Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


czwartek, 14 grudnia 2017

Zapaleńcy


Od kilku miesięcy obowiązuje w województwie śląskim tzw. uchwała antysmogowa stawiająca sobie za cel ograniczenie zanieczyszczenia powietrza poprzez zakaz ogrzewania naszych domów paliwami niskiej jakości, takimi jak np. muły, węgiel brunatny czy mokre drewno, stopniowe wycofywanie pieców nie spełniających określonych norm oraz skuteczniejsze wykrywanie i karanie osób spalających w kotłowniach śmiecie, stare meble itp. Jest to oczywiście tylko najbardziej powierzchowne określenie zamierzeń autorów tego aktu prawnego, bezdyskusyjnie słusznych i potrzebnych, ale jednak moim zdaniem niestety wprowadzanych w życie w sposób delikatnie mówiąc chaotyczny...



Ktokolwiek wieczorami spaceruje w dzielnicach w których większość zabudowy to domki a nie bloki, ten wie, że od lat pali się w nich wszystkim. Od byle jakiego węgla poprzez pocięte gałęzie, stare meblościanki aż po papę, dyktę, gumę i plastiki. To po prostu widać i czuć, bywa, że nawet w środku czarnej, bezgwiezdnej nocy. Widywałem posesje na których połamane szafki czy tapczany cięto lub magazynowano jak każdy inny drewnopochodny opał i to latami. Czasem ze skąpstwa, czasem z przyzwyczajenia, czasem z okazji (łatwego dostępu do czegoś) a czasem wreszcie z nieświadomości lub biedy. Usprawiedliwiać oczywiście takich ludzi nie zamierzam, bo jednak o ile można nie wiedzieć jak na środowisko wpłynie porąbany i spalony w piecu regał, o tyle nie wiedzieć, że ów regał do palenia nie służy, raczej się nie da.

W czym więc problem?
W szczegółach.

Wprowadzono na Śląsku wymogi, które obligatoryjne dla reszty kraju będą za kilka lat, ale nie zadbano, by były one zrozumiałe DLA WSZYSTKICH i wdrażane, właśnie przez to, że wcześniej niż gdzie indziej, jednak łagodniej, stopniowo, bez kar, przede wszystkim zaś równolegle z codzienną pracą nad zwiększaniem świadomości ekologicznej mieszkańców. Zacznijmy bowiem chociażby od tej niewinnej z pozoru kwestii czasowej. Mogę legalnie nabyć dziś, także w obrębie naszego województwa, piec najniższej klasy, czyli popularnego kopciucha, ale nie mogę go używać! Absurd, prawda? Sprzedawca nie musi jeszcze przez kilka lat oznaczać pieca w sposób jasno określający jego (jakąkolwiek) klasę, ale ja za użytkowanie urządzenia innego niż "piątka" lub "eko" zapłacę karę! Podkreślmy bowiem, że terminy użytkowania liczone w latach dotyczą pieców działających przed pierwszym września 2017 roku, nie pieców danej klasy w ogóle. Czyż nie prostsze było nakazanie sprzedawcom znakowania klasowego każdego sprzedawanego urządzenia, a dopiero potem ewentualne kontrolowanie tego samego już w miejscu instalacji? Pytanie retoryczne.

