niedziela, 29 stycznia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.
Już oglądałam wcześniej, naprawdę. ale jak pisałam, zabrakło czegoś, żeby skomentować. Chyra rzeczywiście wiarygodny. Młodzi też. SMUTNE.. anna s.
OdpowiedzUsuńNo tak. Smutne, ale bardzo prawdziwe. "Choroba pagonowa". Znam i znałem takich ludzi. Można na to spojrzeć dwojako. Z jednej strony ktos miał jakies marzenia, plany, opinię o samym sobie, a skończył (?) jako cieć w śmiesznym mundurku ze stawką 5 zł/h i ma o to żal do całego świata, a z drugiej ktoś jednak TAKICH ludzi zatrudnia, poszukuje, uznaje za wystarczających do takiej pracy, bo są tani, często niedouczeni albo mało inteligentni i... efekty widać.
OdpowiedzUsuńTak, Chyra tutaj zagrał świetnie. Wymięty, zmęczony, z żalem do ludzi. I ten ból jaki sprawiło mu proste szczęscie tych dwojga...
Aż przysiadłem, gdy to obejrzałem.
Dla mnie to jest zupełnie nie zrozumiałe takie zachowanie się portiera. To, że mu się w życiu nie poukładało tak jak sobie marzył nie usprawiedliwia jego aroganckiego zachowania się w stosunku do tych dwojga zakochanych i szczęśliwych ludzi. Zresztą, większości z nas życie spłatało nie jednego figla, nie potoczyło się wg naszych planów i marzeń. Uważam jednak, że najczęściej sami jesteśmy sobie winni gdy tak się dzieje, że w jakimś sensie płacimy za dokonywanie złych wyborów, za ignorancję wieku młodzieńczego, za odkładanie do jutra tego, co można było zrobić dziś, za lenistwo i brak ambicji, w końcu za lekkomyślność. Jeżeli w rezultacie tego nasze życie skrzywiło się nam, to nie możemy za to obwiniać całego świata, ale jedynie samych siebie.
UsuńWyjście z tego jest jedno – przyznać się przed samym sobą do porażki, zaakceptować to i zacząć robić dobry użytek z tych talentów, które pozostały nam do naszej dyspozycji. Nigdzie nie jest napisane, że być portierem lub jakimś innym nisko opłacanym niewykwalifikowanym pracownikiem to jakieś straszne jest nieszczęście, jakiś wstyd. Żadna uczciwa praca człowieka nie hańbi, tak uczyli mnie moi rodzice zdegradowani z panów do robotników z dożywotnim skazaniem na niski status społeczny w PRL-owskiej rzeczywistości, a prawdziwego bogactwa nie przelicza się na pieniądze ponieważ ono jest w nas, w człowieku. No, ale różni ludzie różnie reagują na swoje życiowe niepowodzenia. Najgorzej jest tym ze zbyt wygórowanym własnym ego nie popartym realną samooceną i oceną otaczającej nas rzeczywistości.
Moi rodzice nauczyli mnie, że gdy się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma i próbuje się to zmienić na lepsze, ale nie za wszelką cenę, nie za cenę upodlenia innych ludzi, czy siebie samych.
Kiedyś odwiedzili nas kuzynostwo ze stanów. Była późna wiosna, bardzo ciepła. Do kolacji nakryłam w ogrodzie, zapaliłam świece, było pięknie, nastrojowo i tak bardzo rodzinnie, wszyscy czuliśmy się zadowoleni i szczęśliwi. W pewnym momencie, kuzyn mówi do nas: „W stanach taki wieczór, w ogrodzie z rodziną przy kolacji już dawno sprowokowałby jakiegoś psychopatę, który zacząłby najzwyczajniej w świecie strzelać do tego szczęścia, ze zwykłej tylko zawiści, że on tak nie ma.”
Moim zdaniem każdy człowiek może być szczęśliwy bez zazdroszczenia innym. Musi tylko tego chcieć, musi tylko zrozumieć, że tego szczęścia należy szukać u siebie, w sobie samym bez porównywania się z innymi. Wtedy takie bezsensowne sytuacje jak w przedstawionej etiudzie lub w realnym życiu o czym Ty świadczysz Portierze (piszesz, że znasz takich ludzi) nie miałyby miejsca. Pozdrawiam.
