Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


środa, 25 grudnia 2013

Trzy wigilie

Dziwne to takie, nieprawdaż? Świat przez ileś dni pędził, gnał gdzieś jak szalony na oślep a dziś wieczorem zatrzymał się nagle i ucichł. Już nie rachunki z marketów, karpie z promocji, niepowtarzalne prezenty czy szałowa fryzura są ważne, już umilkł gwar w milionach kuchni, zjedzono co zjeść miano i jak zawsze okazało się, że zostało drugie tyle nagotowane, napieczone, nasmażone na wszelki wypadek. Rozpakowaliśmy prezenty, nacieszyli się życzeniami, ponarzekali na świat i obejrzeli dla ukojenia duszy jeden z tych starych, znanych na pamięć filmów. Zapadła noc. Cicha noc. Inna noc.
Siedzę i ja nad talerzykiem makówek przeglądając stare fotografie. Uświadamiając sobie wiele prawd, które przez cały rok próbuję ignorować. Wspominając, żałując, tęskniąc, a może po prostu  próbując pogodzić z nieuchronnym przemijaniem wszystkiego, co nas na tym świecie spotyka. Wracam pamięcią do zapomnianych uśmiechów i pożółkłych rozmów. Do tych tak wielu już wieczerzy wigilijnych, które za mną i do siebie samego kiedyś. Wczoraj, dziesięć lat temu, wieki.

Otwierają się drzwi pokoju, którego od dawna już nie ma. Gdyby istniał, byłyby tuż obok, za moim lewym ramieniem, ale dziś jest tam tylko mur. Kiedyś był pokój mojej babci. Spójrzcie, to ja. Ten w śmiesznym zielonym serdaczku. Mam może siedem, może osiem, może dziesięć lat. Siedzę przy bardzo starym, zdobionym stole i mimo że wszyscy się do mnie uśmiechają i spełniają wszelkie zachcianki jest mi smutno. Moja mama trafiła kilka dni temu do szpitala, tata pojechał dziś do niej, a mnie oddano „na przechowanie” właśnie tutaj. I co z tego że obok siedzą dobrze znane kuzynki i kuzyni, ciocie i wujkowie? Co z tego że babcia sama nakłada mi najlepsze kąski i pyta czy wszystko dobrze? Tu nie ma moich rodziców, nie ma smaków, które znam z domu, nie ma akurat takich potraw i akurat takich słów do których przywykłem. Nawet lampki na choince wyglądają jak kolorowe łzy…
-Znowu płaczesz?
Uśmiecham się. Tak! Ten wysoki w srebrnej kurtce to też ja, tylko parę lat później. Pcham przez pełen ludzi katowicki Nowosam wózek wypakowany po brzegi wszystkim o czym do niedawna można było tylko pomarzyć. Jest kawa i stosy czekolady, jest kakao i ogromna szynka w puszce, brzoskwinie w syropie i ananasy w plastrach, coca-cola i… miętowy likier. Kilka dni temu odebrałem swoją pierwszą w życiu Barbórkę. Gruby zwitek banknotów wypycha mi kieszeń spodni i dodaje animuszu. Jeszcze to! I to! I tamtego, tylko więcej! Potem wigilia z rodzicami. Uginający się od wszelkiego dobra stół i pełna po brzegi lodówka. Zapach wody kolońskiej, kawy i miętowego likieru. Mam osiemnaście lat. Świat jest prosty, kolorowy i mój. Mój, słyszycie?
Halo…
Ciemność.
Ciemność rozświetlona gwiazdami błyskającymi nad połacią śniegu. Przez puste, ciche uliczki dopiero co ukończonego osiedla wolnym krokiem idzie mężczyzna w ochroniarskim uniformie. Zatrzymuje się przed nielicznymi jeszcze oświetlonymi oknami i zagląda w nie chciwie. Za szybami migocą choinki, uśmiechają się ludzie, wędrują uściski dłoni i dobre słowa. Nad nim krąży tylko sennie padający śnieg.
Za ostatnim domem droga się urywa. 
Dokąd teraz?

10 komentarzy:

  1. Piękny wpis... Wspomnienie... Przeszłość i przyszłość...
    Dziękuję, że zdecydowałeś się go opublikować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyszłości to ja tu raczej nie widzę, jeśli już, to ostrzeżenie przed nią.

      Jak zwykle u mnie opowiastki są prawdziwe, a spacer przez osiedle, bardzo smutny, bo właśnie na dyżurze w wigilijny wieczór miał miejsce w 2009 roku.

