Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


poniedziałek, 20 czerwca 2011

Taśma kręci się, ty stoisz przy niej...

Poznałem niedawno dwoje moich rówieśników. Innych niż ja i innych od siebie poglądami i zainteresowaniami, o zupełnie odmiennych charakterach i chyba nawet nie czujących do siebie większej sympatii w żadnej konfiguracji koleżeńsko pracowniczej. Początkowo mnie to zdziwiło. Później uświadomiłem sobie, że to nie pozorna odmienność, a właśnie podobieństwo nas odpycha. Tym bardziej chyba, gdy z racji życiorysu, pozycji społecznej i perspektyw żadne z nas nie ma się czym pochwalić.

Ona, on i ja. Trójka ludzi, którzy nigdy wcześniej się nie spotkali, wychowali w różnych dzielnicach, skończyli różne szkoły i różnie też ułożyli sobie dorosłe życie.

Gramy. Różnie gramy. Kłamstwem, udawaną obojętnością, tumiwisizmem, wykreowanym z niczego poczuciem własnej wartości. Nieważne, gramy.

Przed innymi, tymi młodszymi i tymi, którzy mogliby być naszymi rodzicami stosujemy uniki albo maski, mamy sto tysięcy usprawiedliwień, uzasadnień, słów dużych i małych. Przed sobą gra nie ma sensu, bo w ręku każdego z nas są te same znaczone karty. TAK SAMO znaczone karty. I dopiero to uświadamia nam jak śmieszni jesteśmy.

Ona, on i ja. Trzy charaktery, trzy osobowości, trzy życia. A tylko błędy te same. Jakbyśmy odfajkowywali je punkt po punkcie z jakiejś niewidzialnej listy.

Może dwadzieścia pięć, może dwadzieścia albo piętnaście lat temu każde z nas szło jeszcze „głównym szlakiem”, miało jakieś plany, marzenia, a pewnie nawet część z nich właśnie wprowadzało w życie. Dziś jesteśmy portierami, sprzątaczkami, pomocnikami na budowach, kosiarzami trawników…

Wijemy się spełniając wobec siebie, świata i bliskich wciąż tylko wymagania minimalne, nie próbując nawet zawalczyć o te zalecane, czy tym bardziej wyższe.

I kogo to obchodzi, że czasem jest nam tak bardzo wstyd? 

---------

13 komentarzy:

  1. A może jesteście: kosiarzami umysłów, sprzątaczkami powierzchownej pustoty i portierami spokoju i uczciwości? ;)
    Nie oceniaj standardami z VIVY ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest ważne jaki kto wykonuje zawód, ważne to co ma w sercu. Uważałeś mnie zawsze za mądrą osobę, ale ja nauczyłam się tego dopiero tutaj, że nie istotne jest to jaki kto wykonuje zawód, nie jest to hańbiące i w żaden sposób nie świadczy o mądrości.. Poznałam niesamowitych portierów, kelnerów, bankowców, przedstawicieli handlowych, artystów, bezrobotnych, polonistów i mój punkt widzenia zmienił się diametralnie.
    Dla mnie jesteś mistrzem świata, bez zależności o tym co w życiu robisz :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja pszepana to uważam,że akurat jako portierczłek widzi sporo, często zaganiany chirurg ma głowę znbaita sympozjami, planowaniem żagli z kumplami i ceną nowego audi, na dole widać z bliska, lepiej czuć zapachy, ostzrej widać kolory i drżenie powieki czy ust.A duzi już na tyle ejsteśmy,z ewiemy, że nasż maira jestt o jak mówimy, co robimy, jak postępujemy, co dostrzegamy. Mi tam nie wstyd,z enie rzuciłam się na doktorat, że nie mam 75 m kwadratowych w dwóch pokojach i że sama łapię za pędzel i pakujuę gruz do worków, To moje , po mojemu i tak chcę, a kolegę właśnie z akręgosłup szanuję, za to co wyziera z tekstów, To kupa kapoitału i człowieczeństwa. A że widze,z ei w mojje 8 klasie wszyscy byliśmy na szlaku i róznie się potoczyło? Ano widze, jeden kolega pomyka do żony co dzień z siateczką piwa, inny już z piwa na szczęście wyszedł, ale kosztowało go to kalwiaturę, inna baba prowadzi program w tv i wyżej... niż ....ma - tu przepraszam za dosadność, ale to moje ulubione:), a jeszcze inna opiekuje się od 20 lat mamą. Samo życie i obyśmy tylk oodbrymi, rozumnymi i uważnymi ludźmi byli,a Ty taki jesteś. Chcesz laurki:)? Włażę tu,bo lubię Twoje spojrzenie i styl, dobre pióro, dosadność, dowcip. kunegunda=foka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. niezalogowany na własnym blogu Portier21 czerwca 2011 07:57

    Szanowne (szczęśliwe możliwością bezbolesnego logowania na Bloggerze) wpisujące! Miło mi to czytać, ale prawda jaka jest każdy widzi i bynajmniej nie sprowadza się ona wyłącznie do stopnia ambitności wykonywanej funkcji, a raczej do szerszego stosunku do wyzwań życia.

    @Doro: Nie oceniam standardami z Vivy. No, staram się nie oceniać. Ale jak piszę, to wszystko można łatwo zagłaskać gdy się mówi o sobie. Tyle, to już się człowiek nauczył. A tu nagle widzisz kogoś, kto mimo wszystkich różnic jest jakby Twoim odbiciem i dopiero w nim uświadamiasz sobie swoją słabość.

