Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


niedziela, 30 września 2012

Trzy Kopce i co dalej?

W jak na razie ostatniej, nieopisanej tu jeszcze wycieczce na szczyt Trzech Kopców Wiślańskich napotkałem na swojej drodze nie tylko doprowadzający mnie do szału w górach asfalt i tabliczki z ofertami sprzedaży działek budowlanych...


 ale i coś takiego, co przelało już czar(k)ę goryczy...


...i sprawiło, że zaraz po powrocie do domu napisałem krótki list o treści jak poniżej.
 
Dodam tu jeszcze dla wyjaśnienia, że budynek przedstawiony na fotografii jest zlokalizowany przy "Telesforówce" - prywatnym mini schronisku na Trzech Kopcach właśnie.
 
Dzień dobry.
 
Byłem kilka dni temu w pobliżu Trzech Kopców i Państwa placówki. Chciałbym zapytać czy budowany tuż obok dom ma być jej rozszerzeniem czy też jest prywatnym budynkiem mieszkalnym? To bardzo przygnębiające, gdy uciekając od cywilizacji do natury spotyka się na szczycie góry budowę.
 
Pozdrawiam
 
[...] – Katowice*
 
Właściciele odpowiedzieli mi kilka dni później.
 
Witamy!
 
Budynek, który powstaje będzie domem mieszkalnym z niewielką częścią wydzieloną dla turystów, do której zostanie przeniesiona aktualna Telesforówka. Budynek musi być takiej wielkości ponieważ wymogi jakie stawia sanepid (toalety, kuchnia) są dość wysokie a młodsze pokolenie (czyli ja i mąż) nie podjęlibyśmy się przejęcia aktualnego budynku, który stoi od ponad 20 lat i zimą gdy jest w nim -20 stopni nie jest komfortowym miejscem do pomocy ciepłą herbatką lub grzanym piwem turystom którzy do nas docierają.
 
Poza turystami, którzy przychodzą do nas zimą i nie mają się gdzie ogrzać ani skorzystać z toalety, pragniemy również wyjść naprzeciw turystom, którzy do teraz obawiali się (ze względu na wizualny stan budynku) zakupić u nas pyszne jedzenie domowe lub nawet herbatę (część turystów jest zaskoczona, że posiadamy bieżącą wodę...). Mamy również nadzieję, że dzięki lepszym warunkom chętniej odwiedzą nas turyści z dziećmi.
 
Również kochamy przyrodę i naturę i chcemy wśród niej żyć przez cały rok i wydaje nam się, że będzie Pan w stanie zrozumieć zmiany jakie na Telesforówce muszą zajść aby nadal mogła funkcjonować (w przeciwnym przypadku zostałaby w najbliższych 2-3 latach zamknięta ponieważ Rodzice chcą już przejść na zasłużoną emeryturę). Nie byłoby wtedy ani ławeczek, ani koszy na śmieci (z których śmieci zwozimy naszymi samochodami na dół), ani herbaty/ kawy / pysznej grochówki / piwa, które sami wywozimy na szczyt.
 
A nieskalaną cywilizacją przyrodę można nadal znaleźć w Beskidach - wystarczy zboczyć z utartych szlaków i udać się na takie, na których nie ma schronisk i przytulisk takich jak nasze więc wydaje nam się, że i Pan (jeśli mimo wszystko zmiany w naszej Telesforówce do Pana nie przemówią) znajdzie nowe tereny, w które można uciec od cywilizacji.
 
Pozdrawiamy,
Właściciele Telesforówki (a dokładniej V pokolenie gospodarzy od 1860 roku).

 
---
 
Powie ktoś, że przesadzam, że się czepiam, że jestem przewrażliwiony. Pewnie jestem. Asfaltu i cegły dość mam jednak w Katowicach, w góry jadę dla gór, nie dla "grzanego piwa i herbatki". Więc co? Ma nie być schronisk, domów, jakiegoś dojazdu do nich i po prostu, że zacytuję pana Kononowicza, niczego? To nie tak. Chciałbym tylko, żeby wszystkie te placówki były gdzieś w tle wobec natury, a nie, żeby jak na Równicy na przykład, na której moja noga już nie postanie, to natura była tłem dla biznesu.
 
