Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


poniedziałek, 9 stycznia 2012

Katzenjammer

Nie wiem czy znacie Cześka?

On na pewno Was zna. Mnie poznał od razu, chociaż nigdy się nie widzieliśmy. Po prostu wyszedł o szóstej rano spod samochodu zaparkowanego po drugiej stronie ulicy, podskoczył z radości i popędził lotem koszącym wprost ku moim nogom, aby się co nieco poobcierać.

Bo Czesiek, co nie od rzeczy będzie zaznaczyć w tym miejscu, jest kotem. Mieszka pod biblioteką. 

Przyznaję, że byłem nieco skonfundowany, choć dopiero w domu, dzięki Wikipedii dowiedziałem się, że tak właśnie.
Nie codziennie ktokolwiek się o mnie obciera.
A Czesiek nie widział problemu. W ogóle niewiele widział, bo najbliższa latarnia była w remoncie, a dookoła jeszcze ciemna noc. Usiadł zamiatając puchatym białym ogonem, spojrzał na mnie spod brwi godnych Leonida Breżniewa i zamruczał: No, duży, głaskaj!

Sytuacja dosyć nietypowa. 

-Weź gościu, przestań – mówię mu. Widzisz, że mam glany i jestem ochrona.
-Może chcesz podrapać mnie za uchem? – uśmiechnął się – Koty to bardzo lubią! Pozwalam ci.

Trudno powiedzieć czy chciałem, albowiem całość Cześka była taka jakaś niedefiniowalna futrzasto mruczasto piętnastokilogramowa i znalezienie ucha w tym wszystkim mogłoby mi się nie udać biorąc pod uwagę czas do przyjazdu autobusu.
-Nie, dziękuję. Może kiedy indziej.
-No to tego… Ten… No… Będziesz może przechodził koło mlekomatu?
-???
-No będziesz, czy nie? Chyba normalnie pytam?
-Yyyy… no tak.
-Bo jest taka sprawa… Potrzebuję dwadzieścia groszy. Brakło mi.

-Kszszsz!!! Kszszsz!!!

Poleciał.

Dobrze Wam radzę, uważajcie na przystanku koło biblioteki.
Ściema, że niby gadający kot i te sprawy, a i tak zawsze chodzi o kasę na mleko!

11 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa historia. Dobrze, że Ci się od niego nie oberwało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto wie, kto wie. Odchodząc coś tam mruczał zapewne obrażony za to Kszszsz.

    Fakt jest faktem (bo poza mlekomatem historia jest autentyczna) że pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się żeby obcy kot przybiegł gdzieś z daleka i sam od siebie zaczął się łasić. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Koty są niesamowite. Wolne, a jednocześnie mimo swej ogromnej niezależności, szukające kontaktu z człowiekiem.
    Tylko czy one nas po prostu nie wykorzystują zwyczajnie?
    Twoja opowieść mogłaby to potwierdzać...
    (pozdrawiam po dłuższej nieobecności u Ciebie)

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, bo koty mówią nam właśnie: "Możesz mnie pogłaskać. POZWALAM CI.", ale przecież my wiemy, że to gra i właśnie tak nam pasuje. Psy przy tym są dużo prostsze, co dla mnie akurat jest ich wadą. Kiedyś dwiema kanapkami z szynką "obezwładniłem" wilczura z którym musiałem pracować, a który pogryzł wcześniej nawet mojego kierownika :) że nie wspomnę już o innym służbowym mieszańcu, który "polubił" mnie za dwa cukierki miętowe :))

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja jakoś chyba się nie potrafiłbym zdecydować...
    Miałem już w swoim życiu kilka psów ( w tym przepiękną i mądrą malamutkę - moją ulubioną) i dwa koty (nie licząc tych mojej babci).
    I nie wiem. Każde inne...

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak poza tematem to coś chyba się nam strefa czasowa po...zmieniała sądząc po wpisach :) Znowu ktoś "ulepsza" Bloggera...

    Miałem psa przez piętnaście lat. Był członkiem rodziny, żył obok nas i dorastał z nami. Gdy padł płakaliśmy wszyscy w domu. To za duże przeżycie. Może to co teraz powiem nie jest zbyt mądre, ale koty gdy chcą odchodzą i nigdy nie wracają. Czasem tak jest łatwiej, choć z pewnością chluby nam ludziom nie przynosi.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja dziś zostałam przez syna okrzyknieta morderczynią kotów bo "kto to na taki mróz wypuszcza kota z domu". Czarne kocisko polazło gdzieś i już rzeczywiście myślałam, że zamarzł albo psy gdzieś rozszarpały. Gotowa już byłam bic sie ze sktuchą w wątłą pierś, a ta powsinoga dziś wróciła. Oczywiście przeprosin się nie doczekałam. Jak ja wychowałam tego dryblasa...anna s.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rudy kot mądrzejszy: jeśli chce przewietrzyć futro to na krótko i w pobliżu. A potem wskakuje na balkon (wysokie podpiwniczenie) i dotąd drapie w drzwi balkonowe aż nie wpuszczę. anna s.

    OdpowiedzUsuń
  9. Boziu... ja też mam rudego, nawet nazywa się Rudy, chociaż jest kotką :) i on robi dokładnie tak samo. Sik sik i na okno! I do domu, i pod piec!

    I spać po 20 godzin na dobę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowita historyjka. Myślę, że Czesio po prostu szukał sobie kogoś, u kogo mógłby przenocować od czasu do czasu i co nieco przekąsić. Phazi ma racje z tym wykorzystywaniem człowieka przez koty. Hmm! mądre milusińskie.

      Usuń
    2. Z tego co wiem "Czesiek" atakuje tak wszystkich na tym przystanku. On tam gdzieś obok po prostu mieszka i podobnie jak kot z Orłowej, o którym opowiadałem we wspomnieniach z górskich wycieczek po prostu nauczył się bezwstydnie korzystać z tego, że ludzie go lubią.

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.