piątek, 16 grudnia 2011
Realiści w krainie marzeń
W zasadzie to jeszcze jakieś trzy, no bądźmy szczerzy, cztery miesiące i wracam. W góry.
Zaopatrzyłem się już w nowy plecak i buty, a czekając na wiosnę studiuję przewodniki, mapy i blogi oraz jak przystało na prawdziwego podróżnika rozmyślam. I w trakcie tej właśnie czynności powrócił do mnie obraz zoranych kołami ciężkich maszyn stoków Klimczoka i Skrzycznego, wytyczonych tam w poprzek szlakom obrzydliwych, wysypanych grubym kamieniem dróg i przede wszystkim wycinki drzew na skalę, jakiej z lat wcześniejszych nie pamiętam. A ponieważ Portier nie byłby sobą, gdyby raz na jakiś czas nie napisał gdzieś jakiegoś „uprzejmego donosu”, postanowiłem zasięgnąć języka u źródła, czyli w Okręgowej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach, której Bielsko z przyległościami podlega. Bo nie ukrywam, pierwsza myśl była taka, że to drapieżny kapitalizm i chęć zysku włażą z butami na beskidzkie zbocza i zamieniają je w pustynię.
Jako się więc rzekło odnalazłem w Internecie przedsiębiorstwo wyżej wspomniane i wybrałem wedle swojej oceny najwłaściwszego adresata, czyli Dział Ochrony Lasów. I tam właśnie w krótkim liście zwróciłem się z prośbą o wyjaśnienie przyczyn i skali wycinki oraz perspektyw dla Beskidów po niej, zaznaczając, że wygląda to wszystko bardzo przygnębiająco.
Często zdarza mi się na tym blogu narzekać na różne firmy i instytucje. Na tą nie mógłbym nawet słowem, ponieważ, proszę się skupić, na mój mail wysłany około godziny 21:00 szóstego grudnia odpowiedź otrzymałem o 9:00 rano dnia następnego!!!
Chapeau bas!
Naczelnik Wydziału Ochrony Lasu, mgr inż. Mirosław Nowak w świetnie napisanym, (co też nie jest codziennością) liście pokrótce opisał mi sytuację mającą miejsce w Beskidach zaczynając zresztą od znamiennych słów: Opisany w e-mailu widok […], jest w równym stopniu, co dla Pana, przykry dla gospodarujących tam leśników. a na koniec zapowiedział jeszcze dosłanie mi na adres zamieszkania… książki o beskidzkich lasach właśnie.
Książka dotarła pocztą może z dwa dni później. Dzięki wiadomościom z niej uzyskanym, a także listowi pana naczelnika mogę podzielić się z Wami informacjami nt. przyczyn rzeczywiście radykalnych wycinek w śląskich górach, a przede wszystkim rozwiać najgorsze (?) obawy: to nie rabunkowa gospodarka kieruje tym wszystkim. Chociaż w zasadzie może i tak, ale nie współczesna, jeśli już.
Obraz, która tak zapadł mi w pamięć, a pewien jestem, że nie tylko mnie, dotyczy jak się okazuje wyłącznie jednego gatunku – świerka i ma związek nie tyle z zapotrzebowaniem na niego, ile z jego stanem zdrowotnym, który jest bardzo zły. Pozostawienie wszystkiego naturze, jak to w podobnej sytuacji uczyniono np. w Lesie Bawarskim skończyć by się mogło jak to ujmuje pan Nowak deforestacją, ja proponuję bardziej polskie określenie: bezleśnością.
A więc cięcia mają charakter wbrew pozorom naprawczy, ochronny, zaś ich praprzyczyną jest gospodarka leśna jeszcze z XIX wieku, która zaburzyła naturalne proporcje ilościowe gatunków drzew oraz po części ich, że użyję takiego określenia przypisanie geograficzne. I znów wszystkiemu winien… nie, nie Portier tym razem, świerk. Świerk, który był łatwo dostępny, tani i szybko rósł, a to nim właśnie uzupełniano wycinane masowo lasy bukowo jodłowe, gdy trzeba było ogromnych ilości drewna na opał do hut i materiał dla budownictwa.
Oznacza to, tak na marginesie, że "naturalne lasy", którymi tak się zachwycałem w swoich wędrówkach (Przeczytaj tutaj : pierwsza, druga), wcale takimi naturalnymi nie są...
