Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


wtorek, 22 grudnia 2009

Big Bit 2010

TVN24 ogłosił kilka dni temu pełnoletniość Internetu w Polsce, datując narodziny tegoż na dzień 20 grudnia 1991. Jest to, jak mogliśmy się dowiedzieć z wpisu, data zniesienia ograniczeń w dostępie naszego kraju do światowej sieci komputerowej, a zatem otwarcia teoretycznych możliwości naszego współuczestnictwa w niej. Większość informacji, jakie znalazłem w innych źródłach twierdzi wprawdzie, że początkiem początku był pierwszy polski mail wysłany 17 sierpnia tego samego roku, ale tego rodzaju spory najczęściej pozostają nierozwiązywalne, więc Portier nawet nie próbuje się za nie zabierać. Postanowiłem za to spojrzeć na Internet i komputery przez pryzmat bardziej może psychologiczno socjologiczny, na tyle oczywiście, na ile może tego dokonać osobnik męski gatunku homo sapiens na moim poziomie ewolucji.

Jest rok 1991. Mam lat … [Ust. o Kontr. Publ. i Wid.]
Co wiem o komputerach i Sieci? Nic.
Error 404. Page not found.

No dobrze, coś tam z grubsza kojarzę. Widziałem komputer w paru biurach, pukałem się w czoło na widok moich kolegów zaczytujących się w jakichś dziwnych gazetkach i nasłuchiwałem piszczenia na falach Rozgłośni Harcerskiej, które to niby było (wbrew pozorom) programem komputerowym.

Dziś nawet mleko dla kota kupuję przez Internet, nie mówiąc już o sprzęcie AGD, RTV czy… piecyku węglowym spawanym laserowo, w ChRL-u przypuszczalnie. Pogoda? Internet. Wiadomości? Internet. I jeszcze porady techniczne, porady zdrowotne, porady prawne i porady do porad. Spotykam kogoś interesującego, ładnego, ciekawego albo na odwrót – walczę z kimś? Proszę bardzo. Nasza klasa, Facebook, KtoKogo itp.

Co ciekawe nie traktuję tego wszystkiego jak któregoś tam cudu świata, po prostu codzienność. Codzienność do tego stopnia, że z rozbiegu nawet znajomego z implantem w mózgu (choroba Parkinsona) o mało co nie zapytałem kiedyś o taktowanie procesora. Pełna wtopa.

Osiemnaście lat to kawał czasu. Gdybym mógł znów mieć osiemnaście lat, mówimy przy byle okazji, ale zapominamy jednocześnie o tym, że cofnięcie się w czasie oznaczałoby także cofnięcie się w wiedzy, możliwościach, mówiąc brutalnie cofnięcie się w rozwoju. Chyba nie warto. A może?

Internet, czy raczej jego pierwowzór stworzono w latach 60 ubiegłego wieku pod postacią ARPAnet-u - systemu umożliwiającego przechowanie danych w ogromnej sieci komputerowej, do której dostęp przez którąkolwiek z jednostek był równoznaczny z dostępem do informacji umieszczonej w innej. Jak to zwykle bywa technologia zaprojektowana dla wojska (ARPAnet w założeniu przynajmniej miał działać w toku wojny jądrowej) zmodyfikowana trafiła w pewnym momencie pod strzechy. Przy czym jeśli traktować ten ostatni wyraz dosłownie, to właściwie pod strzechy trafia dopiero dziś za sprawą internetu radiowego, 3G czy też satelitarnego. No, ale technikę sobie darujmy. Coś, o czym w latach 60 czy 70 XX wieku mało kto słyszał, a co w latach 80 dopiero się w naszej świadomości wykluwało jest obecnie bardziej prozaiczne niż posiadanie prawa jazdy bądź umiejętność pływania. Sprawdź na necie, wrzuć na net, ściągnij z netu – dziwne zwroty, ale większość nam współczesnych je zrozumie. Niemniej lat temu osiemnaście wyglądało to z lekka inaczej. Przeciętny Kowalski gdzieś tak do epoki Windows 98 komputera unikał, a Internetu nie potrzebował. Albo wydawało mu się, że nie potrzebuje.

