Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


sobota, 19 maja 2018

Raport służbowy

Pamiętam doskonale dzień w którym po raz pierwszy w życiu ubierałem na swój portierski dyżur irytujący mnie wcześniej u innych firmowy czarny mundurek. Był nowy, pachnący, ładnie zaprasowany, świetnie skrojony (nie twierdzę, że od Hugo Bossa, ale skrót nazwy firmy pewne historyczne skojarzenia budził)  i po prostu dodający męskości. Dopiąłem ostatni guzik i niepewnie spojrzałem w lustro...
 
O Boże...
Wyglądałem świetnie!
 
Oto ja, pierwszy w naszej uczelni, którzy podjął na wszystkich możliwych frontach walkę przeciwko przekazaniu cywilnych portierów do jakiejś tam ochrony, także pierwszy założyłem ochroniarski uniform, gdy już stało się jasne, że ani związki zawodowe ani nasi przełożeni palcem nie kiwną by przeciwstawić się decyzji "żelaznej kanclerz". Wczoraj biegałem po kampusie z listami zbiorowymi, wysyłałem petycje do mediów, ministerstw, Inspekcji Pracy i kogo tam jeszcze, tłumaczyłem, wyjaśniałem, pobudzałem do walki, a dziś szedłem wyprostowany po korytarzu napawając się stukotem butów...
 
Zdziwione a częściej zgorszone wręcz miny i komentarze moich koleżanek i kolegów rekompensowało mi w dużej mierze nagłe po "zmilitaryzowaniu" przejście z odwiedzającymi uniwersytet policjantami z dzień dobry na cześć oraz wcale głośne westchnienie pewnej ładnej pani, gdy zobaczyła mnie któregoś wieczora w niebieskiej koszuli poprawiającego na jej widok krawat. Marsowa mina, surowy głos, sztywniejsza postawa, stopniowo rodzące się przekonanie o posiadaniu jakiejś wyimaginowanej władzy. Zachorowałem.
 
Setki tysięcy koleżanek i kolegów po fachu przechodziło to wcześniej lub przechodzi obecnie, a nie ma się co łudzić, że na nich historia się zakończy. Choroba pagonowa jak ją sobie nazwałem będzie trwała jeśli nie zawsze, to przynajmniej dopóty, dopóki istnieć będą miejsca w których choćby najmniejszą władzę nad innymi otrzymywać będą osoby, które nie mają władzy nad samym sobą. Każdy z nas spotkał w swoim życiu takich "zainfekowanych". To, żeby trzymać się tylko ochrony, ci na przykład portierzy, którzy gonią po parkingach, galeriach handlowych czy szkołach z nieśmiertelnym jak sama branża "Eeee, kolego! Tam nie wolno!", to także ci, którzy próbują nam grozić, gdy nie mają do tego podstaw, szarpią się z nami, krzyczą, wchodzą w niepotrzebne dyskusje, a jednocześnie nie potrafią czegokolwiek wyjaśnić czy załatwić NAPRAWDĘ. To wreszcie i przede wszystkim jako ich najbardziej wyrazista medialnie i skondensowana forma słynny nocny portier z filmu Kieślowskiego, który zainspirował mnie do stworzenia tytułu tego bloga.
 
Można powiedzieć, że jak każda choroba i ta ma swoje stadia. Gdy wczorajszy hydraulik albo kierowca dziś w mundurze twierdzi, że przyczepa kempingowa to posterunek a spacer wokół budowy i obsikanie drzewa w kącie to patrol, możemy mu to wybaczyć. Gdy wściekły emeryt tłumaczy nam wymachując rękami, że tu parkować nie wolno - także, bo tutaj w każdym przypadku granicą jest zwyczajna ludzka kultura a punktem odniesienia konkretna sytuacja. Nasza i jego. Są jednak przypadki bardziej delikatne, a zarazem groźniejsze.
 
Mężczyzna sprawdza detektorem dziesiątki osób wchodzących i wychodzących z pewnej instytucji. Czasem gdy jest zmęczony sprawdza wyłączonym, żeby było szybciej. Większość i tak tego nie zauważy. Czasem go włącza i kontroluje naprawdę. Ludzie wyjmują wtedy pęki kluczy, portfele, telefony i co tam ciekawego mają. Unoszą lekko ręce i sprawdzani są po raz kolejny. I następny, i dalej. Taśmówka.
 
Pusty korytarz, ładna, młoda dziewczyna. Detektor jakimś cudem włączony. Piszczy. Komuś innemu nasz bohater poleciłby wyjąć zawartość kieszeni i sprawdził go jeszcze raz. Jej, na oczach kilku obojętnie pracujących niedaleko mężczyzn poleca zdjąć sweterek i podnieść ręce do góry. Nie jak reszta petentów, o trzydzieści centymetrów od ciała, ale wyprostowane, wysoko nad głowę. I jeszcze stanąć z boku, blisko, bliziutko...
I nie komentować, skoro inni nie komentują.
 
Ochroniarz? Portier? A skądże!
Cieć.
 
