We wtorek czwartego września br. wysłałem do Urzędu Miasta Katowice zapytanie [Kliknij
TUTAJ, aby je przeczytać] w sprawie penetrujących niektóre dzielnice dzików oraz działań podejmowanych w związku z tym przez władze. Jako swego rodzaju wzór przekazałem także w załączniku wycinek z dwutygodnika "W Bielsku Białej" opisujący rozwiązania podobnej sytuacji tam zastosowane.
W poniedziałek 10 września otrzymałem list polecony, którego treść po zeskanowaniu przedstawiam poniżej. Już poza tematem na duży plus zaliczyć tu muszę szybkość i poziom merytoryczny samej odpowiedzi. Oto ona.
==============
Katowice, dn. 6.09.2012 r.
W odpowiedzi na Pana pismo ws. działań podejmowanych przez Miasto Katowice w sprawie dzików pojawiających się na terenie zabudowanym informuję:
1. Kwestia odstrzału. Odstrzał prowadzony jest przez koła łowieckie zgodnie z przepisami ustawy - Prawo łowieckie oraz rozporządzeń wykonawczych do niej. Na ich podstawie wykonywanie polowań może odbywać się w odległości nie przekraczającej 100 m od zabudowań mieszkalnych. Tak więc 4 koła łowieckie działające w południowych dzielnicach Katowic wykonują swe polowania w granicach swoich obwodów łowieckich. Od nawiązania współpracy w połowie 2008 r. koła te dokonały odstrzału następujących ilości dzików (w roku gospodarczym) - w 2009 r. - 526, w 2010 r. - 542, w 2011 r. - 464 sztuk.
2. Miasto wspomaga corocznie ww. 4 koła łowieckie środkami finansowymi na zakup kukurydzy paszowej oraz chemicznych środków odstraszających lub przywabiających dziki. Kwota jest dzielona proporcjonalnie do ilości dzików pozyskanych w poprzednim roku gospodarczym przez dane koło łowieckie. Kukurydza paszowa zakupywana przez koła służy do utrzymywania na terenie lasów wokół zamieszkałych obszarów miasta tzw. pasów zaporowych, których rolą jest zatrzymywanie dzików „kierujących się" do miasta. Na tych pasach zabronowywana jest kukurydza, będąca szczególnym przysmakiem dzików, które dla jej zdobycia zatrzymują się i szukają jej właśnie w tych miejscach.
3. Kwestia usypiania. Od połowy 2008 r. w mieście działa grupa interwencyjna, której zadaniem jest uśpienie tych zwierząt i wywiezienie ich do lasów poza granice administracyjne miasta (do Dulowej k/Krakowa). Grupa składa się ze strzelca (będącego strażnikiem leśnym), weterynarza (dozującego środek usypiający) oraz sekcji transportowej i działa po otrzymaniu potwierdzonego przez Straż Miejską sygnału o pojawieniu się „zalegających" dzików na terenie miasta. Grupa nie podejmuje działań, gdy dziki jedynie przechodzą przez jakąś okolicę, gdy prowadzenie akcji ich usuwania mogłoby spowodować większe zagrożenie bezpieczeństwa (np. w pobliżu ruchliwych ciągów komunikacyjnych) oraz w porze wieczorno-nocnej. Miasto Katowice zakupiło odpowiedni sprzęt do usypiania oraz wyłapywania dzików, jak również ponosi koszty prowadzonych akcji. Dzięki tym działaniom udało się znacznie zminimalizować liczbę dzików pojawiających się na terenie miasta: przez 6 miesięcy 2008 r. uśpiono i wywieziono 44 dziki, w 2009 r. - 22, w 2010 r. - 8, w 2011 r. - 6, w 2012 r. - 13 szt.
4. Odpowiedzialność prawna i finansowa. W tym zakresie obowiązują odpowiednie przepisy przywołanej w pkt l ustawy. Art. 46 określa zakres odpowiedzialności administratorów lub zarządców obwodów łowieckich (są nimi w zasadzie koła łowieckie) za straty powodowane przez wymienione gatunki zwierząt w uprawach i płodach rolnych oraz przy wykonywania polowanie. Z kolei art. 50 określa zakres odpowiedzialności za straty powodowane przez zwierzęta łowne z art. 46 na obszarach niewchodzących w skład obwodów łowieckich. Takimi terenami są np. tereny wyłączone z gospodarowania w danych obwodzie, a więc np. tereny zamieszkałe. W takich przypadkach odpowiedzialnym prawnie i finansowo jest Skarb Państwa, w imieniu którego środki wypłaca zarząd województwa. W przypadku Katowic i innych takich -terenów w województwie śląskim - odpowiedzialnym jest Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego, Wydział Terenów Wiejskich.
5. Kwestia działań Straży Miejskiej i Policji. Służby te są ustawowo powołane do działania w sytuacji realnego i bezpośredniego zagrożenia porządku publicznego i bezpieczeństwa. Jednakże w sytuacji, gdy dzik „może stwarzać" zagrożenie - wiele zależy od faktycznej, konkretnej sytuacji oraz często subiektywnego poczucia bezpieczeństwa danej osoby i podejścia konkretnych funkcjonariuszy. Dodać należy, że w zasadzie ani Policja ani Straż Miejska nie posiadają adekwatnych środków do działania przeciwko pojawiającym się dzikom.