Problem kolejny to piece będące w użyciu od dłuższego czasu. Po pierwsze jak wspomniano znakowanie nie jest jeszcze powszechne, a tym bardziej nie było lat temu pięć, osiem czy dwadzieścia. Zatem okres zgodnego z prawem użytkowania, zależny przecież od generacji, mamy znów wydedukować sobie sami, a to przynajmniej w jakiejś części przypadków będzie bardzo trudne jeżeli nie wręcz niemożliwe. Rozwiązanie? Czytelny, napisany prostym językiem i zilustrowany przykładami "katalog" pozwalający sprawnie ocenić każdemu, niezależnie od wieku i wykształcenia co też ma w kotłowni.*
No i właśnie. Kotłownia. A co z piecami stricte domowymi**? Wciąż przecież w użyciu pozostają piecokuchnie, kozy, rozmaite Żary, piece kaflowe i tym podobne wynalazki. One nigdy nie miały i raczej nie będą mieć generacji. Ale znów to my mamy wiedzieć co i jak, bo jeśli nie będziemy, zapłacimy w razie kontroli karę. A przepraszam SKĄD ta wiedza ma do nas płynąć? Z uchwały, która jest krótkim, ogólnym tekstem, z wydanych po niej bardzo długich i trudnych często do zrozumienia elaboratów różnej maści, a może z kilkunastosekundowych reklamówek wyświetlanych w przyspieszonym tempie w pociągach czy autobusach? Zabrakło tu moim zdaniem właściwej kolejności i skali. Pokolenie 45+ może tego nie opanować z takich źródeł. Jedno za długie i trudne, drugie za to dla odmiany za skrótowe, a reszty szukaj sam!
Czyli z przymrużeniem oka - wydajemy Kodeks Drogowy brajlem po łacinie a potem na każdym zakręcie ustawiamy policjanta z duuużym bloczkiem mandatowym. Porównanie to mimo absurdalności jest jak najbardziej na rzeczy, albowiem Straż Miejska już rozpoczęła kontrole, częściowo realizowane po czyichś zgłoszeniach, częściowo zaś z samorzutnego wyboru przez funkcjonariuszy tej czy innej nieruchomości. A w ślad za kontrolami popłynęły mandaty.

Łączną karą (wraz z kosztami sądowymi) pięciu tysięcy złotych obciążono niedawno pewnego mężczyznę, który w Dąbrowie Górniczej palił w piecu resztkami mebli i plastikiem***. Kara ta może zresztą wzrosnąć wkrótce "za recydywę" jeszcze o drugie tyle, co jak stwierdził tamtejszy komendant SM jest przecież kwotą pozwalającą ogrzać dom przez trzy sezony. I ciekaw tylko jestem skąd założenie, że (bezsprzecznie) winny taką kwotę posiadał!!! Albo, to już pytanie drugie, czy jeśli grzywnę uiści, to zostanie mu jeszcze dość pieniędzy na ten legalny opał? Jakoś trudno mi w to wierzyć. I tak koło się zamknie, bo strażnicy znów go pewnie na czymś nakryją. 

Kuriozalnych smaczków ciąg dalszy. Nie wolno już na Śląsku palić drewnem o wilgotności powyżej 20%, ale zamiast postawić wymóg takowy NAJPIERW sprzedawcom opału sugeruje się obywatelowi ażeby w celu zbadania dotykał szczap dłonią****. Przypomina mi to jako żywo Rumunię lat 80 w której to wierzono święcie, że Biseptol ma działanie antykoncepcyjne. Prawdopodobieństwo skuteczności obu metod jest porównywalne. Sama straż oczywiście odpowiedni miernik posiada, a jakże. I mierzy, ale na szczęście na razie jeszcze stosuje w tej kwestii tylko pouczenie. Drobiazg drugi, to naklejki z datą "używalności" danego pieca. Naklejane na tenże piec już po ewentualnej kontroli. Nie, nie zgadliście Państwo, niestety nie od środka, ale to i tak zabawne. Nawet gdy się pominie fakt, że za takie kolędowanie z obrazkami ktoś dostaje pensję.

Mniej zabawne za to są wspomniane już kary. 500 złoty (pisownia oryginalna!) mandatu wlepiono panu, który palił odpady w okolicach giełdy warzywno-owocowej na Bocheńskiego w Katowicach*****. Sądząc po zdjęciach pan ów jest raczej mieszkańcem tej okolicy i to mieszkańcem w sensie dosłownym, bo bezdomnym. Najprawdopodobniej chciał się ogrzać. Ale tego aspektu notka już niestety nie porusza. Jeżeli jednak faktycznie jest tak jak przypuszczam, to oczywiście można się spierać co ważniejsze - człowiek czy wykroczenie, ale chyba każdy zgodzi się, że nie tak "spektakularnych" akcji byśmy od strażników oczekiwali. I już historia następna. Dwóch mężczyzn paliło liście na działkach przy ulicy Meteorologów na Muchowcu - dostali mandat.******

Powtarzam, nie bronię takich ludzi, nie usprawiedliwiam, ale po prostu boję się, aby nie stało się tak, że oto strażnicy zamienią swoje słynne fotoradary i blokady kół na bloczki mandatowe i lekką ręką wypisywać będą rachunki każdemu, kto pali coś niedozwolonego, zamiast najpierw zbadać - i od tego uzależnić karę -  DLACZEGO, w jakich okolicznościach i na ile często to robi.

