Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Żwirek kontra muchomorek

Odkąd wędruję po górach staram się zaakceptować i zrozumieć wszystko to, czego przyczyną jest terytorialne nakładanie się na siebie cywilizacji i natury. Wiem już, nauczyłem się tego przedeptawszy Beskid Śląski wszerz i wzdłuż, że całymi długimi kilometrami maszeruje się czasem ruchliwą asfaltową drogą nadal jednak będąc de iure na szlaku turystycznym*, że żywność i inne produkty do położonych wysoko schronisk dowozi się samochodami i wreszcie, a może przede wszystkim, że ktoś, kto w "moich" pięknych górach po prostu mieszka, żyje i pracuje, nie może dla mnie, nawiedzonego turysty przesiadać się na furmankę czy psi zaprzęg tylko dlatego "żeby nie było niczego". Logiczne to myślenie nie umniejsza jednak nigdy mojego smutku, żalu czy wściekłości na widok kolejnego przekroczenia pewnych granic, których jak to mawiał generał Jaruzelski przekraczać nie wolno.
Takich jak ta, o której dzisiaj opowiem.

Wycieczka dwudziesta dziewiąta. Upalnym czerwcowym popołudniem docieramy do Karkoszczonki, przełęczy leżącej pomiędzy Klimczokiem a Beskidem a oddzielającej Brenną od Szczyrku. Choć nie od rzeczy będzie tu zaznaczyć od razu, że z tym oddzielaniem to pewna przesada, bowiem podobnie jak na Kubalonce czy przełęczy Salmopolskiej mamy tu do czynienia z wykorzystywaną od stuleci najkrótszą znaną trasą  pomiędzy sąsiadującymi miejscowościami. Tym jednak różniącą się od dwóch wcześniej wymienionych miejsc, że pozostawioną do dziś przynajmniej w swojej najwyższej części w formie takiej jak wieki temu - zwyczajnej leśnej drogi.  I na tej to drodze mając za sobą gęsty las, a przed oczami jedną z najpiękniejszych w okolicy panoram napotykamy... ciężarówkę z betonem!


 
 
Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów pociągiem, po przejściu z potem na czole i nie tylko kolejnych kilkunastu pieszo, po napotkaniu w mglistym poranku ogromnego stada saren i kozłów prawie na wyciągnięcie ręki, po godzinach rozmów, wzruszeń i zachwytów, paru setkach zdjęć, trzeciej zmianie szlaku, męczącym podejściu  i okrzyku radości na widok cudownie zieloniutkich potężnych gór ze Skrzycznem na czele - oto jest puenta - obrzydliwa, wielka, głośna i wznosząca tumany kurzu betoniara!

A nie na drodze przecież ani nawet bocznej uliczce, nie pomiędzy domami, na początku czy końcu szlaku, nie na jakimś mało ważnym łączniku, ale tutaj, na znanej beskidzkiej przełęczy, węźle tras, w lesie, o kilkadziesiąt metrów powyżej schroniska i o kilka ledwie od stołów i ław ustawionych w cieniu drzew dla odpoczynku wędrowców...
 
 
 
Odpoczynku?! Wolne żarty! Samochód przetacza się obok po raz drugi, trzeci, czwarty, praktycznie co kilkanaście minut skutecznie psując nastrój nasz oraz innych turystów. Ale dlaczego? Jakim prawem? Za czyją zgodą? Te i inne pytania pozwoliłem sobie zadać** dziewiętnastego czerwca 2015 trzem według mnie najbardziej kompetentnym organom, mianowicie urzędowi miasta Szczyrku, prezesowi miejscowego oddziału PTTK oraz oddziałowi Lasów Państwowych w Katowicach. Oto ich odpowiedzi w kolejności nadesłania:

1. 19.06.2015 - Pan Szymon Wawrzuta - prezes oddziału PTTK w Szczyrku

"Witam!

Ruch w tym miejscu związany jest z modernizacją ośrodka narciarskiego na Beskidzie. Mają wszelkie zgody na przejazdy w tym rejonie, tak jest wytyczona droga dojazdowa, tak więc można tylko agitować o wolniejszą jazdę.