Pragnę nadmienić, iż opisane wyżej w pkt 1-3 rozwiązania były praktycznie pierwszymi próbami rozwiązania tego problemu w skali kraju i obecnie są często, w całości lub w części, powielane przez inne miasta, gminy i powiaty borykające się z zagrożeniem powodowanym przez dziki. Jednakże rozwiązania takie mogłyby być w pełni skuteczne, gdyby w parze z nim szły świadomość i dobra wola samych mieszkańców, którzy bardzo często sami „przyciągają" te zwierzęta do miasta pozostawiając otwarte śmietniki, wyrzucając żywność i jej resztki w miejscach, w których są one łatwo dostępne dla dzików, bądź też celowo je dokarmiając.
Mam nadzieję, że przedstawione powyżej informacje będą dla Szanownego Pana satysfakcjonujące.
Z poważaniem
Naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego
mgr Mirosław Cygan
=============
Informacje tak, ich wpływ na realną sytuację w mieście już znacznie mniej.
Zacznijmy od początku. Kwestie odstrzału lub usypiania wedle przedstawionego dokumentu wyglądają wręcz świetnie, ale z ręką na sercu muszę przyznać, że słyszę o nich po raz pierwszy i nie znam też nikogo innego, kto zetknąłby się z nimi w Katowicach. Być może jednak jestem niedoinformowany, dopuszczam przynajmniej w teorii taką możliwość.
Punkt drugi, to znaczy akcja kukurydziana podoba mi się bardzo - jest racjonalny i relatywnie tani. Podobnie rzecz ma się z punktem czwartym, tj. sprawą odszkodowań. Jeżeli rzeczywiście poharata mnie dzik, np. wtedy, gdy będę szedł z autobusu do pracy, to jak rozumiem spodziewać się mogę od władz wojewódzkich finansowego zadośćuczynienia. Bardzo dobrze. Właśnie to chciałem wiedzieć. Niezależnie od tego ważne są też możliwości odszkodowań ze strony kół łowieckich dotyczące terenów pozamiejskich i zniszczenia mienia czy upraw rolnych.
Kwestia z punktu trzeciego teraz. Obawiam się, że dziki w wielu miejscach nie są "wędrowne", a jak najbardziej zastałe, o czym przekonałem się wielokrotnie po prostu przed nimi uciekając. Nie mogę się więc zgodzić, że tacy maruderzy są programowo usuwani, bo gdy przez ileś tygodni czy miesięcy to samo zwierzę czy zwierzęta ryją w tych samych okolicach, to naprawdę można je sobie "zaobrączkować" w pamięci.
Punkt piąty, czyli Policja i Straż Miejska. Zdanie o tym, że nie posiadają one środków do działania przeciwko dzikom nieco mnie rozbawiło. Powiedzmy, że Policja nie jest od tego, ale już Straż Miejska jak najbardziej, a jeśli sama rzekomo nie ma możliwości, to chyba powinna jakoś takie akcje (np. po zgłoszeniach mieszkańców) organizować i koordynować. Osobnym, wykraczającym poza ramy tej interpelacji pytaniem jest CO właściwie może i co robi Straż. Tutaj mały i wcale nie odosobniony przykład
KLIK!
Sprawa de facto ludzkiej ignoracji, czyli słynne już dokarmianie. Tak! Tak właśnie jest, tutaj pełna zgoda. Sam byłem np. kilka razy świadkiem działań pewnego pana, który samochodem opisanym jako własność piekarni dostarczał teoretycznie gołębiom (też nie wiem po co) chleb na ogromnych tacach-kuwetach. Tego, że stawiał je pośród zrytego przez dziki trawnika jakoś chyba nie zauważał...
Może brakuje w naszym mieście właśnie akcji ulotkowej podobnej jak w Bielsku? Może powinno się dodać do gazet jakieś wkładki - informatory? Nie wiem, ale w każdym razie trzeba COŚ (z)robić inaczej. Niezależnie bowiem od liczb i słów na papierze, na ulicach i skwerach Katowic jest źle i nic nie wskazuje by szło ku lepszemu.
I niech najmniejszym, bardzo co prawda subiektywnym, ale jednak wymownym potwierdzeniem mojej opinii będzie fakt, że dziś o świcie po raz któryś już w okolicach brynowskiej pętli spotkałem znaną mi od ponad roku świńską rodzinkę w doskonałych humorach ryjącą miejskie trawniki...
No to może, właśnie ten ostatni akapit Twojej wypowiedzi warto by było przesłać do Naczelnika Wydziału Zarządzania Kryzysowego, Pana mgr Mirosława Cygana?... Niech taką akcję informacyjną wśród ludzi rozpoczną. No i tak mi się przypomina kawał, w którym pada zdanie: "Ty nie mów, że robisz, mów, co zrobiłeś"... No, właśnie - efekty działań są tyleż samo ważne, co działania ;).
OdpowiedzUsuńAleż ja znając swoje zezowate szczęście byłem PEWIEN, że dziki będą na mnie czekały następnego ranka (coś w stylu, "teraz cię mamy, donosicielu!) :DD i nie zawiodłem się. Przynajmniej na nich.
UsuńCo z urzędem na dłuższą metę czs pokaże. Oraz obiektyw mojej Nokii również.