    @Patka: Za osobę mądrą i bardzo ładną dodajmy. Uważałem i uważam. Z tym jednak, że nie zawsze jest ważne kim się jest racja jest tylko częściowa. Owszem, dla znania się, dla wartości danego człowieka w sensie intelektualnym nie powinno to mieć znaczenia, ale gdzieś pobocznie świadczy jednak o jego zaradności i umiejętności twardego lub nie stąpania po ziemi. Łatwo jest być mędrcem siedząc w jedynej koszuli nad szemrzącym strumykiem, trudniej w środku życia, bez znieczulenia, bez taryfy ulgowej.
    I to właśnie powinno być wyzwaniem.

    Tak sądzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Portier offline ołóweczkiem21 czerwca 2011 08:03

    @Kunegunda: Broń Boże nie napisałem tego dla laurek. To raczej małe portierskie wieczorne catharsis, po którym łatwiej jest żyć, choć trudniej wierzyć.

    Kiedyś komuś bardzo dla mnie ważnemu na podobne jak Twoje stwierdzenia odpowiedziałem, że moja znajomość życia, serca, duszy, marzeń, smutków itp. jest może i szeroka, ale zbyt bolesny był koszt jej uzyskania. To tak jakby uczyć się anatomii rozcinając własną rękę - dodałem.

    Odpowiedziała mi wtedy, że jeśli dzięki temu można WIEDZIEĆ, to mimo wszystko warto.

    Może i warto, ale boli ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. niestety chyba tylko dzięki rocinaniu ręki zdobywamy wiedzę, doświdczenie,w rażliwość iszerszą perspektywe. Ci, którym wszytsko idzie jak po maśle zaczynają ślepnąć.
    W życiu Cię nie posądzam o chęć czytania laurek na swój temat, to jakoś chyba źle napisałam i tak zabrzmiało. To,że ejsteśmy z jedngo szynela zkimś kto stoi vis a vis nie znaczy,że jesteśmy identyczni. To jaki mmay zaawód, w czym mieszkamy, gdzie się rodzimy i dojrzeamy to tylko tło, aż tło i ono pozwala częst widziec lepiej. Do tego wszytskiego potrzebna jest jednak dusza, wrażliwa, czujna, ciepła.kunegunda

    OdpowiedzUsuń
  7. Portier zatrzymany na bramce Bloggera21 czerwca 2011 09:35

    Trudno zaprzeczyć. Zwłaszcza temu, że "bezbolesnym" ślepnie dusza...

    Ale mogłoby to wszystko być jakoś na zmianę w życiu, no nie? ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Czasami jest- czasami. Widzę,że mamy dzisiaj bardzo podobne odczucia. Imponuje mi Twoja szczerość i odwaga, ja jeszcze na taki punkt widzenia się nie zdobyłem. To znaczy czuję,że tak jest,ale staram się sobie tego faktu nie uświadamiać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiedziałem sobie kiedyś, że nie mogę wymagać (oczekiwać) od kogoś naturalności jeśli sam się na nią (przynajmniej wobec niego) nie zdobędę.

    Zresztą nie czarujmy się. Sama świadomość to jedno, ważniejsze co się z nią zrobi.

    OdpowiedzUsuń
  10. A nie lepiej walczyć o spełnienie marzeń i o to, żeby więcej się nie wstydzić? :)


    P.S. Portierze ;) ależ się uśmiałam z tego "good morning"! ;) ale proszę o wyjaśnienie z tym Onanem :) bo już się w google boję wpisywać... ;p

    OdpowiedzUsuń
  11. Lepiej. Lepiej, ale trudniej. Poza tym zawsze są tacy, którym nigdy się nie uda.

    A wyjaśnienie? Służę. Zaraz będzie. Mailowo.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zrobiliście tu Wszyscy niezłą wiwisekcję, dając definicję stwierdzeniu "szczerości do bólu". Może bardziej "prawdy", albo szczerości wobec samego siebie.
    Kiedy ma się dwadzieścia lat, to człowiek czuje, że cały świat stoi dla niego otworem. Można wręcz zachłysnąć się możliwościami. A po kilkunastu kolejnych latach przychodzi dzień, kiedy uświadamiasz sobie, że już nie zostaniesz wybitnym muzykiem, sławnym fizykiem i co tam sobie jeszcze Państwo wymyślą. Już nie ciągniesz "głównym szlakiem" i sam nie wiesz kiedy to się zmieniło.
    A swoją sytuację uświadamiasz sobie patrząc na niektórych zwykłych ludzi, kiedy dociera do ciebie, że patrzysz na własne odbicia.
    Nie wszyscy będziemy wybitni, znani, a nasze osiągnięcia będą opisane w podręcznikach. Znakomita większość będzie wiodła szare i przeciętne życie. Czy nie lepiej walczyć o spełnienie marzeń? Pewnie tak. Tylko, że z wiekiem coraz o to trudniej, zwłaszcza jak człowiek pojmie swoje ograniczenia.

    Smutny ten tekst i prawdziwy do bólu...

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystko na tym blogu jest prawdziwe.
    Czasem należałoby dodawać "niestety".

    Oczywiście, że nigdy już nie zostanę podróżnikiem, odkrywcą, słynnym dziennikarzem, ani nawet związkowcem. Teraz wszystko co muszę zrobić to doprowadzenie do tego aby nawet będąc "cieciem" zostać przez kogoś zapamiętanym.

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.