Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


piątek, 7 września 2012

Dziki kraj

W trakcie jednej z moich wypraw znalazłem na parapecie bielskiego dworca kolorowy dwutygodnik wydawany przez władze samorządowe, zatytułowany po prostu „W Bielsku-Białej” i w oczekiwaniu na przyjazd mojego pociągu zagłębiłem się w lekturze. Bardzo szybko stwierdziłem, że w przeciwieństwie do ogromnej większości tego rodzaju wydawnictw to akurat jest „czytalne”. Ciekawe, dobrze napisane teksty, dużo przystępnie podanych informacji i przede wszystkim ton całości nie tyle „nakazowo rozdzielczy”, ile bardziej partnersko gospodarski.  


Ale zapewne nie wspomniałbym tutaj o tym moim peronowym zaczytaniu, gdyby nie tekst o… dzikach. Tak! Właśnie o tych z daleka może i sympatycznych zwierzakach, które starają się od jakiegoś czasu przekonać nas „przez zasiedzenie”, że były obok od zawsze.   A przecież to nieprawda!
 
Włochate zwierzaki szwendające się po miejskich parkach, placach zabaw, skwerach czy wręcz ulicach, to widoczek najdalej kilkuletni i choć nie tylko w Polsce spotykany, to jednak niewątpliwie co najmniej żenujący jeżeli nie wręcz stwarzający realne zagrożenie.
 
 Katowice Brynów, zima 2011/12. Zdjęcie mojego autorstwa.
 
Albowiem któż zagwarantuje nam, że fotografowana po raz setny danego dnia locha z młodymi, przeganiana na dodatek z miejsca na miejsce klaksonami samochodów nie postanowi nagle akurat NA NAS OSOBIŚCIE wyładować swoich frustracji? I cóż wtedy? Pstrykniemy jej focię zanim połamie nam nogi? Na pamiątkę czy bardziej już jako podkładkę pod chorobowe?
 
Albo… kto nam pomoże? Policja? Straż Miejska? Nadleśnictwo? Jak?
I co w ogóle mamy zrobić, gdy przyjdzie nam stanąć twarzą w... ryj z dzikiem?
 
Wydział Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Bielsku-Białej  wydał i rozpowszechnił ulotkę informującą jak zachowywać się przy spotkaniu z takim nieproszonym gościem. Oto jej skrócona (przeze mnie) treść.

  1. Jeżeli spotkaliśmy dzika, a sami nie zostaliśmy przez niego zauważeni należy się spokojnie wycofać.
  2. Jeśli dzik nas dostrzegł nie wykonujemy żadnych gwałtownych ruchów ani nie uciekamy (łatwo powiedzieć! – dop. Portiera), bo może to sprowokować zwierzę do ataku.
  3. Zaniepokojona locha jest bardzo niebezpieczna. W żadnym wypadku nie należy zaczepiać, atakować, głaskać czy dokarmiać jej młodych.
  4. Wchodząc na teren, na którym mogą znajdować się dziki nie wolno się skradać, gdyż przestraszone (zaskoczone) zwierzę może zareagować atakiem.
  5. Należy zachować zwiększoną ostrożność napotykając miejsca zryte przez dziki.
  6. Nie wolno szczuć dzików psami.
  7. Po zmroku należy unikać zarośli, a starać się poruszać drogami, po których odbywa się ruch samochodowy.
  8. Dzieci nie powinny samotnie przebywać w rejonach, w których pojawiają się dziki.
  9. Nie ma „oswojonych” dzików.
  10. Nie wolno dokarmiać ani umożliwiać dzikom żerowania, poprzez np. wyrzucanie żywności, liści czy zepsutych owoców i warzyw w miejsca niedozwolonych.
  11. Śmietniki przy posesjach należy zamykać.
  12. Nielegalne wysypiska trzeba zgłaszać Straży Miejskiej. Dotyczy to również wypadków podrzucania odpadów komunalnych np. do czy obok kubłów na przystankach autobusowych lub w innych miejscach.
  13. Ponieważ jeżdżące po lasach i szlakach samochody i inne pojazdy mechaniczne płoszą zwierzęta powodując ich przemieszczanie się, każdy zauważony przypadek należy zgłaszać policji. (Miałem znacznie agresywniejsze zamiary widząc motocyklistów wjeżdżających na Kotarz! – dop. Portiera)
  14. W sytuacji, gdy dziki pojawią się w bezpośrednim sąsiedztwie domów należy zawiadomić Straż Miejską.
Ulotka jak powyżej, choć wydaje się miejscami zalatywać odrobinę łopatologią ma jednak wartość dodatkową poza samą treścią. Uświadamia istnienie problemu. I mieszkańcom i władzom. A skoro dzik JEST problemem, to problem ten należy rozwiązać. W Bielsku zrobiono coś, co zasługuje moim zdaniem na duże uznanie, mianowicie podjęto akcję usuwania dzików z miasta poprzez najpierw wywożenie ich do zamkniętych ogrodzonych quasi rezerwatów, gdzie dzik ma nomen omen zdziczeć, a później przenoszenie już w głęboki las, czyli NA SWOJE MIEJSCE. W ten sposób odłowiono już cztery rodziny tych zwierząt. Zresztą samo pojawienie się dzika można też zgłaszać bezpośrednio do kół łowieckich i wtedy chyba łatwo się domyślić, co dzieje się dalej.
 
