Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


piątek, 18 grudnia 2009

Pierwsza gwiazdka psa Pawłowa

Nadchodzi wielkimi krokami ten dzień, te dni, w których to świat rzekomo jest inny, a przynajmniej stara się lepiej lub gorzej sprawiać takie wrażenie. Sąsiad szczerzej się uśmiechnie (albo w ogóle, bo dla niektórych i to jest sukcesem), listonosz i pani Jadzia ze spożywczaka złożą nam życzenia i wreszcie zasiądziemy do suto zastawionego stołu, aby w ciepłym, rodzinnym gronie… ponarzekać, jak co roku.


Polak już tak ma, że jeśli aktualnie nie macha szabelką, to zostaje mu tylko narzekanie albo któraś z kolei smutna rocznica narodowa. Stały repertuar, można by rzec. I jako masa i jako szarzy Kowalscy strasznie lubimy, kiedy nam jest źle. To znak niechybny, że żyjemy. Przyszło mi to do głowy, gdy uśmiechałem się z sarkazmem na widok autobusu, który mimo zawiei i zamieci przyjechał nie tylko czysty i ogrzany, ale i wcześniej o minutę niż powinien. Skąd ten sarkazm? Z natury! No, bo jak to tak?! Autobus w zimę nie ma prawa przyjechać punktualnie! Jakby był stary, zimny, brudny, spóźniony i z bandą kiboli w środku, to owszem. To jest normalne. I już można narzekać (czytaj: żyć) po ludzku. Chociaż nie da się ukryć, że narzekanie na brak powodów do narzekania też jest narzekaniem. Ale to nie to. Taki ersatz, a tu człowiek chciałby wywalić cały wór pretensji do świata, aury, polityków, drogowców, programu telewizyjnego i może jeszcze nowego auta tej zołzy z drugiego piętra. Ech…


Te całe święta na przykład. Nie mogli to tego zrobić w lato, jak jest ciepło? Walnęłoby się grilla na balkon i już, a tak…
Kolędy… Nawet nie wiadomo czy toto legalnie ściągnięte. No, ale dobra. Święta są i trzeba z tym żyć, więc co nam pozostaje? Jeszcze choinka!
-Choinkę, Zdzisek, kupiłeś? Taka mała?! Ty już całe życie wszystko chcesz mieć małe? Żadnych ambicji? A Nowakowa ze swoim starym to ze wsi przywieźli taką prawie jak… ooo… dawny minister edukacji! To jest choinka! A ile dałeś? Coooo? No tyś chyba głupi! Za taką suszkę?! Matko jedyna! Takiego gdzieś posłać!


W ogóle Boże Narodzenie to taki czas, kiedy nasi bliscy stają się jeszcze bliżsi i możemy cieszyć się ich obecnością do woli…
-Mamusi to nie za ciepło w tym swetrze? Mamusia zdejmie. Roxi! Zobacz tam o której babcia ma autobus, żeby zdążyła! Tak, tak… Bardzo rzadko do nas mamusia wpada, a przecież życie tak pędzi i tyle spraw przelatuje nam koło nosa…
-O Której? No co ty? Patrz na wieczorne, nie nocne! Aaa… O czym to ja?


No właśnie... W Święta trzeba być dobrym i kochać wszystkich dookoła za to tylko, że są.
OK. Wszystkich.
Spoko. Wporzo. No problemos. Ale chyba nie tego gnoja, co nam w maju uszkodził błotnik i się jeszcze głupio wypierał?! Ta jego matka lepiej by się wzięła za niego, bo chłopak, kto wie, co może zmalować. Ale zresztą czy to ona niby lepsza? Ten chłop, co z nim jest, to trzeci jak pamiętam, a z tym ryżym, co to trzy lata temu byli na Krecie to będzie czwarty. Nie ma co, trafili się nam sąsiedzi!


Taaak. Cud miód i orzeszki. Cicha noc, Przybieżeli do Betlejem i Make Love, Not War! Akurat!
Złudzenie apteczne, jak mawiał Adolf Dymsza. My przecież musimy się uśmiechać, musimy składać sobie życzenia i musimy jeszcze ze sto innych rzeczy. To znaczy, żeby było jaśniej nie tyle musimy rzeczywiście, ile raczej WYDAJE NAM SIĘ, że musimy. Koło się zamyka. Stajemy się sztuczni, bo sądzimy, że tylko będąc migającym lampkami skrzyżowaniem Papieża ze Świętym Mikołajem jesteśmy trendy, cool and jazzy.


Czy chciałbym przez to wszystko powiedzieć, że Święta są złe? Nie, broń Boże! Czy WSZYSCY są sztuczni? Nie. Oczywiście, że nie. Więc co? Ano za wysokie wymagania sprzętowe. Za dużo chciejstwa, za mało człowieczeństwa. Aktorstwo zamiast naturalności i pozy zamiast charakterów. Market, bankiet i faktury VAT.


Trochę z tymi Świętami jest jak w starym powiedzeniu o małżeństwie, jako oblężonej twierdzy, z której jedni chcieliby się za wszelką cenę wydostać, a inni znaleźć w jej środku.


Ci, którzy na życzenia i opłatek de facto nie zasługują (albo dokładniej: są im one obojętne) i tak, jak co dzień skoncentrują się na pozorach i lansiarstwie i będzie im z tym dobrze, zaś inni, którym nie robi różnicy szynka za 18 czy 88 złotych kilo, a pragną tylko móc przełamać się opłatkiem z kimś najukochańszym na Ziemi, pewnie uronią łzę gdyby okazało się, że właśnie zabłysła pierwsza gwiazdka, a tego kogoś (ze stu milionów różnych możliwych powodów) nie ma przy nich. I cała reszta w postaci choinek, prezentów, pustych rozmów i pełnych talerzy nie będzie miała dla nich znaczenia.


Tym sposobem trochę niechcący jedni i drudzy, (choć to zapewne tylko bieguny milczącej większości) pokażą przez chwilę swoje prawdziwe oblicza, potwierdzając sami sobą, że magia Świąt, choć wyblakła, nadal na szczęście gdzieś istnieje. 

1 komentarz:

  1. :)) Nic dodać nic ująć! Świetny opis kołtunerii. Brawo!

    Pozdrowiam
    Karolina

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.