( i nie ma mnie tu)
I nie ma mnie tu.
Jestem.
Goryczą, żalem,
Złością.
Słodkim szeptaniem.
Gestem.
Zegara biciem nagłym
Pośród nadśnieżnej ciszy.
Czekaniem,
Myślą,
Sobą.
Jak bardzo cię nienawidzę,
Ludzie pokiwaliby tylko głowami
- Widocznie ma powody.
Ale jeśli mówię: Kocham cię!
Nazywają mnie szaleńcem
Za to jesteś, za to, że byłeś
Za wszystkie chwile lepsze i... mniej.
I za nadzieję.
Przyjąć dziś chciej
Nasze „dziękuję”
(słowo nie nowe)
Lecz dziś specjalne – urodzinowe
W imieniu wielu tutaj mówione
Jakby piękniejsze, uduchowione
Abyś uwierzył, że przez Twą pracę
I przez wysiłków dla innych wiele
Dumni jesteśmy...
(Z siebie też trochę!)
Żeś naszym właśnie jest
Przyjacielem.
Przesyłamy Wam życzenia
Szczęścia, Zdrowia i Radości,
Powodzenia, Pomyślności,
Czego tylko sami chcecie
- najlepszego na tym świecie!
Niech Rok Nowy
Lepszym będzie,
A się wszystko spełni
Wszędzie!
Za wysokim murem
Niezrozumienie
Głupie
Śmieszne
Czułe
Za zaciągniętych zasłon
Milczeniem
Śni cudze sny
Swoimi łzami
a obrus tkany na stole leży
i kolędników śpiewy się słyszy
przodków tradycją i my w tą datę
ślemy życzenia szczere, bogate
aby dzień każdy lepszym był bardziej,
los nie doświadczał nas wciąż uparcie
i by najskrytsze wszystkich marzenia
w roku już nowym doszły spełnienia…
---
Wystrzał! Bieg!
I cisza.
Śnieg.
Nie może być prawdziwa!
Dlaczego nikt nie śpiewa?
Musimy wytrwać,
Wierzyć,
Wygrywać!
Tak trzeba!
Nie słuchasz?
Słuchaj! Prawda!
A Moskwa taka piękna zimą
Padła!
I mundur był jak nowy
I sztandar
Wolności wiek!
A teraz krew
Krew i śnieg
Chlebem na ścianie
I miał być tak prosty, wiesz?
Zaczynać się jakoś…
Kochanie?
Przyznaję
Na wszystkie życiowe rozterki.
Pisałem, kreśliłem, wierzyłem.
Nie wyszło.
Znów tylko literki…
Poszukiwać,
Znajdować.
I będę z tego dumny.
Będę pragnął
Światła i zapachu
Takiego jak wszyscy
Celu i miejsca
I mówił, mówił, mówił
Dużo i głośno.
To witać się z Tobą
Co rano.
Losu, co się zdaje snem,
Najpiękniejszych chwil i lat,
Charakteru wciąż bez wad
I ogólnie – powodzenia!
Oto moje są życzenia.
Na pochmurnym niebie
Księżyca jasna rozbłyskuje siła
I wszystkie słowa moje
Są tylko dla Ciebie
Gdybyś tutaj była
Każda deszczu kropla
Smutku, co duszę gnębi ślady by rozmyła
I jak ambrozji okruch
Istniałaby słodka
Gdybyś tutaj była
Daremne czekanie
Głucha na wszystko jedna droga stała
Abyś tu była – prosi
Miast się pytać pierwej
Cóż sprawić może
Abyś choć istniała…
Co stukot butów brali za oklaski
Widziałem silnych, co okrutni nocą
Za dnia fałszywie pełni byli łaski
Widziałem wiernych, co na obce słowo
Szli w pierwszym rzędzie na spotkanie losu
I bez nadziei, choć tak silni mową
W próby godzinie bronić chcieli trzosu
A wierzyć chciałbym, choć nie wierzę raczej
Że znajdę drogę czystą aż do kresu
Możem naiwny – nie umiem inaczej
Lecz czy naiwności nie dane sukcesu?
Powiesz mi – trudno, oto jest ma dola
Krzyknę: nieprawda, bo się z nią nie godzę!
Odpowiem cicho jeszcze: inna moja rola
I dojdę do niej po swej wiary drodze.
Liter rzędy posadzę po swojemu – jak wolę.
Będę dbał o nie czule, rymem hojnie podlewał,
Doglądając ich co dnia kołysanki im śpiewał.
Będę z kartki na kartkę moje grządki przesadzał
delikatnie i czule mym roślinkom dogadzał.
Będę budził się z nimi i zasypiał
Do końca.
Będę chronił od deszczu, będę bronił od słońca.
To dla Ciebie tu rosną, Tobie oddać je pragnę
- ceną za nie jest uśmiech
Czy zapłacisz?
Nie zgadnę
Ale nie mam nic więcej bym Ci złożyć mógł w darze
Tylko tu jestem sobą
Tutaj kocham i marzę…
I wiesz, chciałbym by świat ten
Ci nie sprawił zawodu…
Więc podaję swą rękę
- wejdź do mego ogrodu.
Burza drogi rozmyła
Przez noc idę do Ciebie
W bezmiar ciszy wtopiony.
Wierny mapom wyblakłym,
Pomny swego pragnienia
Krok za krokiem szlak znaczę
Przed wiekami zgubiony.
Ni człowieka, ni zwierza
Groza myśli splątała,
Tu początki, tam końce…
Może nigdy nie dojdę
Lecz mieć będę nadzieję
Bo każdego poranka
Jedno budzi nas słońce…
(1995)
Płacz mój widzą śmiechem
Nazwij mnie cieniem zimnym,
Wspomnieniem, oddechem,
Nie napisanym listem,
Nie mówionym słowem
Bo nie ma mnie,
Nie było.
Oddaję siebie
Tobie
Może mnie nie zachwyciło, ale ujęło jakoś tak niecodziennie.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Jedni mają gęsią skórkę przy Vivaldim, inni przy Modern Talking. Wedle mojej prywatnej opinii ci drudzy są bardziej wrażliwi, skoro mniej daje im tyle samo :)
OdpowiedzUsuńPięknie Portierze, jesteś tyle samo inteligentny co uzdolniony. I myślę, że domyślasz się (cóż za paskudne pleonazmy!), że mnie najbardziej do gustu przypadł ostatni :)
OdpowiedzUsuńZ grzeczności nie zaprzeczę, choć o tej mojej inteligencji nie świadczy najlepiej fakt, że "pleonazm" musiałem sobie przed sekundą wyszukać w Google ;)
OdpowiedzUsuńAle dziękuję po stokroć, bo usłyszeć (znaczy przeczytać) takie słowa akurat od Ciebie, to radość podwójna.
Rany boskie! Już pierwszy grudnia!
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Pierwszy grudnia. Niestety. I jesień przejdzie w zimę, której nienawidzę.
OdpowiedzUsuńZima daje czas i nastrój do przemyślenia lata i przygotowania się na wiosnę, że się tak za przeproszeniem poetycko ;) wyrażę.
OdpowiedzUsuńJa tak właśnie jesień wykorzystuję. A zimę bym najchętniej z kalendarza usunął...
OdpowiedzUsuńPoza tym: piękne określenie!
Z zazdrości - nie skomentuje, Ty wiesz, dlaczego... anna s.
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńOj słodzimy sobie mój drogi wzajemnie, słodzimy :-) hihi!
OdpowiedzUsuńPrawda, że miło?
OdpowiedzUsuń;)