W latach 1860 - 1880 założono tysiące nowych plantacji świerka ogółem obsadzając nim ok. 70% naturalnych siedlisk buczyny karpackiej w Beskidach Zachodnich. Na krótko przed II wojną światową na świerk przypadało już od 70 do… 98% powierzchni drzewostanu, gdy według współczesnych ocen powinno to być ok. 40 %. Nadto duży wpływ na późniejszą katastrofę miał fakt sprowadzania sadzonek nieraz z zupełnie odmiennych klimatycznie rejonów Europy, np. z Alp i sadzenie świerczyn w miejscach nie odpowiadających ich wymaganiom. Masowa tania i wydajna produkcja drewna przesłoniła wszystko inne. Do czasu.
W połowie XX wieku natura z całą jaskrawością obnażyła słabość świerka w Beskidach. Do przyczyn tak oczywistych jak nienaturalna dominacja jednego gatunku (a więc także w jakiejś mierze idące za tym jego zdegenerowanie), doszedł człowiek i zatrucie środowiska. Na to wszystko nałożyły się jeszcze szkodniki, które w osłabionych lasach znalazły dla siebie doskonałe lokum. Gdy się do tego doda, że część lasów w Beskidach jest prywatna i w związku z tym leśnicy nie mogli z marszu objąć ich działaniami, jakie podjęli, łatwo zrozumieć, że postęp chorób i zniszczenia był błyskawiczny.
Jedynym sposobem ratowania drzew stała się… ich wycinka. Usuwanie chorych świerków i zastępowanie ich lasem mieszanym o składzie zbliżonym do naturalnego. Chore drzewa wywozi się z lasu jak najprędzej, wcześniej je okorowując, a korę pali zapobiegając tym samym „ucieczce” korników, które dodatkowo zwalcza się też stosując w lasach specjalne pułapki feromonowe (to coś, co wygląda jak blokowa skrzynka na listy, a czego sporo w górach widziałem zastanawiając się cóż to być może).
Cała ta polityka (obejmująca na szczęście od jakiegoś czasu także część lasów prywatnych) obniżyła udział świerka do ok. 50% w roku 2005, zaś naturalne i sztuczne odnowienia pozwoliły uniknąć najgorszego – rozległych bezdrzewnych pustyń.
Akcja leśników trwa. W ramach „Programu dla Beskidów” opracowano wieloletni plan działań mający na celu przywrócenie równowagi w naturze i zachowanie nie tylko uroku, ale i zdrowia lasów. Sadzi się jodłę, buka, jawor, miejscami również inne drzewa, jak modrzew, brzoza czy jarząb, a w miejscach gdzie ma to rację bytu, także świerk, który przecież sam w sobie niczemu nie zawinił.
I co najważniejsze praca ta zaczęła przynosić już wymierne efekty, bo w roku 2006 po raz pierwszy spadła intensywność przymusowego wycinania świerków, a kornik i inne szkodniki znalazły się w zdecydowanym odwrocie.
Jest nadzieja.
Jak to ujęto w książce „Na ratunek zielonym Beskidom” zamieranie świerka i działania w związku z tym podejmowane budzą emocje, a turyści, mieszkańcy gór czy przyrodnicy często widzą ów problem w krzywym zwierciadle (jak ja na przykład przenosząc wprost wycinane połacie lasu na czyjąś żądzę zysku – jak widać niesłusznie), ale ma to swoje dobre strony, bo zadając pytania, często stawiając zarzuty, mamy też szansę dyskutować i zrozumieć istniejący stan rzeczy oraz przyłączyć się do pracy nad jego polepszeniem.
Książka Krzysztofa Fronczaka, świetnie napisana, przystępna, uzupełniona doskonałymi fotografiami, a przede wszystkim darmowa jest doskonałym krokiem w tym kierunku. Sama zaś postawa RDLP w Katowicach i podejście do zwykłego zapytania złożonego mailem przez laika, turystę amatora, dowodzi klasy, jakiej próżno by szukać w większości państwowych instytucji.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.
Dziękuję Ci za ten wpis , dzięki temu i ja już jestem troszkę mądrzejsza . Ja też myślałam zawsze, że te lasy świerkowe to sama natura . Nasze lasy i tak nie są jeszcze tak chore jak niemieckie. Tamte lasy z daleka wyglądają normalnie , ale jak już w nie wejdziesz to masz wrażenie jakbyś wszedł do czegoś martwego .W naszych lasach nigdy nie miałam takiego wrażenia Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUhmm... Zdjęcie Lasu Bawarskiego w książce jest porażające. A propos! Książka wędruje do Ciebie jak to mówią w konkursach - link do poczytania i pobrania jako pdf pod zdjęciem!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia.
