Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


piątek, 12 listopada 2010

Ad vocem

W odpowiedzi (po części) na jeden z komentarzy.
----------

Zapadło mi w pamięć jedno z wielu haseł, jakimi w czasach PRL karmiono nasze oczy na wiaduktach i fasadach budynków nie tylko w dniu świąt państwowych.

Patriotyzm najpełniej wyraża się w czynach.

Nic dodać, nic ująć. Racja.

Pytanie brzmi oczywiście, czym w ogóle jest patriotyzm w zjednoczonej Europie Anno Domini 2010, a w Polsce w szczególności, bo z pewnością sporo różni go od tego z lat 80 ubiegłego stulecia, że już o czasach wojenno bohaterskich nie wspomnę.
Ktoś kiedyś napisał, że współczesny patriotyzm to płacenie podatków i jakkolwiek brzmi to zbyt pragmatycznie jak na moje ucho, to jednak coś w tym jest. Napisałem w poprzednim poście, że dziś bycie patriotą to po prostu bycie uczciwym człowiekiem, a zatem także kimś otwartym na innych, gotowym do niesienia pomocy słabszym, lojalnym wobec państwa i stosującym się do jego przepisów. Podatkowych również.

Że to mało medialne? Och, Boże! Dziękujmy każdego dnia, że tak mało medialne wyzwania przed nami! Że nie musimy walczyć z wrogiem, ginąć na barykadach, być bitymi i znieważanymi! Że nie musimy tych wielkich i pięknych słów o sztandarach, krwi i honorze wcielać w czyn za pomocą trotylu, karabinów i czołgów. Że taki zwyczajny staje się nasz świat.
Tego wszystkiego nie mogli najczęściej uniknąć nasi przodkowie, a przecież możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa zakładać, że nie każdy z nich miał duszę majora Hubala.
Oni walczyli o ten spokój, który tak nas dziś mierzi!

Czy oddałbym życie za Polskę? Tak! Oczywiście. Mimo tego, co mam (niewiele), mimo tego, co jeszcze mogę osiągnąć (jeszcze mniej) i nie zawracając sobie głowy, dlaczego zarabiam miesięcznie tyle, ile inni wydają na paliwo. Te sprawy nie mają znaczenia gdyby chodziło o mój kraj. Pamiętając o wszystkich złych i głupich ludziach, przepisach i sytuacjach, nie pozwalając sobie na zapomnienie o wszystkim, na co nigdy nie będę mógł sobie pozwolić, ale stawiając to zawsze NIŻEJ niż Polskę, powtarzam, nie wahałbym się chwili.

Ale nie muszę dziś tego robić. A zatem chcąc być patriotą nie potrzebuję ani munduru, ani karabinu, ani nawet sztandaru podartego kulami.
Wystarczy, z całą pewnością wystarczy, jeśli będę żył dla Polski i cieszył się, że nie muszę dla niej umierać.

A zatem co? Chodzić do pracy, nie narzekać na nic, kochać rząd i parlament, brać komunię co tydzień i mieć obrazek z papieżem nad łóżkiem?
Nie.
Nie, jeśli nie chcę.

Właśnie urokiem naszych czasów jest to, że nikomu nie narzucają ram, w których musiałby układać swój los. Nasza dojrzałość obywatelska i nasz patriotyzm objawić się powinny w tym, abyśmy sami zadbali o swój kawałek Polski.  Każdego dnia i w każdej nawet najbardziej błahej sprawie. Abyśmy byli jej ambasadorami, jej częścią, abyśmy sami podnosili jej standard kultury, jakości, wydajności, uczciwości i wszystkiego tego, co w efekcie sprawia, że życie jest łatwiejsze, że „ten kraj” da się lubić. Sprzężenie zwrotne zrobi resztę.

Stałem kiedyś na przystanku vis a vis którego grupka pijaczków wyraźnie szukała zaczepki. W pewnym momencie, gdy nikt nie reagował na ich pokrzykiwania, a także zapewne z radości, że nadjechał autobus wyrzucili na drogę kubeł pełen śmieci.
To było południe, ruchliwa ulica, sporo ludzi po obu stronach i… nic. Nikt nawet słowem się nie odezwał. Ludzie stali, auta jeździły, psy obsikiwały żywopłot, a na środku jezdni leżał rozwalony ciężki metalowy kosz pełen odpadków.

