Szpital, w którym byłem operowany w marcu ma, gdy się mu przyjrzeć od frontu wygląd jakby podium. Coś w stylu „nisko, wysoko, nisko”. Jest w tym jakaś symbolika, jeśli wziąć pod uwagę historię, o której dziś chciałbym tu opowiedzieć.
Po lewej stronie jest izba przyjęć. Na tejże izbie jeszcze w lutym wymogiem przyjęcia na leczenie było przedstawienie poza skierowaniem i książeczką lub kartą chipową także druku RMUA wystawianego przez pracodawcę (lub podpisanie zobowiązania do dostarczenia owego dokumentu w ciągu tygodnia od wypisu). Od marca tego warunku już nie ma. I proszę mi wybaczyć brak skromności, ale to właśnie niżej podpisany tej zmiany dokonał pisząc skargę do NFZ i wyczuwając na kilometr bezprawność takich obostrzeń.
KLIK!
Sam budynek główny jest bardzo wysoki i majestatyczny. Tam przez tydzień mnie leczono, karmiono, rozśmieszano i pocieszano. Było skromnie, bo skromnie, ale sympatycznie. I na to wszystko odpowiedziałem podziękowaniem
KLIK!, ponieważ uważałem, że w tym momencie jest ono właściwym zachowaniem (uważającego się za) kulturalnego człowieka.
Gdy wreszcie obrócimy głowę w prawo zobaczymy przyszpitalne poradnie zgrupowane razem z administracją w drugiej niskiej części kompleksu. To tam rozegrał się ostatni akt mojego „wizytowania” opisywanej placówki…
Ale do rzeczy.
Wypisano mnie do domu trzynastego marca. Ordynator ustnie oraz na wypisie przekazał mi zalecenie zgłoszenia się do kontroli i zdjęcia szwów w poradni piętro niżej w dwa tygodnie po wyjściu, co też uczyniłem. Ów dzień to dokładnie dwudziesty siódmy marca.
Zaczęło się niewinnie od skserowania mojego wypisu i założenia kartoteki, ale już po chwili …
-Proszę podpisać zobowiązanie, że dostarczy nam pan skierowanie od lekarza rodzinnego.
-Nie rozumiem. Jestem z wypisu. Tutaj u państwa byłem operowany. Moim skierowaniem jest wypis. O proszę, tutaj; „Zgłosi się do poradni celem…”
-Proszę pana! To jest dokument dla pana, dla nas musi być skierowanie.
-No dobrze, ale co ma z tym wspólnego mój lekarz rodzinny? On nawet nie wie na co choruję, przecież leczę się u specjalisty, zresztą nawet tego samego który tu mnie operował!
-Czy ja mam panu trzy razy tłumaczyć? Proszę dostarczyć skierowanie od lekarza rodzinnego, bo bez tego nie możemy założyć kartoteki! Jeżeli pan tego nie podpisze nie zostanie pan dziś przyjęty.
Podpisałem.
Jako państwowiec i człowiek honoru zniosłem trzy dni później śmiech lekarza rodzinnego i nakłoniłem go do wypisania skierowania – podkładki, a następnie skierowanie to dostarczyłem do poradni, tak jak sobie tam tego zażyczono.
I może nawet zostawiłbym całą sprawę, gdyby nie słowa jakie usłyszałem od jednej z pań rejestratorek podczas ostatniej próby wyjaśnienia tego absurdu a zwłaszcza podstaw prawnych do grożenia mi odpłatnością za wizytę (mimo przedłożenia dokumentu potwierdzającego ubezpieczenie) w razie nie przedstawienia skierowania „wstecznego”.
-Pan ma jakieś swoje pomysły na świat, a my mamy przepisy. Jeżeli coś się panu nie podoba proszę sobie napisać do… (śmiech) do ministra nawet!
Nie widzę powodów by zawracać głowę ministrowi. Od takich spraw jest Narodowy Fundusz Zdrowia. Jeszcze tego samego dnia złożyłem drogą elektroniczną odpowiednie pismo, a potem ładnie zeskanowaną kopię "skierowania" wraz z podobnym zapytaniem przesłałem listem poleconym już bezpośrednio na adres szpitala. Poniżej kluczowy fragment tego drugiego dokumentu.
---
[...]
Wobec powyższego mam trzy pytania:
1. Czy zdjęcie szwów nie jest naturalnym, ostatnim etapem leczenia rozpoczętego przyjęciem mnie na oddział i w związku z tym jedynym potrzebnym mi dokumentem (poza kartą NFZ) nie powinien być sam tylko wypis? Czy szpital nie jest zobowiązany do takiego badania kontrolnego oraz zabiegu ambulatoryjnego, jako zamknięcia logicznej całości, aby dopiero po niej mieć prawo do refundacji kosztów?
2. Jakiego rodzaju odpowiedzialność finansową przewidują Państwo w przypadku niedostarczenia przeze mnie skierowania, o którym piszę powyżej? Jakie jest jej uzasadnienie prawne, skoro legitymując się kartą chipową udowadniam tym samym fakt posiadania ubezpieczenia i prawo do bezpłatnego leczenia na terenie całego kraju?
