Z drugiej strony przygotowuje się do przejścia starsza pani objuczona torbami pełnymi zakupów. Mundurowi wyraźnie się ożywiają. Prawie jak kontroler w autobusie, gdy ma wygłosić magiczną formułkę „Bileciki do kontroli!”
niedziela, 20 czerwca 2010
O dwóch takich...
Katowice. Połowa czerwca 2010. Po chodniku ulicy [...] wzdłuż targowiska spacerują dwaj strażnicy miejscy w czarnych mundurach. Oglądają się za dziewczynami, prowadzą ze sobą dyskusję i z pozoru patrolują teren. Pozory jednak jak wiadomo mają to do siebie, że mylą...
Z drugiej strony przygotowuje się do przejścia starsza pani objuczona torbami pełnymi zakupów. Mundurowi wyraźnie się ożywiają. Prawie jak kontroler w autobusie, gdy ma wygłosić magiczną formułkę „Bileciki do kontroli!”
Z drugiej strony przygotowuje się do przejścia starsza pani objuczona torbami pełnymi zakupów. Mundurowi wyraźnie się ożywiają. Prawie jak kontroler w autobusie, gdy ma wygłosić magiczną formułkę „Bileciki do kontroli!”
Proszę sobie wyobrazić „scenografię”. Mamy dziewiątą rano, upał, tłumy ludzi dookoła i dwa przejścia dla pieszych oddalone od siebie o ponad 200 metrów. Pani niestety jest prawie dokładnie pomiędzy nimi, więc decyduje się na przejście w niedozwolonym miejscu. Konia z rzędem temu, kto nigdy tego nie zrobił, ale OK., jest to czyn niewłaściwy i nie zamierzam go pochwalać. W ogóle nie o nim opowiadam.
Strażnicy patrzą sobie spokojnie acz z uśmiechem na damę z siatkami i nie wykonują najmniejszego gestu. Samochody jadą, starsza pani idzie, strażnicy się uśmiechają. Wreszcie kobieta dostrzega ich będąc o kilka metrów od chodnika. Skręca i niby to się spiesząc usiłuje wejść pomiędzy stragany. Nadaremnie. Mundurowi skokiem godnym lekkoatletów są błyskawicznie przy niej. Dalej już standard. Dokumenty, pouczenie, mandacik (najprawdopodobniej, bo jeden z panów wypełnia coś w bloczku) i widoczne nawet z kilkudziesięciu metrów poczucie jak to się mówi dobrze spełnionego obowiązku.
To nic, że prawie tuż obok tej grupki przeszły w ciągu dwóch minut przez jezdnię dwie inne osoby, to nic, że za jedną z nich, dosyć apetyczną, strażnicy popatrzyli z jakąś powiedziałbym nawet nostalgią. Nic to albowiem zupełnie jak w piosence z „Pierścienia i róży” „Ważne są czyny odważne!” czyli odpowiednio wysoki współczynnik mandatogodzinowy a ten najłatwiej uzyskać „polując” na „słabe sztuki”, takie jak wyżej opisana przestraszona teraz pani z siatkami.
I co? I pstro. Obywatele płacą podatki, miasto płaci pensje strażnikom, a dwóch rosłych mężczyzn bawi się (?) w zbieranie punktów za skuteczność. Nie zapobiega, nie zatrzymuje, nie „płoszy” osób chcących przejść przez jezdnię w niedozwolonym miejscu, nie rozdziela się by skuteczniej operować po obu stronach ulicy. A po co? Tak nikogo nie złapią. Lepiej stać i czekać. A potem pisać mandaciki… A gdy się już pisze to nieważne, że ktoś tuż obok łamie przepisy. Trzeba się skupić…
---------------------------------------
Podobny system "pracy" widziałem już w wykonaniu innych przedstawicieli tej samej formacji około marca - w tym samym zresztą miejscu, stąd uznałem, że tym razem pora zareagować. Przed chwilą opisałem tą historię oraz swoje odczucia w formularzu kontaktowym na stronie Straży Miejskiej w Katowicach. Ewentualną odpowiedź oczywiście z przyjemnością tutaj opublikuję.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.
a wiesz, że ja kiedyś dostałam pouczenie od strażnika miejskiego, bo przechodząc przez jezdnię normalnie legalnie po przejściu dla pieszych, w okolicy 3-4 paska przy końcu tego przejścia, z uwagi na obrany kierunek (w lewo za przejściem) weszłam na jezdnię i "ścięłam zebrę" - jak się wyraził Pan Ważny Mundurowy
OdpowiedzUsuńWidać podeszło mu to pod nielegalny ubój zwierząt egzotycznych :))
OdpowiedzUsuńA tak serio nie mam nic do straży miejskiej, ale jak dwóch panów bezproduktywnie "poluje na ludzi" nie ruszając się w lewo ani w prawo na więcej niż pięć metrów to trochę się (jak widać) irytuję.
e, no trochę, nieznacznie tylko, co to jest post i zapytanie/komentarz na stronie straży? taka maleńka irytacja, bo w końcu to masz rację i zgadzam się w 100%, że powinni mieć jednak zadania ambitniejsze, cele wyższe i w ogóle; bo w pierwszym odruchu pomyślałam, że skoro babcia i toreb tyle, a samochodów sznurki w obu kierunkach, to może by tak jeden z drugim pomógł jakoś...
