Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


sobota, 26 czerwca 2021

Szkiełko, oko, mózg na ścianie

Na naszym skrzyżowaniu tuż przed pasami napisano jakiś czas temu białą farbą ostrzeżenie o treści "Odłóż telefon i żyj". Pomyślałem sobie dzisiaj, konstatując jednocześnie, że sam swojego aparatu zapomniałem, że chyba najczęściej stosują się do tegoż hasła konsultanci w telefonicznych biurach obsługi, przez co takie na przykład "Orinoco Flow" niejakiej Enyi i to w wersji maxisinglowej każdy abonent Orange jest w stanie zanucić nawet obudzony o drugiej w nocy. Ale ja nie o tym miałem. Ciekawych ludzi dziś spotkałem, o to mi chodziło. Postanowiłem Wam o tym opowiedzieć. Wam wszystkim czterem którzy na tego bloga traficie tylko dlatego, że kiedy siedzieć będziecie przed klawiaturą chomik Wasz nagle przez nią przebiegnie...

Najpierw zatem tuż za moimi plecami pan w wieku późnopaździernikowym zaczął wydawać odgłosy. Samo to może jeszcze by mnie nie zdziwiło, gdyby nie fakt, że były one że tak powiem w dużej opozycji do jego metryki i brzmiały w uproszczeniu tak:

-Mmmm... Oooo... Ładna... Malutka taka...

Spodziewając się... no nie wiem... strach pisać kogo, bo to w sumie dobry reżyser jest, więc chyba nie, obejrzałem się za siebie i ujrzałem mężczyznę GŁASZCZĄCEGO pozostawioną przez kogoś elektryczną hulajnogę. 

Nie dowiedziałem się niestety czy między nimi zaiskrzyło, a lepiej żeby nie, bo było po deszczu, bowiem podjechał akurat autobus. W nim także czekały na mnie niespodzianki. Najpierw kierowca po wejściu pasażerów wyłączył silnik. Uznałem, że może ma instrukcję obsługi do góry nogami i już miałem mu to zasugerować, kiedy to on zasugerował chłopakowi obok mnie: Pan w dresie, proszę założyć maseczkę!

-A spie... (oddal się szybko w dowolnym kierunku) -odmruczał wezwany

-Proszę założyć maseczkę! Pan mnie słyszy?

-Słyszę, słyszę, rwa...

Ruszyliśmy. 

-A wie pani, jak to usłyszałam, to aż się zaczęłam macać, czy też mam - rzuciła z dziwnym uśmiechem babcia na siedzeniu po lewej do swojej towarzyszki - maseczkę, no maseczkę przecież!

-A ten nie ma, widziała pani? I jakoś żyje. A jakie ząbki fajne, jak malowane - odpowiedziała jej tamta komentując billboard za oknem.

Z billboardu wspomnianego uśmiechał się do nas pewien niegdyś między innymi piosenkarz reklamujący obecnie jedzenie w torebkach. 

-On to pięć żon miał! A z każdą inne dziecko! (No trudno, żeby to samo, pomyślałem)

-Boże jedyny, dokąd ten świat zmierza?

-"Przystanek przychodnia" - odpowiedział natychmiast donośny bas z głośników


Wysiadłem. Jak to mawiał mój kolega "fizycznie, psychicznie i logicznie".

Jako że bezdyskusyjnie jestem Polakiem (babcia co prawda podpisała volkslistę, ale miała okulary na NFZ, więc to się nie liczy, za to druga dla równowagi trzymała ruskich u siebie na strychu, czym jak po 1989 roku twierdziła znacząco opóźniała postęp frontu na tym odcinku, bo to akurat oni mieli cały bimber i reszta nie wiedziała co robić) więc mam obowiązki polskie. Znaczy rzunt nasz pisobłogosławiony każe nosić maseczkę, to noszę. Bom patriota. Inna wersja, że mianowicie golę się raz na tydzień i zwyczajnie mi się nie chce tej szmatki ściągać jest podłą insynuacją wiadomych kół. I innych sześcianów.

No to se szłem. 