Pozdrawiam
Szymon Wawrzuta"


2. 22.06.2015 - Pani Iwona Sadrija - Sekretariat Urzędu Miasta Szczyrku
 
Potwierdzenie przeczytania
 
 
 
3. 26.06.2015 Pan nadleśniczy - mgr inż. Hubert Kobarski
 
"W odpowiedzi na Pana email z dnia 19.06.2015 PGL LP Nadleśnictwo Bielsko informuje, że przedstawiona na zdjęciu ciężarówka porusza się ulicą Pasterską w Szczyrku, która sądownie posiada status drogi koniecznej dla mieszkańców osad położonych na Beskidzie i Beskidku.
 
nadleśniczy - mgr inż. Hubert Kobarski"
 
   
4. 17.07.2015 - Z-ca Burmistrza Miasta Szczyrku Pan mgr inż. Wojciech Kufel
/mail nadesłany po moim monicie z 15 lipca 2015!/


W odpowiedzi na Pana e-mail w temacie ruchu samochodów ciężarowych na przełęczy Karkoszczonka w Szczyrku informuje, że transport po tym terenie związany jest z realizacją budowy trasy narciarskiej i wyciągu narciarskiego na górę Beskid. Realizacja prac w górnej części trasy wymaga dojazdu za pośrednictwem dróg i szlaków leśnych są to jedyne drogi za pośrednictwem, których możliwa jest obsługa komunikacyjna tej części inwestycji.
 
W temacie uciążliwości, jakie powoduje komunikacja za pośrednictwem w/w dróg przeprowadzono z Inwestorem rozmowę zwracając uwagę na zachowanie szczególnej ostrożności oraz ograniczenia do niezbędnego minimum transportu przedmiotowymi drogami. Inwestor zobowiązany jest do dołożenia wszelkiej staranności, aby obsługa komunikacyjna budowy wyciągu narciarskiego  w jak najmniejszym stopniu wpływała negatywnie na otoczenie i środowisko. Natomiast  po zakończeniu inwestycji Inwestor zobowiązany jest do przywrócenia dróg, po których prowadzony był transport do stanu pierwotnego.
 
Zwrócić należy uwagę, że teren, na którym prowadzona jest inwestycja i istniejące tam  w przeszłości trasy narciarskie z towarzyszącą im infrastrukturą techniczną były w znacznym stopniu zaniedbane i zdewastowane, co czyniło je nie nadającymi się do użytkowania. W związku z powyższym zrealizowanie tej inwestycji ma istotne znaczenie zarówno dla miasta jego mieszkańców jak również dla odwiedzających go turystów. Po ukończeniu inwestycji warunki do aktywnego wypoczynku oraz walory turystyczne w tej części miasta znacząco się poprawią, co z pewnością zrekompensuje chwilowe niedogodności i utrudnienia.
 
 
Z poważaniem Z-ca Burmistrza Miasta Szczyrk mgr inż. Wojciech Kufel"
 
 

---
 
KOMENTARZ PORTIERA
 
Pierwsze co rzuca się w oczy, to intrygujące wręcz rozstrzelenie odpowiedzi. Według PTTK firma realizująca prace budowlane  ma zezwolenie (czyli stanowi jakiś wyjątek od reguły) na przejazdy akurat tędy, według Lasów Państwowych mówimy o prawie zupełnie normalnej drodze (sic!), zaś Urząd Miasta jakby na przekór uznaje trasę za drogę leśną. Dla każdego coś miłego. Czy to jednak wyłącznie przypadek, że nikt z piszących nie wspomniał słowem o SZLAKU TURYSTYCZNYM? Wobec tego wspomnę o tym ja za chwil kilka, najpierw jednak ustosunkowując się do każdego z listów osobno.
 
Odpowiedź Pana Wawrzuty nadeszła po kilku godzinach i to jest jej jedyną zaletą. Oto bowiem prezes jednego z oddziałów organizacji, która przez dziesiątki lat WALCZYŁA najpierw o polskość schronisk i szlaków, a potem o popularyzację turystyki, remonty i rozbudowę infrastruktury a wreszcie realizację ułatwień dojazdowych czy też noclegowych dla wędrowców, dziś widząc ciężarówkę na przełęczy stwierdza tylko że "można agitować o wolniejszą jazdę". Nie, Panie Prezesie! Nie można "agitować"! Należy walczyć! I nie o wolniejszą jazdę, ale o zakaz ruchu, o strefy niedostępne dla pojazdów mechanicznych, wolne od zabudowy, wycinki drzew albo "poprawiania" asfaltem czy betonowymi płytami. Po to byśmy my turyści mieli po co w góry przyjeżdżać, a Pana organizacja po co istnieć.
 