To tylko szczypta moich zastrzeżeń, uwag i wątpliwości, oczywiście bezsprzecznie subiektywnych, ale mających tylko jeden cel, abyśmy nie zapalali kaganka oświaty ekologicznej słomianym ogniem szeroko rozumianej łatwizny.

============

* pewien zakres takich informacji znajduje się w przewodniku dla straży gminnych dostępnych w formie elektronicznej, ale jest to bardziej opis typów pieców w ogóle niż porady ułatwiające ocenę konkretnego urządzenia laikowi
** według informacji jakie uzyskałem w Urzędzie Miasta Katowic piece takie, o ile rozpoczęcie ich eksploatacji nastąpiło przez 1.09.2017 można użytkować do końca 2022 roku.
***  Link do artykułu na stronie tvn24.pl
**** Link do ulotki pdf "Uchwała antysmogowa. Co należy wiedzieć?"
***** - Link do notki na stronie SM Katowice
******- Link do drugiej notki na stronie SM Katowice


============


Tekst opublikowany przeze mnie 13 grudnia 2017 na blogu "Katowice z poziomu chodnika"

12 komentarzy:

  1. A ja się zastanawiam, czy dożyję momentu, że w sezonie grzewczym będzie czyste powietrze... np w górskich (beskidzkich) dolinach. A gdyby gaz był "ciutkę" tańszy, to bym nawet się nie zastanawiał, tylko od razu zainwestował w piec gazowy i spokój. PS ciekawe jest, że w latach 80tych bardzo mocno zgazyfikowano tereny np Wisły i większość domów ma podciągnięty gaz do posesji, nawet te oddalone "od centrum". I ciekawe jest to, że wtedy ludzie masowo instalowali piece do ogrzewania gazowego, ale... gaz drożał i drożał i dziś na ten luksus może pozwolić sobie niewielka grupa lepiej sytuowanych, ewentualnie ci, którzy mają nowe, niewielkie i dobrze zaizolowane domy. Jedyny plus jest taki, że (od tamtego czasu) wielkie obiekty, takie jak np szkoły czy niektóre hotele i domy wczasowe "przeszły" z węgla na gaz, a one spalały niebotyczne ilości tego paliwa. To tyle, przepraszam, że się rozgadałem, ale temat mnie ROZPALIŁ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, blog jak widać do najpoczytniejszych stron w necie raczej się nie zalicza, więc wszelkie komentarze są mile widziane. Zwłaszcza ad meritum, jak Twój. Ale wiesz co? Jednego nie rozumiem. Jak niby teraz może być większy smog, skoro kiedyś (lata 80 np. i wcześniej) większość paliła węglem a do tego więcej było przemysłu? Palono także nie zawsze suchym drzewem itp. I wtedy to był problemik, a teraz nagle problemisko. Dziwne, na logikę biorąc. Zwłaszcza u mnie, w Katowicach, które i węglowych pieców i przemysłu miały dużo więcej niż Wisła. Nie wiem czy ten smog to nie kolejny "spisek" jak ceny masła, cukru albo niewymienne baterie w smartfonach :))Ale ten wątek pominąłem, bo wkurzyło mnie właśnie bardziej amatorskie podejście do problemu opisane w tekście. Jakieś za przeproszeniem kretyńskie naklejki, które albo się stopią albo odpadną, jakiej gonienie płotek palących kupkę liści czy bezdomnego grzejącego się ŻEBY PRZEŻYĆ i to najgłupsze - dopuszczanie do sprzedaży czegoś, czego użytkować nie wolno!!!

