Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


sobota, 17 lipca 2010

Cor ultimum moriens

Jego ciało leżało osobno. Siła wybuchu i zderzenia, które zniszczyły samolot, odrzuciły go dalej niż innych. Resztki kadłuba dogasały stercząc u końca drogi upadku znaczonej dwustumetrowym pasem ściętych wierzchołków drzew. Wokół wraku szerokim kołem leżały rozrzucone szczątki aparatury i wyposażenia samolotu. Jeden ze współpasażerów żył jeszcze, gdy go znaleziono, choć był śmiertelnie poparzony. Pozostałe ciała były zwęglone prawie nie do poznania.

Jego płomienie oszczędziły. Padając uległ złamaniu kręgosłupa i wgniótł sobie żebra. Odniósł też dwie rany; jedną większą, barku, drugą, mniejszą, pod brodą. Ale głowa i twarz nie wykazywały obrażeń. Spod rzadkich szaro blond włosów marsowo szkliły się bladoniebieskie oczy. Rysy: nos i zaciśnięte – jak za życia – usta pozostały niezmienione. Był bez marynarki. Nic też nie wskazywało aby miał założone pasy bezpieczeństwa w oczekiwaniu lądowania. Lekarze nie mogli uzgodnić czy poniósł śmierć na miejscu czy też żył jeszcze w chwili upadku.”

Dag Hammarskjold – sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych zginął w nie do końca do dziś wyjaśnionej katastrofie lotniczej 18 września 1961 roku.

Tak, to prawda. Ja też poczułem się dziwnie czytając ten opis akurat w 2010 roku. Ale to przypadek. Nie w nim tkwi sedno dzisiejszego posta. W ramach mojej prywatnej akcji ukulturalniania się ;) za pomocą wydawania niewypłacalnych poprzez bankomat kwot poniżej 10 zł na książki z Allegro trafiłem na dość gruby tomik pod tytułem

"Księga zamachów" autorstwa Władysława B. Pawlaka
Trafiłem nomen omen w dziesiątkę, bowiem książka ta nie dość, że jest świetnie napisana to jeszcze opowiada o tak różnych wydarzeniach i tak różnych osobach, że właściwie można ją śmiało traktować jak swoistą lekcję historii pierwszego sześćdziesięciolecia XX wieku.

Mamy tu zarówno postacie większości znane jak prezydent Gabriel Narutowicz, John F. Kennedy, Adolf Hitler, Mahatma Gandhi czy arcyksiążę Ferdynand, od którego cała rzecz się rozpoczyna, jak i inne, jakby bardziej pokryte już kurzem historii i raczej słabo dziś kojarzone jak admirał Francji Vichy François Darlan, hitlerowski namiestnik w Protektoracie Czech i Moraw Reinhard Heydrich czy dominikański dyktator Rafael Leonidas Trujillo. Różni ludzie, różne państwa, rozmaite systemy władzy i jeden wspólny punkt. Wszyscy oni byli ofiarami zamachów na swoje życie. Swoistą ironią losu jest tutaj fakt, że jedynym z tej grupy, który je przeżył był Adolf Hitler…

A więc podróż w czasie. Od Sarajewa tuż przed pierwszą wojną światową, poprzez po(pierwszo)wojenną Warszawę, hitlerowskie Niemcy, okupowaną Czechosłowację i francuski Algier, New Delhi, Rodezję Północną aż do Dominikany i Stanów Zjednoczonych. Za każdym razem pojawiamy się tuż przed zamachem, aby potem dopiero poznać wydarzenia go poprzedzające i samych głównych bohaterów. Szybko, prawie jak w dobrym filmie akcji, a jednocześnie na tyle dokładnie, aby zrozumieć kto, skąd i dlaczego wziął się w tym właśnie miejscu i czasie.

I jak najlepszy nauczyciel, który potrafi sprawić by zamierzchłe już czasy ożyły w naszych głowach na nowo pełnią kolorów, tak ten tom pozwala nam prawie dotknąć dramatów, które decydowały o losach nie jednego przecież czy kilku ludzi, ale zawsze milionów. Wielka, poważna, pouczająca i zmuszająca do zastanowienia nad wszelkim radykalizmem lekcja.

2 komentarze:

  1. Pokazałam synowi zdjęcie tej książki, a on mnie na spytki: Sarajewo? Ja mu: arcyksiąże Ferdynand. Dallas? John Kennedy. Nooo, usłyszałam. I zabrzmiało to tak, jakby zaraz miał dokończyć: nie jesteś taka głupia na jaką wyglądasz. Nie powiedział, bo dostałby w łeb, może z podskoku ale by oberwał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to byłby zamach jakby nie patrzeć ;))

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.