Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


piątek, 28 sierpnia 2015

Tajemnica jeziora






=========


Aby doświadczyć z bliska piękna Beskidu Śląskiego nie zawsze potrzebna jest wielogodzinna wędrówka, mapy i ciężkie plecaki. Czasem, a dzisiejsze zaproszenie proszę potraktować jako przykładowe spośród co najmniej kilku możliwości, wystarczy zwyczajny, niezbyt długi spacer z którym bez problemów powinny dać sobie radę także osoby słabsze fizycznie. Dodatkową niebagatelną zaletą niechaj będzie doskonale wręcz dopasowany dojazd zarówno dla turystów korzystających z własnego środka transportu jak i z komunikacji zbiorowej.
 
Naszą wędrówkę w Dolinę Wapienicy, bo to ona jest dziś sednem proponuję zacząć od pętli autobusu linii 16 dojeżdżającego tu z przystanku przed dworcem PKS a naprzeciwko dworca PKP w Bielsku Białej. Zmotoryzowani trafią do tego miejsca z drogi wojewódzkiej 942 ulicami Jaworzańską i Zapory, ale uwaga, do parkingu muszą dojechać jeszcze kilkaset metrów ulicą Tartaczną w lewo. Ten sam odcinek pasażerowie autobusu przejdą już pieszo kierując się chwilowo za znakami żółtymi od drogowskazu szlaków Szyndzielnia - Błotny, który odnajdziemy tuż za pętlą  na początku leśnej drogi wiodącej prosto.
 
Wapienica Pomnik - rozstaj szlaków obok pętli autobusowej.
 
Uwaga! Nie wchodzimy w las - idziemy asfaltem w kierunku mostu na rzece Wapienicy mijając po lewej tablicę upamiętniającą rozstrzelanych tu pod koniec wojny radzieckich żołnierzy i polskiego partyzanta, po czym już za mostem skręcamy w prawo wzdłuż parkingu i nadal za znakami szlaku na Szyndzielnię podążamy na wprost. W tej okolicy pojawia się po raz pierwszy kilka interesujących i bardzo łatwych możliwości dojścia nad samą wodę, ale proponuję zostawić to sobie tymczasem na koniec spaceru, ponieważ "zamykając pętelkę" także będziemy je mieli. 
 
Potok Żydowski - widok (kolejno) po lewej i prawej stronie chodnika.
 
U końca placu parkingowego (tutaj po prawej duża mapa tablicowa) wkraczamy na znacznie już spokojniejszą prawie parkową alejkę na tym odcinku wzbogaconą nawet o wygodne ławki i nią w kilkanaście minut  lekko się wznosząc pośród leśnych polan i potoków docieramy do "Krzywej Chaty" - kawiarni i bufetu usytuowanego w bezpośredniej bliskości jeziora. Warto tu zajrzeć nie tylko dlatego, że w porównaniu ze schroniskami ceny napojów i posiłków są niezaprzeczalnie niższe,  ale przede wszystkim ze względu na fakt, że jest to jeden z najciekawszych dziś na trasie punktów widokowych. Aby do niego dotrzeć należy  przez drewnianą bramkę udać się z głównego chodnika w prawo w kierunku wejścia do lokalu, ale omijając je podążyć dalej na wprost aż do ogrodzenia oddzielającego teren obiektu od samego już wału zapory. Obraz jaki tu ujrzymy, częściowo zresztą osiągalny także z tarasu gościnnego zaliczyć można niezaprzeczalnie do najpiękniejszych, acz niekoniecznie stricte górskich atrakcji Beskidu Śląskiego.

Krzywa Chata.
 
Spojrzenie na zaporę ponad ogrodzeniem.
 
Dwadzieścia minut od centrum miasta a widoki jak z bajki...