      Usuń
  2. Nie wiem, czy "wtedy to był problemik" i jak było w miastach, na "nizinach", natomiast wiem, że w beskidzkich dolinach było strasznie. Przykład: moje dzieciństwo przypadło powiedzmy na wczesne lata 80te i do dzisiaj pamiętam jak popołudniami wychodziłem z innymi dzieciakami na górkę pozjeżdżać na czymkolwiek. Najbardziej pamiętam ten charakterystyczny intensywny smród węglowy i jego posmak nawet w ustach. Fuj.Więc rzeczywiście wydaje mi się, że kiedyś było gorzej, natomiast należy pamiętać, że samochodów było wtedy niebotycznie mniej, choć z drugiej strony, te co były, jak wdepnęły do dechy, to było wiadomo, że są!. Sprawa nie jest jednoznaczna, natomiast jak najbardziej się z tobą zgodzę, że absurdy narastają, a po czterech literach tradycyjnie dostaną ci najsłabsi jak zwykle, nie mówiąc już o wspomnianym tutaj bezdomnym, który chciał się ogrzać. ...a tak na marginesie odn poczytności bloga - ważne, że nadal jesteś sobą i nie sprzedałeś się w celu podkręcania poczytności. Dlatego też blog ów jest jednym z nielicznych, które jeszcze odwiedzam. Big Pozdro z Wisły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam z dzieciństwa (czyli z plus minus tych samych co Twoje lat) że mówiło się o Krakowie i może jeszcze o hucie bodajże w Trzyńcu, która nam swoje smrody podsyłała. Natomiast sam na przykład nie czułem tego mieszkając od zawsze w Katowicach w żaden sposób. No oczywiście, czasem śnieg, który leżał długo stawał się brudny i była na nim sadza, ale to nie to samo. Generalnie nie wiem czy zwróciłeś uwagę, że na niektórych portalach przy okazji pisania o smogu są zawsze wzmianki o tanich maseczkach, o czujnikach, czasem o jakichś tam oczyszczaczach powietrza i innych takich wynalazkach. Dlatego nie ignorując problemu jednak przypuszczam że jest w nim jakieś drugie dno. Powtórzę: jak z cenami cukru, masła czy innymi cudami. Problem jest fundamentem, biznes jest budowlą na nim. A już całkowicie poza tym wszystkim jest po raz kolejny kwestia zasadności istnienia Straży Miejskiej, która jak widać zajmuje się czasem zadaniami na poziomie skautów. Pozdrowienia

      Usuń
  3. Witam. Ja też wtrącę swoje "trzy grosze" do tematu. Otóż u mnie tzn. na wsi w latach 80-tych też był smog ale nie taki jak jest teraz. Wtedy jednak bardzo dużo ludzi paliła węglem w miarę dobrej jakości bo 70% mieszkańców miało w domu kogoś kto dostawał tzw deputat węglowy z kopalni a że kiedyś dawali tego tyle, że starczało na zimę to nikt nie wrzucał do pieca żadnego badziewia. Zawsze paliło się śmieci ale co to kiedyś były za śmieci? Nie było tylu plastikowych opakowań co teraz i większość rzeczy była albo w szklanych albo w metalowych opakowaniach więc się ich nie paliło. Teraz popołudniami jest taki smród że nie da się na dwór wyjść. Ludzie palą wszystko mimo że i tak płacą za wywóz śmieci ale nie wiem dlaczego zamiast wyrzucać do śmieci to palą. Było też zdecydowanie mniej samochodów. Najlepiej widać czym oddychamy jadąc w zimie w góry. Sam widziałem wcześniej zdjęcia z gór ale dopiero jak pojechałem i sam zobaczyłem to oczy mi się otwarły. Nie przypuszczałem że jest aż takie czarne to powietrze nad nizinami. Sam od 3 lat palę gazem i wychodzi mnie to nawet taniej niż bym miał węgiel kupić. Zaznaczę tylko że dom mam dobrze ocieplony i straty ciepła ograniczone do minimum.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci coś takiego. Kiedyś brałem nagły "pijacki" urlop w pracy ponieważ po jakichś burzach zaczął mi przeciekać dach. Jeden z moich kolegów komentował po moim powrocie, że takie łatanie dziurek na bieżąco to nie rozwiązanie, bo przecież lepiej wyłożyć te (wtedy) szesnaście tysięcy na firmę, które mi wszystko całościowo wyremontuje na lata. Tylko nie przyszło mu do głowy, że ja szesnastu tysięcy nawet w rok nie zarobię. Podobnie jest z ludźmi palącymi stare drzwi czy meble. Kto robi to z nawyku kombinatorstwa, z lenistwa, ze źle rozumianej oszczędności, temu powinno się dowalić mandat. Ale jeśli dla kogoś tona węgla za powiedzmy 800 zł to wydatek nie do przejścia? Co zmienimy dając mu np. dwa tysiące kary? Nic. Co najwyżej następny raz złapią go na kradzieży drewna z lasu. Trzeba uzależniać kary od realnych motywacji naruszającego prawo. Tak jak nie karze się za kradzież jedzenia, tak nie powinno się karać, kogoś, kto nie mając na życie "dopalał" się starymi drzwiami. On to robi z biedy. I to biedę trzeba usunąć najpierw.


