Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


poniedziałek, 5 czerwca 2017

Wszyscy jesteśmy januszami

Plus minus dwa miesiące temu pojawiły się w Katowicach na szerszą skalę wypożyczalnie rowerów. Istniały co prawda już wcześniej, ale było ich tak niewiele, a do tego usytuowano je w tak nieprzemyślanych moim zdaniem miejscach (centrum miasta zamiast terenów parkowych itp.), że właściwie tamten pierwszy etap można pominąć. A teraz wydawało się, że jest idealnie. Stacje, acz nie we wszystkich dzielnicach, ale jednak już znacznie szerzej dostępne, odległości między nimi niewielkie (a przecież pierwszy kwadrans jazdy jest gratis!), system korzystania nieco pogmatwany, ale do przeżycia, no i przede wszystkim "tabor" - wygodne, zwarte, nowe, dobrej klasy rowery w sporych ilościach.
 
 
Byłem jednym z pierwszych nowych klientów po dołączeniu do systemu dzielnic Ligota i Panewniki a na pewno pierwszą osobą w Katowicach wystawiającą pomysłowi opinię w Internecie. I w zasadzie byłem zachwycony, problem tkwi jednak w tym, że to co oceniałem, było nowe. Nowe były stacje, nowe były rowery, nie za wielu było klientów, a za to sporo nieśmiało się temu wszystkiemu przyglądających. Od plus minus początku maja ta sytuacja się zmieniła. I nie to, że czasem stojaki są puste albo że przed terminalem tworzy się ogonek mnie zniesmacza, tylko coś, co niestety dowodzi, że pomysł, choć nadal trzymam się tego - sam w sobie świetny, przyszedł chyba o kilka lat... za wcześnie. Wychodzi tu bowiem niestety nasza narodowa januszowatość, buractwo, czy trzymając się bardziej staroświeckich określeń brak kultury wespół chyba z wolnym miejscem po inteligencji.

Nie ma rzeczy doskonałych, ja wiem, zawsze do czegoś można się przyczepić - także zgoda, ale w przypadku rowerów w Katowicach niestety system to może 30% całości moich pretensji, pozostałe 70%, to użytkownicy, którzy po prostu do pewnego poziomu zachowań nie dorośli i boję się, że już nigdy nie dorosną. A jako że jest ich więcej w całej sprawie, toteż od nich zacznę.

Dopóki klientów było mało, wszystko wydawało się grać. Rowery były wypożyczane, wracały, i tak nomen omen w kółko. Siłą rzeczy jednak wraz z upowszechnieniem się usługi, pojazdy zaczęły przemieszczać się dalej niż tylko między dwiema, trzema najbliżej położonymi stacjami i tak dojechały do "nowych" dzielnic sprzęty używane wcześniej już w innych, będących w systemie od lat a i te jeszcze w kwietniu nowe, nowymi być szybko przestały. Brudne ramy, upaćkane smarem sztyce, zadeptane, naderwane lub powgniatane błotniki, uszkodzenia lakieru, wgięte koszyki, wykręcone (wiszące tylko na lince) siodełka i tak dalej i tym podobne. Ostatnio również pozrywane łańcuchy, wykręcone pedały, niesprawne przerzutki albo wręcz rowery czegoś tam pozbawione. Bez koszyka, bez reklamy na tylnym kole, bez dzwonka...
W koszach transportowych znajdujemy śmieci, resztki jedzenia, reklamy i Bóg jeden wie co jeszcze. Kilka dni temu dopiero czwarty rower, jaki wziąłem ze stojaka w ciągu kilku minut nadawał się do jazdy! No chyba, że komuś odpowiada spacer np. tylko na pierwszym lub trzecim biegu, a zaręczam, że miłe to nie jest.

Żeby było weselej, jak wspominałem brak kultury idzie w parze z brakiem inteligencji. Uszkodzone czy zepsute rowery są masowo oddawane i zostawiane bez sygnału do operatora usługi, z nadzieją chyba, że to krasnoludki się nimi zajmą. Inne znów, rowery oczywiście, nie krasnoludki, w tym także te sprawne, dopina się czasem zamiast do stojaków lub dodatkowych uchwytów na nich np. do wcześniej wpiętych pojazdów (wystarczy wypożyczyć taki, a drugi mamy w gratisie!) nawet jeśli przy okazji blokują pół chodnika, i wreszcie, co szczególnie powinno być ciekawe dla lekarzy i farmaceutów - jeszcze inne pozostawiane są LUZEM pomiędzy tymi przypiętymi!

Obrazu dopełniają użytkownicy, którzy nie doczytali czegoś, nie zrozumieli, nie dopytali, nie potrafią lub nie chcą zadzwonić do biura obsługi i potem szarpią się jak wilk we wnykach żeby wyjąć rower z zamka lub go tam wprowadzić, klną po raz szósty wpisując PIN albo uważają, jak pewien pan, także ogłaszający to wszem i wobec w Opiniach Google, że niesprawna stacja uniemożliwia zdanie sprzętu i tym samym generuje mu dodatkowe koszty zmuszając do jazdy gdzie indziej...

