Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


środa, 24 listopada 2010

Tap Madl czyli teoria względności

Otrzymałem kilka dni temu maila, w którym znajomy najwidoczniej liczący się z moją opinią pytał czy mogę polecić mu jakiegoś wartościowego, przyzwoitego polityka zasługującego na głos w niedzielnych wyborach.  Takie proste pytanie, a przyznam, że zbaraniałem. Bo kto to jest wartościowy polityk? A raczej jak ową wartościowość klasyfikować?

Ma mieć znane nazwisko czy może lepiej duże doświadczenie? Powinien być bardziej zachowawczy czy z lekka rewolucyjny? Tak zwany rzetelny fachowiec czy raczej pasjonat amator? Z już dokonaniami czy tylko dopiero z zamierzeniami?

Zbiegło się to moje zbaranienie z innym jeszcze człowiekiem i inną kwestią. W dość burzliwej momentami dyskusji z pewnym emerytem na tematy różne, usłyszałem w pewnym momencie stwierdzenie: "Pokaż mi swój portfel, a powiem ci, kim jesteś", które miało w zamyśle autora znaczyć „oceniam człowieka po jego zaradności”.
Początkowo pomyślałem: słusznie, ale po chwili naszły mnie wątpliwości. Czy zaradność jest, a raczej czy może być wprost przekładana na stan czyjegoś konta? Czyż nie istnieją bogaci niezaradni i zaradni z tysiącem na wypłatę? Czy wreszcie można samym tylko kryterium zaradności mierzyć de facto wartość ogólną danego człowieka?

Łącząc zaś słowa obu wymienionych wcześniej panów: Jak się ma owa zaradność (z naciskiem na zaradność finansowo gospodarczą) do wartości polityka właśnie? Czym my, wyborcy mamy się kierować oddając na niego swój głos? Ha! I jeszcze: czy oceniać można ich tak samo jak oceniamy „zwykłych” ludzi wokół czy też jest to kategoria zupełnie inna? Jak to wszystko jeść żeby nie stanęło nam (po wyborach) w gardle?

Cóż, pozwolę sobie tutaj na małą dygresję. Dzieci oceniają działania dorosłych najczęściej, jako absolutnie przemyślane, pewne, skuteczne i jednorodne. Dorośli też.
By tak chcieli.
Ale to niemożliwe.
Czasem ciesząc się z jednego sukcesu popełniamy przy jego okazji sto błędów, z których części nigdy zapewne nawet nie dostrzeżemy. Nie ma więc decyzji ani tym bardziej ludzi stuprocentowo pewnych. Koniec dygresji.

A zatem polityk. Jaki ma być? Jaki powinien być?

Nijaki.

Każda ocena polegająca na kwestiach, o których powyżej wspominam będzie zawsze mniej lub bardziej chybiona, będzie też mocniej lub słabiej zaburzona wpływem mediów, propagandy partyjnej czy nawet ocenami innych ludzi. Przez to do prawdy przebić się nie zdołamy, a nawet gdybyśmy to zrobili to i tak prawda bez tego brudu wokół również będzie nieprawdziwa (sic!), bo przecież sztucznie oczyszczona. 

Spoglądam na stronę promującą pewnego człowieka, który na haśle „pokaż mi swój portfel, a powiem ci, kim jesteś” mógłby z miejsca awansować na czołówki rankingów, gdyby od tego tylko bycie tam było zależne.
A zatem jest zaradny.
Jest też niewątpliwie wykształcony, ułożony, ustawiony, doświadczony, przystojny, elokwentny, młody, dynamiczny i skuteczny.

Ma tylko jeden minus.

Dla mnie i według mnie przynajmniej.
Rok temu w pięć minut po tym jak się poznaliśmy proponował mi pracę na czarno, współudział w wyłudzeniu nienależnej mu dotacji z PUP, a po kilkunastu dniach ustami swojej sekretarki twierdził, że za cztery godziny mojej pracy na próbę (?) nie musi mi płacić. Zapłacił po miesiącu, gdy zagroziłem mu sądem. I co? I pstro. O tym wiem ja, wie on, wie PIP (świetny tekst godny Monthy Pythona ze zdaniem „nie znaleziono dokumentów potwierdzających pana nielegalne zatrudnienie”) i parę jeszcze osób i instytucji, których nazw tutaj nie wymienię, bo nie w tym rzecz.

Jak to wszystko co zrobił i robi  dobrego ma się do tego o czym wiem i czego doświadczyłem ja? Czego jest w nim więcej?

Powie ktoś, to przykre, ale zapomnij o tym, takie już jest życie. Płacą nam pod stołem, z drugiej umowy, z drugiej firmy itp. Podpisujemy szkolenia, których nie ma, regulaminy, których nie czytaliśmy albo dniówki, które spędziliśmy gdziekolwiek, ale na pewno nie w pracy.
Przecież głupcem w powszechnym mniemaniu nie jest ten, kto to wszystko robi lub nas do tego zmusza, a ten, kto tak jak ja na przykład uważa to za draństwo.