***
 
Moja choroba pagonowa zaczęła się i skończyła dawno temu na poczuciu wyprzystojnienia po założeniu mundurka. Jakieś tam miny i ton głosu na szczęście nigdy nie przeszły na jakość i technikę mojej pracy. Mimo zmilitaryzowania nadal pisałem skargi na łamanie prawa, wydawałem gazetki, walczyłem o sprawiedliwość. Dziesiątki osób mogłyby to potwierdzić. Na każdym z wielu obiektów jakie w swojej karierze poznałem słyszałem pochwały. Za skuteczność, kulturę i samodzielność, nie za wymądrzanie się i pomiatanie innymi. Tym samym, mimo, że od 2016 roku jestem już kimś innym, to duchowo zawsze już będę portierem. Jedynym który rzeczywiście zaistniał w Internecie i tym, który słówko Portier wprowadził do Wikipedii. To zobowiązuje.
 
Odnalazłem przełożonego tego pana w miejscu które tego dnia odwiedziłem. Złożyłem na niego oficjalną skargę. Mam nadzieję, że zaboli.
 
Ma boleć, cieciu!


EPILOG Z CZERWCA 2018

Obecnie służbę pełni obsada damsko męska. Mężczyzna ma prawo kontroli tylko mężczyzn, kobieta, tylko kobiet. Nieskromnie uważam, że zmiana ta nie nastąpiłaby bez mojego udziału...

6 komentarzy:

  1. "dopóki istnieć będą miejsca w których choćby najmniejszą władzę nad innymi otrzymywać będą osoby, które nie mają władzy nad samym sobą" - dla mnie w punkt!
    znam takie "chore" osoby i w sumie mi ich żal, u siebie też dawno temu zaobserwowałam stan "przedpagonowy", ale udało mi się mam nadzieję w porę zapobiec rozwojowi tej groźnej infekcji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwól, że na początek Cię skomplemencę :)) Dziś odwiedziłem Twojego bloga, poczytałem co nieco i dotarło do mnie, że prawdopodobnie jestem jednym z niewielu mężczyzn, którzy go czytują. Twoje wpisy są bądź co bądź bardzo kobieco domowo sweterkowe jak to sobie wymyśliłem. No ale jest w nich coś, co jest fajne, ciepłe. Dlatego tam zaglądam. I zostałaś też ostatnią chyba osobą z "dawnych czasów" gdy pisywałem po trzy razy w tygodniu która jeszcze mnie odwiedza, teraz, gdy piszę kilkanaście razy w roku. Dziękuję. Więc summa summarum spodziewałem się tego komentarza, bo pewne sprawy kobiety rozumieją lepiej niż mężczyźni. A ta choroba to w sensie nazwy związanej z ochroną mój wynalazek, ale przecież istnieje wszędzie. Bardzo łatwo jej ulec. Miałem kierowniczkę która dręczyła ludzi do łez, a sama nie potrafiła w najprostszej sprawie odezwać się u swoich zwierzchników. Takich przykładów jest wiele. Władza powinna brać początek w doświadczeniu, ale wiadomo, że tak jest tylko w bajkach.Pozdrowienia

      Usuń
    2. Dziękuję ☺
      Tak, jestem ze starych depresyjnych czasów, takich sufitowych. To wtedy zacząłeś mnie podczytywać, z pewnością to Ty pierwszy zacząłeś. I naprawdę jesteś zdaje się jedynym facetem, który mnie czyta. Teraz na szczęście charakter mojego bloga bardzo się zmienił.
      W dawnych czasach lubiłam sobie myśleć, że jesteś portierem u mnie w pracy. Ze wszystkimi zawsze miałam dobry kontakt ☺ Pozdrowienia!

      Usuń
    3. Też zawsze potrafiłem wyłowić z tłumu zwykłych ludzi tych z "chmurką nad głową" jak to nazywam , innych, ciekawych, z charakterem i wrażliwością pozwalającą na poważniejsze rozmowy. Szybko potem okazywało się, że ich wyższe a moje zawodowe wykształcenie wcale nie określają tak wprost jakimi jesteśmy ludźmi. To było bardzo ciekawe doświadczenie. I wiesz, tak z ręką na sercu, to szukam tej wrażliwości, która mi gdzieś zaginęła po drodze przez ostatnie lata, bo lubiłem siebie takiego. Chyba znów zacznę czytać Staffa, bo on skubany zawsze naprowadzał moją duszę na właściwe tory ;)

      Usuń
  2. pragnę zauważyć, że "nowi" czytelnicy też tu bywają, a co do Staffa to jakoś mi się przypomina zazwyczaj podczas listopadowych dołów - pewnie przez to skubane: "o szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny..." Pozdrawiam wrażliwych ludzi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech mi "nowy" czytelnik wybaczy opóźnienie w publikacji komentarza, ale ostatnio i tutaj i na YT powiadomienia dostaję za późno albo wcale. Nie wiem dlaczego. Co do odwiedzin, to teraz wchodzi na ten blog w miesiąc tyle osób ile w najlepszych latach wchodziło powiedzmy w niecały tydzień. Inna sprawa, że i postów mniej i ich waga jakby inna. Wrażliwość, wena, potrzeba komentowania świata widać mają jakieś swoje lepsze i gorsze okresy. Na razie jednak niech się toto kręci, kulawo bo kulawo, ale do przodu. Co do Poldka, to napisał wiele genialnych rzeczy, ale pierwszy jego wiersz jaki przeczytałem, do dziś działa na mnie najmocniej. To było "Kamieniu szary..." - taka prosta opowieść o wierze w niespełnialne. Pozdrowienia

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.