Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


sobota, 11 czerwca 2011

Przypływ

Miasto jest proste. Wszystko tu ustaliliśmy i zalali asfaltem. Każdy dom, każde słowo, każdy człowiek ma swoje miejsce, cel i sens. To bardzo ułatwia życie.
Ale marzenia przetrwały i co noc, jak mgła próbują wedrzeć się do naszego świata od strony niczym nieskrępowanej ciemności, w której nawet szelest może być krzykiem.

Na granicy tych dwóch jestestw stoi moja portiernia.

Gdy z ulic znikną ostatnie autobusy, a sklepy zabłysną neonami, z mroku wyłonią się nasze sny. Na długie godziny wezmą we władanie wszystko to, w co tak łatwo jest wierzyć na rozgrzanym słońcem rynku wielkiego miasta. Wedrą się do naszej świadomości i obrócą w niwecz to wszystko, co tak pracowicie ułożyliśmy za dnia.
Aby oszukać samych siebie.

Wyjdę im na spotkanie. Stanę naprzeciw tajemnicy, rozłożę ręce i będę chłonął noc.
Niechaj się stanie!

---

Nie widziałem go wchodzącego. Stał tuż przy drodze dokładnie przed moimi drzwiami i wpatrywał się w śpiące budynki.
-Pan do pracy? Skąd się pan…
-Nie. Czekam na autobus. Muszę dojechać.
-Tu… tu nie ma żadnych autobusów. Przystanek jest tam po lewej, zaprowadzę pana.
-Ale ja chcę stąd.
-Tutaj nic nie pojedzie. Chodźmy.
Odwrócił się do mnie i spojrzał przez przyciemnione okulary.
-Chodźmy.

Dopiero teraz zauważyłem, że nie może być pracownikiem firmy, której pilnuję. Nigdy go tu nie widziałem. Miał może siedemdziesiąt lat, siwe włosy i niemodną, aczkolwiek niegdyś zapewne szykowną marynarkę. Spod szkieł spoglądało na mnie zmęczone oko. Jedno, bo drugi oczodół był pusty i martwy. Zrobiło mi się dziwnie…
-Chodźmy – powtórzyłem.

---

Zapadała coraz głębsza ciemność. Na placu nie było już prawie nikogo, nocna zmiana pracowała w halach, a na parkingu spały auta.
Opuściłem wzrok na zeszyt raportowy, a w kilka chwil później za szybą przesunął się jakiś cień. Wyjrzałem za okno – nikogo. Zerknąłem na parking – pusto.

Stał na zakręcie, znów wewnątrz firmy, patrzył na starą rozdzielnię jakby działo się tam coś ciekawego.
Natręt. Często mamy tu takich.

-Proszę pana! Przecież mówiłem, że tu nie ma przystanku!
-Ale ja muszę…
-Gdzie pan jedzie? Do Katowic czy Sosnowca?
-Do Katowic
-Pójdziemy. Tam ma pan przystanek autobusowy, a po prawej tramwajowy. Dopiero dziesiąta, zaraz coś pojedzie.
Wyszliśmy wolnym krokiem.
Starszy pan zatrzymał się na parę sekund i jakby rozejrzał.
-Bardzo panu dziękuję.
-Za to mi płacą
Uśmiechnął się
-Trafię dalej – dodał

---

Ale wrócił znowu.
Była druga w nocy gdy z kolegą po raz kolejny patrolowaliśmy teren. Stał prawie w tym samym miejscu co pięć i cztery godziny temu. Nie robił niczego złego. Nie kradł, nie wchodził dalej na zakład, nie awanturował się, nie był pijany, z całą też pewnością nikt nie uznałby go za włóczęgę. Pod pachą trzymał skórzaną teczkę.
-To bardzo ważne dokumenty.
-Jakie dokumenty.
-Bocznica kolejowa. Projekt bocznicy.
-Bocznicy?
-Tak. Muszę jeszcze obejrzeć tutaj wszystko i posprawdzać.
-Teraz? O czym pan mówi?
-Jestem projektantem. Tutaj mam projekt. Pracuję w Separatorze, zna pan? – zwrócił się do mnie
-Znam. Ale pan… Pan teraz nie pracuje?
-Teraz nie. Teraz jest noc. Lubię noc. Można wszystko przemyśleć, podjąć ważne decyzje.
-Ale ja pytam… Pan JUŻ nie pracuje przecież?
-Nie – odparł jakby z niechęcią – Pracowałem czterdzieści lat.
-To co pan tu robi?
-Myślę, rozważam, liczę gwiazdy…

Poczułem mrówki na plecach.

