Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


wtorek, 25 maja 2010

Opowieść z dreszczykami

Kiedy odwiedzam okolice, w których spędziłem dzieciństwo i młodość zdarza mi się spotykać ludzi, których nie ma. Są efektem zaburzenia kolejności „warstw” w mojej pamięci, ulegającej złudzeniu, że skoro budynki, ulice, trawniki i drzewa, choć powierzchownie inne, są nadal w tym samym miejscu co dwadzieścia czy trzydzieści lat temu to i ludzie powinni.
Jak ta dziewczyna z czerwonym plecakiem.
Asia?!
Wtedy. Dzisiaj tylko ktoś podobny na tej samej osiedlowej ławeczce. Jak intruz, który wszedł w kadr.
Przecież Asia miałaby teraz…
Zostawmy to.

Często wspominając ludzi, którzy odeszli w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa, popełniamy błąd przenosząc, zabierając, zawłaszczając ich dusze, myśli, wygląd. Zabierając ze sobą do współczesności kogoś, kto został w innym czasie i nigdy nie przebył ani nie przebędzie drogi, jaka była naszym i świata udziałem od dnia, gdy widzieliśmy się po raz ostatni.

Czy ktoś taki, gdyby dane mu było „dogonić nas” okazałby się tym samym człowiekiem, którego pamiętamy i za którym tęsknimy?
Kim byłby wyrwany z przeszłości?
Czym byłby?
Czy naprawdę chcielibyśmy go spotkać?

Zimna, wietrzna noc. Skrobanie myszy w podłodze. Odblaski księżyca na ramach rodzinnych obrazów. Tykający spokojnie zegar. Ciemność.
I nagle stukanie do drzwi. Głośne, stanowcze, miarowe.
Chciałeś tego, prawda?
A więc jest.

Otworzysz? 

 -----------------------------------------------------------------

Ludzie zawsze lubili się bać. A zanim powstało kino, straszne opowieści krążyły jako książki, opowiadania przy ognisku albo przekazywane szeptem dziecięce sekrety. O wiele bardziej przerażające niż jakikolwiek znany nam współczesny horror, bo nienarzucające odbiorcy gotowego obrazu. Jak ciemność, której tajemnice wypełnić musi nie wzrok, lecz wyobraźnia…

Ten malutki, pożółkły tomik "Opowieści z dreszczykiem" to dla mnie symbol. Pamiątka nocnych koszmarów i nerwowego rozglądania się podczas lektury. Wspomnienie „zakazanych” książek podkradanych z pokoju rodziców i dławiącego strachu na byle szelest wieczorem.

I mimo tych doświadczeń uśmiecham się widząc znów po latach sympatyczną sowę na okładce. Tęskniłem za nią trochę. Jest jak guma, która żuje człowieka (Dziwna afera przy alei M.), jak fascynująca dziewczyna, której dotyk zatruwa (Córka Rappaciniego), jak lot ku niebu na przekór ziemskim ograniczeniom (Opowieść o sile ujemnego ciążenia) i jak pukanie do drzwi w środku nocy (Małpia łapka)…
Wspaniała.

A to, że zasnę dziś przy włączonym świetle to przecież absolutny przypadek.
---------------------------

Pierwsza część tego tekstu zainspirowana "Małpia łapką" oczywiście.

3 komentarze:

  1. Z ludźmi z przeszłości to tylko trochę tak jest, jak z książkami z dzieciństwa. Pamiętamy je, wracamy do chwil, które wyryły nam się z ich powodu w pamięci, lubimy wracać do nich we wspomnieniach. Jest tylko jedna różnica: my się zmieniamy i inni ludzie się zmieniają - i tu niekoniecznie spotkanie po latach nam może wyjść kolorowo; książki zaś pozostają niezmiennie te same, choć my już dawno inni. Czasami tylko potrafimy odnaleźć złotą nić, która nas z nimi łączyła, gdy mieliśmy naście lat. Tobie się udało, sądząc po włączonej lampce po zmroku...;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że cała tajemnica tkwi nie w książkach czy znanych widokach sprzed lat, ale w nas samych. Wszystkie te wzruszenia i radości, strachy i zadawnione pretensje, dosłownie wszystko jest w nas i wymaga tylko (proszę wybaczyć sformułowanie) odpowiedniej stymulacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam takie noce. Najpierw z latarką pod kołdrą czytane horrory, a potem ... brrr! Aż strach wspominać. :)

    I nagle tatko wchodzi do pokoju i zabiera mi książkę i latarkę. Zostaje tylko paraliżujący mnie strach ...

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.