Ręce opadają.

A samo City By Bike? Też nie jest bez winy. Telefoniczne biuro obsługi łatwym interlokutorem nie jest, to pewne. Wybierz język, Jesteś już klientem czy nie?, Podaj numer telefonu, Podaj PIN  i wreszcie po minucie dopiero czy lepiej takiego klikania, upragnione: Wybierz rozmowę z konsultantem naciskając coś tam...

Zgłaszam awarię - pani notuje, pani notuje - pani dziękuje. Za dwa dni rower stoi jak stał. Kiepsko. Stanowczo brakuje jakichś  "lotnych patroli serwisowych" i po prostu większego zaangażowania operatora na każdym etapie funkcjonowania systemu.

Dużo, dużo jeszcze jest do zrobienia z obu stron, by rowerowe wypożyczalnie w moich mieście były tym, czym być powinny i czym być miały w planach ich pomysłodawców.



---
 
 
Rower prawicowy - z zakazem pedałowania.
 
 
Rower z brakiem reakcji łańcuchowej.
 
 
U góry i dołu: Rowery syjamskie. Pożyczasz pierwszy (przypięty do zamka)
a drugi (przypięty do pierwszego) jest Twój bezpłatnie.
 
 
 
 
Pierwsza reklama w koszyku. Pewien jestem, że za miesiąc
będzie ich tu po kilkanaście każdego dnia.
 
 
Dla równowagi - pierwszy rower bez reklamy.
Zapewne misyjny.
 
 
Śrubkę już ma, ale oleju w głowie nadal ni kropli...
 
 
A tutaj ktoś próbował chyba zakosić kosz.
 
 
"Na proktologa"
 
 
1410? 1234?
Kichaj to, niech się ONI martwią...
 
Skalpel to przy tym pikuś... 
 
I na koniec rower po-ranny, czyli jak widać
nie tylko mnie krew zalewa gdy widzę to wszystko.
 

2 komentarze:

  1. To ja wtrącę swoje trzy grosze.

    Wczoraj spotkaliśmy się na Medyków o 15.45, po przetestowaniu prawie wszystkich rowerów, udaliśmy się na Kijowską do Biedronki, by stamtąd wyjechać w trasę o 16.37. Prawie godzina !!!
    Jak powiedziałeś, mamy 21w a wczoraj czuło się swąd PRLu. To co wczoraj na Kolejowej widzieliśmy, ociera się o menelstwo wręcz.

    Gdy Ty testowałeś i psioczyłeś na rowery naprzeciwko Szpitala Kolejowego, podchodzili na stacje młodzi i wybierali sobie upatrzony przez siebie model, by potem ulotnić się, nie przejmując się stanem swoich kółek. Być może mieli do przejechania krótki odcinek, np. do następnej stacji np. na Wczasowej czy przy fontannie w Ligocie.

    Natomiast my, zawsze planujemy przynajmniej 2h pobytu na powietrzu. Dla nas ważny jest stan roweru, nie chcemy żeby coś nam skrzypiało, przerzutki zmieniały się same, odpadał kosz, coś odstawało od ramy. Liczy się komfort jazdy.

    Chcemy wrócić cali, bez pedałów w ręku, albo koszem na plecach, ze zwisającą reklamą z boku roweru. Czy wymagamy za dużo ??
    Druga kwestia, czy ktoś w ogóle sili się na to, by zgłosić uszkodzony rower? Jak widać po stacji na Medyków, nikt. Jedyny egzemplarz, który wyglądał na gotowy do wypożyczenia, o dziwo, był zgłoszony do serwisu !!!

    Puenta. Po dwóch miesiącach, wypożyczenie rowerów w nextbike wygląda tak: należy zjawić się na stacji jakieś 10, 15 min wcześniej celem sprawdzenia stanu poszczególnych rowerów oraz przetestowania przerzutek w trakcie próbnego kółka. Nie jest ciekawie jechać na trójce, albo przebierać nogami jak krasnoludek na jedynce, która powinna być dwójką.

    :) Pozdrawiam sąsiada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie napisałaś jeszcze, że ci młodzi (A my to przepraszam, jacy niby jesteśmy?) nie tyle się nie przejmowali, ile nie zdążyli poczuć co i jak zanim się oddalili na tyle, żeby wrócić bez poczucia obciachu.

      Niestety mamy też takie doświadczenia za sobą. Wniosek zatem bym złagodził: nie tyle kwadrans wcześniej, ile po prostu spokojnie zrobić sobie kilkadziesiąt metrów gdzieś wokół dla pewności później. Myślę, że jeśli nikogo nie będzie wsystarczy na to z sześć - osiem minut odliczając klikologię. Nam doszedł jeszcze domarsz.

      Albo...

      Na Allegro już za 150 - 200 zł można mieć całkiem fajny rowerek. Własny. Po jednej, dwóch, a nie po kilkuset osobach...

      Pozdrowienia ;)

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.