Ech, Portierze kochany, nawet nie wiesz, jaką masz zasługę w uświadomieniu człowieka w kobiecej postaci, czyli mnie. Dzieki. anna s.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło "człowieku w kobiecej postaci" ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
a to Kolega kawał roboty dla nas odwalił i naświetlił, dzięki, bo i ja bym od razu po łąpach tych wycinaczy,a jak widać co nagle... nie zawsze wszytsko robią u nas źle:), pozdrowienia i lece odrabiać zaległości,kunegunda
OdpowiedzUsuńNo więc właśnie, aż sam się zdziwiłem, ale jak widać nie tylko nie można się tu do niczego przyczepić, a wręcz należy docenić i postawić innym za wzór.Gdyby tak powiedzmy Urząd Skarbowy albo Urzędy Miejskie tak działały...
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Znowu odwaliłeś kawał dobrej roboty Super Portierze. I jak tu Ciebie nie podziwiać, jak nie szanować za to co robisz nie tylko dla swojego regionu? :)
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że taki ciekawski z Ciebie Ktoś, że zadajesz pytania tym i tam, gdzie inni nawet by się nie domyślili, że można je stawiać i wymagasz na nie odpowiedzi. Jak to dobrze, że swoimi odkryciami dzielisz się później z innymi.:)
Uwielbiam Twojego bloga. Wiem, że zawsze natrafię w nim na coś ekstra. Który to już raz dziękuję Ci za to, że jesteś?? E tam! Nie ważne który! I tak będzie tych razów jeszcze wiele, jestem tego pewna.:) Pozdrowionka.
Bardzo dziękuję. Zerknij sobie na książkę, tam też sporo pieknych zdjęć z Beskidów. Możesz ją pobrać albo tylko "przekartkować" (to i to zupełnie legalnie) klikając w link pod zdjęciem okładki.
UsuńJakoś przeoczyłem ten wpis, ale na szczęście ostatni post na temat dróg i ciężarówek z betonem mnie tutaj zaprowadził. Bardzo ciekawy temat! Ja odkąd pamiętam kojarzę Beskidy ze świerkiem. Ileś czasu musiało upłynąć, abym się przekonał, że to nie jest obraz "prawdziwie naturalny". Dorzuciłbym coś może do tematu, tylko nie wiem czy można tutaj linkować: https://drive.google.com/file/d/0B4yln9rUeGl2enNDc3JvRGRfcDQ/view w tym "wypracowaniu" jest podpunkt lasy. Tam też autor podał ciekawą koncepcję. Warto byłoby to także wziąć pod uwagę. I jeszcze jedno: ja przy okazji wpisu pod tytułem: "bazuka, planta..." http://kumalutku.blogspot.com/2015/04/bazuka-planta-i-szwedzko-fanta-czyli.html wspomniałem o gospodarce lasami w Szwecji. Warto i temu się przyjrzeć, a człowiek dojdzie do wniosku, "że u nas jeszcze tak źle nie ma" Pozdrawiam i dziękuję, za rozdrapywanie tego typu tematów!
OdpowiedzUsuńLinkowanie na temat zawsze mile widziane, co innego tania viagra, kredyty i i inne takie :) Zaraz będę czytał.
UsuńŚwierk niby świeży w Beskidach, ale jednak chcąc nie chcąc stał się już chyba ich częścią i też częścią naszej świadomości. Gdyby nie choroby raczej nikomu by nie wadził. Ale muszę przyznać, że z przerażeniem przyglądam się jak przez te kilka lat mojego deptania drzewostan tu i ówdzie się skurczył. Najlepszym, czyli najgorszym) przykładem jest chyba Malinowska Skała, Barania Góra i podejście od Magurki Radziechowskiej na Wiślańską. Co rok, to puściej.
Może gdzieś jest gorzej (wspomniany Las Bawarski!), ale czy to pociecha? Nie wydaje mi się. Upadek lasów i mnożący się niczym Barszcz Sosnowskiego beton ( w uproszczeniu - cywilizacja), to dwa główne dzwonki alarmowe dla tych, którym na górach i naturze zależy.
A co do "rozdrapywania tematów", to ja po prostu chcę wiedzieć czasem na co idą moje podatki i nie ukrywam, lubię zadawać takie "podstawowe" pytania w stylu "A dlaczego pociąg jest brudny?", "Co robi betoniarka na przełęczy Karkoszczonka?" albo "Z jakiej racji każecie mi czekać na kuriera tydzień?"
To są wszystko ważne kwestie, bo oprócz sedna służą tez czasem otrzeźwieniu adresatów z pewnego błogostanu, w którym sobie drzemią.
Pozdrowienia
PS. Został mi jeszcze ( w rejonie Szanownego Kolegi) jeden szlak z Głębiec do obdeptania, mam wolne, siedzę w domu, ale przy takich temperaturach - nie mam odwagi próbować :))