Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


wtorek, 4 czerwca 2013

Oranżeria

Czasem rozmawiając z kimś o tym co mnie irytuje, opisując to na blogu lub interweniując gdzieś zdarza mi sie słyszeć, że się czepiam, że przesadzam, że przecież błądzić jest rzeczą ludzką oraz (nie wiem dlaczego coraz częściej, ha ha ha!), że na starość robię się zmierzły.

Ale taki już jestem, sorry Winnetou. Nie wymagam od świata więcej jak tylko zgodności obietnic z rzeczywistością albo... milczenia, gdy się czegoś zrobić nie może, czy też nie potrafi.

Moja dzisiejsza opowiastka związek ma z Orange, operatorem telekomunikacyjnym z którego usług (wcześniej pod marką Idea) korzystam nieprzerwanie od 1999 roku i którego od plus minus 2007 oceniam raczej słabo, mimo szczerej nadziei, że kolejnym razem będzie inaczej.

Taki kolejny raz (i kolejny nieudany) miał miejsce kilka dni temu, a związany był z przedłużeniem umowy abonenckiej. Rzecz cała zaczęła się od dokonania przeze mnie wyboru odpowiedniego aparatu, wysokości abonamentu i czasu trwania zobowiązania, a następnie złożeniu zamówienia na dostarczenie przesyłki. Jako że decydując się na konkretny model telefonu przeszukiwałem najpierw strony producentów, serwisy testujące oraz oczywiście You Tube, miałem jako taką wiedzę na temat tego, co kupuję. Przyszłość pokazała, że większą niż pracownicy "pomarańczowego" Biura Obsługi.

A o cóż konkretnie chodzi? Już mówię. Wybrany przeze mnie aparat korzysta z karty micro sim, sporo mniejszej od tej "tradycyjnej" której używam od 14 lat, a zatem nikogo nie zdziwi chyba, że naturalnym wydało mi się oczekiwanie otrzymania "z automatu" nowego chipa jako uzupełnienia nowego telefonu. Dla świętego spokoju oraz ze względu na swój wspomniany już zmierzły staroportierski charakter delikatnie jednak się o ową kartę upomniałem pisząc:
Odpowiedź jaką otrzymałem jakoś mnie nie zdziwiła...
...a tylko podpowiedziała jaki będzie dalszy ciąg tej historii...

W piątek odebrałem przesyłkę. Fakt, że informację z Orange że mam takowej oczekiwać otrzymałem gdy już od kilku godzin zajęty byłem zabawą nowym aparatem pominę. Aż tak zmierzły nie jestem. Ale cóż z kartą sim, sercem każdej komórki? A jak myślicie? OCZYWIŚCIE WERSJA MICRO!!! [Czytaj: telefon z moją kartą jest nie do użytku]
Nasi przyjaciele zza Odry nazywają takie uczucie schadenfreude.

Z nieukrywaną satysfakcją zatelefonowałem do BOK Orange w sobotnie popołudnie (korzystając ze swojej sfatygowanej starej Nokii).

[...]
-I nie pasuje? Próbował pan?
-Tak. Próbowałem.
-Ooo... Bo my tu mamy wszędzie, że jest na duże karty... Natychmiast przekażę tę informację do zmiany danych!
-W tej sytuacji ważniejsze jest dla mnie co z moim numerem. Czy mogę wymienić chip w salonie? Bezpłatnie?
-Tak. Oczywiście.
-Może mi pan podać do której dziś pracuje państwa salon na 3 Maja w Katowicach?
-Yyyy... [po jakichś dwóch minutach bezradnego klikania, z wyraźną ulgą w głosie] Do dwudziestej pierwszej!
-Dziś?! W sobotę?! Do dwudziestej pierwszej?!
-Tak!
-Dziekuję bardzo. Do widzenia.

Może i bywam naiwny, ale nie aż tak. Salon w soboty pracuje do piętnastej. Wiem, bo sprawdziłem w kilku źródłach, a potwierdziłem to jeszcze odwiedzając go wczoraj. A do kiedy będa pracować u mojego operatora tacy "fachowi" konsultanci jak ci dwaj z mojej historii?
Hmm?

Przekonamy się za dwadzieścia cztery miesiące.
 
===

2 komentarze:

  1. No to nieźle :/... Udało się wymienić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udało się, oczywiście że udało. Nie odmowy sie obawiałem zresztą, ale może trochę konieczności dopłaty, na zasadzie, że to jakieś moje fanaberie. Na szczęście wydruk maila od "znawcy telefonów" z biura w Warszawie położony w odpowiednim momencie na biurko okazał się argumentem koronnym. :))

      Sednem jednak jest co innego. W firmie zajmującej się telefonami pracują ludzie, którzy nie wiedzą CO sprzedają oraz inni, którzy mieniąc się konsultantami opowiadają bujdy o salonach czynnych do 21:00, gdy te zamykane są o 15:00!!!

      A ja, bidny cieć :) za połączenie z tymi "wróżbitami" muszę płacić (a przez lata BOK był za darmo).

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.