Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


wtorek, 15 lutego 2011

Śluz ba zdrowia

Bardziej fikszyn niż sajens ;)

-----------------------------

Od czego by tu zacząć? Może od początku.

Stwierdziłem że jestem chory. Poinformowałem o tym mojego lekarza rodzinnego. Ponieważ nie od dziś wiadomo gdzie najlepiej wychodzi się z rodziną, to nawet nie zdziwiłem się że nie zareagował.
-Może by jakie badania zrobić? – delikatnie podsunąłem
-No.
-Jakieś może specjalistyczne czy tam jak?
-Tak?
-Wypisze mi pan skierowanie!?
-A gdzie?
-Do specjalisty!
-No. (pisze…)
-…
-A do jakiego?
Sześć… siedem… osiem… rozluźnić się… dziewięć…

No dobrze, wypisał. Coś wypisał. Jak się tak dobrze wpatrzyć to śmiało od psychiatry po ginekologa przyjmie mnie każdy. I tak się nie rozczyta.

W poczuciu odpowiedzialności udałem się jednak do właściwego lekarza i oddałem druczek przyrzekając z ręką na karcie czipowej, że napisano tam to co mówię.
Nie trwało długo, ledwie kwartał i pan doktór mnie przyjął. Bynajmniej nie z otwartymi ramionami.
-Dzień dobry.
-Uhmm…
-Ja tutaj właśnie ze skierowaniem…
-Uhmm…
-Odwrotnie pan doktor… o, teraz dobrze.
-Uhmm…
-Bo mam taki problem…
-Tak?
-Może by jakie badania zrobić?
-Uhmm… A jakie?
-()*(&*^^&^%$$#%$$&^^*&^^%&%!!!
-Jeszcze raz?
-Nie, nie, ja tak sam do siebie tylko. Badania na przykład w typie USG.
-Aha. No niech pan robi.
-Znaczy nie, bo to przychodnia taka. Skierowanie trzeba.
-Uhmm…
-...żeby pan wypisał.
-Uhm… A gdzie?

Wypisał(liśmy).
W domu znalazłem numer do przychodni i jak to się modnie mówi wykonałem telefon.
-Euro-hit-top-extra-full-medic-center, do czego mogę służyć?
-Mam skierowanie na USG do państwa.
-A ja pana nie przyjmę, hi hi hi…
-Ale skierowanie…
-Nie nie nie.
-???
-No nie mam kalendarzyka przecież! A w tym roku już fundusz nie płaci. Musi pan w grudniu zapytać, jak będzie kalendarzyk, tia tia…
-A to mnie pani wtedy na marzec zapisze!
-Ajeś śkąd tam na mazieć! Cio tam psiśło do głowy! Na sticzeń!

Zadzwoniłem w grudniu. Zapisiała mnie… (pardon!) zapisała mnie na połowę lutego. Chyba jej ktoś styczeń za szybko wyrwał albo kalendarz był z przeceny.

Już po pół roku od rozpoznania przez siebie choroby trafiłem na badanie, a ściślej na korytarz. Pomiędzy koczującymi wokół emerytami i małżeństwem zajadającym się jajkami na twardo znalazł się kawałek przestrzeni. Spocząłem.
-A ta pani co weszła to z ósmej dwadzieścia była, a już dziesiąta przecie – odezwał się do mnie mężczyzna z jajkiem (na twardo) w ręce.
-Bo my tu panie ze Zdzichom łod pionty w drodze!
Zdzicha potwierdziła zagryzając kanapką.
-Pan to na którom miał? – Jajojad nie odpuszczał
-Na dziewiątą piętnaście – odparłem cicho
-Łoooo panie! To pan jak nic do dwunasty posiedzi!
-Ale ja z października!
-Pan też spod wagi? Czesiek jestem!
-Z października mam skierowanie!

Miły ten dialog przerwał nam szept dochodzący zza drzwi gabinetu
-Pan szszszszszkii…
-Nowak? Chudzięba? Maryzońska Ilona może? – odezwały się głosy
-Szszszszkiiii! Dwa razy nie będę wywoływał!!!
-Ja jestem Szszszszkiii! – krzyknąłem czując że to chwila prawdy
-No! I proszę pana bardzo…

-Pan się rozbierze! Idę po śluz – poinformował mnie lekarz.
-Ślu… co?
-Pan się rozbiera, bo na kasę to my tu nie mamy tyle kasy żeby wie pan, no…
-Mam skierowanie…
-Dobra… Uhmm… Pan się rozbiera…

Wyszedł. Wrócił. Ze śluzem.

W pokoju było ciemno. Facet plus minus metr dziewięćdziesiąt. Plus śluz.
Sprawy zaczęły przybierać niebezpieczny obrót…
-Pan się obróci, bo mi śluz zjeżdża! – warknął

Myśleć o czymś przyjemnym, o czymś przyjemnym!