-Khe, khe, khe... (wie ktoś jak zapisać kaszel???) - dotarło do mnie z przystankowej ławki. Śmiech jakim te odgłosy były przetykane jasno dawał do zrozumienia, że był to komentarz do mojego (wy)stroju.

Jako że autorami owych odgłosów okazały się być dwa nomen omen fundamenty Polskiego Monopolu Spirytusowego oraz rosyjskich rozlewni płynu do spryskiwaczy pokazałem im na którym palcu proktolog nie nosi obrączki i poszedłem dalej. Jak to mawiają piloci (polska historia pokazuje niestety, że nie wszyscy) - nie będę się zniżał.

W sklepie panowała przyjemna atmosfera. Chyba posprzątali. To już drugi raz w tym roku. Też kiedyś się zbiorę i dojdę do takiej średniej. A za stoiskiem z bułkami rodził się związek. Dżeronima z Martinsem...

Tfu! Zboczeńcy!

...Dżeronima z Martinsem uspokajam, że nie związek zawodowy!

Uff!

Zresztą to nie ta sieć. 

Siedź i słuchaj. 

-Bierzesz jajka (O Matko! Czyli jednak!) i dodajesz pieprz, bazylię, potem ser (Jeżuniu Kolczasty, jaka ulga) i to wszystko mieszasz..

- I ty to wymyśliłeś?

-No.

Ech młodość, miłość i inne takie... Ona zauroczona jego jajkami (z bazylią), on jakże dumny a nie spodziewający się, że potem będzie musiał pozmywać... I tak do końca życia...

Zostawmy ich. Niech sami dojdą. Do porozumienia.

Po zakupach głównych (Dygresja numer czy i pół. Uwielbiam studentów. W sensie ich sposób kupowania. Proszę pół jajka, dwa plasterki parówki i trochę okruszków spod półki z ciastem. Mam dziś urodziny!) planowałem jeszcze zajrzeć do innego sklepu, ale po drodze był tylko ten, który bojkotuję. (Jak odparł pewien kucharz okrętowy na pytanie co tak śmierdzi plastikiem w kuchni) więc sobie darowałem. Na wystawie jednak dostrzegłem obrazek jakże uroczy. Oto przeceniona flago-sztandaro-szaliko-chusto-płachta kibica z napisem Zwyciężymy! a obok wielki napis Brzoskwinia UFO 8,99. I weź tu sobie człowieku odpowiedz co jest bardziej zabawne!

I już wysiadając z autobusu ostatnia perełka mię dopadła. Stanąłem oto oko w oko z człowiekiem trzymającym w ręku torbę z napisem JESTEM KOTEM!

-A ja psem. Dokumenty poproszę! 

:))


-----------------------------

Wszystkie zdarzenia i dialogi zasłyszane i opisane są autentyczne i miały miejsce między ósmą a dziewiątą rano dziś, w sobotę dwudziestego szóstego czerwca roku pańskiego dwa tysiące dwudziestego pierwszego. Skojarzenia i interpretacje są wyłącznie moje. Oraz lekarza lub farmaceuty. 

Dobranoc :)

2 komentarze:

  1. Podobne przygody przytrafiają Ci się x razy w tygodniu - akurat dyżurny temat,by poprawić ludziom humory, zwłaszcza na weekend :)
    Napisane z polotem, dozą błyskotliwości człowieka oczytanego w tych jakże skomórkowanych czasach, i lekkim piórem.
    Poproszę o jeszcze, może być raz w tygodniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przygody to jedno, (nad)interpretacja to drugie :)) Trza mieć dobry dzień do tego. Nie zawsze tak bywa. Ale dziękuję. Co do pisania częściej, to zwróć uwagę, że to dopiero drugi wpis w tym roku, a i w poprzednim od zdaje się października nic nie było. Ni ma lekko. Zwłaszcza gdy się spojrzy w prawo i w okienku "jestem na obchodzie" zobaczy, że praktycznie poza profesorem Pluskiewiczem żaden autor z moich obserwowanych nic już prawie nie pisze...

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.