Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


piątek, 1 października 2010

Pętla po kielichu

Sprawa przebudowy, a raczej wyburzenia katowickiego dworca PKP od kilku już lat rozgrzewa emocje mieszkańców stolicy Śląska i chyba nie tylko ich. Trudno zresztą być komukolwiek obojętnym, gdy rzecz tyczy się radykalnych zmian w centrum wojewódzkiego miasta, a nadto wiąże z ogromnymi wydatkami oraz wielomiesięcznymi utrudnieniami w funkcjonowaniu wszystkich form komunikacji od pieszej począwszy.

O ile jednak sama konieczność działania wydaje się oczywista (obecny dworzec pochodzi z 1972 i mówiąc łagodnie nie wygląda najlepiej) o tyle jego kierunek nie każdemu może się podobać.

Koncepcja przyjęta do realizacji zakłada praktycznie budowę całkowicie nowego budynku NA MIEJSCU istniejącego dworca i ewentualne bądź zachowanie, bądź też tylko odtworzenie charakterystycznych betonowych „kielichów” będących swoistym znakiem rozpoznawczym dzisiejszego kompleksu. Od jakiegoś zresztą czasu cała dyskusja niechcący zeszła wyłącznie do sprawy owych słupów, jak gdyby uciekając od sedna, jakim jest w moim odczuciu kwestia wizualna, technologiczna i poniekąd marketingowa, a w tym także niebagatelny przecież wymiar finansowy.

(foto:  gazeta.pl)

Nie kryję, iż jestem zdecydowanym przeciwnikiem nowego dworca, którego kształt i podobieństwo do dziś istniejącego wydają mi się bardziej parodią niż nawiązaniem, zaś sam pomysł umieszczenia w bezpośrednim sąsiedztwie galerii handlowej (o kształcie dmuchanego materaca) irytuje.  Czy takie poglądy dowodzą jednak iżbym  jak to sugeruje w swoim artykule „Pociąg do kielicha” (Wiadomości PKM - wrzesień 2010) Jerzy Filar należał go "garstki mieszkańców" zafascynowanych betonem? Nie sądzę.

Generalnie koncepcja szklano aluminiowych baraków o urodzie przeciętnego marketu jest mi obca, co nie znaczy, że nie do zaakceptowania w określonych sytuacjach i przeznaczeniu, do których bynajmniej dworców nie zaliczam, ale problemem jest także coś innego, zdaje się pomijanego przez pomysłodawców zmian. Ciągłość historyczno architektoniczno symboliczna, o której tutaj zapomniano.

Nie da się zaprzeczyć, że dobiegający czterdziestki, niedomyty i nigdy chyba nie remontowany budynek nie nadaje się na wizytówkę miasta i w bardzo wielu aspektach odbiega od tego, co skłonni bylibyśmy uznać za standard, ale jednak chcąc nie chcąc jest symbolem (!) Katowic na równi z identycznie przecież brudnym i do tego również pochodzącym z początku lat 70 XX wieku Spodkiem. O tym jakoś mało się mówi.

Gdyby wybrać kilka rozpoznawalnych dla Katowiczan budynków i pokazać je mieszkańcom innych regionów kraju obawiam się, że poza właśnie Spodkiem, dworcem, Superjednostką i może Skarbkiem niewielkie mielibyśmy prawdopodobieństwo na prawidłowe rozpoznanie ich lokalizacji. Jedynym zaś nowym obiektem mającym szansę na znalezienie się w tym gronie mogłaby być Biblioteka Śląska. Jak na tak duże miasto nie jest to wynik powalający.

Nie oszukujmy się. Budynki jakich w Polsce i Europie jest tysiące jakkolwiek byłyby nowoczesne i błyszczące są tylko seryjną produkcją, która nikogo na kolana nie rzuca, a jeśli już to bardziej samym zaawansowaniem technologicznym niż urokiem, a przecież z tych dwóch czynników tylko drugi opierać się może upływowi czasu.

Cóż więc przemawia według mnie za starym (aczkolwiek niewątpliwie radykalnie odremontowanym) dworcem jako lepszym rozwiązaniem dla miasta?