Telesforówka, o której tu mowa mi się spodobała. Ta stara Telesforówka. Ma klimat. Ma urok. Nie wiem czy będzie go miał ten budynek, który przedstawiłem na zdjęciach. Już tylko to, że jest na szczycie góry psuje jej "górskość", bo kwestię oceny np. dowozu turystów samochodem z i do dworca kolejowego pozostawiam do samodzielnego przemyślenia każdemu. Wierzę jednak, że dziedzicząc tradycję odziedziczyli też nowi gospodarze i miłość do gór, takich, jakimi były przed laty i jakimi jak sądzę na zawsze powinny pozostać i dlatego też życzę Im w tym wytrwałości.
 
 
 
*- Każdy z listów publikowanych na tym blogu jako moje prywatne "interpelacje" w różnych sprawach w oryginale ZAWSZE podpisuję pełnym imieniem i nazwiskiem korzystając także z oficjalnego adresu email. W korespondencji z urzędami podaję dodatkowo pełny adres zamieszkania.
 

środa, 12 września 2012

Dziki w Katowicach - odpowiedź Urzędu Miasta

We wtorek czwartego września br. wysłałem do Urzędu Miasta Katowice  zapytanie [Kliknij TUTAJ, aby je przeczytać] w sprawie penetrujących niektóre dzielnice dzików oraz działań podejmowanych w związku z tym przez władze. Jako swego rodzaju wzór przekazałem także w załączniku wycinek z dwutygodnika "W Bielsku Białej" opisujący rozwiązania podobnej sytuacji tam zastosowane.
 
W poniedziałek 10 września otrzymałem list polecony, którego treść po zeskanowaniu przedstawiam poniżej. Już poza tematem na duży plus zaliczyć tu muszę szybkość i poziom merytoryczny samej odpowiedzi. Oto ona.



==============
 
Katowice, dn. 6.09.2012 r.
 
W odpowiedzi na Pana pismo ws. działań podejmowanych przez Miasto Katowice w sprawie dzików pojawiających się na terenie zabudowanym informuję:

1. Kwestia odstrzału. Odstrzał prowadzony jest przez koła łowieckie zgodnie z przepisami ustawy - Prawo łowieckie oraz rozporządzeń wykonawczych do niej. Na ich podstawie wykonywanie polowań może odbywać się w odległości nie przekraczającej 100 m od zabudowań mieszkalnych.  Tak więc 4  koła łowieckie działające w południowych dzielnicach Katowic wykonują swe polowania w granicach swoich obwodów łowieckich. Od nawiązania współpracy w połowie 2008 r. koła te dokonały odstrzału następujących ilości dzików (w roku gospodarczym) - w 2009 r. - 526, w 2010 r. - 542, w 2011 r. - 464 sztuk.
 
2. Miasto wspomaga corocznie ww. 4 koła łowieckie środkami finansowymi na zakup kukurydzy paszowej oraz chemicznych środków odstraszających lub przywabiających dziki. Kwota jest dzielona proporcjonalnie do ilości dzików pozyskanych w poprzednim roku gospodarczym przez dane koło łowieckie. Kukurydza paszowa zakupywana przez koła służy do utrzymywania na terenie lasów wokół zamieszkałych obszarów miasta tzw. pasów zaporowych, których rolą jest zatrzymywanie dzików „kierujących się" do miasta. Na tych pasach zabronowywana jest kukurydza, będąca szczególnym przysmakiem dzików, które dla jej zdobycia zatrzymują się i szukają jej właśnie w tych miejscach.
 