I wszystko to, proszę zwrócić uwagę, w mieście, w którym, a raczej wokół którego jest znacznie więcej prawdziwych lasów niż wokół Katowic, czyli gdzie można by zwalić wszystko na naturę i czekać na cud…
Jak u nas.
 
Na zdjęciach poniżej przedstawiam przykładowo otoczenie szpitali w Katowicach Ligocie oraz mieszczących się tuż obok Zakładów Teorii Medycyny Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Teren jest dramatycznie zryty praktycznie co kilkanaście dni, dziki wieczorami chodzą tu jak u siebie, a przecież obok są i Domy Studenta i budynki mieszkalne dzielnicy Panewniki. Ale stan pokazany na fotografii jest tu czymś stałym od plus minus sześciu, może ośmiu lat. I co? I nic.
 

Pętla tramwajowa na Brynowie. Okolice ulic: Kościuszki, Jankego i Kłodnickiej. Dziki, które tu grasują można w zasadzie nazwać po imieniu, bo to cały czas ta sama grupa. Zryte trawniki, wywrócone kubły na przystankach, zniszczone ogrodzenia. Codzienność.  Wymieniać dalej? Proszę bardzo. Ulice Panewnicka, Kolejowa, Śląska, Medyków, Kijowska, Krucza. Opisywana przeze mnie nie tak dawno Kalwaria w Panewnikach… A to tylko trzy dzielnice.
 
Nigdy nie widziałem w Katowicach podobnej ulotki, ani też nie znalazłem żadnej informacji na ten temat zarówno na stronie Urzędu Miejskiego jak i Straży Miejskiej. Po prostu nie ma problemu. Chyba.
 
Ale czy nie jest tak, że za bezpieczeństwo mieszkańców miasta odpowiedzialne są jego władze? Czyli chyba nie zdziwię nikogo stwierdzając wszem i wobec, że zaatakowany czy poraniony przez dzika zażądałbym odszkodowania od pana prezydenta Uszoka, czyli umownie Urzędu Miasta? I nie tylko sam bym tak zrobił, ale i sugerował to każdemu w podobnej sytuacji!
 