OdpowiedzUsuńczasem jestem idealistką :)
Idealistka to zbyt łagodne określenie ;)
OdpowiedzUsuńJasne, takie zapytanie nic nie zmieni, ale warto czasem powiedzieć komuś wprost co się myśli. Przecież to za nasze podatki oni tam stoją. No i ciekaw jestem cóż też mi (i czy w ogóle) odpiszą.
Fakt faktem z usług Straży Miejskiej korzystałem w życiu trzy razy. Raz kiedy pokradli nam pokrywy ze studzienek na całej ulicy i chodziło o szybkie zatkanie tego i dwa razy jako... "pośrednika" gdy Policja się nie zgłaszała. Ale OK, niech sobie będą, byle tylko pracowali bardziej inteligentnie.
Hej, jestem za, a nawet na przeciw:)...trzeba mówić, pisać, co się myśli i wytykać. Owszem można dostać zawału od tych niegodziwości, absurdów, od tej maluczkości, od tych przepisów, przepisików, które niczego nie mają na celu poza upupieniem i wyrobieniem normy. Jak zwykle psze Pana celne uwagi, bystre obserwacje i cel trafiony zatopiony. Jeno martwi mnie,że i tak góra robi swoje, a obywatel cierpi lub musi radzić sobie sam. A tak juz z innej mańki, czy kolega tez dostał taki domiar za prund:)? Ja za gaz z prądem w lipcu dopłacę górką 500 zeta, chyba mam jakaś manu fakturkę na boku i w swej schizofrenicznej osobowości nie zauważyłam tego. pozdrawiam prądotwórczo, kunegunda
OdpowiedzUsuńMyślę, że najważniejsze jest nazywanie swoich odczuć na temat wszystkiego wokół bez udawania.
OdpowiedzUsuńLepiej lub gorzej próbuję to robić.
A co do prundu :) to płacę plus minus 70% wymienionej kwoty jako opłatę standardową. Dłuższa historia. Dopłat na "koniec książeczki" nie miałem już ze trzy lata.
Najlepiej na jezdnię nie wchodzić, taki powinien być ostateczny z tej opowieści wniosek. Poza tym, kto chodzi o 9-tej na zakupy???;))
OdpowiedzUsuńja se chyba dynamo wystrugam w domu, jak tak dalej pójdzie:). Dałam upust swemu nieszczęściu w poście. A posty to mi ostatnio opornie szły, ale żem się otrząsnęła niczym świnia z błota i pomykam dalej:).pozdrawiam, kunegunda
OdpowiedzUsuń@ Akemi: Masz rację. Jak zwykle. :)) Dziewiąta jak dziewiąta, ale skąd W OGÓLE ludzie mają kasę na zakupy to nie wiem. ;)
OdpowiedzUsuń@ Kunegunda: Skoro z błota to nie dynamo tylko biogaz raczej! :)
Pozdrawiam również
To ja dwa fakty z życiorysu. Przyznaję się bez bicia: zapłaciłam mandat za przechodzenie przez jezdnię w niedozwolonym miejscu (na wyjaśnienie nie dostrzeżenia też ukrytych panów mundurowych - syn bronił w tym dniu pracę licencjacką). A trzy miesiące po tym fakcie namalowali w tym miejscu pasy dla pieszych(!). To dopiero ironia losu.
OdpowiedzUsuńDrugi incydent. Syn jechał na rowerze po wiadukcie chodnikiem dla pieszych, na którym nie było żywej duszy(na chodniku, nie na wiadukcie, bo po jezdni samochody z "żywymi duszami" jeździły). Gdy zjechał z wiaduktu skręcił na ścieżkę rowerową i wtedy "przyhaltowali" go panowie, którym też widać brakowało paru mandatów do wykazania się. Przecież stwarzał mniejsze zagrożenie i nie był nikomu zawalidrogą, gdy jechał po tym chodniku. Ale przepisy złamał, nieważna logika
Pierwsze zdarzenie może świadczyć o tym, że władza liczy się z potrzebami społeczeństwa :)
OdpowiedzUsuńPrzyczepiłem się tego "polowania" bo nie negując samych wykroczeń i zagrożenia bezpieczeństwa na jezdni zirytowałem się sposobem "pracy" panów strażników i tym jak na nich reagowało otoczenie. A "darmozjady" to było tam tego dnia najłagodniejsze sformułowanie.