Oto przed nami Wielka Łąka - sztuczne jezioro powstałe w wyniku spiętrzenia wód okolicznych strumieni wybudowaną w latach 1929 - 1932 zaporą noszącą po dziś dzień imię prezydenta Ignacego Mościckiego. O ogromie tego obiektu niech poświadczą liczby: powierzchnia lustra wody - 24 hektary, objętość - 1,3 mln metrów sześciennych, wysokość tamy 23 metry, długość tamy 309 metrów. Ale choć powody do dumy na tym się nie kończą, bo dodać należy że woda w zbiorniku ma pierwszą klasę czystości, a sama dolina Wapienicy jako całość jest jednym z nielicznych w Europie obszarów dzikiej przyrody znajdujących się w granicach dużej aglomeracji, to jest tak od lat między innymi dlatego, że nie prowadzi się tu w żadnej formie gospodarki rybackiej, a dodatkowo zabronione też jest nie tylko pływanie czy uprawianie sportów wodnych, ale w ogóle dostęp do brzegu (!) - całość terenu jest bowiem szczelnie ogrodzona i chroniona. Mimo to jednak nikt chyba nie poczuje się zawiedziony ponieważ chcącym zakosztować chłodu górskich wód pozostają jeszcze mniejsze i większe potoki (jeden z nich - Żydowski - mijaliśmy już po drodze) oraz rzeka Wapienica od której zaczęliśmy dzisiejszy spacer i przy której też go zakończymy. Zaś nieliczne faktycznie możliwości spojrzenia wprost na Wielką Łąkę zrekompensuje nam z pewnością aż z naddatkiem ich wyjątkowy urok.

Po chwili odpoczynku wracamy do alejki, którą przyszliśmy i kierujemy się nią w prawo kontynuując spacer. Zaraz za Krzywą Chatą towarzyszący nam dotąd turystyczny szlak żółty odbija stromo w las wiodąc jednym z najbardziej wyczerpujących podejść ku szczytowi Szyndzielni, ale my zupełnie połogo podążamy dalej asfaltowym chodnikiem zanurzając się po raz kolejny w cieniu drzew. Po kilku minutach dochodzimy do bardzo interesującego architektonicznie betonowego mostku i płynącego pod nim potoku Barbara. Mimo, że widok stąd w obie zresztą strony (po prawej za ogrodzeniem potok wpada do jeziora) jest dość atrakcyjny warto jednak zejść z chodnika kilkanaście metrów w lewo ku progowi wodnemu i choćby dotknąć lodowatej i kryształowo czystej wody a przynajmniej przyjrzeć się jej z bliska. Już ta tylko odległość od asfaltu przenosi nas w zupełnie inną, bajkową wręcz rzeczywistość... 

 Potok Barbara.
 
Idąc dalej na wprost dochodzimy do końca ogrodzenia zbiornika a nasz chodnik skręca w lewo i tam się rozdziela. To ważny moment, choć nie jest może najmilej go opisywać. Na terenie doliny wyznaczono wszak zarówno trasy biegowe jak i leśną ścieżkę edukacyjną. Problem polega jednak na tym, że od pewnego momentu oznakowanie obydwu jest prawie żadne, zwłaszcza po minięciu Barbary. O ile na początku mamy mapki, kolorowe tablice, czasem znaki na drzewach, o tyle później (razem zresztą nie wiedzieć czemu z ławkami i kubłami na śmieci) całe "ucywilizowanie" karłowacieje. Dochodzimy oto do rozstaju i... nic. Szkoda, bo na przykład zwykłe szlaki turystyczne są w dolinie wyznakowane bardzo wyraźnie. Stąd zatem, choć najczęściej wybierana trasa spacerowa kieruje się teraz w lewo a potem wspina ku Trzem Kopcom i zawraca zboczami po drugiej już stronie Wielkiej Łąki, ja zgodnie z obietnicą proponuję rozwiązanie prostsze, krótsze i znacznie łatwiejsze do zrealizowania nawet bez map i znaków a mianowicie marsz dosłownie wokół jeziora.  
 
Zaraz za końcem siatki skręcamy wyraźną, choć wąską trasą biegową (na początku znak) w prawo obniżając się wzdłuż płotu do potoku Wapienica będącego jakby osią Wielkiej Łąki i przekraczamy go bądź po leżących nad nim pniach (warto podeprzeć się gałęzią w wodzie) bądź też po kamieniach (również polecam podparcie) lub wreszcie "wpław" to znaczy wchodząc plus minus ponad kostki do wody. Szerokość potoku jest tu mała (ok. 2,5 do 4 m), więc przejście nie powinno sprawić nikomu problemu. Po obu zaś jego stronach odnajdziemy co najmniej kilka idealnych wręcz miejsc do odpoczynku tuż nad wodą. Nadal przy ogrodzeniu podchodzimy teraz przez kilka chwil bardziej stromo by zaraz już płaską ścieżką dotrzeć do leśnej drogi biegnącej w kierunku zapory i na niej skierować się w prawo.
 
 Rozpoczynamy drogę powrotną drugą stroną jeziora.
 
