Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


czwartek, 10 lutego 2011

Na strychu

W korespondencji mailowej, jaką prowadziłem kilka miesięcy temu z jedną z odwiedzających tego bloga osób zdarzyło mi się kiedyś rozważać kwestię "wartości" urody, jako elementu estetyczno duchowego. Mówiąc prościej twierdziłem i podtrzymuję to nadal, że mężczyzna, o ile oczywiście nie jest „intelektualnym Celeronem” może fascynować się urokiem jakiejś kobiety całkowicie pozaerotycznie, rzekłbym z punktu widzenia artysty. Czyjś głos, mimika, oczy, gesty itp. mogą stanowić same w sobie doznanie bardzo prawdziwe i głębokie pozostając jednak cały czas poza sferą prostego myślenia o sprawach damsko męskich. Nie twierdzę, że takie odczucia ma czy może mieć każdy, zapewne nawet nie każdemu są one potrzebne, ale ja w każdym razie wielokrotnie spotkałem w swoim życiu kobiety, które podobając mi się w jakimś sensie, wcale nie stawały się obiektem westchnień, a tylko wspomnianym wyżej „doświadczeniem estetycznym”.

Czasem jest to ktoś przypadkowo napotkany na ulicy czy w autobusie, czasem ktoś z pracy, a czasem tylko osoba znana z telewizji czy filmu. Ba! Fascynować mogą przecież nawet słowa; styl pisania czy mówienia, spostrzeżenia, żarty i tak dalej. Dosłownie wszystko. Pamiętam jak swego czasu poruszał mnie na przykład sposób poprawiania fryzury przez pewną ekspedientkę w sklepie, obok którego pracowałem. Ona sama nie była jakimś ideałem urody, owszem, ładna, ale przeciętna. Za to ten ruch, którym odsuwała niesforny kosmyk włosów za ucho po prostu mnie porywał w swoim artyzmie. ;)

Takie osoby (jakżeż by je nazwać?) spotykam często także w przeszłości. I w tej bliższej, mojej, i w tej absolutnie dalekiej, w której nigdy nie mogło mnie być. Czasem nawet przypadkowe zdjęcie sprawia, że zaczynam szukać, odkrywać, poznawać jakąś historię i czyjś los. Tylko dlatego, że magiczna iskierka nakazała mi w tej chwili nie przewracać następnej kartki.
A więc patrzę.

Wywoływanie duchów? Może…
Czasem tak. Czasem jest to wywoływanie duchów.

Przedwojenna piosenkarka. Smutna, intrygująca, tajemnicza. Jedna fotka. Jakieś dawno zasypane kurzem zapomnienia życie. Czytam, poznaję. Odkrywam. 

Kolejne obraz. Młoda dziewczyna w bardzo nietypowej na swoją epokę fryzurze. Inna. Jakby żartem losu rzucona w środek wojny. Kim była?
Jej życie, szkoła, praca, walka, bohaterstwo… Zginęła powieszona przez hitlerowców za pomoc angielskim żołnierzom w Polsce…

A przecież to zdjęcie…
Mogłoby być sprzed kilku lat, gdyby je pokolorować.

Później aktorka. Jeszcze nie. Najpierw film. Serial sprzed lat. Uśmiech pobłażania na widok zapomnianych scen i głosów. Moje dzieciństwo. Czarnobiały telewizor. Dwa programy i ten film. Pamiętam. Potem Ona.
Ładna? No ładna. Skoro zapamiętałem ją mając naście lat, to chyba zasłużyła, by dziś ją „odszukać”. Szukam zatem. Nie wiem po co.

Przeszłość fascynuje. Przeszłość wciąga.

Jeśli wybrać odpowiednie miejsce i czas okazuje się, że przeszłość też miała swoje jutro. Nieważne, że dziś jedno i drugie leży na najniższej półce biblioteki naszych dni.

Otwierając album na ostatniej stronie zawsze zobaczę tylko groby i łzy. Jeżeli jednak otworzę go w połowie, odnajdę życie, pytania, odpowiedzi, czyjś marsz do celu, czyjeś plany, czyjeś DZIŚ.

Odnajdę Człowieka.

