Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


niedziela, 12 czerwca 2016

Człowiek - Praca - Godność

W najnowszym, weekendowym wydaniu Pulsu Biznesu ukazał się artykuł pani redaktor Magdaleny Wierzchowskiej "Rozpoczyna się sprzedaż Konsalnetu" w którym autorka opisując plany sprzedaży tej firmy ochroniarskiej nowemu inwestorowi pośrednio porusza także temat ogólnej kondycji całej branży i jej perspektywy. Ta właśnie część tekstu, choć marginalna w stosunku do sedna zbulwersowała mnie najbardziej i do niej też postanowiłem się odnieść wysyłając do redakcji PB i osobiście autorki list o treści jak poniżej.
 
Podkreślam, że wyrażane przeze mnie opinie opierają się na doświadczeniach i dowodach zgromadzonych na przestrzeni lat 2008 - 2016 u kilku pracodawców w branży i odnoszą się w różnych aspektach i różnym procencie do każdego z nich. Tekst poniższy nie ma na celu dyskredytowania kogokolwiek, w tym firmy będącej bohaterem artykułu p. Wierzchowskiej a jedynie uwypuklenie praktyk łamania prawa przez różnych pracodawców sektora ochrony osób i mienia.

Bardziej szczegółowe informacje na tematy zaznaczone poniżej zostały na początku tego roku przekazane przeze mnie w osobnym piśmie między innymi prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej, panu Andrzejowi Dudzie.
 
 
***
 
Szanowna Pani Redaktor
 
             W tekście "Rozpoczyna się sprzedaż Konsalnetu", który opublikowała Pani na łamach Pulsu Biznesu w numerze 109 z 10-12 czerwca 2016 roku znalazły się zdania, których wymowa, nie wiem czy świadomie czy też przypadkowo, ale bezdyskusyjnie zafałszowuje obraz branży ochrony osób i mienia, w tym zwłaszcza sytuację jej pracowników. Mowa tu przede wszystkim o akapicie, w którym nazywa Pani deregulację, ozusowanie umów zleceń oraz stawkę minimalną "bolesnymi posunięciami" oraz dalszym, w którym używa Pani zwrotu "dodatkowe obciążenia" dodając jeszcze, że "firmy ratują się [podkreślenie moje] cięciami zatrudnienia". Wrażenie, jakie powstaje po przeczytaniu tych słów może być tylko jedno: oto "zły" ustawodawca rzuca kłody pod nogi przedsiębiorcom zatrudniającym setki tysięcy pracowników i pośrednio zmusza ich do redukcji, również liczonych w tysiącach, a zatem najkrócej rzecz ujmując - utrudnia prowadzenie biznesu. Odczucie takie jednak dalekie jest od jakiegokolwiek związku z rzeczywistością, na co niniejszym pozwalam sobie zwrócić Pani uwagę.

Branża ochrony w naszym kraju należy do tych, w których najczęściej łamane są prawa pracownicze i to łamane w sposób najbardziej jaskrawy, bo w odniesieniu do najniżej zarabiających i także najniżej wykwalifikowanych a tym samym najmniej zaradnych na rynku. Działania zaś, o których Pani łaskawa była wspomnieć, nakierowane są tylko na to, aby tym właśnie ludziom zapewnić te same prawa, jakie są minimalnymi w każdej innej gałęzi gospodarki i jakie za minimalne uznaje Kodeks Pracy.

Jestem dogłębnie przekonany, że rolą mediów, również tych zajmujących się wymienionymi tematami tylko od strony finansowej jest nazywanie po imieniu zmian, jakie zachodzą, zmian, których celem jest likwidacja patologii w zatrudnieniu, niemającej prawa bytu w XXI wieku nie zaś jakaś forma "domiaru".

Jeżeli bowiem mówić mamy o rzekomych obciążeniach, jakie stanowi dla pracodawcy konieczność odprowadzenia NORMALNEJ składki na ZUS z umowy zlecenia, powiedzmy najpierw o tym, jakim obciążeniem dla budżetu państwa będą kiedyś ci, za których wczoraj i przedwczoraj składek tych się nie odprowadzało. Jeżeli pochylić się mamy nad losem firm, które zastosować będą musiały stawki minimalne napiszmy wcześniej o tym za ile dziś pracują potencjalni beneficjenci tej zmiany i także jak żałosnym organizatorem jest przedsiębiorca, który mając potrzebę zatrudnienia pracownika nie jest w stanie zaproponować mu nic ponad to, co prawo wyznaczyło, jako stawkę najniższą z możliwych. Nazywajmy, powiadam, rzeczy po imieniu.