Trasa powrotna znajduje się dużo wyżej lustra wody niż odcinek początkowy, stąd i widoki są zupełnie innego rodzaju, choć niestety nadal dość rzadko dostępne spomiędzy drzew. Niewątpliwie usytuowanie w tym miejscu jakiegoś tarasu widokowego, choćby w pewnej odległości od samego jeziora spowodowałoby znacznie większe zainteresowanie turystów tym zakątkiem Beskidu Śląskiego, którego atrakcyjność jest odwrotnie proporcjonalna do wysiłku jaki trzeba w dotarcie tu włożyć. Tymczasem jednak brak udogodnień niechaj wynagrodzi nam cisza oraz niczym nieskażona naturalność otoczenia (ponad nami rezerwat Jaworzyna na stokach Wysokiego - proszę przyjrzeć się pięknym starym drzewom) i raz po raz podglądane "przebitki" z Wielkiej Łąki.
 
Zbliżamy się do zapory...
 
Mając po lewej zbocza Kopanego i Palenicy łagodnym łukiem w prawo lekko się obniżając dochodzimy wreszcie znów do zapory, tu w kilku miejscach wręcz doskonale widocznej. Las się rozrzedza, a po chwili bardzo stromo z góry dołącza do nas turystyczny szlak niebieski z Błotnego za którego znakami będziemy odtąd podążać. Od tego też miejsca ponownie napotkamy licznych spacerowiczów, a nasza dróżka stanie się już znacznie szersza i wygodniejsza niż do tej pory. 
 
 
 Zapora, jezioro i góry widziane od strony zejścia szlaku niebieskiego.
 
   
Po minięciu pierwszych, nielicznych tu na szczęście jeszcze zabudowań warto całą uwagę przenieść na prawą stronę ścieżki, gdzie parokrotnie będziemy mogli przyjrzeć się imponującym, choć częściowo także zniszczonym już progom wodnym na Wapienicy a nawet przejść na drugą stronę rzeki lub dotrzeć bezpośrednio na jej brzeg pod koniec już bardzo łagodnymi zejściami.
 
 
Progi wodne na Wapienicy.
 
 
Wapienica na spokojnie - w okolicach mostu na ul. Tartacznej.
 
I wreszcie gdy po dalszych kilkunastu minutach marszu nasza droga zwróci się lekko w lewo i oddali od rzeki dotrzemy lasem do drogowskazu za pętlą autobusową od której zaczęliśmy nasz spacer. Całość trasy nie powinna nam zająć więcej niż dwie, maksymalnie dwie i pół godziny, ale mimo to, a dla niektórych właśnie dlatego jest jak najbardziej warta polecenia. Zapraszam w dolinę Wapienicy!
 
Mapka trasy (kliknij lub otwórz w nowym oknie aby powiększyć)
 
 
 
---
 
Dolina Wapienicy w moich wycieczkach górskich
 
 
 
 
 
 

4 komentarze:

  1. Takie moje miejsca... :)... Pięknie opisałeś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. To był taki spacer na upartego 31 maja, gdy już nie starczyło czasu na nic większego, a tęsknota za górami zrobiła swoje. Ale zdaje się, że odwiedziłem w ostatni poniedziałek coś jeszcze bardziej Twojego - Cygański Las i tam dopiero jest zaj... mująco :)) a już Stefanka - ósmy cud świata! Po prostu jakieś takie "krasnoludkowe" schronisko.

      Pozdrowienia

      Usuń
  2. Widok Krzywej Chaty przypomniał mi o tym, że baaaaardzo dawno tam nie byłem i ... chyba prędko nie będę. W ubiegłym roku w moim dreptaniu dominowały słowackie Kysuce, a w tym roku mam nadzieję odnowić po latach przerwy kontakt z trasami czeskiego Beskidu Śląsko-Morawskiego. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam i przeglądam wszystkie Pana wpisy i faktycznie mało tam Beskidu Śląskiego, choć pamiętam, że miał Pan genialną trasę z Koniakowa bodajże na Rachowiec. Coś co by mi do głowy nie przyszło, bo jakoś tak te granice (i międzybeskidzkie i międzypaństwowe) mam w głowie wyrysowane grubą kreską. Nieważne gdzie się depta, ważne żeby być z tego zadowolonym. Mnie tam cieszy już kupno biletu na pociąg :) "do gór"

      Mam nadzieję, że tak jeszcze miesiąc i można będzie gdzieś zajrzeć...

      Pozdrowienia

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.