      Cieszę się, że Ci się podoba. To taki wpis w moim starym stylu wędrowca w czasie i przestrzeni (własnej duszy)

      :)

      Usuń
  2. Ala Koty Katowic19 lutego 2014 14:22

    Wzruszyłam się. Dziekuję za ten wpis, dzięki niemu przez chwilę pomyślałam o swoim życiu - dokąd zmierzam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię widzieć. Przyznam szczerze, że też się jakoś wzruszałem wspominając wtedy w nocy te wigilie sprzed lat. Taki to trochę Karol Dickens z Biedronki :))


      A dokąd zmierzamy? Na to pytanie nie zna się odpowiedzi w żadnym wieku. I choć to boli, dla wielu wygraną jest tylko brak przegranej. Sztuką dobrego życia jest nauczyć się i tym cieszyć.

      Pozdrowienia

      Usuń
  3. Już nie raz Ci pisałam. mój drogi Portierze, że kto jak kto, ale Ty naprawdę potrafisz czarować swoim pisaniem. Niezmiennie, gdy czytam Twoje wspomnienia, widzę obrazy, żywe obrazy, tak jakbym oglądała film. Mało tego, Twoje wspomnienia budzą do życia moje własne. Dzieje się tak dlatego, że to, co piszesz tętni życiem, ma w sobie Twoją duszę. To nie są puste słowa, nie! To są słowa zawierające jakąś myśl, przekaz, uczucie, one budują, są jakby przypomnieniem, że nie samym chlebem człowiek żyje. Bardzo Ci dziękuję za to, że nie chowasz tych skarbów tylko dla siebie.

    Jak zwykle przesyłam Ci wirtualnego buziaczka i całą masę cieplutkich pozdrowień.

    Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy aż czaruję. Opowiadam po prostu. Nie robię z bloga sztuki, tylko rozmówki przy herbacie, stąd czasem jestem może prawdziwszy od innych, którzy do swojej prawdziwej pozycji społecznej, wykształcenia, finansów czy wielu innych spraw nigdy by się nie przyznali. ale miło mi, że masz aż tak wysokie zdanie o tym wszystkim co tu umieszczam.

      Nie będziemy też taić, że to Ty Karolino byłaś jedną z dwóch czytelniczek przedpremierowych :)) tej historii.

      Tym bardziej dziękuję za taką jej ocenę.
      Pozdrowienia

      Usuń
  4. Bardzo piękny wpis Portierze, wzruszający. I ja wspominam, może czasem aż za bardzo ... Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj gdy szedłem do "pracy" szła za mną taka para po około dwadzieścia lat i dość głośno narzekała jak to ich rodzice są dziwaczni, jak zmienne mają humory, jak nie potrafią czasem nie narzekać albo nie mieć o coś pretensji.
      Byłem o sekundy od tego żeby odwrócić się i powiedzieć: A czy wy myślicie, że jeśli oni mają po czterdzieści parę albo pięćdziesiąt lat, to ich dusza i marzenia także? Czy nie rozumiecie, że oni nie są tacy, dlatego że są sztywni, ale dlatego że dobija ich zderzenie rzeczywistości z milionem spraw, o których już wiedzą, że pozostaną nieosiągalne?


      Każdy wspomina, każdy marzy. Nie zawsze marzenia pomagają nam żyć, ale zawsze czynią nas bardziej ludzkimi uświadamiając, że świat to nie arkusz Excela.

      Pozdrowienia "Pani bibliotekarko" ;)

      Usuń
  5. Ech, temat rodziców, to dla mnie temat drażliwy ;-))) Zawsze, od dziecka to ja musiałam się starać ich zrozumieć i wytłumaczyć, wykazać się empatią, oni raczej nie przejawiali tego w stosunku do mnie. Było, minęło ...
    A jak wspominasz o marzeniach - jednym z największych, jak byłam mała, było to żeby mnie adoptowali jacyś fajni ludzie ;-) Coś jak w Ani z Zielonego Wzgórza, tyle, że ona była sierotą, a ja nie ...
    Dobrze, że były książki, które pozwalały uciekać w inne światy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ja swoich rodziców nie tylko musiałem zrozumieć, co mi się raczej udało, ale także po czasie "wychować" naprawiając ich błędy i prostując sprawy które sami wokół siebie zagmatwali. Długa historia.

      Myślę tak teraz o czym marzyłem gdy byłem mały...
      Tak najbardziej.
      Hmm

      Chyba (dziś napisałbym TYLKO) o pełnym cukierków barku. O własnych Marsach, Snickersach i Bounty w ilościach hurtowych. O tym, żeby mi generał Jaruzelski nie wydzielał słodyczy po dwadzieścia deko na miesiąc :)

      Ale tytułem anegdoty, zresztą już na tym blogu wspominanej, powiem, że właśnie generałowi nabluzgałem za te cukierki zaraz jak tylko zawitałem do internetu, czyli dopiero w 2007 roku. Ale z tego maila do niego jestem dumny :DD

      A co do ucieczki w książki, to jednak po zastanowieniu powiem, że bardziej Twoimi książkami wczoraj są dla mnie dzisiaj moje małe góry - Beskidy. Tam te wszystkie dziecinne bajki i sny są na wyciągnięcie ręki.

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.