Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


niedziela, 13 lutego 2011

Fucktoora maxima

Plus minus rok temu pisałem o problemach, z jakimi stykają się podatnicy chcący skorzystać z tzw. ulgi internetowej na podstawie faktur przesyłanych mailem w formie np. PDF-a*, a dziś opowiem o kwestii podobnej, może nie tyle zawinionej przez kogoś, ale po prostu zagmatwanej do imentu.

A zatem oto jest faktura. Wiemy wszyscy (?), że usługa internetowa powinna być na niej wyszczególniona, zaś dokument musi być wystawiony na nazwisko osoby odliczającej sobie później poniesione z tego tytułu wydatki**. Ok. Wszystko proste i łatwe.  Pozornie. Co bowiem zrobić mamy w grudniu? Faktury najczęściej wystawiane są nie według miesięcy kalendarzowych, a swoistych „abonenckich”, jak na złość (w moim przynajmniej doświadczeniu z kilkoma operatorami) liczonych średnio od połowy do połowy miesiąca normalnego.

Ponieważ jak to mawiał marszałek Zych „Nie pierwszy raz staje mi” stawać przed tym problemem postanowiłem dokonać kolejnego już na tym blogu riserczu ;) i otóż poniżej jego wynik.

Faktura za grudzień 2010 może zostać odliczona od podatku za ten rok tylko wtedy, jeżeli została wystawiona i zapłacona w 2010 roku***. Jeżeli zaś wystawiono ją w grudniu, a zapłacono w styczniu, to… znika. Nie można jej odliczyć w podatku za 2010, ani też nie będzie można za dwanaście miesięcy (choć tu zdania są podzielone, niektórzy twierdzą , że data wymagalności i data wpłaty AD 2011 załatwiają sprawę). 
No ładnie.

U mnie wygląda to tak. Miesiąc rozliczeniowy mam od 20 do 19 w miesiącu następnym. Fakturę dostaję drogą elektroniczną około 25, a opłacam najczęściej w dwa, góra trzy dni później. Data wymagalności jest na pierwsze dni kolejnego miesiąca.

Rok temu nie odliczyłem sobie ostatniej faktury z 2009 gdyż (błędnie) sądziłem, że decydującą jest data wymagalności, w tym przypadku 5 stycznia. Teraz też jej nie odliczę, bo wystawiona około Bożego Narodzenia i zapłacona też w tym czasie podchodzi jednak pod rok 2009, a nie 2010…

Czyli znikła albo zniknęła, jak kto woli.

Ha!



-----------------------------------------


*- Przy rozliczaniu 2011 roku będzie już można posiłkować się np. wydrukami PDF, bez konieczności posiadania "prawdziwej" faktury elektronicznej z kwalifikowanym podpisem lub oryginalnego dokumentu papierowego

**-Pewien mój znajomy okazując w ten sposób jak sądził miłośc małżeńską pozbawił się był owej słynnej ulgi za sprawą zapisania internetu na żonę, która nie osiąga żadnych dochodów. Tym samym o odliczeniu mogą oboje tylko pomarzyć. 

***- Jeżeli faktura za grudzień 2010 jest wystawiona i opłacona w styczniu 2011 to oczywiście "wchodzi do ulgi" za rok.

9 komentarzy:

  1. Ja odliczam 12 faktur kierując się datą ich wystawienia. Data zapłacenia nie powinna mieć tu nic do rzeczy, bo wtedy co roku, w świetle prawa, będziemy "okradani" z jednej faktury. No, ale może Ty jesteś zbyt praworządny, by postępować podobnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. A widzisz, mam Cię! ;) Przed US masz wykazać się nie powstaniem, a spełnieniem zobowiązania finansowego. Stąd właśnie w razie kontroli należy posiadać zarówno fakturę jak i dowód wpłaty. Jeżeli za fakturę wystawioną w grudniu zapłacę w grudniu to OK - rok się zamknął i rozliczenia także, ale jeżeli zapłacę w styczniu, to nie mogę jej doliczyć, bo jest to WYDATEK Z KOLEJNEGO ROKU. Właśnie dyskusyjna jest ta data wymagalności i tutaj przychylam się do zdań, że to ona powinna decydować.

    A ja nie straciłbym tej faktury doliczając ją rok temu - jako powstałą i zapłaconą w grudniu 2009. Teraz za to doliczam tą z grudnia 2010 mimo iż ma datę wymagalności na styczeń, ale znów, decyduje data pokrycia zobowiązania, a ta jest grudniowa.

    Heh! Ty tu ze mnie robisz takiego, co to nawet o północy nie przejdzie na czerwonym świetle, a ja właśnie piszę coś ("na zaś" jak to się mówi na Ślasku) zainspirowany Twoim buntowniczym podejściem do świata! ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Portierki! Jutro walentynki, święto miłości, a Ty mi tu z fakturami wylatujesz :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja robię? Ty sobie sam świetnie dajesz radę! :-P
    Ale cieszy mnie pierwsza rysa na Twym nieskazitelnym wizerunku.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Patka: Czasem zaczyna się miłością, a kończy fakturami ;D

    A poważnie, to walentynki mnie śmieszą i nie uważam ich za jakieś szczególne święto. Jeśli kogoś nie stać (mentalnie) na to, żeby np. o północy ukraść róże z miejskiego klombu i zanieść ukochanej pod drzwi tylko dlatego, że... jest najpiękniejsza na Ziemi, to cóż mu tam pomogą walentynki? ;)


    Dopisek dla Duże(go)Ka: Nie żebym kradł róże, czy cóś... :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj tam, oj tam! Rozmawialiśmy już na ten temat i dobrze wiemy oboje, że walentynki są symbolem, bo wiadomo, że miłość powinno okazywać się każdego dnia, ale to ten jeden może być przeznaczony na jakiś 'szał', oderwanie się od codzienności, racja? :>

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ośmielę się zaprzeczyć. :)

    Może tylko powiem jeszcze (bo właśnie o tym w tej chwili piszę kolejny post), że moim zdaniem ważna jest naturalność, a nie "odruch Pawłowa" na widok czternastki w kalendarzu.

    Ech... gdyby nie to że ludzie to czytają :))) to opowiedziałbym Ci jakie romantyczne historie dzieją się czasem bez Walentynek i całego tego kiczu, a tylko dlatego, że nagle spotyka się kogoś, kto jest spełnieniem wszystkich marzeń. Nawet tych, które jeszcze nie zdążyły się nam przyśnić...

    Ale nie opowiem ;DD

    OdpowiedzUsuń
  8. Pisz mi tu szybko na maila skoro już zacząłeś! Jestem tylko marną babą i lubię słuchać takich historyjek :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawet nie musiałbym pisać, bo mam to już dawno spisane (przynajmniej w jakiejś części) więc wystarczyłoby "kopiuj-wklej", ale jednak zostawię to sobie a muzom. ;) Czym innym jest pisanie co się myśli o czymś, a czym innym opowiadanie swojego życia. Nawet komuś tak miłemu i wzbudzającemu zaufanie jak Ty.

    ;)

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.