3. Kwestia usypiania. Od połowy 2008 r. w mieście działa grupa interwencyjna, której zadaniem jest  uśpienie  tych  zwierząt  i  wywiezienie   ich  do   lasów  poza  granice administracyjne miasta (do Dulowej k/Krakowa). Grupa składa się ze strzelca (będącego strażnikiem    leśnym),    weterynarza   (dozującego    środek    usypiający)    oraz    sekcji transportowej i działa po otrzymaniu potwierdzonego przez Straż Miejską sygnału o pojawieniu się „zalegających" dzików na terenie miasta. Grupa nie podejmuje działań, gdy dziki jedynie przechodzą przez jakąś okolicę, gdy prowadzenie akcji ich usuwania mogłoby spowodować większe zagrożenie bezpieczeństwa (np. w pobliżu ruchliwych ciągów komunikacyjnych) oraz w porze wieczorno-nocnej. Miasto Katowice zakupiło odpowiedni sprzęt do usypiania oraz wyłapywania dzików, jak również ponosi koszty prowadzonych akcji. Dzięki tym działaniom udało się znacznie zminimalizować liczbę dzików pojawiających  się na terenie miasta:  przez 6 miesięcy 2008  r.  uśpiono i wywieziono 44 dziki, w 2009 r. - 22, w 2010 r. - 8, w 2011 r. - 6, w 2012 r. - 13 szt.
 
4. Odpowiedzialność prawna i finansowa. W tym zakresie obowiązują odpowiednie przepisy przywołanej w pkt l ustawy. Art. 46 określa zakres odpowiedzialności administratorów lub zarządców obwodów łowieckich (są nimi w zasadzie koła łowieckie) za straty powodowane przez wymienione gatunki zwierząt w uprawach i płodach rolnych oraz przy wykonywania polowanie. Z kolei art. 50 określa zakres odpowiedzialności za straty powodowane przez zwierzęta łowne z art. 46 na obszarach niewchodzących w skład obwodów łowieckich. Takimi terenami są np. tereny wyłączone z gospodarowania w danych obwodzie, a więc np. tereny zamieszkałe. W takich przypadkach odpowiedzialnym prawnie i finansowo jest Skarb Państwa, w imieniu którego środki wypłaca zarząd województwa. W przypadku Katowic i innych takich -terenów w województwie śląskim - odpowiedzialnym jest Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego, Wydział Terenów Wiejskich.
 
5. Kwestia działań Straży Miejskiej i Policji. Służby te są ustawowo powołane do działania w sytuacji realnego i bezpośredniego zagrożenia porządku publicznego i bezpieczeństwa. Jednakże w sytuacji, gdy dzik „może stwarzać" zagrożenie - wiele zależy od faktycznej, konkretnej sytuacji oraz często subiektywnego poczucia bezpieczeństwa danej osoby i podejścia konkretnych funkcjonariuszy. Dodać należy, że w zasadzie ani Policja ani Straż Miejska nie posiadają adekwatnych środków do działania przeciwko pojawiającym się dzikom.
 
Pragnę nadmienić, iż opisane wyżej w pkt 1-3 rozwiązania były praktycznie pierwszymi próbami rozwiązania tego problemu w skali kraju i obecnie są często, w całości lub w części, powielane przez inne miasta, gminy i powiaty borykające się z zagrożeniem powodowanym przez dziki. Jednakże rozwiązania takie mogłyby być w pełni skuteczne, gdyby w parze z nim szły świadomość i dobra wola samych mieszkańców, którzy bardzo często sami „przyciągają" te zwierzęta do miasta pozostawiając otwarte śmietniki, wyrzucając żywność i jej resztki w miejscach, w których są one łatwo dostępne dla dzików, bądź też celowo je dokarmiając.
 
Mam   nadzieję,   że   przedstawione   powyżej   informacje   będą   dla   Szanownego   Pana satysfakcjonujące.
 
Z poważaniem
Naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego
mgr Mirosław Cygan
 
=============
 
 
Informacje tak, ich wpływ na realną sytuację w mieście już znacznie mniej.
 