Po pierwsze owa symbolika. Czterdzieści lat. Oldskul. Od wczesnego Gierka i dni burzliwego rozwoju regionu, jako nomen omen lokomotywy polskiej gospodarki, poprzez szarą siermiężność lat 80 i tandetnie kolorowe lata 90, aż po świat dzisiejszy, jakże inny przecież. Stałe wpisanie się kompleksu dworcowego w coś, co ośmieliłbym się nazwać „duszą” miasta, a co najdobitniej wyraża się chociażby poprzez odremontowane przywróceniem do stanu przedwojennego kino Rialto. Stałość, która nie przeszkodziła w tym, aby zarówno wspomniane kino, jak i Spodek na przykład bezproblemowo funkcjonowały odnowione i doładowane technologią wewnątrz bez udziału jednakże buldożerów od frontu.

Po drugie marka. Ten budynek ma styl, wymowę, wizję. Jest ciężki, brutalny, twardy, to fakt. Można by nawet powiedzieć, że twardy i prosty jak górniczy trud, który od setek lat był podstawą rozwoju tej ziemi, ale to już licentia poetica. Ten styl po prostu się broni. Przez swoją oryginalność i siłę wyrazu. Stabilność to słowo klucz. A gdyby tą stabilność uwspółcześnić byłby to już stabilny rozwój – wypisz, wymaluj hasło idealne dla całej metropolii.

Po trzecie mierność nowego projektu. Paradoksalnie nowa propozycja mogła by przebić się do ludzkiej świadomości szybciej gdyby totalnie burzyła obraz dzisiejszy. Gdyby miała podobną siłę jak to co jest, ale absolutnie inaczej ukierunkowaną. Gdyby jak walnięcie pięścią w stół stwarzała nową wizję, prowadziła dokądś i porywała. Dmuchany materac nie porywa donikąd. Dworzec imitujący inny dworzec tym bardziej. Estetykę ogólną zmilczę.

Po czwarte oczywiście pieniądze. Nie wspomniałbym o nich, bo każdy wie, że i remont i budowa czegoś nowego kosztują i kosztować muszą, choć z pewnością sumy są różne, ale przypadkiem właśnie to ostatnie sprawiło, że pozwolę sobie jednak na mały przytyk.

Te same Wiadomosci PKM, w których dziś odsądza się od czci i wiary zwolenników pozostawienia starego (?) (mamy jeszcze jeden – starszy, dwie ulice dalej) dworca opublikowały w roku 2006 buńczuczny tekst pt. „Odliczanie przed budową”, w którym zapowiadano powstanie na Zawodziu, jednej z dzielnic mojego miasta nowoczesnej bazy autobusowej oraz centrum przesiadkowego. W zamyśle do samych Katowic dojeżdżać się miało tramwajami, zaś tutaj w warunkach bliskich idealnym podróżni mieli przesiadać się z autobusów kończących swój bieg.  „Budowa zakończy się najpóźniej za trzy lata” (w 2009 roku) – zapowiada autor.
 
Aż korci zapytać – i cóż tam słychać w Centrum Przesiadkowym?

Ano niewiele. Mamy zarośniętą chaszczami pętlę tramwajową z lat 70, dwa przystanki, z których tylko jeden jest zadaszony i ulicę na której w nocy widoczność przypomina stan mojego konta bankowego, a zatem oscyluje wokół zera…
Nie znam szczegółów, ale biorąc pod uwagę opisany całokształt gotów jestem założyć że sprawa rozbiła się o pieniądze. Czy pomylę się twierdząc dalej, że zamiana wyburzenia dworca na jego generalny remont zwolniłaby sumy umożliwiające przynajmniej teoretycznie (w sensie kwot, bo prawnie mogłoby to być bardziej zagmatwane) utworzenie jednak owego centrum na Zawodziu?

No chyba, że czekamy aż stare tory tramwajowe zapadną się do reszty i od razu zrobimy sobie metro. W końcu jest NOWOCZEŚNIEJSZE.