-Taaa… tak myślałem. Ma pan żyły.
-To cos groźnego?
-Nie no ludzie z tym żyją…
-To całe szczęście!
-…krótko bo krótko, ale żyją.
-O Jezu!
-Gienek mam na imię.
-Nie, ja nie do pana.
-Nie? To komórki proszę mi w gabinecie nie włanczać.
-Nie włączać.
-I nie włączać też. Tu się pracuje. Tu jest śluz.
-Tak, widzę.
-No. Tak że ma pan panie żyły na nodze. Lewej. Albo nie. Na prawej patrząc od mojej lewej jak pan stoi tyłem przy oknie.
-Przy którym oknie?
-Przy prawym.
-I co z tymi żyłami?
-Nic. Generalnie są w nodze w środku, ale dwie nie są i to jest złe.
-Dlaczego?
-Nie wiem. Ja tu tylko w śluzie robię.
-To może by to z kimś skonsultować?
-Dam panu pisemko do rodzinnego, niech pana skieruje do specjalisty.
-Dziękuję…
-No.

No.

14 komentarzy:

  1. Brak słów. Po prostu ludzka głupota, niekompetencja i brak inteligencji składają się na to, że właśnie śmieję się przed komputerem! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale nie masz na myśli autora, mam nadzieję? ;)

    To taka luźna fantazja na temat moich kontaktów ze służbą zdrowia. Bardzo luźna, aczkolwiek czekanie od lipca do lutego na pięciominutowe badanie jest faktem.

    OdpowiedzUsuń
  3. No. (zdecydowanie bardziej sajens;). Pozdrawiam;). JM)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardziej krejzi chyba ;)

    Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha! Nie no, oczywiście, regularnie czytuję Twojego bloga, żeby ponabijać się z Twej głupoty i poprawić swoje ego! ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. O, KURWA.

    (Wybacz francuski, ale tym razem tylko tyle mam do powiedzenia).

    Ja kasłałam dwa miesiące (styczeń i luty) i też przyszło mi do głowy, że może ja jaka chora jestem czy coś... Poszłam się zapisać gdzieś. Zapisałam się na marzec (sukces). Przyszłam w marcu. "Aaaa, to pani..." Okazało się, że doktór złamał nogę i pani w recepcji wszystkich przepisała, TYLKO NIE MNIE i NIE ZAREZERWOWAŁA DLA MNIE ŻADNEGO INNEGO TERMINU. Nie miała do mnie telefonu... Przepisała mnie na maj. Przyszłam. Doktór był. Pyta po co przyszłam. Już po nic właściwie...

    Są takie sfery życia, w których wciąż rozbrzmiewa złowieszczy, przerażający chichot minionego ustroju. Szczęście w nieszczęściu, że Kubek miał wypadek we Włoszech...

    OdpowiedzUsuń
  7. @DużeKa: No piękna historia, cieszę się, że nie jestem sam w krainie nonsensu.
    Tutaj oczywiście dialogi są poprzekręcane i żel zamieniony w śluz (znów skojarzyłem sobie Obcego...), ale jednak prawdziwym jest np. fakt, że trwało to wszystko tyle ile trwało.

    OdpowiedzUsuń
  8. :)))ot i cała prawda o tym no tym...służbie zdrowia:))) Ja miałam jakąś wysypkę w grudniu do dermatologa zapisano mnie na 23 luty czyli za tydzień:))oczywiście poszłam prywatnie wysypki juz nie ma.....

    OdpowiedzUsuń
  9. @pestka: Chyba właśnie o to im chodzi. Ja też miałem wybór. USG na już (dosłownie - z marszu) za 120 zł albo "na kasę" za kwartał. Czasem nie wiem, czy to ubezpieczenie czy bardziej Opieka Społeczna.

    Witam i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiesz, co? Trzeci dzień czytam tego posta, ale nie mogę się doszukać miejsca, gdzie te dialogi są poprzekręcane... :-)
    No, ale informacja, że masz żyły (w nodze!) przeraziła i mnie. :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mogę Cię pocieszyć, drogi P., że w Bangladeszu jest jeszcze gorzej.;)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale tam przynajmniej za ogrzewanie wychodzi taniej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mię się przy niedzieli zajady ze śmiechu pootwierały. A swoją drogą to nie wiadomo, czy śmiac się, czy płakać?

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja pisząc to płakałem (ze śmiechu) akcentując co i rusz "aspekt śluzowy" całej historii, ale gdy oddzielić absurd od faktów otrzymujemy smutne tu i teraz polskiej służby zdrowia...

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.