Postawiłem na chodniku dwie torby, jakie wtedy niosłem i wszedłem na drogę. Podniosłem ten kubeł, załadowałem do niego śmieci i najzwyczajniej w świecie ułożyłem go na swoim miejscu. Tłumek milczał, ale wszyscy gapili się na mnie jak na UFO. Przyznaję, że do tego momentu czułem się autentycznie dumny, ale to uczucie szybko zniknęło.

Gdy już wróciłem na „swój” przystanek podszedł do mnie starszy pan, wyciągnął dłoń i powiedział: Gratuluję! Jest pan dobrym człowiekiem!
W jednej sekundzie cała moja duma zamieniła się w zmieszanie absolutne. Przecież ja nic nie zrobiłem!

I co? Ano jak widać sprzężenie zwrotne zadziałało. Za mój dobry ruch, ktoś dał mi swój. Większy. To naprawdę bardzo łatwe. A cóż to ma wspólnego z patriotyzmem? Wszystko!

Skoro to mój kraj, to i moja ulica.

Zawsze tak działam. Rozbita szyba na przystanku? Dzwonię do PKM-u. Włamanie do sklepu czy samochodu w okolicy? Dzwonię na policję. Przedstawiam się, podaję namiary. To przecież mój kraj! Ale tak samo jak bez wahania pomagam komuś albo interweniuję w jakiejś wspólnej sprawie tak i piszę donos (podpisany rzecz jasna) na pracodawcę, który chce mnie oszukać lub już oszukuje, zwracam nieświeży towar w sklepie, domagam się wyjaśnień tam, gdzie uważam, że ktokolwiek gra ze mną nie fair. Jestem, próbuję być, chcę być aktywnym obywatelem. Interesuję się sprawami swojej dzielnicy, miasta i kraju. Wymagam, owszem, ale i na miarę swoich możliwości daję. Płacę podatki, chodzę na wybory, kasuję bilety i mam legalnego windowsa ;)

Każdy punkt po swojej stronie powinienem mieć OK., żeby potem móc mieć obiekcje do innych. I dla jasności to OK. nie znaczy przecież „super”, znaczy tylko „uczciwie, zgodnie z zasadami”. Praca? Tak, w pracy też mogę być patriotą. Dobrym człowiekiem. Myślę, że nikt, kto spotkał „Portiera” w realnym świecie i poprosił go o pomoc, nigdy nie został odesłany z kwitkiem w żadnym znaczeniu tego słowa.

To też mój mały patriotyzm. Jeśli spotka się z Twoim i Jej/Jego to do lepszej, naszej Polski będzie o krok bliżej.

10 komentarzy:

  1. Taaaaaaaaaaak, słusznie, ale co ja godom,że słusznie, sam wiesz,bo tak robisz, no to tylko teraz reszta sie przyłączy, wszystkie panie salowe, nauczycielki, księgowe, lekarze, murarze ... i już będzie lepiej:), tylko czy inni wszyscy kasują bilety:).... pozdrawiam i dzięki wielkie za obywatelska postawę, zawsze to raźniej w społeczeństwie, kunegunda

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie robię rewolucji. Opowiadam tylko jak rozumiem bycie dobrym obywatelem swojego kraju. Kasowanie biletów też się w tym mieści aczkolwiek brzmi śmiesznie. Ale od drobiazgów zaczynają się sprawy wielkie, bo tu rzecz w motywacji i nawykach.

    OdpowiedzUsuń
  3. '' Nikomu nie narzucają ram, w których chciałby układać swój los''- oto podstawowy błąd w Twoim rozumowaniu, które zupełnie pomija warunki społeczne w jakich żyją poszczególne jednostki i przymus ekonomiczny, który- jak widać po wskaźnikach aktywności społecznej- działa lepiej, niż państwowa przemoc.

    Piszesz np. o płaceniu podatków jako obowiązku dokładania do dobra wspólnego. Bardzo słusznie w czasach, gdy każdy sobie rzepkę skrobię. Ale to pomija kształt systemu podatkowego (Polska finansowana przez biednych). Choćbyś i dostawał zwrot z urzędu skarbowego, to jeść musisz, a to z tego jest finansowane nasze państwo. Wpływy z podatków pośrednich przeważają w budżecie ( 74% jeśli dobrze pamiętam).

    Oczywiście uważam, że Twoja ''organiczna praca'' sama w sobie bardzo naiwna, jest jednak podstawą do jakiegokolwiek działania.