8 komentarzy:

  1. Nie narzekaj. Stolicznaja tendencja (a może nawet tędęcja..?) głośno puka do Twoich drzwi. Że wymienię jedynie Dworce Wileński oraz Centralny, przy których również powstały centra handlowe, jedno większe od drugiego (odsyłam do mapy - to coś cztery razy większe od Centralnego, to Złote Tarasy). Wszystko po to, by naród oczekujący na pociągi miał się gdzie podziać (czytaj: aby umęczeni ludzie po pracy musieli przedzierać się na perony przez tłumy zblazowanych dupków snujących się najczęściej bez celu po centrach handlowych). Świetlana myśl! (tfu! na psa urok...)
    No, chyba, że do tych kieliszków i spodka dorobią Wam jeszcze jakieś sztućce, to nie protestuję. Albo chociaż "meduzę". Z tego, co widzę na wizualizacji, to prawie, prawie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama koncepcja galerii dałaby się dopracować i ucywilizować. Bardziej rani moje poczucie patriotyzmu regionalnego i estetyki zarazem wyburzanie symbolu miasta i propozycja zastąpienia (!!!) go kiczowatą podróbką. Wszystko to w sytuacji, gdy setki jest spraw do załatwienia od zera (jak choćby owo Centrum Przesiadkowe), które z pewnością dałyby miastu i ludziom więcej. Także optymizmu.

    Chyba zanim zostanę prezydentem Polski muszę jednak zostać radnym i ponaprawiac parę spraw "od podwozia" :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj to porównanie do Spodka to przesada.
    Spodek jest przynajmniej w miarę czysty w środku. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Spodek jest z 1971 roku, dworzec z 1972, więc przesady raczej nie ma. W Spodku z zewnątrz jak na razie odnowiono tylko tablicę pamiątkową...

    Rzecz w pomyśle na utrzymanie [cytat z tekstu]:Stałość, która nie przeszkodziła w tym, aby zarówno wspomniane kino, jak i Spodek na przykład bezproblemowo funkcjonowały odnowione i doładowane technologią wewnątrz bez udziału jednakże buldożerów od frontu.

    Wczoraj akurat miałem okazję przysłuchiwać się dyskusji grupki młodych ludzi, prawdopodobnie studentów, którzy wyrażali dokładnie te same co ja opinie. Dworzec odnowiony byłby i tańszy i summa summarum bardziej atrakcyjny dla miasta.

    PS. Witam na pokładzie i zapraszam do lektury ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podpisuję sie wszystkimi czterema kończynami: ponaprawiać "od podwozia"!!! Może wreszcie będzie normalnie. Portier na radnego!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. O! Dziękuję. Zakładam wobec tego Ruch Poparcia Portiera ;))) Pan Walery Tański mnie natchnął.

    http://www.redakcja.newsweek.pl/Tekst/Polityka-Polska/539933,Palikotowka.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli nie tylko ja ubolewałam nad starą wersją dworca :) Może osoby z mojego rocznika tak mają, bo akurat rodzina jest za 'pochwą' i wychwala mała halę w miejscu starej wielkości 4 boisk do piłki nożnej. Poza tym zgadzam się z każdym punktem wywodu i dołączam do RPP :) Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem bo i tak nie mamy na tymi sprawami kontroli. Czas leczy rany, moje dolizuję :) i omijam centrum z daleka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostaniesz legitymację nr 0001 :))

      No i właśnie, trafiłaś w sedno! Przecież toto jest miniaturką, w dodatku nieudolną starego, ogromnego i przepustowego dworca! I tam była siła, stabilność, potęga, a to tutaj, to co to ma być? Niewiele więcej niż w tamtym dolny hol!

      A propos - w galerii na PicasaWeb jest kilka zdjęć katowickiego "przystanku" zrobionych przeze mnie w miesiąc po otwarciu plus bardzo szpiegowskie plany wydziergane w Paincie :))) Zapraszam.

      Ale jak omijać centrum, skoro to centrum naszego miasta? To tak jakbyśmy w życiu mieli tylko omijać głupotę, ignorancję, tumiwisizm, zło. Ustępować im miejsca de facto. Dlaczego, skoro póki żyjemy mamy też prawo walczyć o swoje racje i swoje wizje?

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.