Niektórym wydaje się zresztą do dziś. Zawsze śmieszą mnie np. kontakty z biurem obsługi mojego operatora komórkowego, który odpowiedź na mój mail przesyła listem papierowym po dwóch tygodniach mogąc po prostu zadzwonić czy odpisać elektronicznie. Może to taka procedura, nie wiem, ale za mądre to to nie jest. Przykładów jest mnóstwo. Urzędy, firmy, osoby prywatne. Coś im ten email nie pasi, coś im w nim ciasno, nie potrafią ładnie i składnie go stworzyć i tak wloką się w ogonie postępu mając wszelkie możliwości by być na czele. Ale czy to aby tylko w tej dziedzinie?

Był etap (mam nadzieję, że czas przeszły jest uzasadniony), kiedy wierzono, że Internet jako zjawisko tworzy jakąś nową jakość, rozpoczyna jakąś epokę, generuje pośrednio nowego człowieka z nowymi horyzontami i otwiera bramy miliona możliwości. Jeśli tak jest w istocie, to tylko szybkość jest tu istotnym postępem, zaś cała reszta to wyłącznie nowa forma wypełniona starą treścią.

Wprawdzie niektórzy z nas nie za bardzo radzą sobie w świecie bitów i bajtów, ale gdy już go co nieco zrozumieją jakże stają się swojscy i przewidywalni. Czymże różni się słynne zdjęcie z któregoś z filmów trylogii o Kargulach i Pawlakach, do którego rodzina pozuje wraz ze specjalnie w tym celu wyniesionym przed dom telewizorem od „typowych” fotek na NK? No czym, pytam? Chyba tylko ilością megapikseli, które kiedyś nikogo by nie obchodziły, a dziś bywają ważniejsze od samego obrazka.

Homo Internetus, że pozwolę sobie na taki neologizm jest mentalnie w 80% tym samym poczciwym wujkiem Zdzichem, który dwadzieścia pięć lat temu kopiował Franka Kimono na kaseciaku, a dekadę wcześniej zasłuchiwał do zdarcia pocztówki dźwiękowe kupione na odpuście. Jego żona zaś, która MUSIAŁA czasem założyć czasem coś tylko po to, „żeby sąsiadka widziała”, dziś ma wspomnianą NK, Fotkę.pl i pewnie parę pokrewnych serwisów, żeby się promować. I stety niestety promuje się z całą siłą swojego niezmiennego ego. A naprawdę nie ma znaczenia, czy to ona czy już (Panta rhei) jej wnuczka. Osobowość z grubsza ta sama. Lans jest synem szpanu, niestety nie wydaje mi się, aby szpan był choćby dalekim krewnym stylu, że o sensie nie wspomnę.

Ha! Kontynuując. Czymże są serwisy warezowe jak tylko uwspółcześnionym szaberplacem? Blogi i prywatne strony internetowe, jako pamiętniki, maty z plakatami i zeszyty ze zdjęciami aktorów to może przesadne porównanie, ale ich część? Spora część? No jak?

Nie wiem czy to źle. Nie oceniam. Może taki jest wymóg czasów. Mówi się trudno. Zawsze można wyemigrować, z braku środków płatniczych nawet tylko wewnętrznie. Być offline. Nikt nikogo nie zmusza, to fakt.
Niemniej ośmielam się powtórzyć, że Internet jako zjawisko stworzył tylko nowy środek wyrazu temu, co znaliśmy od dawna. Dziwienie się zatem włamaniom hakerów, oszustom na aukcjach czy rozsiewaczom pirackich plików jest nieco obłudne i świadczy o naszym zapóźnieniu technologicznym. Wirus jest wszakże tylko nową wersją ziemniaka w rurze wydechowej, kapelusza w kominie czy jajka pod tynkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.