    PS Ja bym nigdy nie powiedział, że zginąłbym za Polskę. :)

    Pozdrawiam
    Tański

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ nie pomijam warunków życia. Właście na nich opieram to, aby każdy był na tyle aktywny i na tyle zaangażowany, na ile pozwalają mu wspomniane warunki, inteligencja, wykształcenie i chęci. Rzecz w tym, aby właśnie KAŻDY. Ziarnko do ziarnka.

    Mówimy o dwóch różnych sprawach. Wysokość podatków, sposób ich naliczania, przepisy to jedno. Nad tym można dyskutować. Do tego jak zrozumiałem pijesz. OK. Ja natomiast mówię o ogólnym obowiązku szanowania prawa jako sprawie nadrzędnej. Jest przepis taki i taki, mogę uznawać go za zły i mieć na to mocne argumenty, w porządku. Najpierw jednak muszę wykonać to, co ów przepis mi nakazuje, a dopiero potem mogę podjąć działania aby go zmienić.

    "Organiczna praca" to archaizm, ale chodzi o zasadę. Nikt nie może powiedzieć o sobie, że wie czego chcą inni zanim tych innych nie pozna i nie wysłucha. Nie chwaląc się zajmowałem się tym dosyć aktywnie ponad dwa lata i wcale nie uważam abym był naiwny. W ten sposób rodziły się pomysły, które nam, stu pięćdziesięciu zwykłym portierom pozwoliły wygrywać z firmą ochroniarską zatrudniającą ponad 15000 pracowników. Wczasy pod gruszą po 1500 - 1900 zł netto, nagrody stażowe, trzynaste pensje... Spytaj kogokolwiek z ochrony czy zna takie słowa :)
    Nam SS musiało to wypłacić, mimo że początkowo śmiano nam się w twarz gdy pytaliśmy.

    Co do ginięcia za Polskę, to mówię o sytuacji zagrożenia niepodległości, takiej np. jak w 1939 czy nawet w 1981. I nie ginięcie mam na myśli, a walkę.

    A do sedna wracając powiem jeszcze tylko, że nie stawiam Polsce warunków, po spełnieniu których będę ją kochał. To właśnie między innymi nazywam patriotyzmem.

    Pozdrawiam również

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja się aż wystraszyłem, gdy napisałeś o nadrzędności prawa. Nie! Nie! Mówię Nie! Nie godzę się na nieludzkie prawo ! I mam prawo się mu sprzeciwiać. Choć szanując pewne demokratyczne zasady, czy nawet cynicznie obliczając siły, mam prawo zastosować np. bierny opór.

    Na innym blogu w komentarzu napisałem: ''Berlusconi wprowadził prawo we Włoszech, które karze (chyba 2 lata więzienia) za pomoc ''nielegalnym imigrantom''- tzn. jak imigrant się topi w morzu, to można się jedynie temu przyglądać.''

    Otóż ja nie akceptuję takiego prawa. I sprzeciwiałbym się, gdyby ktoś chciał je wykonać (przynajmniej mam nadzieję, że starczyłoby mi odwagi).

    Nie są to żadne ekstremalne pzypadki, w Polsce wyrzuca się ludzi na bruk, omijając ustawę o lokatorach mianowicie wyrzuca się esmitowanych do ''pomieszczeń tymczasowych'' (np. wynajmuje się pokój w hotelu robotniczym- ale można też wpieprzyć ludzi do stajni; pomieszczenie tymczasowe nie musi spełniać żadnych warunków). W takim ''pomieszczeniu'' lokator traci ochronę prawną, a więc na bruk wyrzucony być już może.

    Co prawda Trybunał Konstytucyjny dał kilka tygodni temu rok na zmianę przez ustawodawcę tego prawa, no ale ...

    Żadne duralexy sed lexy !

    Tański

    PS Myślę, że zgadzamy się co do tego, że ludzie powinni być aktywni w pewien ''światły'' sposób- tu doszliśmy do konsensusu. I że każdy sposób na pobudzenie aktywności obywatelskiej jest dobry- ok.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uuuuu... Anarchizm przez kolegę przemawia ;)

    Obaj wiemy, że "pomoc imigrantom" to nie wyciąganie topielca, a pomoc w "zaszyciu się". To jednak dwie różne sprawy. Swoją drogą daleko nam jeszcze do takiej ilości imigrantów z jaką muszą sobie radzić na Zachodzie, ale pewien jestem, że gdybyśmy i w tej kwestii ich dogonili, to i u nas takie lub podobne prawo weszłoby w życie.
    Paradoksalnie to tym najuboższym tutaj ma ono m.in. pomagać chroniąc rynek pracy i fundusze pomocy społecznej. Z całą pewnością ktoś, to opuszcza swój kraj jako prześladowany z jakiegokolwiek powodu na przyjęcie może liczyć prawie wszędzie. Zresztą ten z powodów ekonomicznych też ma różne legalne drogi przed sobą.