Zacznijmy od początku. Kwestie odstrzału lub usypiania wedle przedstawionego dokumentu wyglądają wręcz świetnie, ale z ręką na sercu muszę przyznać, że słyszę o nich po raz pierwszy i nie znam też nikogo innego, kto zetknąłby się z nimi w Katowicach. Być może jednak jestem niedoinformowany, dopuszczam przynajmniej w teorii taką możliwość.
 
Punkt drugi, to znaczy akcja kukurydziana podoba mi się bardzo - jest racjonalny i relatywnie tani. Podobnie rzecz ma się z punktem czwartym, tj. sprawą odszkodowań. Jeżeli rzeczywiście poharata mnie dzik, np. wtedy, gdy będę szedł z autobusu do pracy, to jak rozumiem spodziewać się mogę od władz wojewódzkich finansowego zadośćuczynienia. Bardzo dobrze. Właśnie to chciałem wiedzieć. Niezależnie od tego ważne są też możliwości odszkodowań ze strony kół łowieckich dotyczące terenów pozamiejskich i zniszczenia mienia czy upraw rolnych.
 
Kwestia z punktu trzeciego teraz. Obawiam się, że dziki w wielu miejscach nie są "wędrowne", a jak najbardziej zastałe, o czym przekonałem się wielokrotnie po prostu przed nimi uciekając. Nie mogę się więc zgodzić, że tacy maruderzy są programowo usuwani, bo gdy przez ileś tygodni czy miesięcy to samo zwierzę czy zwierzęta ryją w tych samych okolicach, to naprawdę można je sobie "zaobrączkować" w pamięci.
 
Punkt piąty, czyli Policja i Straż Miejska. Zdanie o tym, że nie posiadają one środków do działania przeciwko dzikom nieco mnie rozbawiło. Powiedzmy, że Policja nie jest od tego, ale już Straż Miejska jak najbardziej, a jeśli sama rzekomo nie ma możliwości, to chyba powinna jakoś takie akcje (np. po zgłoszeniach mieszkańców) organizować i koordynować. Osobnym, wykraczającym poza ramy tej interpelacji pytaniem jest CO właściwie może i co robi Straż. Tutaj mały i wcale nie odosobniony przykład KLIK!
 
Sprawa de facto ludzkiej ignoracji, czyli słynne już dokarmianie. Tak! Tak właśnie jest, tutaj pełna zgoda. Sam byłem np. kilka razy świadkiem działań pewnego pana, który samochodem opisanym jako własność piekarni dostarczał teoretycznie gołębiom (też nie wiem po co) chleb na ogromnych tacach-kuwetach. Tego, że stawiał je pośród zrytego przez dziki trawnika jakoś chyba nie zauważał...
 
Może brakuje w naszym mieście właśnie akcji ulotkowej podobnej jak w Bielsku? Może powinno się dodać do gazet jakieś wkładki - informatory? Nie wiem, ale w każdym razie trzeba COŚ (z)robić inaczej. Niezależnie bowiem od liczb i słów na papierze, na ulicach i skwerach Katowic jest źle i nic nie wskazuje by szło ku lepszemu.
I niech najmniejszym, bardzo co prawda subiektywnym, ale jednak wymownym potwierdzeniem mojej opinii będzie fakt, że dziś o świcie po raz któryś już w okolicach brynowskiej pętli spotkałem znaną mi od ponad roku świńską rodzinkę w doskonałych humorach ryjącą miejskie trawniki...
 

poniedziałek, 10 września 2012

Portier pyta - PKP odpowiada

Dwudziestego szóstego sierpnia br. zwróciłem się listem elektronicznym [kliknij TUTAJ, aby go przeczytać] do spółki PKP Dworce Kolejowe z zapytaniem o ogólną politykę firmy wobec tragicznego i stale pogarszającego się stanu wielu budynków dworcowych, podając jako przykłady trzy stacje: Katowice Ligota, Ustroń Polana oraz Skoczów. Dziś otrzymałem odpowiedź, którą zamieszczam poniżej w pełnym brzmieniu.
 