List z oddziału Lasów Państwowych mnie zasmucił i to potrójnie. Po pierwsze dlatego, że kiedyś na tym blogu stawiałem za wzór przesłaną mi bardzo mądrą i rozbudowaną odpowiedź nt. wycinki drzew w Beskidzie Śląskim, a dziś mam odczucia wręcz odwrotne. Po drugie dlatego, że paradoksalnie właśnie LP jako jedyne stwierdziły dosadnie, że szlak jest drogą (dalszym ciągiem ulicy Pasterskiej) a wreszcie po trzecie, że osoba odpowiadająca nie zadała sobie nawet trudu prawidłowego napisania mojego nazwiska, co mnie wprawdzie nie obraża jakoś szczególnie, ale nieodparcie potęguje odczucie merytorycznej bylejakości. Nie zapytam wobec powyższego czy to nie misją Waszej jednostki jest między innymi dbanie o utrzymanie przyrody w maksymalnie naturalnym stanie, bo byłoby to pytanie retoryczne, ale zamieszczę pewien bardzo wymowny obrazek z serwisu Google Street View o którym w żadnym kontekście (był, jest, zmieniono go) nie raczyliście Państwo wspomnieć...
 
Koniec betonowej ulicy Pasterskiej i początek drogi leśnej.
 
Zbliżenie znaku (taki sam znajduje się także przy podejściu z Brennej).
 
  
Usytuowanie znaku względem schroniska oraz miejsca w którym sfotografowałem ciężarówkę.
 
 
Czy znak i status prawny drogi są aktualne w roku 2015  - przyznaję, nie wiem, ale jestem przekonany, że ciężarówka co kwadrans, to nie to samo co czyjś (załóżmy nawet, że legalnie**** się tu poruszający) samochód osobowy dwa razy dziennie.
 
I wreszcie list ostatni - z Urzędu Miasta. Nadesłany co prawda po prawie miesiącu i moim monicie, ale najważniejsze, że nadesłany. Jedyny naprawdę rzeczowy i nie napisany na kolanie jak widać już na pierwszy rzut oka, choć trącący nieco, jak na mój gust, nowomową i przesadnym optymizmem. Ale do rzeczy. Oto dojazd jest warunkowy, czasowy, sporadyczny a trasa będzie przywrócona do stanu sprzed jej udostępnienia. Trwa budowa, która uczyni Szczyrk bardziej atrakcyjnym i generalnie wszystko jest pod kontrolą. A zatem niechaj będzie. Littera scripta manet, panie burmistrzu. Ja to po prostu sprawdzę, gdy przyjdzie czas. I nie omieszkam opisać. Zwłaszcza zaś tego, czy ów wyciąg i jego otoczenie SAME W SOBIE nie wymuszą z biegiem czasu np. zbudowania "oficjalnej" drogi, parkingu albo przynajmniej stałego dopuszczenia samochodów na szlak, którego nikt z Państwa, adresatów mojego zapytania szlakiem nie nazwał...
 
Albowiem od szlaku zacząłem i na nim skończę. O tym czy ważniejsi są turyści "hamburgerowi" - nie wystawiający nosa poza cywilizację, beton i asfalt czy też ci z plecakami - maszerujący długimi kilometrami dla sportu, wypoczynku czy kontaktu z naturą można dyskutować, o tym czy lepiej jest coś gdzieś wybudować czy też do budowy nie dopuścić i uratować stan naturalny - także, ale jest jedno, o czym chciałbym aby pamiętano. Istnieje gdzieś punkt krytyczny, którego jesteśmy już niestety w wielu rejonach Beskidu Śląskiego bardzo blisko, a po którego przekroczeniu góry staną się już tylko przypadkową wolną przestrzenią pomiędzy kolejnymi punktami fastfood, "dworami Skibówki", willami rodem z Ikei i "hotelami Gołębiewski". Ale zabraknie tego co w tym wszystkim najważniejsze - ich samych. I wtedy, proszę mi wierzyć, nie zajrzy tu nawet pies z kulawą nogą.
  
 
Inne moje wpisy dotyczące podobnych kwestii:
 
 
 
=========================== 
 
* - Przykłady: Szlak czarny z Goleszowa na Czantorię na odcinku pomiędzy Jasieniową a kamieniołomem, początkowy odcinek szlaku zielonego z Wisły Głębce na Kubalonkę, druga połowa szlaku żółtego z przełęczy Salmopolskiej do Szczyrku Soliska .
 
** - W korespondencji "interwencyjnej" ZAWSZE podaję swoje imię i nazwisko oraz korzystam z podstawowego adresu email a najczęściej (tutaj także) udostępniam również pełne dane adresowe.

*** - Jeżeli szlak a) JEST na przełęczy nadal ULICĄ Pasterską i b) ruch tam jest dozwolony dla mieszkańców tych okolic, to dlaczego ani słowem nie wspomniał o tym Urząd Miasta używając zwrotu droga leśna?

