środa, 7 marca 2012
10:00
Moja góra jest wysoka, stroma, groźna. Kiedy się spogląda z dołu, jeszcze z codzienności, wszystko na niej wydaje się niejasne, dwuznaczne. Wystarczy jednak zrobić kilka kroków, a mgła się rozpływa. Wyschnięte, martwe łąki i pomiędzy nimi droga. Tylko ta jedna.
Są takie chwile w życiu, kiedy coś ważnego co ma się nam przydarzyć dziś lub jutro, umysł oddziela grubym murem od wszystkiego co ma być później. Idziemy niby do przodu, ale już tylko do TEGO DNIA, TEJ GODZINY.
Codzienność kurczy się jakby przepychana zdarzeniami przez gigantyczny lejek. Odpadają sprawy jeszcze wczoraj ważne. Niezapłacone rachunki, cieknący kran i skrzypiące drzwi. Ludzie. Bezimienni, znani z widzenia, znani z pracy, spokrewnieni, najbliżsi. Już nie ma zakupów do zrobienia ani ciekawego filmu wieczorem. Jest tylko narastający szum w uszach i samotność.
Spoglądam w dół. Miasto. Życie. Pęd.
Daleko.
Już nie TU.
TU jest zimne, ciche, proste. Jak dłoń starego człowieka ścierająca łzę z mojego policzka.
Za chwilę wyjdę po drugiej stronie rzeczywistości.
Teraz, póki jeszcze mogę się obejrzeć, póki zbliżające się do siebie ściany pozwalają dostrzec jeszcze choć kawałek tego, co za mną, jak ostatni skrawek wszystkiego zdejmuję z siebie nić Ariadny - dwa najprostsze, najważniejsze słowa.
Kocham Cię.
Świat ma dziś kolor stali za mgłą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.
wiesz, kiedyś Piotr Szczepanik śpiewał: "Kochać, jak to łatwo powiedzieć...". Ale chyba nie tak łatwo. Ja słyszę lub czytam (bo tak też się zdarza)skierowane do siebie: pragnę, pożądam, ubóstwiam. A chcę usłyszeć tylko te dwa proste słowa... I chyba sie nie doczekam...
OdpowiedzUsuńCzasem tych słów nie trzeba mówić wprost, bo wynikają z całej reszty tego co i jak się robi. Co oczywiście nie znaczy, że się na nie nie czeka.
UsuńNiepokojący ten wpis. Mam nadzieję, że po prostu źle go rozumiem.
OdpowiedzUsuńTroszeczkę źle (na szczęście), ale zaraz wyjaśnię wszystko pod Twoim nowszym komentarzem.
UsuńPortierze, odezwij się. Napisz cokolwiek.
OdpowiedzUsuńTen wpis naprawdę złowróżebny, tym bardziej, że sie nie odzywasz... Wyjdźże z tego lejka!!! Potrafisz, możesz!!!
OdpowiedzUsuńAnno S. & AgaWo:
OdpowiedzUsuńAleż się porobiło! Od czego by zacząć? Może tak. Ten post opisuje moją drogę do szpitala z którego wróciłem... 40 minut temu. Szpital jest na górze, na jej szczycie zawsze jest mgła, a idąc tam właśnie siódmego marca o 10:00 odstawiałem po kolei na bok z pozoru ważne sprawy z codzienności.
Tym sposobem choroba, która w normalnym świecie była tylko częścią wszystkiego w tym akurat czasie i miejscu stawała się WSZYSTKIM.
A że leżąc wczoraj (!) na chirurgicznym stole miałem już z całego świata w głowie tylko tą jedną, najważniejszą dla mnie osóbkę, więc właśnie... jak widać.
Przepraszam jeżeli odebrałyście to inaczej :)
Ufff :)
OdpowiedzUsuńrzeczywiście ufff :))) Oddychamy z ulgą i wielkim, ogromniastym uśmiechem.
OdpowiedzUsuńWszystkie baby zmartwione, co to się porobiło! Byłbyś dobrym politykiem - piszesz co innego, znaczy to co innego. :))))
OdpowiedzUsuńPatka
Ale przyznasz, że o tym jakobym za sekundę miał skakać z dachu albo odkręcać gaz też słowa tam nie ma, prawda?
Usuń:))
Gdybyś zobaczyła to miejsce, to sama dostrzegłabyś jak realistyczny jest mój wpis. Z miasta wychodzi się drogą pod wysoką górę. Na zboczach tej góry są nieużytki i cmentarz. Na szczycie - mniej lub bardziej zauważalna mgła. Szpital jest koloru stalowego itd, itp.
To tylko kwestia innego spojrzenia na realny jak 2x2 świat.
Babo Patko, to nie takie proste. Moje szczęście też jest teraz w szpitalu na prostym, w gruncie rzeczy zabiegu. A moja wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach i jego będą cięli a... mnie wszystko boli
OdpowiedzUsuńMiałem to samo rok temu wiosną. I wiesz co? Zrozumiałem siedząc wtedy w domu i myśląc co tam z NIĄ, że od wszystkiego na tym świecie jest dla mnie ważniejsza. I to nie dlatego, że tak się mówi, ale dlatego, że przez moment poczułem "co by było gdyby..."
Usuń@Portier - Wierzę Ci na słowo Kochany. I to prawda, wpis wzbudza pewną niepewność, wątpliwość co do jego prawdziwego znaczenia, powiedziałabym nawet niepokój, ale nie wiem czy to z powodu tego, że już się trochę znamy, czy raczej z braku babskich cech czujności nie dostrzegłam tam takich oznak jak większość odbiorców.
OdpowiedzUsuńPS. Nie mogłam się dziś rano zalogować, o zgrozo! Czyżby Twoja klątwa przeszła na mnie?!
@Anna - Bardzo mi przykro z powodu Twojej Miłości, ale cóż - takie rzeczy się w życiu zdarzają. Trzymam kciuki by zabieg się udał. :-) Daj znać co i jak!
Na ile mnie znasz, to wiesz, że lubię czasem zamiast jak to się innym zdarza wymyślać jakieś historie po prostu inaczej spojrzeć na to, co dzieje się w rzeczywistości. Zresztą to u mnie zawsze tak działało. Dawno temu, gdy żadnego z nas nie było jeszcze na świecie można było kupić takie tęczowe szyby, które montowało się przed ekranem czarnobiałego telewizora i wtedy troszeczkę był on kolorowym. Powaga! I ten mój post, a także kilkanaście innych tutaj jest pisany przez taką właśnie szybę. Obraz jest prawdziwy, tylko kolory lekko zafałszowane :)
UsuńI wypraszam sobie klątwy! :)) Z tego co wiem, to takie cosik zdarza się na Bloggerze każdemu co jakiś czas. Jak już kiedyś pisałem nie wiem, czy u mnie konkretnie nie chodzi o to, że nie zmieniłem wyglądu strony (czyli pewnie także jej budowy) na ten nowy z przezroczystymi bajerami.
Ale ja tam stary jestem i bajerować nie lubię :)
Zawsze możesz albo wpisać imię ręcznie albo tak jak robi to Anna S. (ananas :))) dopisać je w tekście komentarza lub posłać mi mailem.