna. Jak to ja zdecydowałem się więc pochodzić nieco własnymi drogami.

Pierwszą były tajemnicze kartony w naszej piwnicy. Do dziś nie wiem, dlaczego tyle książek moi rodzice akurat tam trzymali. Zapewne miało to jakiś związek z rozmiarami naszego mieszkania, ale niezależnie od przyczyn dodawało wygrzebywanym przeze mnie skarbom posmaku tajemnicy (oraz zapachu stęchlizny). Siadywałem sobie w każdym razie na skrzyni z ziemniakami i w czasie gdy mama robiła pranie wczytywałem się w różne historie. I potem tylko szło o to bym mógł coś zabrać na górę. Nie zawsze mogłem. Może to i lepiej, bo tam, pośród betonowych białych ścian, otoczony słoikami z kompotem (nie, dżemu nie było), rozmaitymi narzędziami, pudłami i rowerami traktowałem swoje lektury jakoś chyba bardziej magicznie. Proszę sobie wyobrazić na przykład podręcznik dla szkół pielęgniarskich z moim ulubionym (?) rozdziałem o wojnie jądrowej…
Jak urządzić piwnicę na wypadek ataku (kompoty i lekturę już miałem), jak przechowywać żywność itp. A najlepszym fragmentem był ten o konieczności umycia się w beczce po opadnięciu pyłu radioaktywnego.
Taaa… Już to widzę…
Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.