    Sprawa druga. Eksmisje. Znam ten problem dosyć dobrze i znam też ludzi którzy przez to przeszli. A więc znów. "Stajnia" to przesada. Pomieszczenie tymczasowe powinno: 1) posiadać dostęp do źródła zaopatrzenia w wodę i do ustępu, chociażby te urządzenia znajdowały się poza budynkiem;
    2) posiadać oświetlenie naturalne i elektryczne;
    3) posiadać możliwość ogrzewania;
    4) posiadać niezawilgocone przegrody budowlane;
    5) zapewniać możliwość zainstalowania urządzenia do gotowania posiłków.

    Wyrzucania na bruk w Polsce nie ma.

    Co do wreszcie akceptacji prawa. To działa w obie strony. Jeśli Ty czy ja "nie akceptujemy" jakiegoś zapisu, to jakie mamy prawo dopominać się np. o umowę o pracę zamiast zlecenia albo uczciwe nadgodziny? A nuż pracodawca akurat też ich "nie akceptuje"? :) I co wtedy? Albo prawo się uznaje albo nie. Dróg pośrednich nie ma i całe szczęście.

    I kończąc myślę, że zgadzamy się owszem i to nie tylko co do aktywności każdej warstwy społecznej. Zgadzamy się o wiele "ważniej" przez to, że rozmawiamy i wysłuchujemy nawzajem swoich argumentów. To nie jest częste w "tym kraju".

    OdpowiedzUsuń
  7. Żaden anarchizm. Po prostu prawo nigdy nie jest neutralne. Te różne umowy o pracę, ucywilizowanie tego prawa zostało wywalczone, a nie dane przez dobrych wujków. Bardzo różnymi metodami, również nielegalnymi (choćby nielegalne strajki). I nie ma co się na to oburzać.

    Żartujesz chyba z tymi ''legalnymi drogami dla każdego''.

    http://www.frontex.info.pl/content/frontex_ucieczka_przed_glodem

    To nieludzkie prawo jest dla ochrony naszych biednych? Oczywiście- jeśli przyjąć, że są sobie państwa i tu jest trochę biednych, tu trochę bogatych, no ale tak jakoś wyszło. Ale to ''jakoś wyszło'' to nie tylko lata kolonializmu, ale też ''niewyobrażalny'' dług trzeciego świata, dług, który nigdy nie będzie spłacony, który wprowadza ich w pętle zadłużenia i jest po prostu ''nowym kolonializmem''. Zamiast pomocy oferuje im się co najwyżej pożyczki.
    I myślę, że 'nasi biedni' nie partycypowali w tym rozkradaniu.

    Poza tym: '' Unia chce korzystać z dobrodziejstw kontrolowanej imigracji rotacyjnej, która polega na korzystaniu z pracy imigrantów przez określony czas i jednocześnie pozwala unikać kosztów ich reprodukcji. Polityka imigracyjna Unii jest zatem odwzorowaniem idei elastycznego zatrudniania, która pozwala pracodawcom unikać tzw. poza- płacowych kosztów pracy. Taka polityka o wiele bardziej przyczyni się do rozkwitu międzynarodowych agencji pracy tymczasowej, takich jak nasza rodzima Mindcraft, która zamierza sprowadzać do Polski spawaczy z Kambodży, niż do bezpie- czeństwa, czy sprawiedliwości dla obywateli. Pracownicy tymczasowi otrzymają status legalnych imigrantów na czas trwania kontraktu, a polityka delegalizacji i wydalania zapewni, że nie będą w stanie urwać się z łańcucha pracodawcy. Jest oczywiste, że polityka delegalizacji imigracji sprzyja także dyscyplinowaniu miejscowej siły roboczej. Takie rozwiązania służą więc tylko jednej stronie – dysponentom kapitału. Większość z nas sytuuje się jednak po tej drugiej stronie, po stronie pracowników najemnych, o coraz bardziej niepewnym statusie. Delegalizacja na przemian z selektywną legalizacją imigracji powoduje, że wszystkim pracownikom trudniej walczyć o swe interesy. ''(ostatni akapit: http://monde-diplomatique.pl/LMD29/index.php?id=2 )


    Eksmisje na bruk : http://www.rp.pl/artykul/264152,288363_Polskie_prawo_toleruje_eksmisje_na_bruk.html .