==============
 
Dworzec to dla podróżnych często wizytówka miasta czy regionu, do którego przyjechali. Niedoinwestowana przez lata kolej w wielu miejscach nie zdołała jednak utrzymać dworców na poziomie, którego by oczekiwali, zarówno mieszkańcy jak i turyści. Program modernizacji dworców obejmuje obecnie 80 takich obiektów, w kluczowych miastach jak i mniejszych miejscowościach. Inne czekają na remonty czy przebudowę w następnych latach. Pozostaje jednak ponad 1600 obiektów, które swoich funkcji od dawna już nie spełniają, bo pociąg dojeżdża tam zaledwie kilka razy w ciągu dnia albo wcale.
 
Tu najlepszym rozwiązaniem jest współpraca z samorządem. Zachęcamy  władze samorządowe aby przejmowały od nas niektóre obiekty. Ich powierzchnie można wykorzystać na wiele różnych sposobów (np. biblioteki).
 
Do takich obiektów zaliczają się dworce w Ustroniu Polanie oraz w Skoczowie,  przy czym Ustroń Polana jako nie zasiedlony został wyłączony całkowicie z eksploatacji, a Skoczów w części ogólnodostępnej. Urzędy  Miasta Ustroń oraz Skoczów otrzymały propozycję od Prezesa PKP S.A. w maju 2011r. w zakresie przejęcia omawianych dworców. Jednakże żadna z Gmin nie wyraziła zainteresowania przejęciem dworców. Nie powiodły się również próby pozyskania  innych użytkowników prowadzone przez nas od chwili przejęcia dworców w grudniu 2010r.
 
W obecnej chwili brak wpływów od przewoźników, którzy przestali płacić PKP SA za utrzymanie części publicznej dworców, pokrywania kosztów utrzymania dworca – w tym przede wszystkim kosztów energii, ogrzewania, sprzątania i remontów, brak również zainteresowania najemców komercyjnych, a przede wszystkim jednostek samorządu terytorialnego,  zły stan techniczny obiektów i jednoczesny ogromny niedobór środków finansowych po stronie PKP SA, nie pozwalający na rewitalizację infrastruktury dworcowej, zmusza nas do poważnego rozważenia decyzji o rozbiórce niektórych dworców. Powyższe rozważania dotyczą między innymi dworca Ustroń Polana.
 
Lepsza sytuacja dotyczy dworca Katowice Ligota, którego przebudowa została ujęta w planach inwestycyjnych PKP SA jako uzupełnienie robót inwestycyjnych planowanych przez zarządcę linii kolejowej – PKP PLK SA w zakresie przebudowy peronów i torów. Projektowana przebudowa budynku dworca Katowice Ligota  uwzględniać będzie aktualne potrzeby Urzędu Miasta Katowice dotyczące zagospodarowania powierzchni na posterunek Straży Miejskiej.
 
Katowice 10-09-2012
Pozdrawiam
Barbara Piaszczak
 
==============
 
Tyle PKP. Cóż można powiedzieć? Z jednej strony nie jestem zdziwiony. Wiadomo było, że sednem odpowiedzi będzie brak pieniędzy, ale z drugiej proste przekładanie istnienia czy standardu jakiegoś dworca z kwestii przynoszenia bądź nie przynoszenia przezeń zysków budzi mój najgłębszy sprzeciw.
 
Dworzec jest częścią usługi o nazwie przewóz osób! Pora, aby panie i panowie z PKP raczyli to sobie uświadomić! Kupując bilet, kupujemy określony standard. Podróży, ale i przygotowania do niej, przesiadki czy stacji docelowej. To logika, nic innego. Można ludzi przewieźć piaskarką i "wysypać" w polu, tak z pewnością będzie najtaniej, ale to chyba nie ten kierunek, w którym należy zmierzać?
 