Jeszcze jakieś sześć, siedem lat temu najszerzej stosowanym a nieuczciwym, należy to podkreślić, sposobem obniżenia kosztów zatrudnienia w ochronie było tylko i aż stosowanie umów zleceń zawieranych ze spółkami córkami głównego pracodawcy, jako obowiązkowych uzupełnień etatów. Poprzez te właśnie dodatkowe umowy wypłacano wynagrodzenie za godziny nadliczbowe tworząc fikcję pracy świadczonej innemu podmiotowi a zatem niepodlegającej przepisom o dodatkach za nadliczbówki, czyli po prostu pozwalającej wypłacać za godzinę kwoty niższe niż nawet z pensji minimalnej. Wydawało się wtedy, że jest to maksimum tego, co można w tej kwestii zmanipulować, ale oczywiście był to dopiero początek tej swoiście pojmowanej kreatywności pracodawców. Niewiele później pojawiły się na masową skalę umowy zlecenia już solo, bez etatów, choć przecież zawsze prawie spełniające wszystkie wymogi stawianej takiej właśnie pracy. Cały zaś rok 2015 to wysyp umów jak je nazywam syjamskich, czyli zleceń bez składek emerytalnych i chorobowych, bo wystawianych nominalnie w dzień lub kilka dni po fikcyjnej umowie np. na 50 zł brutto (sic!!!) miesięcznie na pracę inną niż faktycznie wykonywana, istniejącą co prawda tylko na papierze, ale za to przepisowo w pełni oskładkowaną. Pozbawiono w ten prosty sposób nie tylko tysiące ludzi gwarantowanych im praw, ale i przy okazji oszukano ZUS i pośrednio urzędy skarbowe. Przykładem wreszcie ekstremalnym niech będą przypadki ogłoszeń o pracę, w których firmy ochroniarskie, będące, o czym się prawie nie wspomina w mediach, w większej części zakładami pracy chronionej, oferowały zatrudnienie na etat osobom (uwaga!) chorym psychicznie, upośledzonym umysłowo, z chorobami narządu wzroku oraz cierpiącymi na epilepsję, czyli najkrócej: ludziom, którzy przy całym szacunku dla ich stanu nigdy nie powinni pracować w branży, jako potencjalnie stwarzający zagrożenie dla siebie i innych. Co stało u podstaw tego otwarcia pracodawców? To proste: Najwyższe akurat za takich pracowników dopłaty z PFRON-u. Nazwanie takich praktyk tylko nadużyciem, byłoby zbyt łagodne…

I wreszcie kwestia ostatnia, ale absolutnie nie najmniej ważna, bo wiążąca się ze wszystkim prawie, co napisałem powyżej. Umowa zlecenie w ochronie nie oznacza dla zatrudnionego jak się to czasem przedstawia „tylko” pracy bez urlopu czy limitów godzin, ale jest przede wszystkim stosowana dla umożliwienia wypłacania za pracę stawek niższych, czasem drastycznie niższych niż w przypadku pensji minimalnej. Dokładniej zaś: służy do omijania prawa, ponieważ jak już wspomniałem przytłaczająca większość ochroniarzy wykonując swoje obowiązki spełnia wszystkie wymogi stawiane zatrudnieniu na etat. W praktyce oznacza to zatrudnianie za stawki uwłaczające godności człowieka, czyli np. pięć, cztery a czasem i trzy złote netto za godzinę bez jakichkolwiek dodatków. Proszę pamiętać o tym wszystkim, gdy kolejny dyrektor lub prezes wylewać będą swoje żale na utrudniające ich firmom działalność zmiany w prawie.

Rynek, szeroko rozumiana ekonomia, podaż i popyt są, z czym się w pełni zgadzam, jedynym motorem współczesnej gospodarki, ale motor ten, jeżeli rozumieć go dosłownie stać powinien zawsze na fundamencie prawa, nie zaś jak to ma dziś często miejsce w branży ochrony osób i mienia – zatopiony w pozbawionym zasad moralnych bagnie.  
Z wyrazami szacunku
[tu w oryginale moje imię i nazwisko] – Katowice
 
Imię i nazwisko tylko do wiadomości redakcji.
 
 
 
***
 
 
DODANE 13 CZERWCA 2016

 

 
Kliknij aby powiększyć obrazek 
 
 

2 komentarze:

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.