Rozmawialiśmy może dziesięć minut. Dziwna to była rozmowa. O świecie którego nie ma, a przynajmniej my nigdy go tu nie dostrzegliśmy. W pewnym momencie przyłoczeni dziwnością tej sytuacji zamilkliśmy.

-Ja tu przeszkadzam, prawda? – przerwał ciszę starszy pan.
-Nie, skąd… - odpowiedzieliśmy prawie równocześnie
-Muszę jeszcze iść do nich… Ustalić…
Jakby się obudził.
-Dobranoc panom
-Dobranoc

Wyszedł spokojnym krokiem zerkając co jakiś czas w niebo.
-Tutaj nie ma żadnej bocznicy – wydusiłem wreszcie – Ani nigdy nie było.
-Może to duch?
-Co? On? Coś ty! Jaki duch. Starszy chory człowiek.
-To gdzie on jest teraz?
-Na par… na parkingu…
-A widzisz go?
-Nie
-Pójdę sprawdzić.

Kolega ruszył tą samą drogą, którą dwie minuty temu pokonał nasz gość. Najpierw wyszedł za bramę, potem wszedł na zewnętrzny parking i rozejrzał się pośród nielicznych stojących tam o tej porze aut. Wrócił z dziwną miną.

-Nie ma go.
-Jak nie ma? Przecież to jest ogrodzone! Może ma tam auto? Może zasłabł i gdzieś tam leży?
-Tak? No to sprawdź sobie sam jak nie wierzysz!

Poszliśmy na parking razem. Nikogo. Nigdzie. Ani w samochodach, ani pomiędzy nimi. Dziur w płocie też żadnych. Stamtąd NIE DAŁO SIĘ WYJŚĆ INACZEJ NIŻ BRAMĄ. A on przecież nie wyszedł.

Po powrocie na portiernię nie mogliśmy przestać myśleć i mówić o starszym panu.
-Widziałeś tą marynarkę? Przecież to żywcem „wczesny Gierek”!
-A teczka?
-No to co? Duch? Duchów nie ma!
-Jego też nie!
-Jaka bocznica, jakie tory? Tutaj?

Dochodziła trzecia gdy na przystanku zatrzymał się pierwszy tramwaj. Z daleka niewiele było widać.
-Ktoś wsiada…
-On?
-Nie wiem, nie widzę…
-No jak… Musi być on, bo kto?
-Tak. Na pewno on.
-Na pewno.
Postać usadowiła się w fotelu pustego wagonu. Wydawało nam się, że spogląda jeszcze w naszą stronę...

Całą następną noc czekaliśmy na starszego pana nawet się do tego przed sobą nie przyznając. Nie przyszedł. Nie zdziwiłbym się gdybym zobaczył kiedyś w jakiejś starej książce jego zdjęcie. I chyba nie miałbym odwagi sprawdzić wtedy roku wydania…

---

Miasto jest proste. Wszystko tu ustaliliśmy i zalali asfaltem.
Ale marzenia przetrwały i co noc, jak mgła próbują wedrzeć się do naszego świata.

Nigdy ich nie zatrzymamy.



4 komentarze:

  1. o oooooooooooo! Ale wspaniała historia!

    OdpowiedzUsuń
  2. niezalogowany Portier11 czerwca 2011 12:12

    Dziękuję. To po prostu zwyczajny dyżur ze środy na czwartek :) Dzień jak co dzień :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten wstęp jest magiczny. Po prostu tworzy taką namacalną, magiczną atmosferę.
    Chciałbym kiedyś spotkać takiego człowieka, też lubię noc.
    Aha i mógłbyś pisać więcej takich opowieści z życia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. niezalogowany Portier12 czerwca 2011 15:18

    Dzięki Ci.

    Opowieści? Jest ich tu kilka, zerknij do najstarszych postów. Np. "Tajemniczy Ogród" jeszcze zdaje się z 2009 roku.

    Co zaś się tyczy człowieka, znaczy mnie, to zaręczam że jestem najzwyklejszym pożal się Boże ochroniarzem w śmiesznej niebieskiej koszulce z pagonami, których spotyka się każdego dnia w sklepach, na parkingach itp. Ganiam ludzi z okrzykiem "E! Panie! Tu się nie wchodzi!", wypisuję nikomu niepotrzebne przepustki i zapełniam drobnym maczkiem tony zeszytów raportowych, których nikt nie czyta.

    Ale to nie przeszkadza mi zadumać się czasem nad urokiem księżyca o północy na przykład. Życie bywa magiczne, jeżeli się ma odwagę spoglądania na nie po swojemu.

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.