Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


poniedziałek, 16 września 2019

Boczne drogi rozsądku

Dawno dawno temu, w czasach, kiedy piszący te słowa zaliczał się jeszcze do młodzieży, a przynajmniej mniej niż dzisiaj osób protestowałoby gdyby się zaliczyć odważył, zdarzyło mu się stanąć przed obliczem komisji lekarskiej oceniającej zdrowie poborowych. Tam na wieść, że wyżej wymieniony leczy się kardiologicznie skierowano go na konsultację do przychodni, z tym tylko, że nie tej w której miał kartotekę. Lekarz widzący delikwenta wspomnianego pierwszy raz na oczy wysłuchał oczywiście co wysłuchał, zanotował co zanotował, a potem podał młodzieńcowi tabletkę na zbicie ciśnienia i... wysłał go na spacer po Katowicach.
Po powiedzmy godzinie czy półtorej usatysfakcjonowany... działaniem tabletki wpisał ów jegomość do odpowiedniego formularza, że pacjent jest zdrowy, sprawny i niczego mu do szczęścia nie brakuje. 
Gdyby nie to, że się potem ów pacjent na piśmie domagał był przed komisją wojskową konsultacji w przychodni w której się ileś tam czasu LECZYŁ, dziś byłby już może nie ex-portierem a kto wie, generałem dywizji na przykład. Na nagrobku jakiegoś cmentarza...

Sytuacja ta, głupia od A do Z wydawała mi się jednorazowym zupełnie przypadkiem przez długie dziesięciolecia aż do dziś, kiedym to stanął przed obliczem pewnego starszego pana, sądząc po podejściu do pacjenta co najmniej spokrewnionego z tamtym...

A było to tak...
W piątek dokładnie przeziębiłem się na amen i początkowe kichanie oraz drapanie w gardle już w nocy zamieniło się w objawy dużo poważniejsze. Przez weekend leżąc plackiem jadłem tyle co nic, piłem herbaty owocowe jak smok, a nadto faszerowałem się aspiryną, kroplami wszelakimi, tabletkami na gardło i dla urozmaicenia także syropem. Scenariusz taki jak zawsze. W sobotę boli, w niedzielę nie boli, ale stopniowo traci się smak, a w ślad za nim i słuch :)) Gorączka męczy, głowa pęka, nogi się uginają, a chusteczki schodzą jak na festiwalu wenezuelskich telenowel.

Praca, dodajmy praca fizyczna w takim stanie to absurd. Ledwo człowiek kuśtyka po domu a poci sie jak mops wchodząc po byle schodach. Decyzja może być tylko jedna - lekarz.

I tutaj zaczyna się najlepsze.
Pan doktor ignoruje informacje o lekach i twierdzi, żem zdrowy jest jako szczupak! Temperatura 37 stopni (w półtorej godziny po dziesiątej od piątku aspirynie!) go rozśmiesza, drożny po rozpoczętej kolejnej buteleczce kropli nos doprowadza do rechotu a ból głowy zgłoszony jako jeden z objawów nasz medyk zalicza na poczet "być może problemów z kręgosłupem" docelowo niedwuznacznie sugerując, że ktoś proszący o chorobowe w poniedziałek niechybnie w sobotę był na czyichś na przykład imieninach... 

Według takiego pana (a słów na jego określenie, z przewagą tych wulgarnych, mam sporo) pacjent aby móc myśleć o chorobowym ma przyjść do niego niejako saute, z gorączką która by go powalała na czworaka, z zatkanym nosem i nieledwie charczący coś z zakażonego gardła...

Bo inaczej... jest zdrowy.


Nie, nie ma puenty. No może taka, że o swoje trzeba walczyć, co też w obu przypadkach uczyniłem, nie chwaląc się, z sukcesem, ale jednak, że sie tacy "medycy" wciąż jeszcze trafiają, to już wydaje mi się niewiarygodnym po prostu...

2 komentarze:

  1. Ujęła mnie pańska stylistyka! Cieszę się, że tu trafiłam :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale to nieco spóźniony komplement. Blog uschniety, a to co było w nim w miarę ciekawe, to już historie sprzed kilku co najmniej lat. Ale pogrzebać warto ;) Pozdrowienia

      PS. I na pewno nie "pan". Może i mam 94 lata, ale wyglądam góra na 93 :))

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.