Z teorią w takich sprawach jest trochę jak z konstytucją ZSRR - wszystko ładnie, tylko w życiu nie działa. Ktoś taki jak ten pan, wymietoszony, pracujący po trzysta godzin, zarabiający zawsze najniższą pensję (przypominam - 250 euro) nie ma marzeń, talentów ani perspektyw. Żyje w kokonie. Nienawidzi świata. Jaki by nie był ten świat, dobry czy zły.
UsuńW ochronie nie pracuje się po osiem godzin. Dniówki i nocki trwają po dwanaście, czasem szesnaście czy nawet dwadzieścia cztery. Nad głową szumia rejestratory, przed oczami lataja obrazy na monitorach. W torbie kanapki z najtańszą wędliną i herbata np. po 1,80 zł za sto torebek. Syf.
Syf w mózgu, syf w żołądku. Poczucie odrzucenia, wyobcowania, zawiść, zazdrość, żal, pretensja.
Tak! Jest wiele prawdy w tym co mówisz. Zgadzam się z Tobą, że tego typu ograniczenia mogą zniechęcić i odebrać wolę walki do zrobienie czegoś by zmienić swoją sytuację, ale zapewniam Cię, że przy odrobinie uporu i determinacji jest to możliwe. Zamiast robić z siebie ofiarę i wyżywać się z tego powodu na ludziach (jak bohater etiudy), których być może jedyną chwilką szczęścia w życiu jest ich zakochanie się, ich miłość (bo skąd ktoś wie, czy ten wyglądający na szczęśliwego nie ma takich samych, a może jeszcze większych problemów), zamiast pielęgnować w sobie nienawiść do wszystkich i wszystkiego i pozwalać jej zżerać nas, można przecież potrzebnej do tego energii użyć inaczej. Można ją przemienić w siłę napędową do walki. Nie pisałabym tak, gdybym nie była tego pewna. Chyba nie sądzisz, że tu na obczyźnie od razu wszystko spada człowiekowi z nieba? Zapewniam Cię, że nie!
UsuńNie było łatwo – mówię teraz o sobie - ale zamiast się poddawać, zamiast ulec bezradności zaczęłam szukać rozwiązań zgodnych z moimi zasadami i wszczepionymi mi przez rodziców wartościami, podczas gdy inni marnowali swój czas i życie na zapomogowym garnuszku, bo tak było łatwiej. To było dla mnie niezmiernie ważne, właściwie najważniejsze – żyć z pracy własnych rąk i okazało się, że miałam rację, że otworzyłam sobie w ten sposób drzwi, zdobyłam zaufanie i szacunek całkowicie mi obcych ludzi i zostałam zaproszona do przekroczenia ich progu. W pracy dawałam z siebie wszystko, a musisz wiedzieć, że tą pierwszą pracę wykonywałam za darmo, a właściwie za miskę strawy – pracowałam w przedszkolu do którego zwyczajnie zastukałam i zaoferowałam swoje usługi bez wynagrodzenia. Wiedziałam, że moim wynagrodzeniem będzie dobra opinia i znowu miałam rację. Gdy szukając później innej pracy napisałam w moim CV, że pracowałam za darmo, osoba przeprowadzająca ze mną wywiad od razu odłożyła moje podanie na bok i powiedziała: „Myślę, że masz już tę pracę, wykonam tylko jeden telefon.”.
Zostałam przyjęta i to wcale nie do pracy moich marzeń, ale cieszyłam się, że ją mam, że zarabiam na siebie i moich najbliższych. Nie były to duże pieniądze, ale wystarczały na opłaty i skromne życie. Dzisiaj jestem współwłaścicielką firmy, w której zostałam zatrudniona. Jednak nadal nie jest to praca moich marzeń, ale czy to ważne? Można realizować się inaczej, np. tak jak Ty to robisz, za co masz mój szczery podziw i głęboki szacunek.
Pozdrowionka
Karolina