Sprawdźmy więc, czy w urzędzie wspomnianym słyszeli o dzikach…
 
 
Szanowni Państwo
Zwracam się niniejszym z prośbą o informację nt. działań podejmowanym przez Urząd Miasta w sprawie dzików penetrujących coraz większe obszary Katowic. Interesują mnie konkretniej rzecz ujmując trzy kwestie.
- Pierwsza: czy jest lub będzie prowadzona akcja odstrzału czy też usypiania i wywozu z miasta tych zwierząt lub inna która by mogła przynieść podobny skutek, a jeśli tak, to kiedy?
- Druga: Kto odpowiada prawnie i finansowo za szkody wyrządzone przez dziki mieniu czy też (zwłaszcza!) zdrowiu mieszkańców? Czy władze przygotowane są do wypłaty odszkodowań osobom np. poranionym przez takie zwierzęta na terenie miasta?
- Trzecia: Czy Straż Miejska, Policja lub ktoś inny jest zobowiązany do jakiegokolwiek działania w sytuacji, gdy np. dziki przemieszczające się przez obszar zabudowany stwarzają lub mogą stwarzać zagrożenie dla mieszkańców czy chociażby bezpieczeństwa na drodze?
W załączniku przesyłam Państwu kopię tekstu z wydawnictwa samorządowego z Bielska-Białej, gdzie jak jasno wynika z treści materiału mimo o wiele większej ilości terenów leśnych niż w Katowicach podjęto działania szersze niż tylko umieszczanie na znakach drogowych absurdalnych w środku miasta tabliczek ostrzegawczych.
Pozostaję z poważaniem
[...]
Ze względu na wymogi prawa podaję swoje pełne dane adresowe, jednakże wyrażam zgodę na odpowiedź w formie elektronicznej, którą uznam za wystarczającą.
[...]
 
 
===
 
A teraz poczekajmy, co, czy i jak Urząd Miasta nam odpowie... ;)

6 komentarzy:

  1. nigdy nie spotkałam dzika ani w lesie ani na śmietniku, ani pod sklepem. a szkoda. chciałabym móc go porównać do tego dzika, którego noszę w sobie.
    a nuż zbudowalibyśmy jakiś most ku sobie. ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sophie. dzik o gołębim sercu.
      brzmi jak tytuł filmu Disneya :))

      a powiem Ci tak zupełnie poważnie, że dzika spotykam kilka razy w miesiącu, czasem też przez stadko tych zwierząt "pasące się" obok przystanku muszę wracać z pracy na nogach i przestaje mnie to bawić, stąd m.in. pomysł napisania tego maila.

      Usuń
  2. Poczułam się dumna z mieszkania w Bielsku-Białej :D... Ciekawa jestem, co odpowiedzą w Katowicach na takie diktum :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie masz prawo być dumna. A ja najbardziej zazdroszczę Ci... autobusu linii 8 :)) Już pisałem kiedyś, że wzrusza mnie ten napis na wyświetlaczu. Pisze Szyndzielnia, a ja czytam "bajka" :))

      A co odpowiedzą? Zapewne, że jak mi się nie podoba to mam wyp... rowadzić się do Bielska :DD

      Usuń
    2. :)... Gdy w młodości (w młodszej młodości) wracałam do domu, np. z Krakowa, czy Poznania, czy skądś, to już gdy wysiadałam z pociągu i szłam, na wtedy pierwszy przystanek ósemki, czułam chłód powietrza, to, że jest jakby ostrzejsze no i tę wielką radość... :). A później wysiadałam z autobusu, na przystanku przy Młodzieżowej (mogłam też na wcześniejszym) i czułam jeszcze inny zapach powietrza. To, że jest jakby bardziej przeźroczyste... No, to było ze 20 lat temu, więc wszystko ciut inaczej pachniało :D... :). Ale ja sama bardzo jestem wdzięczna, że mogę mieszkać tu gdzie mieszkam :).

      Usuń
    3. Bo to są czary. I wcale nie trzeba do nich wielkich szczytów ani dalekich tras. Czasem jest takie miejsce... Na przykład z tej mojej ostatniej wycieczki ta Mraźnica. Gdzieś tam jakieś Czantorie, o których każdy słyszał, tłumy ludzi, wszystko jakieś takie wymierzone i przewidywalne, a potem patrzę na tą prostą, cichą zieleń i ja chłopisko jak dąb mam ściśnięte gardło. Ze szczęścia, że mogę to wszystko oglądać. Drugie takie magiczne miejsce to ten murek wokół pomnika milicjantów pod Błotnym. Fajnie mi się tam siedzi i po prostu chłonie świat bez wnikania co i dlaczego. Ech... Muszę jeszcze gdzieś podeptać przed jesienią...

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.