---------------------------


12 komentarzy:

  1. Wiesz co, nie wiem jak jest u mężczyzn (i pewnie osobiście nie dowiem się nigdy :P), ale faktycznie - jest coś takiego, że czasem kogoś spotkasz i zauważysz coś tak magnetyzującego, że nie możesz oderwać wzroku, może to być chociażby zapach, wzrok.. I nie koniecznie musi być to potencjalny partner, po prostu KTOŚ, człowiek, który ma w sobie coś niezwykłego. Nie umiem o tym pisać logicznie, wybacz mi. Aczkolwiek muszę przyznać, że doświadczyłam czegoś podobnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo tutaj szukanie logiki byłoby nielogiczne. To jest rodzaj magii ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło, że ktoś jeszcze wierzy w pewien jej rodzaj.. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A Akemi albo się z nas śmieje, albo pośród jej wróżb znalazła się też magia! Hahaha :D

    Patka

    OdpowiedzUsuń
  5. Magia jest w każdym człowieku, ale nie każdy ma odwagę ją zaakceptować. Pozdrawiam Was obie. Magicznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. takze zdarza mi sie estetyczne zauroczenie czlowiekiem. z dziwnych losu przypadkow bywa to ZAWSZE mezczyzna. zdaje wiec sobie sprawe, ze ten moj estetyzm ma plec. nie zaprzeczam. stwierdzam fakt. moze lepiej jest zaakceptowac fakty niz naginac je ze wzgledu na ocene z zewnatrz?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale jakie fakty i kto ma zaakceptować? Mogę stwierdzić, że jakaś piosenka jest miła dla ucha, ale i tak nigdy jej nie kupię ani więcej nie posłucham. I tak samo jest tutaj. To, że ktoś jest "artystycznie" ładny czy intrygujący nie oznacza, że mi się podoba czy że interesuję się jego życiem wyłącznie ze względu na płeć. Tak właśnie myślą mężczyźni. "To co? Te panie ze zdjęcia są fajne, tak?" Nie. Nie są fajne, są ciekawe, a za ich zdjęciami kryje się także ciekawe i fascynujące życie, w trzech na cztery przypadkach dawno już zakończone zresztą.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy to Teresa Tuszyńska? Czy się może mylę? (pierwsza z lewej) (vide: weekendowe ''wysokie obcasy'')

    Tański

    OdpowiedzUsuń
  9. Opis był powyżej, ale usunąłem go, bo ktoś pomyśli, że to post tylko o tych konkretnych paniach, a one są tu jedynie przykładem. Ale w komentarzu jak najbardziej napiszę.

    Otóż tak. Pierwsza od lewej Eve Szerencsi - aktorka węgierska, najbardziej znana z serialu Tajemnica Abigel, następnie Veronica Cartwright, również aktorka, tyle że angielska, grała m.in. nawigator Lambert w Obcym, trzecia to Vera Gran - przedwojenna piosenkarka polska pochodzenia żydowskiego i wreszcie, last but not least, Maria Jasińska - bohaterska "pani aptekarka" pomagająca w czasie wojny zbiegłym z obozów jenieckich Anglikom.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uroda, moim zdaniem, to pojęcie względne. Może to jest chore, ale mnie najbardziej u ludzi pociąga ich „brzydota”. To właśnie w niej widzę najwięcej, najautentyczniejszego piękna, wręcz fascynuje mnie ono i pociąga najczęściej poza erotycznie, jak się wyraziłeś w swoim poście Portierze, chociaż nie tylko. :D

    Jakże wiele zakochanych w sobie „pięknych” i „brzydali” widzi się w otaczającym nas ludzkim świecie. Jakże często ktoś się dziwi komuś z tego powodu – co on/ona w niej/nim widzi? Z kolei mnie wcale to nie dziwi, ponieważ „piękno”, czy „brzydota”, z mojego punktu widzenia, to przecież nie jest ta zewnętrzna człowieka powłoka, że się tak brzydko wyrażę.

    Oryginalność i naturalność niczym nie retuszowana, a jedynie podkreślana pięknem wnętrza, moim zdaniem, to jest prawdziwa uroda, no i to coś małego, co dla każdego z nas jest czymś innym i bardzo dobrze, bo dzięki temu nie zakochujemy się w każdym/każdej mimo zachwytu nimi, tylko z pośród wszystkich w tej jedynej/jedynym.

    Serdecznie Cię pozdrawiam z wędrówki po Twoim blogu
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uroda jest pojęciem względnym, ale tu nie o nią sensu stricto chodzi. Raczej o coś nieokreślonego wokół. Czyjąś magię. Tą magią może być wszystko to, o czym napisałem odpowiadając na komentarze tu.
      Ta magia sprawiła, że jakaś fotografia, jakiś film skierowały mnie do poznania życiorysu kogoś a przez to kawalątka jego samego.

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.