Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


wtorek, 9 lutego 2010

Co wolno wojewodzie...

Kilka dni temu przez zupełny przypadek stałem się właścicielem podniszczonej kopii odpisu wyroku Sądu Najwyższego w sprawie o naruszenie dóbr osobistych wytoczonej kilka lat temu przez jedną z katowickich spółdzielni mieszkaniowych redaktorce osiedlowego pisemka. Nie muszę chyba dodawać, że z racji swoich poglądów i co niektórych działań, problematyka taka jak najbardziej mnie zainteresowała.

Pani P. będąca redaktorem naczelnym osiedlowej gazetki, ale także członkiem rady nadzorczej zawiadującej osiedlem spółdzielni napisała któregoś razu o mających miejsce jej zdaniem nadużyciach sprowadzających się do „braku nadzoru oraz niegospodarności w wyniku których ze spółdzielni wypływa rzeka pieniędzy”. Opis ten dotyczył głównie prowadzonych w tym czasie remontów i nie był poparty dowodami, w wyniku czego spółdzielnia, a ściślej jej zarząd poczuły się dotknięte i oskarżyły autorkę o naruszenie dóbr osobistych. Trzeba dodać, że wcześniej redaktor P. pisała o innych jej zdaniem dyskusyjnych sprawach osiedla, jak wynika przynajmniej z lektury wyroku, artykułując tym samym także opinie części mieszkańców oraz konsultując się z całym kolegium redakcyjnym.

Sąd pierwszej instancji odrzucił większą część pozwu stwierdzając, że dziennikarka działała w interesie społecznym, co zdejmuje z niej zarzut oczerniania. Stwierdzono, że działania pozwanej były dopuszczalne i poniekąd wymuszały na władzach spółdzielni prowadzenie kampanii wyjaśniającej podejmowane decyzje, co (to już moje prywatne zdanie) z cała pewnością należy do ich obowiązków. W wyroku nakazano jednak przeproszenie spółdzielni za sformułowanie o nadużyciach, do którego nie miała ona obiektywnych podstaw.

Pozwana odwołała się do Sądu Apelacyjnego, który w wyniku rozpatrzenia sprawy zdjął z niej całość zarzutów oraz nie zgodził się z użytym w postępowaniu prostym przeniesieniem zasad ochrony dóbr osobistych osób fizycznych na osoby prawne. Zwrócono też uwagę, że w przypadku konfliktu słusznych praw obydwu stron sporu decyduje „przeważający interes” którejś ze stron, uzasadniający naruszenie innych praw drugiego uczestnika. Dobro ogółu uznano w tej sytuacji (jak można się było spodziewać) za ważniejsze.

Ten z kolei wyrok spowodował złożenie przez powoda  pisma o kasację do Sądu Najwyższego z wnioskiem o przywrócenie wyroku wydanego w pierwszej instancji, bądź też o skierowanie sprawy w celu ponownego rozpatrzenia przez Sąd Apelacyjny.

Sąd Najwyższy stwierdził, że dobra osobiste osoby fizycznej wchodzącej w skład organów osoby prawnej (a zatem np. członka zarządu firmy) są po części dobrami tejże osoby prawnej, a zatem ich naruszenie JEST naruszeniem dóbr osoby prawnej i tak musi być interpretowane, zwłaszcza, jeżeli w zarzutach nie wymienia się konkretnej osoby fizycznej, przeciwko której dokładnie są one kierowane.

Zwrócono też uwagę, że pozwana nie wykorzystała w pełni możliwości krytyki, jakie dawało jej zasiadanie np. w radzie nadzorczej czy też uczestnictwo w walnym zgromadzeniu. Dodatkowo zdanie Sądu Apelacyjnego stwierdzające, że naruszenie dóbr osobistych może mieć miejsce tylko „z zewnątrz”, a pozwana, jako członek spółdzielni ma w jakimś sensie prawo ją krytykować, odrzucono właśnie ze względu na drogę, jaką obrała dla przekazania swoich opinii. Podkreślono, że „wolność wypowiedzi nie oznacza prawa do stawiania nieprawdziwych zarzutów, ani też publikowania bezpodstawnych negatywnych ocen naruszających cudzą cześć i dobre imię”. Jednocześnie „jedynie adekwatność opinii do opisywanego prawdziwego zdarzenia uchyla bezprawność wypowiedzi, nawet wówczas, jeżeli w ocenie tej znajdują się sformułowania naruszające godność osobistą (dobre imię osoby prawnej)”

Dalej Sąd ustalił, że wypowiedź (artykuł) pozwanej nie spełniały tych warunków i nie były adekwatne do opisywanego zdarzenia tym bardziej, że znany jej był raport biegłego rewidenta, w którym zawarta była pozytywna ocena gospodarowania spółdzielnią.

Podkreślono, iż pozwana nie przedstawiła dowodów na poparcie swoich tez, dzięki którym zdanie wyrażone w tymże raporcie można by zakwestionować. Sąd Najwyższy nie zgodził się ze stwierdzeniem Sądu Apelacyjnego jakoby „wyrażanie opinii krytycznych wobec spółdzielni było zawsze działaniem w interesie członków spółdzielni i jako takie wykluczało jego bezprawność. Te krytyczne opinie, jako wypowiedzi wartościujące muszą dotyczyć prawdziwych zdarzeń. Jedynie wtedy wypowiedź zawierająca elementy naruszenia dobrego imienia osoby musi skutkować oddaleniem powództwa o ochronę dóbr osobistych.”

Uznano, że działania pozwanej, nie przedstawiając konkretnych prawdziwych dowodów mogły w efekcie być szkodliwe dla spółdzielni, ponieważ obniżały jej wiarygodność wobec członków, a pośrednio mogły mieć także wpływ na wiarygodność np. finansową na zewnątrz. Mając powyższe na uwadze sprawa została przekazana do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Apelacyjny.

Tyle wyrok, jak widać niebędący niestety wyrokiem zamykającym, a szkoda, bo sprawa ma wymiar o wiele szerszy i z pewnością jest interesująca nie tylko dla osób jak niżej podpisany zajmujących się „zawodowo” ;) walką z wiatrakami. Dzięki takim i podobnym przypadkom łatwiej nam będzie nie dając sobie dmuchać w kaszę jednocześnie umieć samemu nie oddychać zbyt mocno przy obcej misce…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.