3. Jaki jest według Państwa związek lekarza rodzinnego z całą sprawą, jeżeli nie on kierował mnie na zabieg, nie on operował i nie on zobowiązany jest (a tym bardziej fachowo przygotowany) do skontrolowania stanu mojego zdrowia po dwóch tygodniach od wypisania ze szpitala?
---
Siedemnastego kwietnia otrzymałem odpowiedź z NFZ. Nawet przez sekundę nie zakładałem, że mogłaby brzmieć inaczej...
W odpowiedzi na zapytanie z dnia 31.03.2012 r. uprzejmie informuję, że karta informacyjna z leczenia szpitalnego (wypis ze szpitala), opisana dodatkowymi zaleceniami (w tym przypadku koniecznością ściągnięcia/usunięcia szwów pooperacyjnych), mającymi być udzielonymi u tegoż świadczeniodawcy tj. przeprowadzającego Pańskie leczenie w ramach hospitalizacji, nie może nakładać na Pana dodatkowych obowiązków z tym związanych, w tym m.in. dostarczenia skierowania od lekarza rodzinnego do przedmiotowego świadczeniodawcy, celem dokonania czynności zleconych w opisanej powyżej karcie informacyjnej.
Świadczeniobiorca po zakończeniu hospitalizacji powinien zostać zaopatrzony stosownie do zaistniałej sytuacji w: skierowania do lekarzy specjalistów, informację dla lekarza POZ, recepty, zwolnienie lekarskie oraz wyniki badań diagnostycznych wykonanych w toku leczenia.
Ponadto podkreślic należy, że zgodnie z Zarządzeniem 81/2011/DSOZ Prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia z dnia 4 listopada 2011 r. w sprawie określenia warunków zawierania i realizacji umów w rodzaju ambulatoryjna opieka specjalistyczna świadczeniobiorcy przysługuje świadczenie pohospitalizacyjne, które realizowane jest w okresie do trzydziestu dni od dnia zakończenia hospitalizacji przez tego świadczeniodawcę, który udzielił danemu świadczeniobiorcy świadczenia gwarantowanego z zakresu leczenia szpitalnego, związane z nią przyczynowo, obejmujące ocenę przebiegu procesu leczenia po zakończeniu hospitalizacji w zakresie z niej wynikającym w oparciu
o badanie i posiadane lub przedstawione wyniki badań dodatkowych oraz w uzasadnionych medycznie przypadkach m.in.: realizację procedur medycznych: diagnostycznych (w tym laboratoryjnych), terapeutycznych, rehabilitacyjnych według aktualnej wersji klasyfikacji ICD-9, będących kontynuacją rozpoczętych wcześniej, lub pozyskiwanie w drodze skierowania niezbędnych, uzupełniających wyników badań dodatkowych […].
---
Tutaj opowieść powinna się kończyć, bowiem jak widać Fundusz przyznał mi rację w stu procentach, z czego mam nadzieję skorzystają też inni chorzy mogący się w podobnej sytuacji na powyższą interpretację powołać (sygnatura dokumentu WSS-II-078-675/ 2264-W-rw/12), ale przecież na mój list odpisał też Szpital...
Ciekawie odpisał.
O tym opowiem jednak w drugiej części tego tekstu.
Do tej pory wydawało mi się, że domem, czyniącym szalonym jest Urząd Skarbowy. Teraz widzę, że takimi sa też wszelakie placówki tzw. służby zdrowia. Niedoinformowanie pań rejestratorek jest porażające. Też doświadczyłam podobnych komplikacji biegając ze skierowaniem mojej mamy na rehabilitację, od Iwana do pogana. Jesteś nieoceniony w doinformowaniu, jak sobie z tym poradzić. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Po prostu mam takie wojowanie już we krwi. Nawet wczoraj w pewnej przychodni pani zapytała mnie czy w związku z tym, że jestem tam po raz pierwszy mam ze sobą RMUA. Odpowiedziałem, że nie, ale mam dla niej :) coś lepszego i wyjąłem z kieszeni przygotowaną intuicyjnie w domu kopię pisma z NFZ jasno mówiącego, że wymóg przedstawiania dodatkowego dokumentu poza kartą czy książeczką jest jako stała praktyka nieprawny.
Usuń:)))
Jej mina była przepiękna.
Dawaj Pan tą odpowiedź bo umieram z ciekawości, mimo że wiem, że spowoduje u mnie nagły wzrost ciśnienia tętniczego i zimne poty ;)
OdpowiedzUsuńZaraz, zaraz, nie wszyscy naraz :)) Muszę się ruszać wolno w trosce o swoje szwy, a dopiero co wróciłem od chirurga :)
UsuńA tak poważnie, to wpis zamieszczę dziś popołudniu. Niezależnie jednak od jego absurdalnej treści, dla nas pacjentów "wyrocznią" jest NFZ. Po to zresztą podaję numer sprawy, by każdy w podobnej sytuacji mógł powiedzieć, że w ślaskim oddziale funduszu ujęto to tak i tak i w związku z tym spadać na drzewo :)
Bardzo popieram inicjatywę ;) Oraz trzymam kciuki za walkę z absurdami naszej kolorowej rzeczywistości ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam do częstszych odwiedzin. I bez "Panów" proszę. Na blogu jestem po prostu Portierem. W tzw. realu zresztą również. ;)
Usuń