Spójrzmy przykładowo na stację w Ustroniu Polanie, którą opisałem w pierwszym poście. Na pociągi wracające z Wisły w kierunku Katowic czeka tam za każdym razem dosyć spora grupa pasażerów. Nie ma jednak dla nich normalnych ławek, wiat, kas, baru, sklepiku, nie ma ubikacji, nie ma bieżącej wody. Bo PKP DK nie ma pieniędzy. Zdanie - klucz. I już. I załatwione.
 
Usiąść można w brudnej szopce udającej poczekalnię, na połamanych resztach dwóch starych parkowych ławek na zewnątrz, zarośniętym klombie albo czterema literami wprost na gołym peronie, co też wielu czyni. Za stałe towarzystwo ma się chaszcze, śmieci, połamane gałęzie oraz mężczyzn, kobiety i dzieci załatwiających się za wagonami wprost na ziemię.  I to mamy uznać za normalne!? To są Polskie Koleje!?
 
Budynek dworcowy i pawilonik z (nieczynnym) WC wcale nie są aż tak nieodwracalnie zniszczone, są tylko zaniedbane. Tam nie tyle jakieś kosmiczne pieniądze, ile dobry gospodarz, chęć i praca są potrzebne! Tuż obok jest przystanek PKS, niedaleko kolejka na Czantorię, można założyć kiosk Ruchu, może zamienić dworzec w coś na kształt schroniska z możliwością noclegu a'la PRL, ale uratować i przywrócić zarazem choć część tego, czego oczekuje normalny podróżny w dwudziestym pierwszym wieku, a co w brudnym i biednym wieku dwudziestym było codziennością!
 
I na Boga, jakie biblioteki? Gdzie?! Na dworcu?
Mam najpierw czytać mądrą książkę, a potem (proszę wybaczyć dosadność sformułowania) lać po krzakach, dlatego, że ktoś wymyślił spółkę, która nie robi dobrze tego, do czego została powołana, a mimo to istnieje i płaci swoim pracownikom pensje?!
 
Odnoszę wrażenie, że tym listem PKP usiłuje mi sprzedać kulawego psa zaklinając się, że to właśnie taka nowa rasa ;))
 

 
=====================================
 
 
 
 
PS.
Dworzec w Katowicach Ligocie postaram się opisac i pokazać z bliska w osobnym wpisie. O tutaj!
 

piątek, 7 września 2012

Dziki kraj

W trakcie jednej z moich wypraw znalazłem na parapecie bielskiego dworca kolorowy dwutygodnik wydawany przez władze samorządowe, zatytułowany po prostu „W Bielsku-Białej” i w oczekiwaniu na przyjazd mojego pociągu zagłębiłem się w lekturze. Bardzo szybko stwierdziłem, że w przeciwieństwie do ogromnej większości tego rodzaju wydawnictw to akurat jest „czytalne”. Ciekawe, dobrze napisane teksty, dużo przystępnie podanych informacji i przede wszystkim ton całości nie tyle „nakazowo rozdzielczy”, ile bardziej partnersko gospodarski.  


Ale zapewne nie wspomniałbym tutaj o tym moim peronowym zaczytaniu, gdyby nie tekst o… dzikach. Tak! Właśnie o tych z daleka może i sympatycznych zwierzakach, które starają się od jakiegoś czasu przekonać nas „przez zasiedzenie”, że były obok od zawsze.   A przecież to nieprawda!
 
Włochate zwierzaki szwendające się po miejskich parkach, placach zabaw, skwerach czy wręcz ulicach, to widoczek najdalej kilkuletni i choć nie tylko w Polsce spotykany, to jednak niewątpliwie co najmniej żenujący jeżeli nie wręcz stwarzający realne zagrożenie.
 
 Katowice Brynów, zima 2011/12. Zdjęcie mojego autorstwa.
 