      Jeżeli to nie tajemnica, to napisz co rozumiesz przez tanio w odniesieniu do gazu? Zakładając, że ma się odpowiedni piec, przyłącze z gazem, grzejniki itp.

      Wracając zaś do mojego wpisu powtórzę. Intencje bez wątpienia słuszne, kierunek zmian także, ale stanowczo zabrakło moim zdaniem okresu przejściowego z kontrolami a bez kar i przygotowania rynku do wprowadzanych zmian.

      Usuń
  4. Nie napisałem nigdzie, że wszyscy mają grzać gazem albo kupować najlepsze piece i najbardziej drogi węgiel. Zdaję sobie sprawę że mało ludzi stać na takie wydatki. Chodziło mi o to, że wielu ludzi mając nawet dobre piece dalej pali w nich co popadnie mimo że stać ich na węgiel. Nigdzie też nie napisałem, że należy karać kogokolwiek mandatami. Sprawa jest skomplikowana bo władze samorządowe wydają coraz to nowe ustawy antysmogowe ale brak jest środków na usuwanie starych i niewydolnych urządzeń grzewczych. Powinno się dawać większe dopłaty do instalacji gazowych i ekologicznych źródeł ciepła ale wiem doskonale że nie ma na to pieniędzy i nigdy nie będzie. Te wszystkie mandaty które się sypią to nic innego jak łatanie gminnych budżetów, a że najłatwiej nałożyć taki mandat na najbiedniejszych wiadomo nie od dziś. Co do mojego gazu to podliczając koszty węgla jaki musiałem kupić na zimę i doliczając koszty prądu jaki zużywałem do ogrzania wody (teraz mam jeden kocioł gazowy do ogrzewania domu i wody) to koszty są niższe niż przedtem. Koszt kotła plus robocizna za wykonanie instalacji (grzejniki miałem już odpowiednie) zwróci mi się jak szacuję po koło 4 latach. Nie sugeruję że wszyscy mają od razu zakładać gaz w domu ale wiem że panuje przekonanie że ogrzewanie gazem jest dużo droższe niż węglem a to nie jest prawda. Włączyłem się do dyskusji także przez to że wiele osób wmawia nam że problem smogu to wymysł producentów nowoczesnych pieców albo masek antysmogowych. Problem istnieje i jest poważny aczkolwiek sposób jego rozwiązywania w naszym kraju budzi spore kontrowersje i jest wprowadzany bez pomysłu. Wczoraj słyszałem że pieniądze z opłat za tzw jednorazówki w sklepach mają być przeznaczone na walkę ze smogiem co jest dobrym pomysłem. Obawiam się jednak, że jak zwykle pieniądze te rozpłyną się w naszej dziurze budżetowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli zgadzamy się, że pomysł jest dobry, ale jego wprowadzanie, zwłaszcza poprzez karanie każdego, kto się nawinie już nie. Okay. To teraz małe wyliczenie z mojej strony, nieco bardziej konkretne jeśli pozwolisz. Palę w piecach, wodę grzeję prądem i na prąd też jest moja kuchenka z piekarnikiem. Powiedzmy, że z całorocznej opłaty za energię odejmę 40%, bo wiadomo, światło, AGD, RTV, elektronarzędzia, kosiarka itp. też swoje biorą. I teraz do tych pozostałych 60% dodam koszt węgla na rok, a w zasadzie, w moim przypadku koszt węgla jaki spalam w sezonie, czyli od października/listopada do plus minus końca marca początku kwietnia. Te dwie kwoty razem, to MAKSYMALNIE będzie u mnie 2900 - 3400 zł. Na ile gazu starczyłoby to zakładając, że miałbym piec i instalację, których przecież nie mam? Chyba raczej szału by nie było. A przecież założenie, że 60% opłaty za prąd to grzanie wody i kuchnia, to dość hojne wyliczenie.