    Może i z tą stajnią przesadziłem. Ale eksmisje są, nie tylko takie jak w artykule, ale też np. z Wojskowej Agencji Mieszkaniowej, gdzie prawo o ochronie lokatorów nie działa.

    Tański

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaraz, zaraz! Spokojnie.

    Napisałem tekst o tym jak rozumiem patriotyzm. Mój własny i ten według mnie adekwatny do dzisiejszego świata. Napisałem też w nim, że prawo należy szanować, jeśli chce się mówić o jakiejkolwiek sprawiedliwości. Nikt według mnie, a pewien jestem, że to nie tylko moje zdanie, nie ma podstaw do poprawiania rzeczywistości traktując prawo wybiórczo. Logiczne jest, że mówimy tu o krajach demokratycznych, a nie dyktaturach.

    Nie bronię (obojętnie jak rozumianego) "systemu", a postawy propaństwowej, jako fundamentu. Nigdy też nie powiedziałbym, że wszystkie mechanizmy i przepisy w naszym kraju są na medal i mamy je chwalić absolutnie bezkrytycznie. Nic z tych rzeczy.

    Co do eksmisji to nadal upieram się, że nie istnieje eksmisja "na bruk", a to że status pomieszczeń tymczasowych jest tak płynny jak to opisano w podanym przez Ciebie artykule jest oczywiście złe i powinno być zmieniane. To racja.
    Pozwolę sobie nadto zauważyć, że nigdy nie zdarza się tak, że ktoś przyszedł ze spaceru, robi sobie kolację, a tu łup! - wywalają mu meble na chodnik. Osoba ODPOWIEDZIALNA (a więc znów, wedle moich standardów - patriota) MYŚLI I DZIAŁA wcześniej. Eksmisje są wynikiem CZEGOŚ, np. niepłacenia czynszu. Nie płaczmy nad losem tego eksmitowanego, ale zapytajmy CO ZROBIŁ W SWOJEJ SPRAWIE? Czy renegocjował spłaty? Czy próbował zmienić lokal na tańszy? Czy zwrócił się o pomoc do Opieki Społecznej? Czy MYŚLAŁ NAD SWOIM JUTREM. Te wzruszające symbole jakimi są czyjeś meble na chodniku są zawsze efektem czegoś, najczęściej nie przypadku. Powtarzam, że znam takie sprawy z najbliższego otoczenia i wiem plus minus jak długi okres dzieli pierwszy niezapłacony czynsz od (umownie) odebrania nam kluczy.

    Mój patriotyzm zakłada że działamy, jesteśmy aktywni, skoro coś nas przerasta - szukamy pomocy, ale nie czekamy na nieuniknione.

    Sprawa Frontexu. To się tak ładnie pisze jaka to zła ta Unia i jak dykryminuje obcych. Wolałbym przeczytać jaka niby ma być, jakie są propozycje przeciwników obecnego stanu rzeczy?

    Tutaj już wchodzimy na tematy ogólnoświatowe, co jest szczerze mówiąc dalekie od tematu mojego wpisu. Nie czuję się na siłach ani bronić ani krytykować polityki granicznej UE.

    Teoria: Jestem biedny - daj mi! jaką de facto wspiera strona, której adres podałeś jest wyrazem naiwności jej wyznawców. Powinna brzmieć: jestem biedny, bo źle zorganizowany, źle rządzony i dyskryminowany w swoim kraju - pomóż mi to zmienić. Pomóż zmienić, nie DAJ!

    OdpowiedzUsuń
  9. Próbowali to zmienić np. Iranie, Chile, Panamie, Gwatemali, Ekwadorze itd.

    Nie mam siły na dalszą dyskusję, muszę trochę poudawać, że pracuję :)

    Pozdrawiam
    Tański

    OdpowiedzUsuń
  10. To nie jest takie trudne tylko wymaga dojrzałości i społeczeństwa i polityków. Pamiętam jak w Polsce latem 1989 w miesiąc udało się zapełnić półki w sklepach. Cud?
    Wystarczyło odejść od teorii "oblężonej twierdzy" i po prostu otworzyć się na innych. A zatem... być aktywnym w swoje sprawie.

    "Poudawać że pracuję" - no i jak ma być dobrze w tej Polsce? :))

    Miłego dnia zatem.

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.