Albowiem któż zagwarantuje nam, że fotografowana po raz setny danego dnia locha z młodymi, przeganiana na dodatek z miejsca na miejsce klaksonami samochodów nie postanowi nagle akurat NA NAS OSOBIŚCIE wyładować swoich frustracji? I cóż wtedy? Pstrykniemy jej focię zanim połamie nam nogi? Na pamiątkę czy bardziej już jako podkładkę pod chorobowe?
 
Albo… kto nam pomoże? Policja? Straż Miejska? Nadleśnictwo? Jak?
I co w ogóle mamy zrobić, gdy przyjdzie nam stanąć twarzą w... ryj z dzikiem?
 
Wydział Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Bielsku-Białej  wydał i rozpowszechnił ulotkę informującą jak zachowywać się przy spotkaniu z takim nieproszonym gościem. Oto jej skrócona (przeze mnie) treść.

  1. Jeżeli spotkaliśmy dzika, a sami nie zostaliśmy przez niego zauważeni należy się spokojnie wycofać.
  2. Jeśli dzik nas dostrzegł nie wykonujemy żadnych gwałtownych ruchów ani nie uciekamy (łatwo powiedzieć! – dop. Portiera), bo może to sprowokować zwierzę do ataku.
  3. Zaniepokojona locha jest bardzo niebezpieczna. W żadnym wypadku nie należy zaczepiać, atakować, głaskać czy dokarmiać jej młodych.
  4. Wchodząc na teren, na którym mogą znajdować się dziki nie wolno się skradać, gdyż przestraszone (zaskoczone) zwierzę może zareagować atakiem.
  5. Należy zachować zwiększoną ostrożność napotykając miejsca zryte przez dziki.
  6. Nie wolno szczuć dzików psami.
  7. Po zmroku należy unikać zarośli, a starać się poruszać drogami, po których odbywa się ruch samochodowy.
  8. Dzieci nie powinny samotnie przebywać w rejonach, w których pojawiają się dziki.
  9. Nie ma „oswojonych” dzików.
  10. Nie wolno dokarmiać ani umożliwiać dzikom żerowania, poprzez np. wyrzucanie żywności, liści czy zepsutych owoców i warzyw w miejsca niedozwolonych.
  11. Śmietniki przy posesjach należy zamykać.
  12. Nielegalne wysypiska trzeba zgłaszać Straży Miejskiej. Dotyczy to również wypadków podrzucania odpadów komunalnych np. do czy obok kubłów na przystankach autobusowych lub w innych miejscach.
  13. Ponieważ jeżdżące po lasach i szlakach samochody i inne pojazdy mechaniczne płoszą zwierzęta powodując ich przemieszczanie się, każdy zauważony przypadek należy zgłaszać policji. (Miałem znacznie agresywniejsze zamiary widząc motocyklistów wjeżdżających na Kotarz! – dop. Portiera)
  14. W sytuacji, gdy dziki pojawią się w bezpośrednim sąsiedztwie domów należy zawiadomić Straż Miejską.
Ulotka jak powyżej, choć wydaje się miejscami zalatywać odrobinę łopatologią ma jednak wartość dodatkową poza samą treścią. Uświadamia istnienie problemu. I mieszkańcom i władzom. A skoro dzik JEST problemem, to problem ten należy rozwiązać. W Bielsku zrobiono coś, co zasługuje moim zdaniem na duże uznanie, mianowicie podjęto akcję usuwania dzików z miasta poprzez najpierw wywożenie ich do zamkniętych ogrodzonych quasi rezerwatów, gdzie dzik ma nomen omen zdziczeć, a później przenoszenie już w głęboki las, czyli NA SWOJE MIEJSCE. W ten sposób odłowiono już cztery rodziny tych zwierząt. Zresztą samo pojawienie się dzika można też zgłaszać bezpośrednio do kół łowieckich i wtedy chyba łatwo się domyślić, co dzieje się dalej.
 