      Co do spisku, to jest to z mojej strony taki skrót myślowy. Oczywiście tylko ostatni kretyn może twierdzić, że smog i jego generalna szkodliwość są wymyślone. Natomiast dyskusyjne jest według mnie to czy aby na pewno ilości smogu jakie mamy wokół siebie są aż tak ekstremalnie szkodliwe jak się to powszechnie głosi. Powtórzę to, co napisałem Wiślanowi. Za komuny kto nie mieszkał w bloku palił węglem, to raz, palenie starych mebli, to była norma, samochody były gorsze, to znaczy więcej kopciły, przemysł ciężki kwitł, jakkolwiek dziwnie to brzmi, więc jak, pytam się jak niby teraz, w Polsce w której przemysł praktycznie zdechł, samochody, nawet używane, kopcą mniej, a króluje centralne ogrzewanie ("grupowe") plus pojawił się gaz czy baterie słoneczne nagle ten smog jest większy niż np. w 1988? Jak dla mnie to niezbyt logiczne.

      A tak jeszcze sobie pomyślałem z innej beczki. Załóżmy, że mieszkając w Katowicach kupuję też w Katowicach piec za dajmy na to kilka tysięcy. Ten piec jest już "niedopuszczalny" i po nagłej kontroli dostaję zań mandat i to duży. Z ręką na sercu mówię, że oddałbym sprawę do sądu i zażądał uiszczenia mojej kary przez sprzedawcę. Bo jego też powinna obejmować uchwała, a nie tylko mnie.

      To jest właśnie jeden z takich smaczków jak te opisane w poście.

      Temat rzeka w każdym razie.

      Pozdrowienia

      Usuń
  5. Widzę, że nie dowierzasz moim słowom. Mieszkam w domu o powierzchni około 260m2 i tyle mam do ogrzania. Nie mam piwnic i dawniej piec węglowy musiałem mieć w budynku gospodarczym skąd przez podwórko szły dwie rury do domu. Generowało to masę strat ciepła ale za to na podwórku śniegu nigdy nie miałem. Żeby ogrzać dom kupowałem węgiel i zawsze kosztowało mnie to min 4200zł. W domu mieszka 6 osób, do niedawna było 7. Codziennie się kąpiemy i wodę grzaliśmy bojlerem elektrycznym. Rachunki za prąd wynosiły około 500 do 550zł co dwa miesiące. Teraz mam kocioł gazowy za który zapłaciłem 6000 z robocizną. Grzeję już nim czwarty sezon. W poprzednich trzech najwięcej za okres grzewczy zapłaciłem 3400zł. Rachunki za prąd spadły mi do około 380-400zł na dwa miesiące. Do tego trzeba doliczyć 150zł na coroczny przegląd kotła. Dla mnie rachunek jest prosty. Taniej mam grzejąc gazem. Są też oczywiście wady bo np temperatura w domu przy grzaniu węglem była o około 1-2 stopnie wyższa ale rano trzeba było wstawać żeby w piecu rozpalić więc było wtedy zimno. Teraz na czujniku ustawiam sobie żeby ogrzewanie włączyło się 20min przed wstaniem z łóżka i jak się budzę to już mam ciepło. Jak dzieci nie ma w domu to też tak mocno nie grzeję. Oszczędności są zauważalne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Przecież nie napisałem, że nie dowierzam, po prostu chodziło mi plus minus o taką odpowiedź z Twojej strony o wpis wcześniej. Teraz to jest widoczne i przeliczalne. I nie przeczę, brzmi zachęcająco. Jeszcze tylko jeśli mogę zapytam, jak rozumiesz ten sezon grzewczy. Zakładam, że ogrzewanie jak u mnie, a co z wodą i gotowaniem? To idzie cały rok. Więc te 3400 to opłata za gaz na rok za wszystko czy na sezon grzewczy tylko?

    OdpowiedzUsuń
  7. Tylko za sezon grzewczy. Zaczynam grzać mniej więcej koniec września albo początek października a kończę koniec kwietnia początek maja. Za pozostałe miesiące płacę około 75-85zł za miesiąc. Rocznie wychodzi więc i tak poniżej 4000zł. Do tego oszczędności na energii elektrycznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc bez wazeliny powiem wprost, że takie wyliczenie działa na mnie znacznie bardziej mobilizująco niż infantylne ulotki jakie przygotowano w związku z uchwałą. Przynajmniej porównując wydatki wiem, że różnica jest nie taka straszna a postęp i wygoda kolosalne. Choć też tym samym odbiegliśmy nieco od meritum wpisu :)

      Dziękuję. Pozdrowienia

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.