4 komentarze:

  1. Cywilizacji nie da się zatrzymać i prędzej czy później, tak jak z niektórymi gatunkami zwierząt, zostaną nam zdjęcia i obrazki na pamiątkę.
    Poza tym, ludzie robią się co raz bardziej leniwi, więc po co dźwigać ciężki plecak, skoro mogę podjechać samochodem, przejść kawałek, u celu zjeść coś smacznego i z powrotem do samochodu.
    Cywilizacja nas rozpieszcza czego skutkiem jest rozbudowa infrastruktury i powstawanie nowych obiektów, czego przykładem, jest jak dobrze pamiętam nowy hotel w Brennej ( takie drewniane cuś po prawej, gdy szliśmy na busa, jak to nie Brenna, to mnie popraw :).
    Jeśli jest zapotrzebowanie na kwatery, to właściciele działek nie mają wyjścia i wychodzą mu naprzeciw..Tak się zarabia pieniądze - chcesz, masz.
    Co raz więcej osób ucieka od zgiełku miast na łono natury i paradoksalnie, musi mieć dach nad głową - budują domy, wynajmują je, lub wyjeżdżają na parę miesięcy na wakacje i kwatera by się wtedy przydała jak ulał :)

    Dopóki możemy, bierz, sąsiedzie, plecak i jedziemy. Czekam na peronie jeszcze w tym miesiącu. )

    Pozdrawiam !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem wrogiem cywilizacji, tylko bezmyślności.

      Jak napisałem do pewnego momentu ilość i jakość infrastruktury z pewnością napędza popyt, ale gdzieś jest ten punkt, po którym nastąpi zjadanie własnego ogona, bo nikt, ani turysta "prawdziwy" ani "hamburgerowy" nie zniesie na dłuższą metę zamiany całego Beskidu Śląskiego w Czantorię, czyli postawione jedna na drugiej budki z piwem i pamiątkami made in China. Nawet jeśli to wszystko będzie miało formę pięknych restauracji i błyszczących sklepików.

      A ja oczywiście nie zmuszam nikogo żeby łaził po lasach i zdobywał kolejne szczyty jeżeli naprawdę wystarcza mu spacer miejskim chodnikiem pomiędzy parkiem a kawiarnią, ale chciałbym żeby taki sam wybór miały pokolenia, które przyjdą po nas.

      Marzy mi się też aby w PTTK znów pojawili się ludzie pokroju pana Edwarda Moskały - prawdziwi pasjonaci gór i turystyki, którzy rozumieliby, że trzeba walczyć o więcej, by móc z czegoś ewentualnie ustąpić, ale nie ustępować ze wszystkiego, by nie musieć walczyć o nic.

      To "cóś" o czym piszesz, to chyba było w Szczyrku Biłej :)

      A jasne, że pojedziemy. Spoko majonez. :)
      Hejka

      Usuń
  2. Witaj. Trafny komentarz, prawidłowo wysnute wnioski. Niestety dla włodarzy czy to Szczyrku czy Brennej priorytetem na pewno będzie modernizacja wyciągu i przyciągnięcie narciarzy. To też może spowodować powstanie nowych punktów gastronomicznych, hotelowych a więc większe zyski z podatków dla samorządu. Z drugiej strony ciekawi mnie, czy więcej osób przyjeżdża w Beskidy zimą na narty, czy też więcej osób maszeruje od wiosny do późnej jesieni po beskidzkich szlakach - może ktoś kiedyś pokusi się o jakąś statystykę w tej materii? Niedawno czytałem o większym planowanym kwiatku - pomysłach na drogę łączącą Szczyrk z Brenną - właśnie przez Karkoszczonkę... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdziwiłbym się, gdyby narciarzy było więcej niż deptaczy i przyjmuję to z pokorą, ale trudno mi uwierzyć, żeby ci narciarze mieli ochotę na zjazdy pomiędzy budynkami i kioskami z fastfoodem. Choć mogę się mylić, bo po pierwsze świat się zmienia, a ludziom wystarczają coraz płytsze doznania, a po drugie zapamiętałem z wycieczki siedemnastej trasę narciarska na Grapie w Wiśle. Muzyka z głośników, bar u góry, bar w połowie, bar na dole i oczywiście wieeeeelki parking. I wielki biznes.

      Mimo wszystko trzymam się tego co napisałem powyżej - jeżeli atrakcją są góry, to musi je być widać spod tego śmiecia, którym je tak pracowicie obudowujemy.

      Pozdrowienia

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.