I wszystko to, proszę zwrócić uwagę, w mieście, w którym, a raczej wokół którego jest znacznie więcej prawdziwych lasów niż wokół Katowic, czyli gdzie można by zwalić wszystko na naturę i czekać na cud…
Jak u nas.
 
Na zdjęciach poniżej przedstawiam przykładowo otoczenie szpitali w Katowicach Ligocie oraz mieszczących się tuż obok Zakładów Teorii Medycyny Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Teren jest dramatycznie zryty praktycznie co kilkanaście dni, dziki wieczorami chodzą tu jak u siebie, a przecież obok są i Domy Studenta i budynki mieszkalne dzielnicy Panewniki. Ale stan pokazany na fotografii jest tu czymś stałym od plus minus sześciu, może ośmiu lat. I co? I nic.
 

Pętla tramwajowa na Brynowie. Okolice ulic: Kościuszki, Jankego i Kłodnickiej. Dziki, które tu grasują można w zasadzie nazwać po imieniu, bo to cały czas ta sama grupa. Zryte trawniki, wywrócone kubły na przystankach, zniszczone ogrodzenia. Codzienność.  Wymieniać dalej? Proszę bardzo. Ulice Panewnicka, Kolejowa, Śląska, Medyków, Kijowska, Krucza. Opisywana przeze mnie nie tak dawno Kalwaria w Panewnikach… A to tylko trzy dzielnice.
 
Nigdy nie widziałem w Katowicach podobnej ulotki, ani też nie znalazłem żadnej informacji na ten temat zarówno na stronie Urzędu Miejskiego jak i Straży Miejskiej. Po prostu nie ma problemu. Chyba.
 
Ale czy nie jest tak, że za bezpieczeństwo mieszkańców miasta odpowiedzialne są jego władze? Czyli chyba nie zdziwię nikogo stwierdzając wszem i wobec, że zaatakowany czy poraniony przez dzika zażądałbym odszkodowania od pana prezydenta Uszoka, czyli umownie Urzędu Miasta? I nie tylko sam bym tak zrobił, ale i sugerował to każdemu w podobnej sytuacji!
 
Sprawdźmy więc, czy w urzędzie wspomnianym słyszeli o dzikach…
 
 
Szanowni Państwo
Zwracam się niniejszym z prośbą o informację nt. działań podejmowanym przez Urząd Miasta w sprawie dzików penetrujących coraz większe obszary Katowic. Interesują mnie konkretniej rzecz ujmując trzy kwestie.
- Pierwsza: czy jest lub będzie prowadzona akcja odstrzału czy też usypiania i wywozu z miasta tych zwierząt lub inna która by mogła przynieść podobny skutek, a jeśli tak, to kiedy?
- Druga: Kto odpowiada prawnie i finansowo za szkody wyrządzone przez dziki mieniu czy też (zwłaszcza!) zdrowiu mieszkańców? Czy władze przygotowane są do wypłaty odszkodowań osobom np. poranionym przez takie zwierzęta na terenie miasta?
- Trzecia: Czy Straż Miejska, Policja lub ktoś inny jest zobowiązany do jakiegokolwiek działania w sytuacji, gdy np. dziki przemieszczające się przez obszar zabudowany stwarzają lub mogą stwarzać zagrożenie dla mieszkańców czy chociażby bezpieczeństwa na drodze?
W załączniku przesyłam Państwu kopię tekstu z wydawnictwa samorządowego z Bielska-Białej, gdzie jak jasno wynika z treści materiału mimo o wiele większej ilości terenów leśnych niż w Katowicach podjęto działania szersze niż tylko umieszczanie na znakach drogowych absurdalnych w środku miasta tabliczek ostrzegawczych.
Pozostaję z poważaniem
[...]
Ze względu na wymogi prawa podaję swoje pełne dane adresowe, jednakże wyrażam zgodę na odpowiedź w formie elektronicznej, którą uznam za wystarczającą.
[...]
 
 
===
 
A teraz poczekajmy, co, czy i jak Urząd Miasta nam odpowie... ;)
Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.