Więc czego chcemy od polityków?
Czego od nich oczekujemy?
Czy dajmy na to portier, który dwie trzecie nocki przesypia na biurku albo ekspedientka oszukująca na wadze mają prawo oczekiwać uczciwości tych wyżej?
Czy…
Po co mnożyć przykłady?
Jesteśmy lepsi? W przeważającej masie – nie. Uczciwsi? Rzadko. A więc może zaradni?
A jeśli tak, to ile warta jest ta nasza zaradność? Znów, w kategoriach moralności także. No ile?

Nie znam partii ani polityka, którego mógłbym z pełnym przekonaniem polecić mojemu znajomemu. Nie dlatego nawet iżbym w swej zgorzkniałości sądził, że wszyscy są źli, o nie. Dlatego raczej, że kierując się osądem czynów, zapomniałbym o charakterach, a kierując charakterami – o czynach. Pomieszać mógłbym skale, czasy, plusy, minusy oraz znaki zapytania. Dlatego wreszcie, że „moja” i „jego” przyzwoitość mogą w praktyce oznaczać krzyżyki przy zupełnie różnych nazwiskach.

Zgodnych z tym, co sami dla siebie uznamy za życiowe priorytety.

7 komentarzy:

  1. Ja mam ogromy problem z wyborem jakiegokolwiek kandydata do lokalnych samorządów i sejmików. Żeby śledzić ich dotychczasowe dokonania szkoda mi na co dzień czasu, a gdy przychodzi czas wyborów bezradnie rozkładam ręce, bo okazuje się, że kolejne, nowe nazwiska nic mówią mi zgoła nic, a hasłami wyborczymi i obietnicami mogą sobie wytapetować kuchnię, choćby dla lepszego trawienia.
    A i tak wiem więcej niż przeciętny Kowalski, choć rzeczonego wyboru wcale mi to nie ułatwia...
    Pozdrawiam mistrza w dążeniu do oddzielenia ziarna od plew.:))

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie sądzę, żeby ulotki wyborcze poprawiały trawienie... Na mnie czasem działają zgoła odwrotnie :))

    Ale żeby mieć prawo do narzekań trzeba jednak najpierw dać coś od siebie i właśnie choć minimalnie się zainteresować tym wszystkim wokół. Samemu, bez gazet, telewizji i internetu. Ocenić, docenić i wybrać.

    Jak ziarna od plew właśnie.

    PS.
    To znaczy, że co niby? Kopciuch jestem? :)
    Z pantofelkiem 45?!? ;)

    Wszystkiego dobrego. Pozdrawiam również.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli Kopciuch, to jakże oryginalny, jakże rewolucyjny! ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam Portierze - obiecałam, że wpadnę to wpadam:-)
    Co do tematu -
    „nie znaleziono dokumentów potwierdzających pana nielegalne zatrudnienie” - to jest naprawdę świetne!
    Ja w tych wyborach miałam łatwo, bo startował mój osobisty rodziciel :-) A dalej to głosowałam na dobrych znajomych rodziciela, co do których uczciwości miałam najmniejsze zastrzeżenia.
    W moim mieście żaden burmistrz nie skończył dobrze - albo skazany, albo ciągany po sądach latami, ciągle wychodzą jakieś mniej lub bardziej prawdziwe afery - obojętnie czy to prawica czy lewica... Nie wierzę by w tej kadencji było inaczej.

    Pozdrawiam! :-)
    PS:Mam nadzieję, że odpowiedź na maila dotarła.

    Katarzyna R.

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Akemi: W takim razie Kopciuch De Luxe ;)

    @Katarzyna R. (nazwisko znane redakcji :)) Można zacząć od pytania, kto naprawdę wierzył w to, co mówił w kampanii, a jeśli wierzył, to czy zamierza choć spróbować dotrzymać słowa.

    Mnie, przyznaję to bez bicia, zmieszały się w jedno wszystkie "wielkie" propozycje sprowadzające się do koncertu życzeń i straciłem nadzieję, gdy uśmiadomiłem sobie jak mało w tym wszystkim autentyczności i faktów. W zasadzie gdyby wyciąć zdjęcia i nazwy partii to nie ma różnic. Każdy liczy na młodych, chce pomagać starszym, pragnie rozbudowy, rozwoju, prawa oraz (za przeproszeniem, gdy w takim zestawieniu) sprawiedliwości.

    Żaden nie zdobył się na odwagę, żeby napisać: NIE zbuduję wam drogi, bo kasy na to nie ma i nie będzie :)) Może uda się wydębnić coś na sto metrów nowego chodnika. Kurcze, takiemu chyba bym zaufał :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo w Polsce jest konsensus co do samej drogi rozwoju. Startujący w wyborach wszelakich wydzierają się: ja to zrobię lepiej ! A nie, bo ja lepiej. I mądrzej. I lepiej. I taniej!

    No i oczywiście: tylko bez polityki! Łapy przy sobie!

    Tański

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale zapomnieli, że oprócz obietnic, ktoś może oczekiwać od nich np. normalności, że już o zdrowym rozsądku nie wspomnę. A kandydat reklamujący się jak tania pościel z marketu marnymi hasłami i kolorowymi fotkami jakoś do mnie nomen omen nie przemawia.

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.